30 września 2022 roku Ukraina złożyła wniosek o przystąpienie do Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) w trybie przyspieszonym. Wydarzenie to było logicznym zakończeniem całej epoki. Epoka, która jest spóźniona o co najmniej 12 lat.
W kwietniu 2008 roku w Bukareszcie odbył się tradycyjny doroczny szczyt NATO. Na tym szczycie Ukraina i Gruzja miały otrzymać Plan Członkostwa w Sojuszu. Ówczewscy przywódcy państwa – prezydent Wiktor Juszczenko, przewodniczący Rady Najwyższej Arsenij Jaceniuk, premier Julia Tymoszenko – podpisali oficjalny list z poddaństwem.
Ale Ukraina nie otrzymała MAP. Z jednej strony nie otrzymała go ze względu na stanowisko ówczesnej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Na co z kolei naciskał prezydent Rosji Władimir Putin, który rok wcześniej w swoim monachijskim przemówieniu wręcz ogłosił plan odbudowy Związku Radzieckiego 2.0 i jego powojennej strefy wpływów. Ale to był tylko jeden z czynników.
Druga dotyczyła samej Ukrainy. Większość społeczeństwa otwarcie sprzeciwiała się przystąpieniu do Sojuszu. Oczywiście stało się tak nie bez powodu, ale przy aktywnym udziale propagandowym rosyjskich i lokalnych sił prorosyjskich. Na Południu i Wschodzie politycy (którzy bardzo często byli również właścicielami dużych przedsiębiorstw) zastraszali elektorat (pracujący w tych przedsiębiorstwach) tym, że przystąpienie do Sojuszu Północnoatlantyckiego będzie skutkowało przede wszystkim udziałem Ukraińców w wojnach prowadzonych przez państwa NATO – w szczególności nawiązywali do operacji USA w Iraku i Afganistanie. A po drugie, ludzie bali się, że amerykański biznes przyjedzie w Ukrainę i zniszczy wszystkie przedsiębiorstwa, pozostawiając ich pracowników bez pracy.
Jak wiemy teraz (i niektórzy Ukraińcy rozumieli to już wtedy), wszystko potoczyło się dokładnie odwrotnie – to Rosjanie zniszczyli przedsiębiorstwa. I to nie tylko teraz, w czasie wojny, ale także w zupełnie spokojnych czasach, jak to było w Zaporożu, gdzie kupili i po prostu zamknęli, zamieniając w puste miejsce jeden z kluczowych ukraińskich zakładów, Zaporoski Zakład Aluminium. A teraz, nawet w Zaporożu, większość ludności nie jest przeciwna wstąpieniu do NATO.
A potem, w połowie 2000 roku, Ukraińcy sprzeciwili się integracji euroatlantyckiej swojego kraju. I tak w 2006 roku aż 64,5% Ukraińców było przeciwnych wstąpieniu do NATO. Nawet na tradycyjnie proeuropejskim Zachodzie wynik wynosił 38:32 na korzyść tych, którzy nie popierali przystąpienia do Sojuszu. Cóż powiedzieć, skoro nawet wśród zwolenników dwóch głównych sił politycznych pomarańczowej rewolucji – Naszej Ukrainy i Bloku Julii Tymoszenko – 40% było przeciwnych NATO.
Rok 2006 był najgorszy pod względem poparcia dla integracji euroatlantyckiej – tylko 15,5% Ukraińców poparło taki pomysł. Dlatego Angela Merkel mogła z czystym sumieniem obrócić powód swojego lobbowania na rzecz Putina w brak poparcia społecznego w Ukrainie.
W 2008 roku, po ataku Rosji na Gruzję, kiedy Rosjanie nie byli uznawani za agresorów nawet w BYuT (ówczesnej partii rządzącej), sytuacja w zasadzie się nie zmieniła. Choć liczba przeciwników NATO w społeczeństwie spadła do 53%, tylko 20% to zwolennicy wstąpienia do NATO. A po czterech latach rządów Wiktora Janukowycza, pod koniec 2013 roku, wyniki znów były katastrofalne – 18% za, 67% (prawie rekordowo) przeciw.
Oczywiście rosyjska aneksja Krymu i wojna w Donbasie zmieniły sytuację. Jeszcze w marcu 2014 roku wskaźniki były niekorzystne dla NATO – 43:34, w kwietniu były niemal równe – 40:38, a w listopadzie, po rosyjskiej inwazji regularnych wojsk na Donbas i kotle Iłowajska, 51% Ukraińców opowiedziało się za wstąpieniem do NATO. Po raz pierwszy większość mieszkańców naszego kraju chciała widzieć nad sobą „parasol nuklearny” Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji.
Od tego czasu, nawet w najgorszych scenariuszach (zakrojona na szeroką skalę agitacja medialna przeciwko urzędującemu wówczas prezydentowi Poroszence, który popierał integrację euroatlantycką; zwycięstwo Wołodymyra Zełenskiego, z którym do władzy doszli także sceptycy NATO), odsetek przeciwników przystąpienia Ukrainy do Sojuszu nigdy nie przekroczył 40%.
W połowie lutego 2022 r. 62% obywateli Ukrainy w badaniach opinii publicznej opowiadało się za przystąpieniem do NATO, tylko 30% było przeciw. A w lipcu tego samego roku wynik był więcej niż imponujący – 85:8. Powodem była oczywiście inwazja na pełną skalę i jej pierwsze konsekwencje. Choć jeszcze w marcu nastąpił lekki regres – bardziej związany z procesem negocjacji między Ukrainą a Rosją, podczas którego spikerzy Kancelarii Prezydenta mówili, że Ukraina nie potrzebuje członkostwa w NATO, ale jakichś mitycznych gwarancji bezpieczeństwa ze strony poszczególnych państw.
Negocjacje zakończyły się jednak fiaskiem, jak wiemy, więc poziom poparcia dla euroatlantyckiego kursu Ukrainy ponownie wzrósł. Co więcej, Ukraińcy wreszcie zaczęli mówić o tym, że najważniejsze powinno być wstąpienie do wojskowego Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie do politycznej Unii Europejskiej.
Jak widaćPółtorej dekady później Ukraina i Ukraińcy doznali objawienia – płacąc za to objawienie straszliwą cenę. Nie zapominajmy jednak, że gdyby Juszczenko w 2008 roku miał taki atut jak warunkowe 70-75% poparcie dla idei wstąpienia do NATO, szczyt Sojuszu w Bukareszcie mógłby zakończyć się dla naszego kraju innym wynikiem.
Ta historia, historia nawrócenia Ukraińców na ideę konieczności członkostwa w NATO, powinna być dobrą lekcją na przyszłość. Lekcja, która mówi nam, że i tak dojdziemy do poprawnego i logicznego wniosku – ale, niestety, na dwa sposoby. Albo krótkie i skuteczne (jak państwa bałtyckie, które przystąpiły do Sojuszu w 2004 roku), albo długie i trudne. Stracił dziesiątki tysięcy istnień ludzkich.
Nawiasem mówiąc, tak się złożyło, że to właśnie na Wschodzie i Południu, które najbardziej ucierpiały z powodu rosyjskiej agresji zarówno w 2014, jak i 2022 roku, odsetek przeciwników akcesji Ukrainy do NATO zawsze był najwyższy. W związku z tym wśród zabitych w Mariupolu i Iziumie, w obwodzie chersońskim i Zaporożu odsetek ten był również dość wysoki. Tak więc ludzie płacili własnym życiem za swoją niechęć do myślenia, za gotowość do wiary prorosyjskim manipulatorom. To jest coś, o czym nigdy nie wolno nam zapomnieć. Że każdy krok, który podejmujemy, każda decyzja, którą podejmujemy, każde stanowisko, które zajmujemy, prędzej czy później zamieni się w problemy dla nas samych.