W Strefie Gazy miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Izraelskie siły specjalne przeprowadziły operację w mieście Nuseirat i uwolniły czterech zakładników, którzy byli przetrzymywani w niewoli przez Hamas (i ludzi z nim związanych, a ci ludzie okazali się nie jakimiś marginalnymi, ale, powiedzmy, lekarzem i dziennikarzem kanału Al Jazeera).
Ten temat oczywiście wywołał reakcję świata mediów – świetny newsbreak, najważniejszy temat dnia, pracownicy mediów rozumieją, co mam na myśli. Zadając mu pytanie, które z jednej strony można uznać jedynie za wyznacznik poziomu rozwoju i adekwatnej oceny rzeczywistości ze strony tego dziennikarza. Z drugiej strony jej słowa są wyznacznikiem znacznie głębszych procesów.
Pytanie było proste: dlaczego armia izraelska, planując operację w Nuseirat, nie poinformowała o tym ludności cywilnej Strefy Gazy, aby spróbować zmniejszyć liczbę hipotetycznych ofiar wśród tej ludności. Izraelski żołnierz oczywiście pozostał w granicach eterycznej przyzwoitości i wyjaśnił tak dyskretnie, jak to tylko możliwe, że taki krok po prostu zniweczyłby wszystkie plany, a zakładnicy zostaliby natychmiast zniszczeni. I to byłby koniec historii z przedstawicielem BBC, przechodząc do ironicznego i sarkastycznego formatu dyskusji o „standardach BBC”. Ale w rzeczywistości sytuacja, jak już wspomniano, jest znacznie głębsza.
Ponieważ Izrael po przeżyciu straszliwego ataku Hamasu 7 października 2023 r. (kiedy zginęło ok. 1200 osób, ponad 250 osób stało się jeńcami-zakładnikami) i przeprowadził atak odwetowy, spotkał się z bardzo poważną reakcją w niektórych częściach świata zachodniego. Aż po otwarcie antysemickie wypowiedzi na szczeblu szefów amerykańskich uniwersytetów i sugestie ze strony administracji prezydenckiej USA, że Izrael może zostać bez pomocy, jeśli będzie kontynuował swoją działalność w Strefie Gazy.
I tu pojawia się pytanie – dlaczego w niemal identycznych sytuacjach (zupełnie nieumotywowany atak barbarzyńców z masowymi masakrami i nieludzkimi zbrodniami) Ukraina otrzymuje od świata zachodniego znacznie mniej niż Izrael? Oczywiście tutaj, jak zawsze w tak trudnych sytuacjach, jest cały szereg powodów. W szczególności banalny antysemityzm, który narodził się z tego samego powodu, co hasło „Możemy to powtórzyć”, pojawił się w Rosji – pokolenia, które przeżyły tamte straszne wydarzenia, dla których Holokaust, Hołodomor, wojna światowa były rzeczywistością ich życia, odeszły, a dla obecnych są to tylko kartki z podręczników historii. Lobby arabskie również odgrywa w tym pewną rolę, w tym lobby naftowe i nie tylko. Ale jest też powód, który jest bezpośrednio związany z naszą obecną historią.
Faktem jest, że Izrael jest silny. Izrael jest silniejszy niż Hamas. Tak, oczywiście, IDF przegapiła moment przygotowań i ataku, to jest fakt, tylko zdeklarowani zwolennicy premiera Benjamina Netanjahu mogą się z tym spierać – dla wszystkich innych jest jasne, że izraelski wywiad poniósł w tym momencie katastrofalną porażkę. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację jako całość, to oczywiście armia izraelska jest silniejsza, potężniejsza, nowocześniejsza niż Hamas.
I dlatego teraz prowadzi wojnę na terytorium Strefy Gazy – w rejonie miasta Rafah, Korytarza Filadelfijskiego (a to już na granicy Strefy z Egiptem). A Ukraina nie prowadzi działań wojennych na terytorium Rosji – są tylko ataki dronów, a w ostatnich tygodniach, za zgodą państw zachodnich, ataki rakietowe na tereny przygraniczne. Dlatego Izrael w oczach dużej części świata zachodniego, części ogarniętej lewicowymi ideami (gdzie palestyńscy terroryści są bojownikami o niepodległość), jest krajem-agresorem. I to nie kraju, który przez całą swoją nowożytną historię walczył nie tylko o niepodległość, ale po prostu o przetrwanie. Przetrwanie zarówno kraju, jak i ludzi, którzy w nim żyją.
To dlatego są te wszystkie protesty studenckie (tych ludzi, którzy nigdy w życiu nie byli w Strefie Gazy i nigdy tam nie będą, bo nie są idiotami, żeby zamienić swój wygodny amerykański świat na kraj trzeciego czy osiemnastego świata), wszystkie te sankcje czy próby sankcji, aż do próby wpisania izraelskiego przywództwa na międzynarodową listę poszukiwanych.
Ukraina nie jest tym (jeszcze) zagrożona z jednego prostego powodu. Jesteśmy słabsi od Rosji. Walczymy – albo co najwyżej wyzwalamy własne terytorium. Ale gdybyśmy mieli wystarczająco dużo sił, aby wkroczyć na terytorium Rosji i przeprowadzić przeczesywanie wszystkich tych twierdz, baz i innych obiektów armii okupacyjnej w pobliżu Biełgorodu, Kurska, Rostowa czy nawet w obwodzie wołgogradzkim (gdzie na lotnisku w Achtubińsku ukraińskie drony z powodzeniem zaatakowały najnowocześniejszy samolot Su-57, który wydaje się, że tylko kilka razy podleciał do granicy z Ukrainą i przeprowadził ataki rakietowe), „Wtedy zobaczylibyśmy zupełnie inny stosunek do siebie, do naszej armii.
Właściwie, dlaczego „wtedy”? Słyszeliśmy apele o że „pokojowo nastawieni obywatele Rosji nie powinni cierpieć” – podczas gdy właśnie mówiono o zachodniej broni o mocy wystarczającej dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Jednocześnie pokojowo nastawieni obywatele Ukrainy – oni nie tylko cierpieli. Zabijano ich w stadach. Jako Izraelczycy 7 października 2023 r. I Zachód o tym wie, tylko głuchoniewidomy zwolennik przyjaźni z Rosją nie słyszał ani nie widział nazwy „Bucza”.
Ale pomimo Buczy, Irpienia, Iziumu, Chersonia, Mariupola i innych miast, z pewnością usłyszymy to, co słyszy Izrael. I to jest dobra rzecz. Dobre dla Izraela. Bo to znaczy, że jest silny. Jest wystarczająco silny, aby poradzić sobie ze swoimi wrogami – pomimo prób powstrzymania go przez jego rzekomych partnerów w zachodnim, demokratycznym, cywilizowanym świecie. Tym właśnie powinna stać się Ukraina. Silne, co może nie brać pod uwagę faktu, że ktoś na Zachodzie tak bardzo martwi się o ludność cywilną obwodu biełgorodzkiego, że jest gotów nazwać nas „agresorem”.
Jak pokazuje przykład Izraela, który przez wszystkie lata swojego istnienia był otoczony przez tych barbarzyńców, tylko taka własna pozycja pozwoli mu przetrwać. I to nie tylko po to, by przetrwać, ale także po to, by dobrze się rozwijać w okresie międzywojennym. Rozwijać się w taki sposób, aby Niemcy i Finlandia, mimo całej swojej ostentacyjnej troski o ludność cywilną Strefy Gazy, wzruszyły ramionami na sankcje wobec Izraela, ponieważ współpracują z Jerozolimą w obszarach, w których po prostu nie ma alternatywy dla tej współpracy. A kiedy w grę wchodzi gospodarka, wszystkie te płomienne slogany są gwałtownie ograniczane i chowane w kącie. A w takiej sytuacji jest to tylko z korzyścią dla całego demokratycznego świata. A także zwycięstwo (przede wszystkim w postaci przetrwania jako takiego) Ukrainy.