17 listopada w Berlinie odbył się tzw. antywojenny marsz rosyjskich emigrantów politycznych. Wydarzenie, które zostało ogłoszone jeszcze w październiku, zgromadziło niewiele osób. Choć w Niemczech mieszka obecnie ponad 1,3 mln Rosjan i osób o rosyjskich korzeniach, w wiecu wzięło udział zaledwie 2-3 tys. uczestników. A nawet wtedy nie wszyscy z nich byli Rosjanami. Tak niska frekwencja na marszu obala tezę rosyjskiej liberalnej opozycji, że Rosjanie są masowo przeciwni wojnie i oczekują upadku reżimu Putina.
Rosyjscy opozycjoniści na uchodźstwie uparcie starają się zapewnić siebie i zachodnią publiczność, że reprezentują naród rosyjski i mają prawo mówić w jego imieniu. Oznacza to, że zasługują na uwagę, rozgłos w mediach i środki finansowe. Oficjalne hasła marszu brzmiały w trzech punktach: „Przeciwko wojnie. Przeciwko Putinowi. Wolność dla więźniów politycznych”. Na czele kolumny szli Julia Nawalna, Ilja Jaszyn i Władimir Kara-Murza.
Choć obraz medialny tworzyli przedstawiciele warunkowo „obozu liberalnej rosyjskiej opozycji”, na marszu widać było zwolenników różnych nurtów politycznych – od antyfaszystów po zwolenników Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i zwolenników Nawalnego. Nie trzeba dodawać, że taki pstrokaty konglomerat sytuacyjny bez autorytatywnego, powszechnie uznawanego przywódcy nie jest w stanie stanowić żadnego zagrożenia dla rosyjskiego dyktatora.
Na wiecu słychać było hasła o zakończeniu wojny i wycofaniu wojsk rosyjskich z Ukrainy. Szczególny nacisk położono jednak na rozróżnienie między złym Putinem, mordercą, a dobrymi Rosjanami, którzy zdają się bardzo pragnąć pokoju, ale nie odważą się protestować w kraju. Dlatego jesteśmy zmuszeni cierpieć i znosić cały ciężar wojny. Julia Nawalna powiedziała: „Musimy poślubić tych ludzi, którzy są teraz w Rosji i nie mogą wyjechać”. Ilja Jaszyn dodał, że ludzie zebrali się w Berlinie, by powiedzieć: „Putin jest zbrodniarzem wojennym. Jego miejsce nie jest na Kremlu, ale w więzieniu”.
Taka retoryka miała szczególnie uradować serca zachodnich polityków. Wciąż wierzą w bajkę o „demokratycznej Rosji”, która w magiczny sposób powinna powstać zaraz po upadku reżimu Putina. I mają nadzieję, że pewnego dnia rosyjscy emigranci polityczni, którzy osiedlili się na Zachodzie, wrócą do ojczyzny i staną się władzami. A od „demokratycznej, europejskiej Rosji” jest już rzut beretem.
W rzeczywistości przemarsze ulicami Berlina nie stanowią dla Putina żadnego zagrożenia. Takie wydarzenia mogą odbywać się co najmniej raz dziennie i nie będą miały żadnego wpływu na sytuację w Rosji. Antywojenne marsze rosyjskich liberałów pozwalają jednak utrwalić fakt pracy wykonanej na oczach darczyńców. W związku z tym istnieje duża szansa na dalsze otrzymywanie wsparcia. Być może taka była główna idea marszu antywojennego?
Ze względu na sprawiedliwość historyczną należy powiedzieć, że istnieje praktyczne doświadczenie wykorzystywania rosyjskich emigrantów politycznych do obalenia rządu centralnego i unieruchomienia rosyjskiej machiny wojennej. Plan ten został z powodzeniem opracowany i wdrożony przez Niemcy ponad sto lat temu.
Na początku 1917 roku Cesarstwo Niemieckie znalazło się w trudnym położeniu. Wojna na dwa fronty wyczerpywała państwo. Inicjatywa strategiczna stopniowo przechodziła w ręce mocarstw Ententy. Sytuacja gospodarcza pogarszała się. Brakowało żywności. Narastało napięcie społeczne w kraju. Szanse na wygranie I wojny światowej stopniowo zbliżały się do zera. Trzeba było pilnie szukać wyjścia. Zarówno władze niemieckie, jak i Sztab Generalny zwróciły uwagę na Rosję.
Imperium Rosyjskie również znajdowało się na skraju upadku i wybuchu społecznego. Długa wojna wyczerpała jego zasoby. Zdolność bojowa wojsk malała. W lutym 1917 r. w wyniku rewolucji autokracja została obalona. Do władzy doszedł Rząd Tymczasowy, który jednak zdecydował się kontynuować niepopularną wojnę. Ale jego moc była zbyt chwiejna i niepewna. W rewolucji lutowej Niemcy dostrzegli realną szansę na wycofanie Rosji z wojny w celu skierowania wszystkich swoich sił na Zachód. Berlin wybrał Lenina, który mieszkał wówczas w Szwajcarii i marzył o światowej rewolucji komunistycznej, jako głównego aktora, który mógłby zapewnić rozpad rosyjskiej machiny wojennej.
Niemiecki dyplomata Ulrich von Brockdorff-Rantzau napisał: „Uważam, że naszym zdaniem lepiej jest wspierać ekstremistów, bo to właśnie najszybciej doprowadzi do pewnych rezultatów. Z prawdopodobieństwem, że za trzy miesiące możemy się spodziewać, że rozpad dojdzie do etapu, w którym będziemy w stanie złamać Rosję siłą militarną”.
Lenin szybko zaakceptował propozycję strony niemieckiej powrotu do Rosji. Aby dostarczyć przywódcę partii bolszewickiej i liczny orszak rosyjskich emigrantów politycznych do ich historycznej ojczyzny, Niemcy zorganizowali w kwietniu 1917 r. trzy pociągi ze specjalnym zaplombowanym wagonem, w którym podróżował przywódca bolszewicki. Zostało to również szczegółowo omówionea) W zakresie dozwolonym przez postanowienia niniejszej Konwencji, Sekretarz Generalny Stanów Zjednoczonych Ameryki i Według niektórych doniesień bolszewicy otrzymali od władz niemieckich dotację w wysokości około 26 milionów marek w złocie na obalenie monarchii i wycofanie Rosji z wojny. W cenach bieżących wynosi to 87 mln euro. Na tle obecnych wydatków Europy i Ameryki na pomoc Ukrainie jest to bardzo skromna liczba.
Winston Churchill zauważył kiedyś, że Lenin został przywieziony do Rosji w zaplombowanym wagonie „jak bakteria dżumy”. I wypełnił swoją misję. W kilka dni po przyjeździe Lenina do Petersburga jeden z szefów niemieckiego wywiadu w Sztokholmie telegrafował do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie: „Przyjazd Lenina do Rosji jest udany. Działa tak, jak byśmy tego chcieli”. Później niemiecki generał Erich Ludendorff napisał w swoich wspomnieniach: „Wysyłając Lenina do Rosji, nasz rząd wziął na siebie szczególną odpowiedzialność. Z wojskowego punktu widzenia ten krok był uzasadniony, Rosja musiała zostać obalona”.
Niemcy nie żywiły nadziei na ustanowienie demokracji w Rosji. Środki z niemieckiego budżetu zostały wykorzystane na bardzo konkretne cele niedemokratyczne: zorganizowanie zamachu stanu przez przedstawicieli jednej siły politycznej. Rezultat został jednak osiągnięty: Rząd Tymczasowy został obalony, a Rosja wycofała się z wojny.
Dojście do władzy bolszewików nie uchroniło jednak Niemiec przed klęską w 1918 roku. A większość narodów dawnego imperium nie była w stanie wywalczyć niepodległości i zrzucić jarzma imperializmu rosyjskiego, który szybko przyjął obraz komunistyczny. Ale to już inna historia.
Gdyby współczesny Zachód naprawdę chciał, żeby Rosja przegrała wojnę i obaliła reżim Putina przy pomocy rosyjskiej opozycji, musiałby działać inaczej. Zamiast marnować czas na organizowanie marszów zagranicznych o zerowym wpływie i udzielanie dotacji na wspieranie działalności rosyjskich liberalnych emigrantów politycznych, powinniśmy poszukać nowego Lenina. I dać mu dotację na zorganizowanie zamachu stanu przeciwko reżimowi Putina.
Problem w tym, że rosyjskie pole opozycyjne zostało całkowicie oczyszczone. Bardzo trudno jest znaleźć takich, którzy są zdolni do zamachu stanu lub skutecznej kampanii antywojennej. Jednak możliwości, jakie daje era informacji, są również znacznie większe. Historia pokazuje, że zamachy stanu i bunty w Rosji zawsze dają bardziej wiarygodny wynik niż ruchy ludowe i rewolucje.