Czas trwania podstawowego szkolenia wojskowego w armii ukraińskiej, rozpoczynający się od 1 listopada br., będzie trwał 45 dni zamiast 30. Co więcej, zmienia się nie tylko czas przeznaczony dla każdego rekruta, ale także sama logika jego szkolenia.
Jak zmienia się proces uczenia się podczas BZP i co sądzą o nim instruktorzy? A jak w końcu sami podchorążowie postrzegają dłuższe i bardziej szczegółowe szkolenie? Opowiemy o tym, jak szkoli się żołnierzy w jednym z ośrodków szkoleniowych Wojsk Lądowych.
„Ma wszystko, z czym możemy się zmierzyć w bitwie”
Pośrodku pola otoczonego kępami lasu płoną ruiny. Za dymem z pożaru widać gruzy z kłód, „szkielety” uszkodzonych pojazdów opancerzonych, a następnie drut kolczasty i linię umocnień ciągnących się aż do skraju lasu.
Nad polem krąży „skrzydło” wrogiego drona zwiadowczego. I od czasu do czasu słychać wybuchy z charakterystycznym trzaskiem i rozrzucaniem odłamków podobnie jak w przypadku amunicji kasetowej.
«Kriyu powiedział:!»
«Iść!»
Grupa wojowników przedziera się przez dym i przeszkody – zgodnie, w parach; Pierwszy numer robi krótki bieg, drugi w międzyczasie pokrywa go ogniem.
Wykrzyknik: „GranatWrogi dron, który wykrył grupę szturmową, zrzuca na nią amunicję. Myśliwce rozsypały się na wszystkie strony i padły na ziemię, niektórym udało się zanurkować za przedpiersie najbliższego okopu.
Szkolenie odbywa się w warunkach zbliżonych do bojowych
Kilka sekund. Wybuch! Po kolejnej chwili grupa kontynuuje poruszanie się parami, oblewając się ogniem. Muszą jeszcze odkryć pułapki „tripwire” i zakamuflowanego strzelca maszynowego oraz dotrzeć do zadymionych ruin, które trzeba będzie oczyścić.
Tak właśnie wygląda „psychologiczny tor przeszkód”: kompleksowe ćwiczenie wojskowe dla grupy bojowników, które odtwarza okoliczności prawdziwego pola walki.
Dwóch podchorążych, którzy właśnie pokonali tor przeszkód w parach, łapie oddech. I dzielą się swoimi wrażeniami.
«Po pierwsze, jest to fizycznie dość trudne. O wiele trudniejsze niż siedzenie i praca przy komputerze. Przed mobilizacją byłem informatykiem. Ale tak się złożyło, że jestem w wojsku. I nie mamy innego wyjścia, jak tylko uczyć się i „wyrzucić to wszystko”– mówi Artem, wysoki, ciemnowłosy rekrut, ocierając kurz i pot z twarzy.
Jego towarzysz broni Daniił uśmiecha się, spokojnie trzymając kolbę karabinu maszynowego na przedramieniu: „Jest takie przysłowie, które uwielbiał mój dziadek: trudno się tego nauczyć, ale łatwo z tym walczyć. Przygotowują nas właściwie, dokładnie tak, jak wymaga tego obecna sytuacja na froncie. To ćwiczenie jest przydatne przede wszystkim dlatego, że jest połączone. Ćwiczone są różne umiejętności, a wytrzymałość jest jeszcze bardziej hartowana. Posiada wszystko to, z czym możemy się spotkać podczas wykonywania zadań na froncie. Są to nie tylko przeszkody, ale także drony, strzały na żywo, utrwalenie umiejętności szkolenia taktycznego, a także amunicja treningowa. Instruktorzy starają się, robią wszystko, aby przybliżyć nas do warunków prawdziwej bitwy».
Artem i Daniel
Według Daniila obiecują, że przejdą przez takie tory przeszkód jeszcze kilka razy i wypracują różne aspekty. Mają na to dodatkowy czas: będą uczyć się półtora raza dłużej niż wszystkie poprzednie grupy.
«Pomoże to „złapać” choć trochę najważniejszą rzecz, która pomoże nam w pierwszych miesiącach na pierwszej linii frontu. Które tematy są dla mnie bardziej interesujące? Ale wszystko jest ciekawe. A Ty potrzebujesz wszystkiego!„, uważa rekrut.
Artem dodaje: „Im dłuższy czas trwania treningu, tym lepiej zrozumiemy „co, gdzie i jak” na froncie. Moja subiektywna opinia: nawet półtora miesiąca to tu za mało. Ale już teraz mogę powiedzieć, że wszystkie informacje są łatwo przyswajalne, instruktorzy pracują z nami na najwyższym poziomie. I nie ma obawy, że zostaniesz ukarany, jeśli czegoś nie zrozumiesz. Na Twoje pytania odpowiadasz spokojnie, dopóki nie zrozumiesz wszystkiego».
M”Informacje na jeden temat są w jednym strumieniu”
Samo wydłużenie okresu szkolenia bez zmian jakościowych nie dałoby żadnego rezultatu: zgadzają się z tym dowódcy jednostek bojowych, podchorążowie i ci, którzy de facto organizują szkolenie.
Major o pseudonimie „Batman”, który jest odpowiedzialny za cykl dyscyplin sił połączonych w centrum treningowym, wyjaśnia, jak zmienia się forma i treść treningu: „Plusem jest to, że odciążamy instruktorów. A więcej czasu możemy poświęcić na zbiorowe przygotowanie: takie aspekty jak obrona, ofensywa, lokalizacja, działania w marszu – wszystko to odbywa się „dla drużyny”».
Według „Batmana” bojownicy dostali więcej czasu na wszystko: szkolenie przeciwpożarowe, „inżynierię”, pierwszą pomoc i ewakuację. Pojawiają się nowe kierunki dyktowane realiami wojny, takie jak badania nad nowymi typami zbiorowej broni piechoty, zwalczanie dronów i sprzętu do walki elektronicznej/walki elektronicznej.
Szkolenie myśliwców podzielone było na moduły
«Najważniejsze, że elementy połączonych sił zbrojnych zostały podzielone na moduły. Wcześniej podchorąży mógł mieć trzy tematy dziennie, a wieczorem miał już „mętlik w głowie”. Teraz, w ciągu dnia, a nawet kilka dni z rzędu, wojownik jest zaangażowany w jeden temat. Nie ma rozproszenia uwagi, informacje na jeden temat spływają w jednym strumieniu„Dzięki temu będziemy w stanie sprostać potrzebom naszych klientów — A potem, po indywidualnym kursie z topografii, wywiadu, pierwszej pomocy itp., narzucamy na to wszystko zbiorowe ćwiczenia. Przechodzimy od podstaw do bardziej złożonych rzeczy. Wtedy zawodnik radzi sobie znacznie lepiej».
Tłem naszej rozmowy jest praktyczna lekcja na temat uprzątnięcia budynku: grupa podchorążych, którzy przeszli już teorię i ćwiczenia indywidualne, teraz wszystko rozpracowuje w kompleksie.
«Otwórz drzwi! Kto powinien dotrzeć tam pierwszy? Zgadza się: granat!„, krzyczy instruktor, który trenuje tę grupę. Przerywa ją eksplozja wrzuconej do środka amunicji treningowej. – «Przyjdźcie parami, zajmijcie się sektorami, tak jak uczyliśmy. Trzecia para, nie zapomnij, jak przechodzimy przez okna!».
Przetrwaj i wykonaj zadanie
– «Jestem „trzysetnym”! Noga!„, – Żołnierz, który został ranny, leży w zagłębieniu, jakieś 20 metrów od najbliższego okopu.
– «Czy można założyć opaskę uciskową?»
– «Tak!»
– «Pokrycie!”, to dowódca oddziału koordynujący działania swojego rannego żołnierza.
Po kilku sekundach, po samodzielnym zatamowaniu krwawienia, „trzysetny” czołga się do swojego „głosu”. Kiedy zostaje mu około metra do pokonania, kilka rąk w pikselach chwyta go i wciąga do rowu. Żołnierze sprawdzają opaskę uciskową, usuwają nadmiar amunicji i sprawdzają, czy nie ma innych obrażeń. Przygotowanie do ewakuacji.
«Dobra robota, doskonale poradzili sobie z tym zadaniem. Komandorze, bardzo dziękuję za poinstruowanie żołnierzy, aby osłaniali sektory„, – instruktorka pierwszej pomocy Iryna omawia z podchorążymi ćwiczenie, które właśnie wykonała.
Jej dłonie są pokryte krwią, a na jej nodze poniżej kolana znajduje się ogromna rana: kość jest wyraźnie widoczna pod zakrwawionym kawałkiem. Jest to dość realistyczna atrapa i imitacja: w kolejnym ćwiczeniu sama Iryna wcieli się w rolę rannej, a podchorążowie uratują ją zgodnie z protokołem.
Iryna szkoli rekrutów od siedmiu lat. I ma z czym porównać ostatnie zmiany: „Możemy teraz praktykować medycynę dwa razy dłużej. Zwracamy większą uwagę na rozwój praktyczny, a nie tylko na „suchą” teorię. Możemy pracować w małych grupach. I mam więcej czasu dla każdej osoby, uczę ją podejmowania własnych decyzji w konkretnej sprawie, kontroluję kto i jak pracuje. Dzięki tym zmianom osiągniemy dobry wynik».
Instruktorka Iryna szkoli rekrutów od 7 lat
«Przyzwyczaiłem się już do opaski uciskowej: mogę ją założyć sobie i mojemu towarzyszowi. Nie ma w tym nic skomplikowanego. Najważniejsze, aby zrobić wszystko dobrze– mówi pchor. Wasyl, przyszły mechanik,Odiy, który właśnie wcielił się w rolę rannego mężczyzny i składa treningową opaskę uciskową. – Im dłużej będą nauczać, tym więcej się nauczymy. A im więcej będziemy mieli wiedzy, tym lepiej będziemy się czuli w praktyce, w warunkach bojowych».
Artur, jego towarzysz broni, który zaciągnął Wasyla „trzysetnego” do okopu, zanotował, że nauczyciele nie dawali im niczego zbędnego, bo opierali się na doświadczeniu bojowym: „Instruktorzy nie opowiadają nam teorii z podręczników. Albo przyjechali tu z frontu, albo cały czas komunikowali się z lekarzami, którzy są teraz na pierwszej linii frontu. To właśnie na podstawie doświadczenia mówią nam, co możemy i jak dokładnie, a czego zdecydowanie nie powinniśmy robić. I nie mówię tu tylko o medycynie: najciekawsze są dla mnie taktyka walki i posługiwanie się bronią. Wciąż nie mogę się doczekać zajęć ze sprzętem PEP. Ale to dopiero nadejdzie, uczę się dopiero od półtora tygodnia..»
Rozmowę przerywają odgłosy wybuchów i krzyki dobiegające z sąsiedniej linii okopów: oddział bojowników najpierw szturmuje i oczyszcza okopy, następnie przeprowadza odwrót i organizację obrony, walkę z „wrogiem” i późniejszą ewakuację swoich rannych.
Podchorąży Wasyl wciela się w rolę rannego mężczyzny na treningu
Ostatni etap jest opracowywany pod kątem szybkości: „Pociągnij je do wyjścia! Przyspiesz: masz tylko minutę!„, krzyczy instruktor, stojąc na przedpiersiu okopu. Żołnierze poruszają się pod nim wzdłuż wąskiego okopu: po dwóch, trzeciego ciągną za ramiona i nogi.
W kurzu w pobliżu rowu quad z przyczepą gwałtownie hamuje: „Statek!»
Bojownicy przegrupowują się: każdy „ranny” jest brany przez czterech i szybko, ale ostrożnie, „wrzucany” na platformę. ATV startuje z warkotem i znika z maksymalną prędkością za pasem lasu.
Reszta oddziału nie jest już widoczna: ci, którzy przeżyli, rozproszyli się do ziemianek i nor. W ciągu kilku sekund piasek w tym miejscu unosi się jak kolumna od eksplozji: „wrodzy” piloci wysłali drony z wyładowaniami do punktu ewakuacji, ale nie mieli czasu…
To właśnie tak skomplikowane ćwiczenia, jak to, najlepiej przygotowują rekrutów do misji bojowych – tłumaczy instruktorka o pseudonimie „Zina”, która koordynowała ewakuację rannych.
Uczą nie tylko umiejętności bojowych, ale także pierwszej pomocy
«Po „kontakcie” z wrogiem w naszym oddziale są „trzy setne”, a my ćwiczymy udzielanie pierwszej pomocy i ich ewakuację„Zina” wyjaśnia istotę zadania. – Robimy wszystko jako całość, bo właśnie w takiej formie te umiejętności będą potrzebne zawodnikom. Moim zadaniem jako instruktora jest nauczenie żołnierzy działania w różnych warunkach i przekazanie im takiej wiedzy, którą mogą zabrać ze sobą na front i tam wykorzystać zgodnie z ich przeznaczeniem».
Ludzie są głównym, najcenniejszym zasobem ukraińskiej armii. Bo istnienie naszego kraju i jego opór wobec najeźdźców zależy od bojowników, którzy są w stanie wykonywać misje bojowe i jednocześnie ratować własne życie.
Doświadczeni dowódcy twierdzą, że każda chwila szkolenia myśliwca zwiększa jego zdolność bojową. Bo wiedza i umiejętności, które otrzymuje ukraiński wojownik, są nie mniej ważne niż broń, która jest w jego rękach.
Yevhen Solonyna, 1 Centrum Wsparcia Informacyjnego i Komunikacyjnego Wojsk Lądowych
Zdjęcie 1 Centrum Wsparcia Informacyjnego i Komunikacyjnego Wojsk Lądowych