Tucker Carlson poleciał do Putina po sensację. Amerykanin przemierzył tysiące kilometrów, by spotkać się z rosyjskim dyktatorem i dać mu możliwość wpływania na świadomość zachodniej publiczności za pomocą umiejętnie wyrażanych cynicznych kłamstw. Oczywiście Carlsonowi zależało również na własnej autopromocji i popularności. Nie każdy dziennikarz ma okazję porozmawiać osobiście z krwawym władcą, który od czasu do czasu potrząsa bronią jądrową. Półtoragodzinna sesja z Putinem nie poszła jednak zgodnie ze scenariuszem. Być może nieświadomie, Tucker Carlson wyświadczył przywódcy Kremla niedźwiedzią przysługę.
Coraz większym zainteresowaniem cieszy się wizyta byłego prezentera Fox News w Rosji. Co więcej, ta uwaga została zwrócona na Tuckera Carlsona przez rosyjskie źródła informacji. Zabawne było obserwowanie, jak przyjazd Amerykanina do Moskwy i jego pobyt w Moskwie stały się jednym z głównych tematów czołowych rosyjskich mediów. To tak, jakby stolicę państwa-agresora odwiedził sam prezydent USA. Świadczy to o wewnętrznych kompleksach rosyjskiego społeczeństwa. Z jednej strony nienawidzi Zachodu i wszystkiego, co z nim związane. I bardzo chciałbym, aby era dominacji cywilizacji zachodniej skończyła się na zawsze. Ale jednocześnie, prawdopodobnie świadoma własnej znikomości i niższości, domaga się od Zachodu szczególnej uwagi, wyjątku od reguł, a nawet pochwały. Obraża się też, gdy Rosja jest ostentacyjnie ignorowana. Taki ciekawy schizofreniczny model myślenia jest charakterystyczny nie tylko dla zwykłych Rosjan, ale także dla Putina.
Opublikowany 9 lutego wywiad Putina z amerykańskim dziennikarzem Tuckerem Carlsonem miał pełnić rolę bomby informacyjnej i wpływać na nastroje społeczne, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Nie ma wątpliwości, że Putin poprzez swoje przesłania chciał wysłać sygnał do głębokiego amerykańskiego społeczeństwa. Przekonaj go, że jest silnym i niezwyciężonym przywódcą, którego zdanie musi być brane pod uwagę. Aby wprowadzić w błąd część wyborców, skutecznie grając na konserwatywnych wartościach i problemach, które istnieją w społeczeństwie amerykańskim. Sprzedawaj ideę, że wspieranie Ukrainy nie leży w interesie Zachodu. Że bardziej opłaca się negocjować z Rosją i oddać nasze państwo pod jej strefę wpływów. I wszystko będzie dobrze, nastanie pokój. Okazało się jednak, że jest zupełnie odwrotnie.
Wywiad z Putinem nie zawiera sensacyjnych stwierdzeń i nowych rewelacji. Pokazuje jednak bardzo dobrze światu fanatyczną, chorobliwą obsesję właściciela Kremla na punkcie jego agresywnych idei. Jego wiara w alternatywną rzeczywistość i alternatywną wersję historii, która mogła powstać tylko w chorej wyobraźni. Rosyjski dyktator naprawdę pokazał planetie swoją twarz. I okazało się, że jest to twarz psychopatycznego maniaka, któremu nie można ufać. Czego lepiej się wystrzegać i trzymać z daleka.
Można też zauważyć, że schizofreniczny światopogląd Putina i jego obsesja na punkcie Ukrainy postępują. Dyktator nie porzucił swoich planów zniszczenia i podboju naszego kraju. Wręcz przeciwnie, stara się znaleźć coraz bardziej absurdalne i prymitywne wymówki, aby wyjaśnić swoją agresję. W tym celu Putin postanowił dać Carlsonowi długi wykład na temat historii, która jest niczym innym jak tworem propagandowym. Historyczne wyprawy Putina zaintrygowały Tuckera Carlsona. Być może w momencie, gdy Putin pokazał mu „listy Bohdana Chmielnickiego”, opowiedział mu inną wersję tego, kto stworzył Ukrainę lub skarżył się na Polskę, która własnym uporem zmusiła Hitlera do rozpoczęcia wojny, Amerykanin zorientował się, kto siedzi przed nim.
Putin nie byłby sobą, gdyby nie poświęcił części swojego monologu kłamstwu na temat tego, kto rozpoczął wojnę. Powtórzył też plan denazyfikacji Ukrainy. W typowy dla siebie sposób obwiniał przeklęty Zachód, który przyczynił się do dojścia do władzy „nazistów” w Ukrainie. Jednocześnie rosyjski dyktator nie zapomniał zapłakać Carlsonowi nad „trudnym losem” Rosji, która została oszukana i pozbawiona dawnych stref wpływów. Putin otwarcie stwierdził, że można z nim negocjować. Zapewnił, że nie planuje ataku na kraje bałtyckie i Polskę. I ogólnie rzecz biorąc, jest za pokojem i zawsze chciał pokoju. Wystarczy przestać pomagać Ukrainie. W 1940 roku Hitler powiedział coś podobnego innemu amerykańskiemu dziennikarzowi, Carlowi von Wiegandowi, kiedy zaproponował uznanie Europy za strefę wpływów III Rzeszy i obiecał nie ingerować w sprawy amerykańskie w żadnych okolicznościach.
Jak ten wywiad wpłynie na zachodnią publiczność? Być może nie do końca tak, jak liczył Putin. Mimo całej odrażającej natury postaci Tuckera Carlsona, nawet jemu nie podobały się wyssane z palca argumenty i historyczne wycieczki rosyjskiego dyktatora, pozbawione logiki. Było to zauważalne w wyrazie twarzy dziennikarza i jego mimice. Tucker Carlson od czasu do czasu próbował przywrócić Putina do rzeczywistości i uratować wywiad, który i tak był już pozbawiony ostrych pytań. Ale nie udało mu się. Putin żył w swoim własnym, równoległym świecie.
Być może nieświadomie, Carlson wyrządził Putinowi niedźwiedzią przysługę. I pomógł ujawnić lepiej kanibalistyczny, cyniczny charakter rosyjskiego prezydenta i jego chorobliwa mania. Wątpliwe jest, by ten wywiad był w stanie radykalnie wpłynąć na zachodnią opinię publiczną. Ale może pomóc widzom, którzy nie ufają wielkim mediom, lepiej zrozumieć, kim jest Putin. Trzeba mieć bardzo niski poziom inteligencji lub być skrajnie stronniczym, aby wziąć paplaninę rosyjskiego przywódcy za dobrą monetę.
W 1839 roku Rosję odwiedził francuski pisarz Astolphe de Custine. Został zaproszony do kraju przez cara Mikołaja I. Custine’a, który był przekonanym monarchistą. Podziwiał monarchię absolutną jako najlepszą formę rządów. Mianowicie, jest to system państwowy, który panował w Rosji. Dlatego cesarz rosyjski miał szczerą nadzieję, że Francuz napisze coś dobrego o życiu w cesarstwie i uczłowieczy swój wizerunek „kata Europy”. Astolphe de Custine mieszkał w Rosji przez trzy miesiące. Odwiedził Petersburg, Moskwę, Jarosław, Włodzimierz i Niżny Nowogród. A kiedy wrócił do kraju, cztery lata później wydał czterotomową książkę „Rosja w 1839 roku”. Książka stała się prawdziwym bestsellerem. Rosyjskie władze nie przepadały jednak za nią. Imperium Rosyjskie zostało w nim przedstawione nie jako idealne państwo sprawiedliwe, ale jako „kraj despotyzmu”, w którym „panuje ucisk”.
„Zastanawiając się nad wysiłkami, z jakimi próbują zniszczyć pamięć o przeszłości, dziwię się, że coś jeszcze się zachowało. Podstawą tego jest kłamstwo, a wraz z nim strach przed prawdą. Do tej pory myślałam, że człowiek potrzebuje prawdy jak powietrza, jak słońca. Podróżowanie po Rosji przekonało mnie o czymś wręcz przeciwnym. Leżeć tutaj to strzec tronu, mówić prawdę to niszczyć fundamenty. Cała Rosja jest jednym nieustannym oszustwem. Wszystko tu jest, brakuje tylko wolności” – pisał o Rosji były wielbiciel rosyjskiego absolutyzmu.
Kto wie, może Tucker Carlson też zmieni zdanie na temat Rosji i jej władcy po spotkaniu z Putinem. Przynajmniej amerykański propagandysta i teoretyk spiskowy powiedział po wywiadzie, że może mu zająć rok, zanim dowiedział się, co to było. Powiedział też, że Putin nie umie tłumaczyć i spędza dużo czasu w świecie, w którym nie musi niczego wyjaśniać. Carlson odleciał. Nie obiecał jednak powrotu.