Ukraińska energetyka stała się jednym z głównych celów niemilitarnych Rosji. Uderzenia rakietowe na ukraińskie elektrownie to nie tylko niszczenie potencjału gospodarczego i przemysłowego Ukrainy. To także akt zastraszenia ludności cywilnej i narzędzie wojny totalnej, której celem jest zniszczenie narodu ukraińskiego. Zmasowane ataki Rosji na ukraińską infrastrukturę energetyczną rodzą kwestię odwetu. Przed podjęciem decyzji warto jednak przeanalizować cechy rosyjskiego systemu energetycznego i znaleźć jego szczególnie wrażliwe punkty.
Wiosną tego roku Federacja Rosyjska faktycznie zniszczyła ukraińską energetykę cieplną. Dotkliwy niedobór systemów obrony powietrznej miał katastrofalne skutki dla Ukrainy. Według niektórych doniesień, obecnie nasze elektrociepłownie i elektrociepłownie pracują tylko na 20% swoich możliwości. Wróg zaatakował także elektrownie wodne Dniepr i Kanów. Na szczęście Ukrainie udało się do tej pory uniknąć najgorszego scenariusza, czyli całkowitego blackoutu. Powodem tego jest nasza struktura energetyczna.
W 2021 roku ukraińskie elektrociepłownie wyprodukowały około 29% całej produkcji energii elektrycznej. Kolejne 7 proc. przypadło na elektrownie wodne, a 8 proc. na energię odnawialną. W tym samym czasie udział elektrowni jądrowych w strukturze produkcji kilowatów wynosił 55%. To było zbawienie dla Ukrainy.
Wojna na pełną skalę nie zmieniła znacząco bilansu energetycznego Ukrainy. Tak jak dotychczas, ponad 50% produkcji energii elektrycznej pochodzi z elektrowni jądrowych. Nie zmieniła tego faktu nawet utrata Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, największej elektrowni jądrowej w Europie. Jednocześnie udział ukraińskiej produkcji cieplnej, choć znaczący, wynosi niecałe 30%. Rola energii cieplnej jest ważna w godzinach szczytu, kiedy zużycie energii elektrycznej gwałtownie wzrasta. Energetyka jądrowa nie jest w stanie reagować na takie wahania. Kolejną rzeczą są elektrociepłownie, które są w stanie zwiększyć produkcję w godzinach szczytu. Do tej pory udało nam się w mniejszym lub większym stopniu uniknąć poważnych problemów. Ale nie wiadomo, co się stanie latem, kiedy trzeba będzie włączyć klimatyzatory. A także zimą, kiedy zużycie energii elektrycznej wzrasta z powodu krótkich godzin dziennych i konieczności ogrzania domu.
Oczywiście wróg może nadal atakować nasze elektrownie. Istnieją jednak przesłanki, by sądzić, że w niedalekiej przyszłości zdolności ukraińskiej obrony powietrznej zostaną znacząco wzmocnione. Wątpliwe jest też, by agresor zaryzykował uderzenie w elektrownie jądrowe, które są fundamentem ukraińskiej energetyki. Mogłoby to mieć przecież dla Kremla skrajnie nieprzewidywalne konsekwencje międzynarodowe. Z kolei Ukraina powinna przyjrzeć się bliżej strukturze rosyjskiego sektora energetycznego, która znacząco różni się od naszej. Co może sprawić, że będzie znacznie bardziej podatny na ataki.
Według Rosstatu w 2023 r. elektrociepłownie kraju-agresora wyprodukowały prawie 64% całkowitej energii elektrycznej. Liczba ta jest stosunkowo stabilna i nie zmieniła się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Oznacza to, że w Rosji to elektrownie cieplne są podstawą infrastruktury energetycznej i zapewniają prawie dwie trzecie całkowitej produkcji strumienia. Jednocześnie udział energetyki jądrowej w Rosji jest stosunkowo niewielki i wynosi poniżej 20%. Jednak w części europejskiej energia jądrowa dostarcza około 30% całej wytwarzanej energii elektrycznej. Kolejne 20% przypada na elektrownie wodne. Udział energii odnawialnej w Federacji Rosyjskiej jest znikomy i można go zignorować.
Jeśli domyślnie założymy, że elektrownie jądrowe nie mogą być celem ataku, rosyjski sektor energetyczny wydaje się znacznie bardziej podatny na ataki niż ukraiński. W końcu w Federacji Rosyjskiej 80% energii elektrycznej jest produkowane w elektrowniach, które mogą być warunkowo uzasadnionym celem w wojnie. Trzeba tylko dowiedzieć się, gdzie dokładnie znajdują się największe elektrownie kraju agresora.
Rosja posiada 15 największych elektrowni cieplnych o mocy ponad 2000 MW. Znaczna ich część znajduje się już w strefie potencjalnych uszkodzeń ukraińskiej broni. W szczególności mowa o elektrowni Kostroma o mocy 3720 MW, TPP Riazań (3020 MW), TPP Konakowo w obwodzie twerskim (2525 MW), TPP Stawropol (2423 MW), TPP Nowoczerkask w obwodzie rostowskim (2258 MW), TPP Zainskaya w Republice Tatarstanu (2205 MW). Pod znakiem zapytania stoi elektrownia Kirishskaya TPP, która znajduje się w obwodzie leningradzkim i ma moc 2595 MW. Chociaż ukraińskie drony dotarły już do samego Petersburga. Ponadto europejska część kraju agresora jest dość gęsto nasycona dużymi elektrowniami o mocy ponad 1000 MW. Jest to logiczne, ponieważ to tutaj mieszka większość ludności Federacji Rosyjskiej. Nie ulega wątpliwości, że wyłączenie co najmniej kilku głównych instalacji wytwórczych poważnie zaburzy równowagę systemu energetycznego przeciwnika.
Jeśli chodzi o rosyjskie elektrownie wodne o mocy ponad 1000 MW, co najmniej kilka z nich jest obecnie w potencjalnym zasięgu: Wołga, Żygulew, Saratów, Czeboksary, Niżniekamsk.
Rosyjska energetyka rzeczywiście może być bardzo podatna na atakiWątpliwe jest, aby wszystkie rosyjskie elektrownie mogły być niezawodnie osłonięte przez systemy obrony powietrznej. W końcu Federacja Rosyjska nie jest nawet w stanie ochronić swoich rafinerii ropy naftowej. Jednak drony nie mogą poważnie uszkodzić elektrowni ani unieruchomić jej przynajmniej na długi czas. Aby to zrobić, będziesz potrzebować potężniejszych narzędzi. Na przykład ukraińskie pociski własnej produkcji. Według niektórych nieoficjalnych danych mamy już pociski o zasięgu do 1000 km. Ale ich liczba i skuteczność bojowa użycia nie są znane.
Ale nawet obecność rakiet o zasięgu 1000 km i większym nie oznacza, że Ukraina zdecyduje się na atak na rosyjską infrastrukturę energetyczną. Są przecież inne, potencjalnie bardziej obiecujące obiekty kompleksu wojskowo-przemysłowego dla takich pocisków. Niczego jednak nie należy kategorycznie odrzucać. Działania wroga nie pozostawiają wyboru. Dlatego ukraińscy specjaliści powinni przyjrzeć się bliżej lokalizacjom rosyjskich elektrowni cieplnych i elektrowni wodnych. W przypadku zniszczenia znacznej części rosyjskiej produkcji ciepła i wody energia jądrowa nie będzie w stanie uratować sytuacji i ustabilizować systemu, ponieważ jej moc jest niewystarczająca. A wtedy blackout nie będzie już ukraińską, ale rosyjską rzeczywistością.
Zniszczenie źródeł wytwarzania energii krytycznie wpłynie na potencjał przemysłowy agresora i z pewnością spowoduje poważne problemy gospodarcze. A Rosjanie będą mogli doświadczyć przynajmniej części tego, co czują Ukraińcy. Położenie Federacji Rosyjskiej w ostrzejszej strefie klimatycznej i wiodąca rola elektrowni cieplnych sprawiają, że rosyjski sektor energetyczny jest dość wrażliwy. Pytanie tylko, czy Ukraina ma środki militarne i wolę polityczną, aby wysłać ją w stan blackoutu.