Państwa NATO są gotowe na potencjalne bezpośrednie starcie militarne z Rosją. Stwierdził to przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, admirał Rob Bauer, 22 marca w wywiad „ArmyInform”.
Przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO zaznaczył, że Sojusz zrozumiał zmianę sytuacji bezpieczeństwa już w 2014 roku, po rosyjskiej okupacji Krymu. Od 2019 roku członkowie Sojuszu zaczęli wracać do bezpieczeństwa zbiorowego, zmienili strategię obronną, planowanie operacyjne i zreformowali siły potrzebne do realizacji wszystkich tych zadań.
„Teraz wszyscy rozumiemy, że wraz z powrotem do zbiorowego bezpieczeństwa czas nie działa na naszą korzyść. Ponieważ wróg decyduje, kiedy i gdzie cię zaatakuje oraz jak długo potrwa konflikt. Ukraina niestety jest o tym przekonana… Czy jesteśmy gotowi? Odpowiedź: Tak! To jest nasze główne zadanie – być gotowym. Jeśli zdarzy się to dzisiaj, będziesz musiał walczyć z tym, co masz. Jest to zawsze połączenie gotowości na dziś i jednocześnie poprawy możliwości na przyszłość” – powiedział Rob Bauer.
Pytany o gotowość na wschodniej flance NATO, dla której potencjalne zagrożenia są największe, przypomniał, że Sojusz zwiększył swoją obecność w krajach bałtyckich od 2016 r., a wraz z rozpoczęciem wojny na pełną skalę – na Słowacji, Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii.
„Teraz mamy osiem takich grup bojowych wielkości batalionu, które w razie potrzeby można połączyć w brygadę. Zainteresowane kraje stale pracują nad tym mechanizmem. Jeśli potrzeba więcej, rozważymy to. Ale na razie to wystarczy” – powiedział admirał.
Dodał, że współczesna wojna ma też inne wymiary, takie jak cyberprzestrzeń czy ataki w kosmosie, a Rosja ma też sposoby wywierania wpływu w Arktyce, na zachodzie Oceanu Atlantyckiego, w Afryce, na Morzu Śródziemnym, na Morzu Czarnym.
„Głupotą byłoby skupiać się tylko na wschodniej flance, bo Rosjanie nie tylko tam są. Są wszędzie. I dlatego NATO stale monitoruje ich działania i w razie potrzeby odpowiednio reaguje” – dodał Rob Bauer.
Zaznaczył też, że nie przejmuje się zbytnio perspektywami wzrostu zagrożeń ze strony Rosji po „reelekcji” Władimira Putina, ponieważ wojna z Ukrainą osłabiła Rosję, a uzupełnienie i modernizację jej wojsk skomplikują zachodnie sankcje.