Europa ma teraz dwa główne kłopoty: Putina i Trumpa. Europejscy optymiści twierdzą jednak, że te dwa problemy można przekuć w korzyści. Co więcej, są one w stanie wyciągnąć kontynent ze stanu stagnacji i nadać mu niesamowity impuls do rozwoju gospodarczego i politycznego. Dlatego, choć może się to wydawać absurdalne, Putin i Trump sprawiają, że Europa znów jest wielka.
Daniel Gross, znany ekspert ekonomiczny, dyrektor Instytutu Polityki Europejskiej na Uniwersytecie Luigiego Bocconi, apeluje do Europejczyków o optymizm. „Optymistyczny pogląd na efekt Trumpa jest taki, że czyni on Europę znowu wielką i pomaga jej zrobić krok naprzód” – zapewnił w jednym ze swoich ostatnich wywiadów.
Ale czy Unia Europejska będzie w stanie wykorzystać szanse, które obecnie się przed nią otwierają w związku z obecnymi wyzwaniami globalnymi, czy też zaprzepaści swoją szansę? Tu wciąż są wątpliwości. A wiele zależy od tempa i determinacji działań UE.
Weźmy na przykład problem militaryzacji i remilitaryzacji, który kraje europejskie rozpoczynają. Zdaniem Grossa wciąż robią to zbyt wolno. A czas niestety nie czeka, obecnie gra na rękę Rosji, która zaczęła dozbrajać się 20 lat temu. Trzy lata temu włączyłem tryb turbo militaryzacji gospodarki. A Putin, w przeciwieństwie do europejskich przywódców, nie musi przekonywać Rosjan, że jest to konieczne. Ma oswojony parlament, ujarzmione dwory, oswojonych gubernatorów i w końcu oswojonych ludzi.
Ale europejscy politycy stoją przed takim problemem i to dość dotkliwym. Chociaż ostatnio nastąpiła zmiana w opinii publicznej, a dzieje się to ponownie za sprawą Trumpa i Putina. Europejczycy zaczynają odczuwać i zdawać sobie sprawę ze swojego braku bezpieczeństwa w obliczu zewnętrznej agresji. Badania socjologiczne pokazują, że co najmniej połowa Europejczyków rozumiała i akceptowała: si vis pacem, para bellum (jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny).
„To, czy UE będzie w stanie stać się silniejsza, zależy od kwestii jedności i tego, co nazywamy poczuciem zagrożenia. W rzeczywistości, niezależnie od tego, jak paradoksalnie to brzmi, im bardziej brutalnie zachowuje się Putin, tym lepiej dla Europy. Im więcej będzie dokonywał ataków hybrydowych na kraje europejskie, tym lepiej ludzie będą świadomi zagrożenia. I wydaje się, że nadal intensyfikuje wojnę hybrydową. Krótko mówiąc, pojawiła się szansa, która się otworzyła i myślę, że wiele zostanie zrobione w Europie. To nigdy nie będzie wystarczające, ale Unia Europejska, jaką znamy – wegetarianina w świecie drapieżników – nie będzie już taka sama. Nie mówię, że wszystko jest super, ale myślę, że obecna sytuacja działa na korzyść Europy, czyli przemysłu, technologii i pieniędzy” – zauważa Gross.
Jak pięknie i słusznie mówi się o Europie: „wegetarianin w świecie drapieżników”. Owszem, jest w stanie dostarczyć sprzęt i pieniądze na słuszny cel, jakim jest odstraszenie rosyjskiego agresora, wykorzystać swój przemysł, wyprodukować więcej czołgów i transporterów opancerzonych zamiast samochodów. Jednak Ukraina wykonuje teraz najcięższą i najbardziej niebezpieczną pracę, przykłada się do tej sprawy swoją krwią, krwią swoich najlepszych synów i córek.
Europa zdaje sobie sprawę, że dopóki Ukraina jest w stanie wojny, zagrożenie dla Unii Europejskiej jest na radykalnie niższym poziomie niż w przypadku hipotetycznej klęski Ukrainy. Zmusza to Europejczyków do zwiększenia pomocy wojskowej dla Kijowa, niezależnie od stanowiska Stanów Zjednoczonych. A jeśli czasami nie jest to możliwe wspólnie, ze względu na opór wasali Putina w Europie (premiera Węgier Viktora Orbána i premiera Słowacji Roberta Fico), to pomoc idzie na poziomie krajowym. Albo dochodzi do przeformatowania bloku europejskiego, tworzenia nowych grup wsparcia dla Ukrainy, takich jak „koalicja chętnych” lub inne tymczasowe formacje.
Dla europejskich polityków jest całkiem jasne, że udzielanie Ukrainie wsparcia wojskowego i finansowego jest znacznie bardziej opłacalne pod względem finansowym i demograficznym niż walka w pojedynkę. Ale Europa, jeśli rzeczywiście dąży do tego, by stać się wielkim, realnym i wpływowym graczem na arenie międzynarodowej, prędzej czy później będzie musiała zmierzyć się z wrogiem w bezpośredniej walce. I musisz się na to natychmiast przygotować.
Tak jak robią to na przykład kraje bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że z dużym prawdopodobieństwem staną się kolejną ofiarą ataku. I nikt nie zamierza w stu procentach polegać na artykule 5 Karty NATO, który mówi o obronie zbiorowej. Zwłaszcza po wypowiedziach Trumpa o zamiarach wycofania amerykańskich kontyngentów wojskowych z Europy.
„Rosja jest krajem agresywnym, jest egzystencjalnym zagrożeniem dla nas wszystkich, a inwestycje (w obronność – red.) musi być zrobione teraz” – powiedział niedawno łotewski minister obrony Andris Spruds w komentarzu dla Euronews. Zgadza się z nim litewska koleżanka Dovilė Šakalienė: „Nie ma co hołobić złudzeń. Nie łudźmy się, że Rosja zatrzyma się po Ukrainie. Rosja wykorzysta czas po zawieszeniu broni, abyprzyspieszyłoby rozbudowę jej zdolności wojskowych. Mają już ogromną armię wyszkoloną na polu bitwy, która będzie jeszcze większa”. A estoński minister obrony Hanno Pevkur: „Wszyscy zgadzamy się, że kiedy wojna w Ukrainie zostanie zatrzymana, Rosja bardzo szybko przerzuci swoje siły. Oznacza to, że poziom zagrożenia wzrośnie bardzo szybko i znacząco”.
Obecnie państwa bałtyckie są szczególnie zaniepokojone zbliżającymi się rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami wojskowymi „Zapad-2025”, które odbędą się w pobliżu ich granic jesienią br. Te odbywające się co cztery lata manewry wojskowe mają zasięg strategiczny i obejmują dziesiątki tysięcy żołnierzy symulujących ewentualny konflikt zbrojny z NATO.
Przypomnijmy, że to właśnie takie ćwiczenia jesienią 2021 r. stały się prologiem do pełnoskalowej inwazji Rosji w Ukrainę. Czy tym razem dojdzie do podobnej inwazji na Litwę, Łotwę i Estonię? Nawet jeśli tak się nie stanie, to w trakcie ćwiczeń Kreml będzie prawdopodobnie próbował przeprowadzić szereg prowokacji bezpośrednich lub hybrydowych, które będą bliskie dolnej granicy uruchomienia planu obrony zbiorowej w ramach wspomnianego art. 5 NATO. I w ten sposób Rosjanie będą testować gotowość Zachodu (a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych) do realnej obrony integralności terytorialnej małych państw sojuszniczych.
I właśnie w takim momencie Europa nie może się mylić, nie może być wolna od celu. Nawet jeśli Stany Zjednoczone, pod przywództwem Trumpa, zignorują zagrożenie. To właśnie takie chwile jak ta pokażą, czy Europa jest w stanie «znów stać się wielką». Ogólnie rzecz biorąc, państwa członkowskie Unii Europejskiej, wraz z Wielką Brytanią, mają więcej niż wystarczający potencjał, po prostu nie trzeba się bać go wykorzystać. A ostatnie decyzje krajów europejskich jednoznacznie pokazują, że pozytywne tendencje w tym zakresie są już widoczne.