Naruszenie praw obywateli Ukrainy w procesie ich mobilizacji nie jest podstawą do zwolnienia ze służby wojskowej osób podlegających obowiązkowi służby wojskowej. W rzeczywistości decyzja ta została podjęta przez Administracyjny Sąd Kasacyjny przy Sądzie Najwyższym, o czym ten ostatni poinformował 17 marca na Facebooku. Decyzja ta rodzi szereg niepokojących pytań: jak daleko państwo może posunąć się w swoich działaniach na rzecz bezpieczeństwa, nie naruszając przy tym podstawowych praw obywateli? Czy możliwe jest zjednoczenie kraju, jeśli interesy państwa są stawiane ponad prawami człowieka?
Tło jest następujące. Jeden z żołnierzy złożył pozew przeciwko powiatowemu CCC i SP oraz jednostce wojskowej, domagając się uznania jego poboru w czasie mobilizacji za nielegalny i zobowiązania jednostki wojskowej do zwolnienia go ze służby wojskowej. Powodem jest niezdanie egzaminu lekarskiego podczas poboru. Sądy pierwszej instancji i apelacyjnej stanęły po stronie obywatela, uznając działania KSH i SP za naruszenie jego praw. Gdyby jednostka wojskowa zastosowała się do tych decyzji sądowych, byłby to koniec. Jednak departament wojskowy złożył skargę do Sądu Najwyższego kraju, a jego wydział kasacyjny zdecydował się stanąć po stronie państwa.
Podejmując tę decyzję, Sąd Najwyższy wręcz nalega: w sytuacji nadzwyczajnej, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo kraju, konieczne jest przestrzeganie specjalnej praktyki prawnej skoncentrowanej na potrzebach obronności. A prawa jednostki, powiadają, w czasie wojny są sprawą drugorzędną.
Na zewnątrz wszystko wygląda dokładnie tak. Jeśli chodzi o mobilizację, na pierwszy plan wysuwa się interes państwa i jego zdolności obronne. Nie jest to tylko formalna procedura, ale środek pilny i wymuszony, ponieważ w czasie wojny interesy państwa wymagają pilnych działań i często twardej organizacji. Tą zasadą kierował się oczywiście Sąd Najwyższy Ukrainy, odrzucając orzeczenia sądów pierwszej instancji i sądów apelacyjnych. Trwająca od trzech lat mobilizacja w Ukrainie jest środkiem nadzwyczajnym, mającym na celu zapewnienie krajowi zdolności do odparcia agresji ze strony Rosji i w takiej sytuacji kwestia legalności poboru i zwalniania personelu wojskowego powinna zostać rozwiązana w tych okolicznościach.
Rzeczywiście, regularne meldunki z różnych odcinków frontu pokazują, że w warunkach bojowych często dochodzi do sytuacji, w których każdy dzień może być decydujący. Brak możliwości szybkiego zgromadzenia niezbędnych sił i środków może zagrozić konkretnemu sektorowi frontu, co z kolei będzie miało znacznie poważniejsze konsekwencje niż naruszenie praw jednego obywatela. Sąd Najwyższy podjął zatem decyzję w interesie bezpieczeństwa państwa, mając na uwadze, że w warunkach mobilizacji procedury prawne powinny działać bardziej rygorystycznie i niezmienienie, niezależnie od indywidualnych orzeczeń lekarskich.
Trudno zaprzeczyć, że taka decyzja sądu sama w sobie jest aktem podyktowanym nie tylko prawem, ale także koniecznością uwzględnienia realnych zagrożeń, przed którymi stoi Ukraina. Co jednak się dzieje, gdy interesy państwa wchodzą w konflikt z prawami poszczególnych obywateli? Nie jest to już tylko kwestia prawna, ale także kwestia moralności i przede wszystkim sprawiedliwości.
w Ukrainie wiele osób, które chciałyby uniknąć mobilizacji, zaczyna zadawać sobie pytania: gdzie są dzieci wpływowych polityków, urzędników i biznesmenów? Dlaczego mogą łatwo trafić do zagranicznego kurortu zamiast do okopów na linii frontu? W związku z tym kwestia sprawiedliwości nabrała szczególnego znaczenia. Wszak niesprawiedliwość w czasie wojny jest jak szczelina w twierdzy, przez którą zaczynają przenikać nie tylko wątpliwości, ale także masowe uchylanie się od poboru, odpływ mężczyzn za granicę, uchylanie się od płacenia podatków i, co najgorsze, korupcja, która pożera zasoby niezbędne do zwycięstwa.
I tu, na tej cienkiej linii, widać, jak trudny jest wybór, co musi podjąć każdy, kto podejmuje decyzje w czasie wojny. Ustawa mobilizacyjna jest oczywiście bardzo, bardzo ważna, ale co jest ważniejsze – utrzymanie porządku i wypełnianie obowiązku wojskowego czy ochrona osobistych praw człowieka? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Wszak każdy pobór do wojska to nie tylko bezimienna postać w statystykach, to los żyjących ludzi, ich zdrowia, ich rodzin. Powołanie do wojska osoby, która nie przeszła badania lekarskiego, jest rodzajem okrucieństwa, które może prowadzić do katastrofalnych konsekwencji, jeśli jej wady zdrowotne nie zostaną odpowiednio ocenione.
Niestety, w kontekście mobilizacji kwestia prawa obywateli do zdrowia i życia często okazuje się drugorzędna. W końcu państwo musi być w stanie jak najszybciej uzupełnić odchodzące siły, aby zapewnić zdolność Sił Zbrojnych Ukrainy do odstraszania wroga. Wyrok Sądu Najwyższego odzwierciedla tę rzeczywistość, w której interesy państwa, w kontekście toczącej się wojny, są postrzegane jako ważniejsze. Warto zauważyć, że z prawnego punktu widzenia Sąd Najwyższy nie dopuścił do stworzenia precedensu, który mógłby zagrozić procesowi mobilizacjiNa przykład w przypadku Gdyby decyzje sądów pierwszej instancji i apelacyjne pozostały w mocy, mogłoby to stworzyć próżnię prawną, w której każdy poborowy mógłby odwołać się od decyzji o poborze na podstawie raportu medycznego, a wtedy mobilizacja zostałaby faktycznie sparaliżowana.
A co z prawami człowieka? Niestety, jak pokazuje historia, w państwach niestabilnych kwestia praw człowieka w stanie wyjątkowym często pozostaje, jak to się mówi, w szarej strefie. Z jednej strony prawa obywateli muszą być chronione, a z drugiej strony, w sytuacji nadzwyczajnej mobilizacji, nie wszystkie aspekty praw osobistych mogą być priorytetem. Jest to szczególnie widoczne na przykładzie tzw. „busification”, podczas którego obywatele Ukrainy, niczym bezpańskie zwierzęta, są wyłapywani na ulicach, wpychani do autobusów z użyciem brutalnej siły i dowożeni do TCC, gdzie w błyskawicznym tempie przechodzą badania lekarskie, a następnie trafiają do ośrodków szkoleniowych lub jednostek wojskowych.
Incydenty te niejednokrotnie kończyły się śmiercią i rannymi „złapanych”. Ludność jest oburzona. Obrońcy praw człowieka biją na alarm… A co z władzami? Obiecuje walczyć z nieludzkim „busification”, a nawet wsadzać do więzienia pracowników TCC, którzy przekraczają swoje uprawnienia służbowe. Ale sytuacja praktycznie się nie zmienia. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista: Siły Zbrojne Ukrainy potrzebują uzupełnienia, a żołnierze z TCC dostają faktycznie carte blanche, aby mogli zwerbować wymaganą liczbę mężczyzn.
Ta strona życia na dzisiejszej Ukrainie to prawdziwy dramat o daleko idących konsekwencjach. I nie chodzi tylko o to, że ignorowanie praw obywateli zachęca wielu z nich do dystansowania się od „złego” państwa. Po otwarciu granic (a prędzej czy później zostaną one otwarte) może to skutkować zwiększonym odpływem siły roboczej do innych krajów. Ale „busifikacja” powoduje obecnie ogromne szkody. Nie wszyscy mężczyźni „złapani” na ulicach staną się zmotywowanymi żołnierzami. Pobór do wojska poborowego, który przeszedł niedbałe badania lekarskie, może prowadzić nie tylko do pogorszenia jego stanu zdrowia, ale także do zagrożenia dla wszystkich innych osób, które będą obok niego na polu bitwy. Jest to nie tylko kwestia odpowiedzialności moralnej, ale także życia ludzi.
Jak sprawić, by te dwa aspekty – prawa jednostki i interesy bezpieczeństwa państwa – nie kolidowały ze sobą? Myślę, że w warunkach Ukrainy, z jej historią ludowych protestów przeciwko bezprawiu i niesprawiedliwości, nie można ograniczać się tylko do kryteriów prawnych, trzeba rozważyć kwestie etyczne.
Ukraińskie władze muszą zrozumieć, że mobilizacja jest zawsze kompromisem. Weźmy takie samo orzeczenie Sądu Najwyższego. Podkreśla nie tylko znaczenie bezpieczeństwa państwa, ale także ograniczenia regulacji prawnej w takich warunkach. Jest to kompromis w najczystszej postaci.
Kompromis nie powinien być jednak jednostronny. Przepisy dotyczące poboru do wojska są często zbyt surowe i nie pozwalają na elastyczne uwzględnianie indywidualnych okoliczności. Mobilizacja powinna być procesem, który rozumie i bierze pod uwagę zdrowie, stan psychiczny i inne ważne aspekty życia każdego poborowego. W przypadku mobilizacji w sytuacji kryzysowej konieczne jest zapewnienie mechanizmów, które pozwoliłyby na bardziej ukierunkowaną ocenę stanu zdrowia ludzi, nawet jeśli nie zawsze jest to możliwe w jak najkrótszym czasie. Bo KKK „w pośpiechu” może naruszyć prawa jednej osoby (jeśli tak!), a to odbije się na całym systemie mobilizacyjnym.
Wszakże wcale nie jest przypadkiem, że w niektórych miastach pojawili się „ochotnicy”, którzy na bieżąco raportowali publicznie o położeniu „autobusów”. W rzeczywistości w wielu regionach kraju byli obywatele, którzy w tak wątpliwy sposób weszli w tak wątpliwą konfrontację ze swoim rodzimym państwem. Tak, wielu z nich zostało zidentyfikowanych i postawionych przed sądem. Ale każdy, jak wiadomo, „nie może być przeszczepiony”…
Władze obiecują zrewidować podejście do badań lekarskich w kontekście mobilizacji. Jest dobrze, ale… Za późno, a zatem za mało. Masa krytyczna niezadowolenia obywateli z „busification” osiągnęła poziom, w którym konieczna jest jaśniejsza i jednoznaczna odpowiedź na pytanie: gdzie jest granica między interesem państwa a prawami jednostki? Nie jest to tylko kwestia prawna. Jest to problem, który dotyka istoty umowy społecznej między obywatelem a państwem. Wszak faktycznie państwo ma prawo domagać się od swoich obywateli spełnienia obowiązku wojskowego, ale jednocześnie jest zobowiązane do ochrony ich praw i życia. Na jakiej podstawie może uznać, że w celu ochrony państwa można ponosić ofiary w zakresie zdrowia ludzi?
Tu przychodzi mi do głowy metafora o tym, że okręt wojenny w czasie wielkiego sztormu, aby przetrwać, musi czasem iść prosto na ogromną falę, a nie podsypywać się pod nią burtą. Ale co stanie się z zespołem w takim przypadku? Czy statek straci sterowność i zdolność bojową, jeśli wszyscy ludzie na jego pokładzie nie będą gotowi na sztorm? Wspomniana wyżej decyzja Sądu Najwyższego jest więc właśnie momentem, w którym państwo idzie prosto na destrukcyjną falę, zdając sobie sprawę, że może kogoś stracić, ale zupełnie nie bierze tego pod uwagę Aby skutecznie przezwyciężyć cios, cała załoga statku musi być gotowa na taką próbę.
Mówiąc wprost, jeśli państwo jest nastawione wyłącznie na mobilizację ilościową, to ryzykuje pogwałcenie najważniejszej zasady – utrzymania zaufania między rządem a ludźmi. Wszak prawdziwa siła kraju tkwi nie tylko w liczbach, które mówią o liczbie broni i żołnierzy, ale przede wszystkim w jedności i spójności ludzi. Czy to naprawdę tak trudne do zrozumienia?
Niestety, ten ważny, być może nawet najważniejszy czynnik – czynnik jedności i spójności ludzi – w Ukrainie jest w dużej mierze niwelowany przez działania ekipy Wołodymyra Zełenskiego. Sądząc po czynach i życiorysach wysokich rangą urzędników, został wybrany nie według zasad profesjonalizmu i właściwych cech moralnych, ale według zasad znajomości, powiązań biznesowych i lojalności osobistej. W efekcie ekipa prezydencko-rządowa niestety nie znalazła specjalistów, którzy mogliby się zmobilizować, aby przyszli żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy nie musieli wykręcać rąk i wysyłać ich do wojska nawet bez badań lekarskich.