1 sierpnia późnym wieczorem samolot pasażerski przylatujący z Ankary wylądował w wojskowej bazie lotniczej Andrews. Na pokładzie samolotu nie spotkał się nikt poza prezydentem Stanów Zjednoczonych Joe Bidenem i wiceprezydent Kamalą Harris. Z rosyjskich więzień zostali właśnie zwolnieni pasażerowie samolotu: amerykański dziennikarz, korespondent „The Wall Street Journal” w Moskwie Evan Gershkovich, reporter Radia Swoboda Alsou Kurmasheva i były żołnierz piechoty morskiej USA Paul Whelan.
Kilka godzin wcześniej na niemieckim lotnisku Kolonia/Bonn wylądował samolot, który został zatrzymany także przez rosyjskich opozycjonistów Władimira Kara-Murzę i Ilję Jaszyna, szefów sztabu Aleksieja Nawalnego Lilię Czaniszewą, Ksenię Fadiejewą i Wadima Ostanina, dziennikarza Andrieja Piwowarowa, artystkę Aleksandrę Skochylenko, działacza na rzecz praw człowieka Olega Orłowa, petersburskiego działacza rowerowego Hermana Mojżesa. Wśród pasażerów był także obywatel Niemiec Rico Krieger, skazany na śmierć na Białorusi i ułaskawiony przez Aleksandra Łukaszenkę, oraz trzej jego rodacy: Dieter (Demuri) Voronin, Patrick Schoebel i Kevin Leake. Sam kanclerz federalny Olaf Scholz przyjechał z Berlina, aby się z nimi spotkać.
A kolejne, trzecie „wzruszające” spotkanie byłych więźniów, ale już w zachodnich więzieniach, odbyło się na moskiewskim lotnisku Wnukowo. Władimir Putin przywitał się z zabójcą z FSB Wadimem Krasikowem ze wszystkimi honorami władzy, a także z różnymi kremlowskimi hakerami, oszustami i nieudanymi szpiegami, których nazwiska są zupełnie nieważne.
Nastąpiła więc swego rodzaju wymiana jeńców, którą eksperci nazywają największą od zakończenia II wojny światowej. Biden nazwał operację „wyczynem dyplomacji”. Być może tak było. Spróbujmy to rozgryźć.
Wywiad z Putinem
Po pierwsze, przypomnijmy sobie ogólnie absurdalny i całkowicie kłamliwy wywiad, którego rosyjski dyktator Władimir Putin udzielił popularnemu amerykańskiemu vlogerowi Tuckerowi Carlsonowi. Był w nim jednak jeden interesujący punkt z pragmatycznego punktu widzenia. Dotyczyła ona wspomnianego już amerykańskiego dziennikarza Evana Gershkovicha. Został zatrzymany przez FSB w Jekaterynburgu i oskarżony o szpiegostwo, a „sprawiedliwy” rosyjski sąd wydał zupełnie nieadekwatny wyrok – 16 lat kolonii o zaostrzonym rygorze. Chociaż wszystko, co robił Gershkovich, było związane z działalnością czysto dziennikarską.
Można przypuszczać, że Carlson pojechał do Moskwy niemal z pewnością, że bez trudu uda mu się wynegocjować uwolnienie Gershkovicha. „On nie jest szpiegiem” – upierał się vloger i poprosił Putina o uwolnienie biedaka. Być może nawet w kuluarach oficjalnej rozmowy, że tak powiem, nieoficjalnie, przekazał pozdrowienia od Donalda Trumpa i prośbę o okazanie dobrej woli wobec obywatela amerykańskiego w imię przyszłej współpracy.
Ale Putin był nieugięty. Czy tak łatwo jest wziąć i wypuścić tak cennego zakładnika? Nigdy. Ale wymiana jest całkiem możliwa. I już w tym wywiadzie rosyjski przywódca, nie wymieniając go z nazwiska, dał jasno do zrozumienia, za kogo Kreml jest gotów wymienić Gershkovicha:
„W jednym kraju, kraju sprzymierzonym ze Stanami Zjednoczonymi, siedzi człowiek, który z pobudek patriotycznych wyeliminował bandytę w jednej z europejskich stolic. Czy wiesz, co robił podczas wydarzeń na Kaukazie? Nie chcę mówić, ale powiem: on wyprowadził naszych pojmanych żołnierzy na drogę, a potem przejechał im samochodem nad głowami. Co to za osoba i czy jest to osoba? Był jednak patriota, który wyeliminował go w jednej z europejskich stolic. Czy zrobił to z własnej inicjatywy, czy nie, to już inna kwestia” – powiedział rosyjski prezydent.
Tucker Carlson próbował zaprzeczyć Putinowi, mówiąc, że Evan Gershkovich nic takiego nie zrobił. – On jest tylko dziennikarzem – powtórzył amerykański vloger. Ale Putin po raz kolejny pokazał, że nie obchodzi go, co zrobił Gershkovich i czy w ogóle coś zrobił. Siedzi w rosyjskim więzieniu, a rosyjskie władze mogą z nim robić, co tylko zechcą. Choćby po to, by zabić lidera opozycji Aleksieja Nawalnego czy głównego audytora Siergieja Magnitskiego.
Zabójca Putina
Tak więc w wywiadzie Putin jednoznacznie zasugerował swojego wiernego zabójcę Wadima Krasikowa (znanego również jako Wadim Sokołow). W Niemczech odsiaduje wyrok dożywocia za zabójstwo obywatela Gruzji, czeczeńskiego dowódcy polowego Zelimchana Changoszwilego. To właśnie tych ostatnich Putin określił mianem kanibalistycznego bandyty, co jest absolutnym kłamstwem. Bo gdyby Changoszwili rzeczywiście zrobił to, co przypisywał mu rosyjski dyktator, nigdy nie otrzymałby azylu politycznego w Niemczech. W rzeczywistości był bardzo zręcznym dowódcą, jego oddział zabił wielu rosyjskich żołnierzy i policjantów. Ale to wszystko działo się w czasie walk i nic więcej. Ktoś może mieć pytanie: dlaczego HangoShvili nie został w rodzinnej Gruzji, ale wyjechał do Niemiec? Bo musiał uciekać z Gruzji, bo po dojściu do władzy sił prorosyjskich był kilkakrotnie mordowany. Co ciekawe, gdy Changoszwili otrzymał azyl w Niemczech, Moskwa nigdy nie zwróciła się do Berlina o jego ekstradycję, co jest kolejnym dowodem na kłamstwa Putina.
Azyl w Niemczech nie uchronił Changoszwiliego przed rosyjskimi represjami, w sierpniu 2019 r. został zastrzelony w berlińskiej dzielnicy Tiergarten, a właściwie w centrum miasta. Niemieckim stróżom prawa udało się zatrzymać zabójcę, czyli tego samego Krasikova (Sokołowa), który faktycznie znajdował się na miejscu zbrodni.
Kilka słów o tym Krasikovie. To jest dokładnie to, co może nazwać zabójcą kanibali. Zachodni wywiad sugeruje, że był on osobistym ochroniarzem Putina, przypuszczalnie ich powiązania sięgają czasów, gdy Putin był zastępcą mera Petersburga. Wiadomo, że razem odwiedzili strzelnicę.
A poza tym Krasikow był zawodowym mordercą, a z początku nawet nie zabójcą z FSB, ale czysto gangsterskim: strzelał w szczególności do biznesmenów na rozkaz ich konkurentów. W 2014 roku Krasikov został wpisany przez rosyjską policję za pośrednictwem Interpolu na listę poszukiwanych jako podejrzany o zabójstwo. Jednak w 2015 r. nakaz został wycofany, ale zdjęcie Krasikova zachowało się w bazie danych Interpolu. Podobno to właśnie wtedy zabójca trafił na służbę Kremla. Niestety, nie wiemy, kogo jeszcze zabił na rozkaz Putina, ale wiemy na pewno, że w 2019 r. Changoszwili dostał dla niego rozkaz i ten rozkaz spełnił spłatą.
W październiku 2020 r. Wyższy Sąd Krajowy w Berlinie rozpoczął proces w tej sprawie Krasikova. A 15 grudnia 2021 roku został skazany na dożywocie.
Uratuj zabójcę
Kreml podjął próby wyciągnięcia Krasikowa z niemieckich krat niemal natychmiast po jego zatrzymaniu. I to za pośrednictwem wielu różnych kanałów. Moskwa oferowała wszelkiego rodzaju opcje wymiany. Eksperci twierdzą, że wszystkie te próby zostały zniweczone przez nieustępliwość Berlina, nawet gdy Waszyngton zgodził się na propozycje Kremla, które m.in. przewidywały uwolnienie Gershkovicha i amerykańskiego żołnierza piechoty morskiej Paula Whelana.
Dla władz FSB Rosji stało się jasne, że tak łatwo nie uda się osiągnąć tego, czego chciały. Potrzebne jest tu wielotorowe podejście, które nie pozostawiłoby władzom niemieckim żadnego innego wyboru. I tu do gry włączyła się Białoruś – jedyny kraj europejski, którego ustawodawstwo przewiduje karę śmierci. Co więcej, egzekucje nie tylko nie są tam zakazane, ale wręcz są praktykowane. Jedyne, co pozostało do zrobienia, to znalezienie odpowiedniej ofiary. Musiał to być obywatel niemiecki, i to zupełnie niewinny, który akurat znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Miał on wzbudzić jak największą sympatię społeczeństwa niemieckiego. A był jeden – pracownik Niemieckiego Czerwonego Krzyża, Rico Krieger.
Nie wiadomo szczegółowo, w jaki sposób ani rosyjskiej FSB, ani białoruskiemu KGB udało się zwabić Kriegera na Białoruś i umieścić go w artykule, w szczególności za udział w działalności Pułku im. Kastusia Kalinowskiego (co jest całkowitym kłamstwem). I czy to ma znaczenie. Faktem jest, że nie mniej „sprawiedliwy” niż rosyjsko-białoruski sąd zaskakująco szybko uznał Niemca za winnego na podstawie artykułów: „Nielegalne działania dotyczące broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych” (art. 295 Kodeksu karnego Republiki Białoruś), „Umyślne uczynienie bezużytecznymi szlaków transportowych i komunikacyjnych” (art. 309 Kodeksu karnego Republiki Białoruś), „Stworzenie lub udział w formacji ekstremistycznej” (art. 361-1 Kodeksu karnego Republiki Białoruś), „Działalność agencji” (art. 358-1 Kodeksu karnego Republiki Białoruś), „Mercenaryzm” (art. 133 Kodeksu karnego Republiki Białoruś) i „akt terroryzmu” (art. 359 Kodeksu karnego Republiki Białoruś). Na podstawie tych zarzutów Rico Krieger został skazany na śmierć przez rozstrzelanie.
Szach-mat Berlina. Dalsze opieranie się uwolnieniu Krasikowa jest w rzeczywistości skazywaniem swojego obywatela na śmierć. Jest mało prawdopodobne, by społeczeństwo niemieckie przyjęło to ze zrozumieniem. Tak, decyzja ta nie była łatwa dla rządu niemieckiego, o czym świadczy jego oświadczenie, upublicznione po wymianie zdań: „Trzeba było wybierać między interesem państwa w wykonaniu kary więzienia dla skazanego przestępcy a wolnością, dobrobytem fizycznym i – w niektórych przypadkach – ostatecznie życiem niewinnych ludzi więzionych w Rosji i tych, którzy są niesprawiedliwie więzieni z powodów politycznych. Zobowiązanie do ochrony obywateli niemieckich i solidarność ze Stanami Zjednoczonymi były ważnymi motywami”.
Jak negocjować z bandytami?
A dla Waszyngtonu ta wymiana była zaskakująco udaną operacją dyplomatyczną, „dyplomatycznym wyczynem”, jak zauważył Biden. W jego realizację zaangażowanych było wiele osobistości z różnych krajów. Oprócz Niemiec była to także Polska, Słowenia i Norwegia. Dużą pracę wykonała Turcja, która robi wszystko, co w jej mocy, aby utrzymać status platformy kontaktów między nieprzyjaznymi państwami. W szczególności Turcy są bardzo zainteresowani tym, aby przyszłe prawdopodobne negocjacje między Ukrainą a Rosją odbywały się na ich własnym terytorium.Być może w tym samym Stambule.
Z drugiej strony Rosja starała się pokazać, że mimo wszystkich swoich agresywnych działań wciąż jest negocjowalna. Ale czy tak jest naprawdę? Równie dobrze można by uznać rabusiów, którzy zajęli bank z zakładnikami i negocjują z policją, za podlegających negocjacjom: „Nie będziemy zabijać zakładników, a wy zapewnicie nam samochód, „zieloną ulicę” i zatankowany helikopter na lotnisku. Bo właśnie tak postąpił reżim Putina – w rzeczywistości zwerbował niewinnych zakładników do „funduszu wymiany”, aby ostatecznie zmusić Zachód do uwolnienia Krasikowa.
Dlaczego Krasikow był tak ważny dla Putina? Dalekie od tego, co znali od czasów petersburskich. Pamiętajmy, jak łatwo wyrzekł się swojego „kucharza” Jewgienija Prigożyna i wysłał go na tamten świat. Plotka głosi, że Putin maczał również palce w śmierci swojego byłego szefa i filantropa Anatolija Sobczaka. Dlatego, jak mówią Rosjanie, przyjaźń to przyjaźń, a tytoń to dwie różne rzeczy.
W przypadku Krasikowa dla Putina najważniejsze było pokazanie, że „nie jest bratem”. Strzelać, wysadzać w powietrze, truć wrogów Kremla. Nawet jeśli zostaniesz złapany, prędzej czy później wyjdziemy z więzienia. Taka dobra promocja dla przyszłych kremlowskich zabójców.
A jednocześnie akt zastraszania różnych rosyjskich opozycjonistów-emigrantów. Na przykład, uważaj, wyciągniemy cię z ziemi i zabijemy. Nasi zabójcy nie boją się teraz nikogo ani niczego.
I co ma z tym wspólnego śmierć Nawalnego?
Ponadto ta sprawa sprawiła, że spojrzeliśmy na śmierć Aleksieja Nawalnego w rosyjskiej kolonii w nowy sposób. Pamiętacie, jak Putin kilka razy zrobił cyrk, mówiąc, że jest gotów wymienić lidera opozycji już teraz? Ale tu jest kłopot – wziął go i umarł. Otóż jest to kłamstwo, wszak jak wszystko to, o czym tak „szczerze” zapewnia rosyjski dyktator. Nie wypuściłby Nawalnego z więzienia, nie mówiąc już o wyjeździe żywym za granicę. Putin strasznie się bał, że Nawalny będzie w stanie zjednoczyć rozbieżną rosyjską opozycję, zainspirować ją swoją energią. Trudno powiedzieć, czy tak się rzeczywiście stało, i nigdy się tego nie dowiemy.
Pamiętajmy, że kiedy żył Nawalny, Putin nigdy nie zwracał się do niego po imieniu. Dla niego jest „blogerem”, „niemieckim pacjentem”, „ekstremistycznym przestępcą” i tak dalej. Ale po jego śmierci rosyjski przywódca jakoś natychmiast przypomniał sobie swoje imię i nazwisko. A sama rozmowa o Nawalnym nie wpędzała już Putina w nieuniknione zamieszanie.
Ponieważ, zdaniem wielu ekspertów, to właśnie śmierć Nawalnego rozwiązała ręce Kremlowi do przeprowadzenia tej zakrojonej na szeroką skalę wymiany. Gdyby Nawalny żył, byłby numerem jeden w kolejce do wymiany, bo to właśnie jego uwolnienia domagałby się Zachód. A jeśli nie ma osoby, nie ma problemu. Putin uważał, że wszyscy inni nie są tak niebezpieczni. A ponieważ nie można było już opóźnić wymiany, problem musiał zostać wyeliminowany… A to znowu wiąże się z kwestią zdolności Putina do negocjacji. Owszem, bandyci też są w stanie dojść do porozumienia w pewnych kwestiach, ale nie ma to nic wspólnego z prawem międzynarodowym, traktatami i konwencjami międzynarodowymi.