Donald Trump zaczął hamować wojnę w Ukrainie. Tym określeniem można opisać jego działania w naszym kierunku po inauguracji. A fraza ta będzie zawierała w sobie wszystko – zarówno realną chęć zatrzymania tego, jak i rzeczywisty stan rzeczy z tym zatrzymaniem, wyrażony w niedoskonałej, niepełnej, otwartej formie czasownika – „zaczął”. Ponieważ do zakończenia tego procesu jest jeszcze bardzo daleko. Oczywiście nie w wymiarze czasowym i rozumiał to sam Trump, odchodząc od swoich wyborczych haseł o „24 godzinach” – teraz ostrożnie mówi o „psychologicznym terminie”, bo tylko sam prezydent USA może wiedzieć, kiedy ten termin nadejdzie. (Właściwie – i to rozumiemy – takie sformułowanie jest potrzebne tylko po to, by wyjaśnić, dlaczego wciąż nie ma terminu. No właśnie, skoro termin nie nadszedł, to co tu jest niezrozumiałe? Więc.)
Jednak ostatnie wypowiedzi Donalda Trumpa, jego ostatnie reakcje, o których donoszą media – w szczególności złość na to, że Władimir Putin po raz kolejny z jakiegoś powodu poruszył temat „nielegalności Wołodymyra Zełenskiego” – wskazują na to, że psychologiczny lub niepsychologiczny termin może się zbliżać. Ponieważ nie można w nieskończoność drażnić potężnego świata tego świata bez konsekwencji. Dlaczego więc Putin zdecydował się na tę grę, którą wszyscy na świecie są zmęczeni, nawet ukraińska opozycja (która też najwyraźniej uważa Zełenskiego za nieuprawnionego)?
Odpowiedź z jednej strony jest oczywista. Opóźnianie czasu. Bo te prawdziwe… Nawet nie ma powodów, one po prostu istnieją, a Kreml nie ma realnych możliwości, by zgodzić się na rozejm czy w ogóle zatrzymać wojnę. Wiąże się z tym szereg zagrożeń. A ich elity tego nie zrozumieją. A „wściekli patrioci” będą tylko mocniej krytykować i wszyscy, idąc za przykładem Girkina, nie mogą zostać przeszczepieni. A społeczeństwo, które, jak się okazuje, utraciło namacalną część siebie dla duszy kozła, nie będzie mile widziane. Co więcej, gdy okaże się, że sytuacja w gospodarce tylko się pogarsza, że nawet w przedsiębiorstwach kompleksu wojskowo-przemysłowego nie ma już tych głupich pieniędzy, których już nie płaci się za zmarłych, jednym słowem, że bez wojny wszystko tylko się pogarsza, a nawet Zaporoże i Chersoń, nie mówiąc już o Charkowie, Kijów, Odessa, a tym bardziej Lwów, „nie nasz”…)
Więc tutaj można zrozumieć dziadka Kremla. Ale on, jak zawsze, wybiera jedną najbardziej absurdalną opcję spośród dostępnych. Ponieważ, jak wspomniano wyżej, temat legitymizacji Zełenskiego już nikogo nie porusza, nawet w Ukrainie, gdzie wielu tak naprawdę chciałoby zmienić władzę tu i teraz, nawet niezależnie od tego, czy jest ona legalna, czy nie, ale po prostu chce ją zmienić na bardziej efektywną i adekwatną. Cóż możemy powiedzieć o świecie, w którym nikogo nie obchodzi, czy prezydent walczącego kraju siedzi na swoim krześle legalnie, czy nie? Sam Putin, nawiasem mówiąc, też nie jest zbyt uprawniony, jeśli spojrzeć na te głosy na Krymie itp. Ale nic nie szkodzi, przed wojną dzwoniono do niego regularnie, a nawet po rozpoczęciu kampanii na pełną skalę próbowali się jakoś porozumieć. Ponieważ jest to po prostu klasyczny przypadek „warcabów lub go”. Kiedy musisz iść, nie zwracają uwagi na warcaby. A w naszym przypadku każdy naprawdę potrzebuje. Bo wojna wciąż uderza w cały świat. Przede wszystkim w Europie. A teraz o Trumpie, który chwalił się swoimi umiejętnościami dyplomatycznymi w formacie „24 godzin” aż po jawną słabość, którą ukrywa pod różnymi maskami metali ziem rzadkich.
Można oczywiście założyć, że Putin lub jego otoczenie, którzy doradzają mu (jeśli doradzają) w pewnych posunięciach, naprawdę wierzą w możliwość przyjścia potencjalnego kapitulatora w miejsce Zełenskiego. Wielokrotnie jednak byliśmy przekonani, że Rosja i rosyjskie elity nic nie rozumieją z Ukrainy i ukraińskiego społeczeństwa. Najbardziej jaskrawym przykładem jest idea „Kijowa w trzy dni”, ale było też wiele innych przykładów, prawdopodobnie poczynając od otwartego poparcia Wiktora Janukowycza w wyborach w 2004 roku. Dlatego odrzucimy tę opcję jako, przepraszam za słowo, bezprawną.
A tak naprawdę jest tylko czas opóźnienia. Ale tutaj rosyjski prezydent decyduje się na krok, który potencjalnie uderzy w niego i to bardzo boleśnie. Nie, nie mówimy nawet o wściekłym Trumpie, choć i o tym mowa. Ale temat „nielegalności Zełenskiego”, powtarzamy, w oczach społeczności światowej (tej, która oczywiście podąża za tematem naszej wojny i w taki czy inny sposób uczestniczy w tym procesie), wywołuje tylko ironiczny uśmiech. Mówiąc wprost, Putin, wyciągając ten temat, nie jest w stanie przekonać nim ani przeciwników, ani nawet zwolenników. Ale to, co może powstać w wyniku poruszania tego lub podobnych tematów, to wniosek o nieadekwatności roszczeń kremlowskiego dyktatora, zarówno w odniesieniu do Ukrainy w szczególności, jak i w jego działaniach w polityce zagranicznej w ogóle.
Widzisz, rosyjski przegrany w tej historii przypomina chłopca, który krzyczał: „Wilki! Wilki!”, który nauczył jego współwieśniaków, że nie należy wierzyć jego słowom. A kiedy wilki naprawdę pojawiły się w tej historii, wiecie, co stało się potem. Nie, chodzi o to, że Nie oznacza to, że w naszej wojnie pojawią się „wilki”, czyli realne powody. Wszak nie było i nie ma żadnego realnego powodu, by zaatakować Ukrainę. Wszystkie one żyją tylko w głowie starego, szalonego podchorążego. Ale pod wszystkimi innymi względami historia ta bardzo dokładnie kopiuje tę z chłopcem. Putin, krzycząc o „nielegalności” Zełenskiego, która rzekomo z jakiegoś powodu uniemożliwia mu negocjacje, przyzwyczaił świat do tego, że wszystkie inne jego twierdzenia są na tym samym poziomie adekwatności i realizmu.
Próbując w jakiś sposób opóźnić to, co nieuniknione, rosyjski tyran własnymi rękami zamienia wszystkie możliwe wskazówki, aby przynajmniej w jakiś sposób pozytywne dla siebie wyniki zamienić w fikcję. On sam doprowadza sytuację do punktu, w którym każde z jego twierdzeń będzie odbierane jako temat „nieślubności” – odpowiadający mu gest palca wskazującego na skroń.
I tyle tylko, że niektórzy ukraińscy analitycy, wychowani mitami o wszechmocy i geniuszu urzędu, z którego Władimir Putin wkroczył do świata polityki, będą reagować na każdą jego kolejną wypowiedź tekstami o tym, że tym razem zdecydowanie nas wszystkich ograł. Dopóki jego roszczenie nie zostanie zgniłe, a jego miejsce zajmie następny, równie absurdalny jak poprzedni.