Nikt nie spodziewał się nagłych ruchów ze strony rozpoczynającego piątą kadencję prezydencką, przynajmniej w kwestiach personalnych. Owszem, dopuszczono drobne przetasowania, ale większość ekspertów była przekonana, że Michaił Miszustin pozostanie na fotelu premiera, a Siergiej Szojgu nadal będzie kierował resortem obrony. W końcu rosyjski przywódca desperacko potrzebuje zademonstrować Rosji i światu stabilność w gospodarce i na polu bitwy.
Putin postanowił jednak wszystkich zaskoczyć – zdymisjonować Szojgu, przenosząc go na drugorzędne stanowisko sekretarza Rady Bezpieczeństwa, usuwając stamtąd swojego wieloletniego sojusznika Nikołaja Patruszewa. A na miejsce Szojgu zupełnie nieoczekiwane dla wszystkich jest umieszczenie Andrieja Biełousowa, który do tej pory był pierwszym zastępcą szefa rządu Federacji Rosyjskiej.
Tak, do tej pory wszyscy wierzyli, że Szojgu będzie, jeśli nie wiecznym ministrem obrony, to przynajmniej utrzyma go do końca wojny z Ukrainą. Z powodzeniem pełnił tę funkcję przez 12 lat, nikt przed nim nie kierował rosyjskim departamentem wojskowym tak długo. Co o nim wiemy?
Szojgu pochodzi z dziedzicznej rodziny tuwińskich koczowniczych pasterzy. Jednak jego ojciec, Kużuget Szojgu, zdołał przebić się przez linię partyjną na pewne wyżyny kariery – do sekretarza Tuwińskiego Komitetu Obwodowego KPZR i zastępcy przewodniczącego Rady Ministrów Tuwińskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Z jego nazwiskiem wydarzyła się zabawna historia, faktem jest, że w rzeczywistości Szojgu to jego imię i nazwisko, a Kużuget to jego nazwisko, ale przy wydawaniu paszportu radzieccy biurokraci wszystko pomieszali. A świeżo upieczony Kużuget Siergiejewicz Szojgu już postanowił niczego nie zmieniać, w końcu oficjalny dokument z pieczęcią.
Tak stał się Siergiej Kużugetowicz. Patronimiczne, które każdy dookoła zmienia na swój sposób, niektóre przypadkowo, inne celowo. Albo będą go nazywać „Kożedowicz”, potem „Chużeniec”, albo nawet zupełnie nieprzyzwoicie.
Ale poza nazwiskiem, jego ojciec zapewnił Siergiejowi Kużugetowiczowi całkiem niezły start w karierę. Także oczywiście zgodnie z linią partyjną, bo klasyczne wykształcenie zostało przekazane przyszłemu ministrowi takiemu sobie. A dzięki Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Szojgu udało się, podobnie jak jego ojcu, wskoczyć do pociągu nomenklatury, który po rozpadzie ZSRR zawiózł go najpierw do ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych, a następnie do ministra obrony.
Na chwilę stał się drugim politykiem w kraju, najlepszym osobistym przyjacielem Władimira Putina, zastępując niespodziewanie popadającego w niełaskę Dmitrija Miedwiediewa. Od pewnego momentu Putin i Szojgu byli niezmiennie razem, potem wyruszali na polowanie, potem wędrowali po tajdze, potem odwiedzali szamanów, by wyczarowywać przyszłość, albo wysyłali lekcje wrogom. Krótko mówiąc, jeszcze kilka lat temu nikt w Rosji ani za granicą nie wątpił w silną pozycję Szojgu i jego zdolność do znoszenia wszystkich trudów razem ze swoim patronem.
Teraz, po dymisji Szojgu, wielu analityków wskazuje na jedną z głównych zalet tego polityka, która pozwoliła mu utrzymać się na powierzchni przez długi czas – talent do PR-u. W czasach, gdy Szojgu kierował Ministerstwem ds. Sytuacji Nadzwyczajnych za prezydentury Borysa Jelcyna, udało mu się bardzo korzystnie przedstawić skuteczność swojego resortu: często pojawiał się w kanałach telewizyjnych, udzielał wielu wywiadów i komentarzy, nakręcił setki filmów o tym, jak jego zastępcy pomagali zwykłym Rosjanom, ratowali ich życie i mienie oraz walczyli, jak to się mówi, z żywiołami. I tak, krok po kroku, udało mu się zbudować swój wizerunek polityka cieszącego się niesamowitym zaufaniem obywateli. Ponadto Szojgu miał doskonały zmysł politycznego węchu.
Plotka głosi, że Szojgu miał również wszelkie szanse, aby zostać politycznym spadkobiercą Jelcyna. Dlaczego tego nie zrobił, pozostaje tajemnicą. Wszak w czasie, gdy pierwszy prezydent Rosji szukał godnego następcy, szef Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Szojgu cieszył się niewspółmiernie większą popularnością, uznaniem i zaufaniem niż Putin. Ale to ówczesny szef FSB został wybrany. Jedyna odpowiedź nasuwa się sama: KGB z powodzeniem odbudowało swoje wpływy w Rosji. Dlatego to oni, a nie oligarchowie, osadzili na tronie swojego człowieka.
A Putin, który został już wybrany na premiera, uznał, że warto wykorzystać wszystkie opisane atuty Szojgu, wykorzystując jego potencjał, dlatego jesienią 1999 r. zaprosił go na czele nowo utworzonego bloku wyborczego „Jedność” (druga nazwa bloku to „Niedźwiedź”). Blok wypadł całkiem nieźle jak na partyjno-politycznego nowicjusza, przegrywając jedynie z wagą ciężką – Komunistyczną Partią Federacji Rosyjskiej, kierowaną przez Giennadija Ziuganowa. Następnie Putin polecił Szojgu stworzyć partię Jedna Rosja i ponownie stanąć na czele jej listy wyborczej. Zadanie to zostało pomyślnie zrealizowane, zgodnie z wynikami wyborów w 1993 r. partia zdobyła większość kwalifikowaną w Dumie Państwowej, której nigdy nie utraciła.
W pewnym momencie Siergiej Szojgu stał się niemal jedynym politykiem z najbliższego otoczenia Putina, którego obecny rosyjski przywódca odziedziczył po Jelcynie. Putin jakoś tolerował wszystkich innych przez jakiś czas, dopóki nie stworzył własnej drużyny, która pozwoliła mu całkowicie się odciąćNa przykład w przypadku Stanów Zjednoczonych Ameryki, Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz Stanów Zjednoczonych Ameryki i Stanów Zjednoczonych Ameryki, Oczywiście, Szojgu w jakiś sposób zdołał udowodnić nowemu władcy Rosji swoją całkowitą lojalność, skuteczność polityczną, konsekwencję i umiejętność gry zespołowej.
Prawdziwy rozkwit kariery Szojgu rozpoczął się oczywiście od nominacji na stanowisko ministra obrony Rosji. Przypomnę, że stało się to w listopadzie 2012 roku, po tym, jak Putin, po udanej „rekonstrukcji prezydenta” z Miedwiediewem, rozpoczął swoją trzecią kadencję. Wielu analityków politycznych twierdziło, że już wtedy prezydentura Putina była niezgodna z konstytucją. Kto by jednak o tym wspominał, skoro jest już piątą kadencją i nie ma szczególnych problemów z legitymizacją ani w Rosji, ani na świecie.
Ale teraz mówimy o Szojgu. Na nowym stanowisku ponownie udało mu się w pełni wykorzystać swój geniusz PR-owy. Jeszcze w 2009 r. armia cieszyła się wśród Rosjan zaledwie 40-procentowym poparciem, a w 201. roku cieszyła się już zaufaniem ponad 60 proc. (Putinowi ufało się wtedy jeszcze trochę mniej).
Chociaż w samym środowisku wojskowym Szojgu był w ogóle nielubiany. Po pierwsze dlatego, że „nie-Rosjanin” to Tuwińczyk, a nacjonalizm wśród rosyjskich żołnierzy jest niemal najwyższy w społeczeństwie. Po drugie dlatego, że nie był swój, nie był wojskiem (nie odsłużył w wojsku ani jednego dnia, nawet jako poborowy), choć zakładał latarnie marszałkowskie. Nadano mu nawet niesławny przydomek „tekturowy marszałek”.
Choć warto tu zauważyć, że w czasie swojej prezydentury, czyli przez 24 lata, Putin nigdy nie postawił na czele resortu obrony wojskowego. Na przykład jej pierwszy minister, Siergiej Iwanow, wywodził się z KGB. Drugi, Anatolij Sierdiukow, stał na czele Federalnej Służby Podatkowej przed objęciem urzędu. Trzecim jest sam Szojgu. Czwarty, Andriej Biełousow, jest z wykształcenia ekonomistą, który do tej pory kierował różnymi strukturami gospodarczymi i administracyjnymi, a przed nominacją był pierwszym zastępcą szefa rządu Federacji Rosyjskiej.
Dlaczego? Wtajemniczeni twierdzą, że Putin w żadnym wypadku nie chciał postawić na czele resortu wojskowego, który mógłby zdobyć autorytet w środowisku wojskowym. Przecież wtedy istniałoby niebezpieczeństwo, że minister stanie się ambitny i niekontrolowany. Co więcej, będzie mógł wzniecić bunt przeciwko Kremlowi. A jeśli właściciel i szef PKW Wagnera, Jewgienij Prigożyn, prawie zdobył Moskwę ograniczonymi siłami swojej kompanii, to można sobie wyobrazić, co autorytatywny przywódca wojskowy mógł osiągnąć przy wsparciu oburzonych żołnierzy i oficerów, a było ich wielu na froncie.
Ale wybiegliśmy za daleko do przodu, wróćmy do Szojgu, na początku jego kariery wojskowej. Tak więc Szojgu, jako minister obrony, prowadzi bardzo udaną kampanię PR, podnosząc notowania armii w Rosji, sprawiając, że cały świat uwierzy, że rosyjskie siły zbrojne są jednymi z najpotężniejszych, więc nie należy nawet myśleć o konkurowaniu z nimi. Być może dlatego operacja okupacji i aneksji Krymu zakończyła się takim sukcesem. NATO było przekonane, że nie ma szans na powstrzymanie rosyjskich żołnierzy przed zajęciem półwyspu z rąk Ukrainy.
Oznacza to, że pod względem zdolności do blefowania rosyjski departament wojskowy, ze Szojgu na czele, nie miał sobie równych. Być może ta reputacja utrzymałaby się do dziś, gdyby Rosja nie rozpoczęła prawdziwej i otwartej, a nie hybrydowej inwazji w Ukrainę. W Rosji jest trafne powiedzenie o strażaku: praca jest świetna, ale kiedy jest pożar, to przynajmniej zrezygnuj. A ten pożar wybuchł 24 lutego 2022 roku.
Teraz wielu ekspertów spiera się, czy Szojgu chciał tej wojny, sam popchnął do niej Putina, czy też bał się jej jak ognia i ze wszystkich sił próbował jej zapobiec. Biorąc pod uwagę rzeczywisty stan rzeczy w armii rosyjskiej, który stał się jasny natychmiast po inwazji na pełną skalę, Rosja i tak nie powinna była rozpoczynać tej wojny. Bo całe nieprzygotowanie, niedbalstwo, ostentacja i korupcja wyszły na wierzch. Chociaż jest prawdopodobne, że sam Siergiej Kożugetowicz uwierzył we własny PR i uznał, że dzielna armia rosyjska będzie w stanie zdobyć Kijów w trzy dni.
Tak, Szojgu próbował kontynuować swoją grę, promować się, kłamać, wyolbrzymiać swoje zasługi i bagatelizować straty. Ale w warunkach prawdziwych działań wojennych popisywanie się nie było już takie łatwe. A potem kolejna osoba bliska Putinowi zaczęła demaskować błędne kalkulacje resortu – wspomniany już Jewgienij Prigożyn. „Stwory śmierdzą, co ty robisz?”, „Szojgu, Gierasimow, gdzie jest ta pieprzona amunicja” – te frazy Prigożyna, skierowane do Szojgu, uskrzydliły jesienią 2022 roku. Nawiasem mówiąc, bunt Prigożyna i jego najazd na Moskwę w czerwcu 2023 r. po raz kolejny pokazały, jak nielubiany był Szojgu w armii. Wszak deklarowanym celem buntu było usunięcie ówczesnego ministra obrony. A podczas ruchu kolumny Wagnera, podczas zdobywania Rostowa nad Donem, wojsko rosyjskie w rzeczywistości nie stawiało oporu rebeliantom. A co z rozmową Prigożyna w zdobytym Rostowie z zastępcą szefa sztabu generalnego armii rosyjskiej Władimirem Aleksiejewem? Czy pamiętasz? Prigożyn mówi mu, że odchodzi aresztować Szojgu, a on ze śmiechem odpowiada: „Zabierzcie to!”.
Następnie, w konfrontacji między swoimi dwoma faworytami, Putin musiał dokonać wyboru. I postawił na bardziej przewidywalnego i systematycznego Szojgu. A Prigożyn w końcu musiał zginąć niebohatersko.
Wydaje się, że konflikt został zażegnany, ale pozostałości, jak mówią, pozostały. To, że Putin knuje coś złego wobec Szojgu, stało się jasne w kwietniu, po aresztowaniu wiceministra obrony Timura Iwanowa. To właśnie za jego pośrednictwem zawierano kontrakty na wszystkie konstrukcje wojskowe, co oznacza, że stanowisko to było nie tylko skorumpowane, ale i super-duper skorumpowane. Nie bez powodu Iwanow był nazywany „portfelem Szojgu”, to znaczy cały klan Szojgowa żywił się pieniędzmi, które ukradł wojsku.
Choć wtedy jeszcze była nadzieja, że to tylko małe poświęcenie dla Szojgu, że nadal pozostanie na stanowisku, bo do tej pory minister w pełni usatysfakcjonował Putina. Więc Putin nie zmieni konia na przejeździe.
Ale Putin zaskoczył wszystkich i zmienił konie. Nie wszystkie – tylko dwa. Oprócz Szojgu jest jeszcze Patruszew. Co więcej, los tego ostatniego pozostaje nieznany, a o jego wpływie mówi się już tak wiele. Swoisty „rosyjski król teorii spiskowych” – profesor Walerij Sołowiej, ten sam, który przekonywał, że prawdziwy Putin już dawno umarł, jego ciało jest przechowywane w specjalnej lodówce, twierdził, że to Nikołaj Patruszew przejął całą władzę w Rosji. A wkrótce zalegalizuje się jako pełnoprawny i jedyny władca kraju. Nie wyszło. Ale przynajmniej udało mu się skłonić swojego syna Dmitrija Patruszewa do wicepremiera, aby się pożegnał.
Na czele Ministerstwa Obrony, jak już wspomniano, stanął Andriej Biełousow. Czego możesz się po nim spodziewać? Chociaż zadawanie pytań w ten sposób jest niewłaściwe. Tu już jest jasne: od niego można oczekiwać tylko lojalności wobec Putina, niczego więcej. Bardziej właściwe jest pytanie: dlaczego to umieścili?
Na przykład możemy wziąć pod uwagę odpowiedź na to pytanie rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który w rozmowie z dziennikarzami zapewnił: „Jeśli chodzi o komponent wojskowy, to nominacja w żaden sposób nie zmieni obecnego układu współrzędnych, komponent wojskowy zawsze był prerogatywą szefa Sztabu Generalnego, będzie kontynuował swoją działalność, nie przewiduje się żadnych zmian w tym zakresie”. Wyjaśniając dalej logikę Putina dotyczącą wymiany, Pieskow zauważył, że „bardzo ważne jest, aby dopasować gospodarkę bloku mocarstwowego do gospodarki kraju, dopasować ją tak, aby odpowiadała dynamice chwili bieżącej”. „Dziś zwycięzcą na polu bitwy jest ten, kto jest bardziej otwarty na innowacje, otwarty na jak najszybsze wdrożenie. Dlatego jest rzeczą naturalną, że na tym etapie prezydent zdecydował, że na czele Ministerstwa Obrony powinien stać cywil” – powiedział rzecznik Kremla, dodając, że nie jest to tylko osoba publiczna, ale „osoba, która z dużym powodzeniem kierowała Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego Federacji Rosyjskiej”.
Od maja 2012 r. do czerwca 2013 r. kierował Ministerstwem Rozwoju Środowiska. Następnie został mianowany asystentem prezydenta Rosji ds. gospodarczych. Według rosyjskich mediów Biełousow dał się poznać jako „twardy mąż stanu”, który wierzy w „krąg wrogów” wokół Rosji.
Można więc przypuszczać, że Putin, mianując Biełousowa, chce zademonstrować, że jest gotowy na długą grę wojenną, skoro blitzkrieg całkowicie się nie powiódł. Ale czy na pewno jest gotowy? Jest tu wiele wątpliwości, a wszystkie one natrafiają na kontrpytanie: czy Zachód jest gotowy na długą grę? W ostatnim czasie z europejskich stolic dociera coraz więcej sygnałów o tej gotowości. Jeśli tak jest w istocie, to prędzej czy później wygramy. Oczywiście, że chciałbym, żeby było wcześniej.
A dla Ukrainy w ogóle nie ma znaczenia, kto dokładnie stoi na czele rosyjskiego Ministerstwa Zbrodni Wojennych – czynny przestępca czy przyszły.