Po rozpoczęciu wojny na pełną skalę duża liczba Ukraińców (głównie kobiet i dzieci), dosłownie kilka milionów obywateli, opuściła swój rodzinny kraj, aby uniknąć trafienia rosyjskimi kulami, pociskami i rakietami. Wielu z nich do dziś pozostaje emigrantami, czekając na koniec wojny i planując powrót. A podczas gdy wojna trwa, Ukraińcy są przymusowymi gośćmi w Europie – i stopniowo mierzą się z niezbyt przyjemnymi aspektami tamtejszego życia.
Na przykład były pracownik strony, na której czytasz ten tekst, Galina Kotlet. Krótko mówiąc, jej syn był zastraszany przez długi czas i systematycznie, a ani dyrekcja placówki wychowawczej, ani rodzice dzieci agresora nie reagowali w żaden szczególny sposób. Jednocześnie historia Halii i jej syna różni się od historii ukraińskich emigrantów, ponieważ ona mieszka w Szwajcarii od czasów przedwojennych, jej mąż jest miejscowym, a jej dzieci, odpowiednio, są etnicznie w połowie Szwajcarami. Problem nie polega jednak na ukraińskim pochodzeniu jej matki (przynajmniej na razie nie ma powodu, by twierdzić, że jest inaczej), ale na tym, że różnią się one od innych dzieci.
A dzieci ukraińskich migrantek – różnią się a priori, bez żadnych dodatkowych warunków, powodów i podstaw. Są obcymi w bogatej, zamożnej i tolerancyjnej Europie. Ponadto, w przeciwieństwie do migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, nie boją się ich, bo wyjeżdżają stamtąd głównie mężczyźni, których np. w Niemczech charakteryzują słowa, które np. wyleciały z ust piłkarza Toniego Kroosa, który przez długi czas grał w Hiszpanii. (Nic specjalnego, przyznał tylko, że jako ojcu spokojniej żyje się w Pirenejach, ponieważ w Niemczech spacery wieczorami dla młodych dziewcząt, takich jak jego córka, nie są zbyt bezpieczne). A Ukrainki, nawet na przymusowej emigracji, ustatkują się, pracują i starają się stworzyć choć trochę komfortu dla siebie i swoich dzieci.
Powiedzmy to jeszcze dosadniej i uczciwie – nasi przymusowi uchodźcy i ich dzieci w Europie, na przykład w Niemczech, sami są ofiarami agresji. Ze strony tych samych „Niemców”, którzy zostali repatriowani ze Związku Radzieckiego lub WNP, a których jedynym pragnieniem życia w bogatym kraju pozostały niemieckie korzenie ich ojców i dziadków. Ale w tym samym czasie, z Kanałem Pierwszym i Putinem w telewizji.
Ale nie chodzi tylko o otwartą agresję, ale także o skrywaną arogancję okolicznych mieszkańców wobec ukraińskich migrantów. Czego oczywiście „nikt do siebie nie wołał” – ale jednocześnie to nie Niemcy, czyż to nie była kanclerz Angela Merkel zrobiła wszystko, co możliwe, od szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r. po gazociąg Nord Stream 2, by Ukraina pozostała w rosyjskiej pułapce, a próbując z tej pułapki uciec zapłaciła straszną, kolosalną cenę, jak na Europę XXI wieku? Cena? A jednak, kto z Niemców będzie o tym pamiętał…
Z jednej strony wszystkie te historie to tylko pojedyncze przypadki, których nie da się połączyć w jeden spójny obraz. Ale z drugiej strony dają nam możliwość zastanowienia się nad jednym bardzo ważnym, być może najważniejszym pytaniem w życiu: po co nam w ogóle Ukraina?
Oczywiście, Ukraińcy, mieszkając od kilku lat w krajach europejskich, wiedzą już o silnych prorosyjskich nastrojach w UE i na jej obrzeżach (zapytajcie od czasu do czasu, jak rosyjskie pieniądze mielą mózgi nawet Islandczyków, którzy są tak daleko od naszych dwóch krajów, że są zbyt leniwi, aby zorientować się, który z nas ma rację). I o jakości niektórych usług. Weźmy na przykład „Ukrzaliznytsia”, „Nova Poshta” czy wiele innych ukraińskich serwisów, które powracający po prostu pokochają, gdy zobaczą i co najważniejsze poczują na własnej skórze, jak np. pociągi jeżdżą w Niemczech.
Ale to wszystko nie jest najważniejsze. Wszystko to jest oczywiście nieprzyjemne, ale z takimi problemami i niuansami można żyć. A życie nie jest złe, jak pokazują doświadczenia europejskie. A to, do czego nie można się przyzwyczaić, to fakt, że nawet w tym bogatym, odnoszącym sukcesy i pięknym kraju, jak opakowanie czekolady, jest się człowiekiem drugiej kategorii. I prędzej czy później sobie o tym przypomnisz.
Najważniejsze w Ukrainie nie są tanie usługi dentystyczne, nie punktualna (nawet w czasach wojny!) komunikacja kolejowa, nie szybkie usługi pocztowe. Najważniejszą rzeczą w Ukrainie, samą istotą jej istnienia jako państwa, jest możliwość bycia tutaj, na tej ziemi, na tym terytorium, w tym kraju, SIEBIE. Być Ukraińcem i wiedzieć, że nikt nie będzie Cię za to znęcał się, wyzywał ani bił. Dlatego potrzebujemy państwa pod trójzębem i niebiesko-żółtą flagą. Być schronieniem, być domem dla tego wielkiego europejskiego narodu.
I bynajmniej nie jest to nasz pomysł. Ojcowie Założyciele stworzyli państwo Izrael w tym samym celu – aby Żydzi z całego świata mieli miejsce na kuli ziemskiej, gdzie nie byliby eksterminowani za to, że są Żydami. Tak, Izraelczycy są nieustannie zmuszani do obrony, do odpierania agresji sąsiadów, którzy prawdopodobnie nigdy się nie uspokoją. Ale wiedzą na pewno, co jest w domu, mężczyzna w mundurze nie przyjdzie do nich, aby wysłać ich do obozu koncentracyjnego. To dlatego Holokaust jest tak ważny w historii Izraela – ponieważ jest wiecznym przypomnieniem, dlaczego Żydzi potrzebują własnego kraju. Tylko po to, by mieć miejsce na planecie, w którym Holokaust już nigdy się nie powtórzy.
A dla Ukraińców Ukraina powinna w końcu stać się takim miejscem. Bo nawet na Wschodzie, nawet na Zachodzie, wciąż nie jesteśmy u siebie. Nie możemy polegać na rządzie, bo jest nam obcy, ma swoje problemy, swoje społeczeństwo, którego problemy rozwiąże w pierwszej kolejności. A tu, między Sanem a Siewierskim Dońcem, między Prypecią a Morzem Czarnym, jest nasze schronienie. Nasz dom. I to właśnie dla jej istnienia – a nie poza granicami z 1991 r., nie dla integracji europejskiej, ale dla istnienia domu dla Ukraińców – ta wojna trwa. My potrzebujemy tego domu, ale Rosjanie nie. A to, czego potrzebują, widzieliśmy nie tylko w Buczy, Iziumie czy Chersoniu, ale także w nieznanym zdecydowanej większości Ukraińców bawarskim mieście Murnau am Staffelse, gdzie w kwietniu 2024 r. dwóch obywateli Ukrainy zostało zadźganych nożem tylko za to, że byli Ukraińcami. I został dźgnięty nożem przez Rosjanina.