Jeśli Wołodymyr Zełenski dąży do tego, by Wałerij Załużny stał się potężną postacią na polu politycznym i potencjalnie głównym zagrożeniem dla własnej przyszłości jako polityka, to robi wszystko dobrze. Do tego może doprowadzić coraz bardziej prawdopodobna dymisja Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy. Wbrew sprzecznym (taka gra słów dobrze oddaje istotę) wypowiedziom własnego Urzędu, prezydent w wywiadzie dla włoskiej stacji telewizyjnej Rai1 powiedział: Rzeczywiście Potwierdzone zamiar zastąpienia generała, a także kilku innych wśród wojskowych i politycznych przywódców kraju.
Przy potencjalnej (jak dotąd) dymisji Załużnego prezydent może faktycznie wyświadczyć wielką przysługę generałowi, ale nie krajowi. I nawet nie on sam, choć prawie o tym nie wie. Zastąpienie Załużnego – i nie ma w tym kontekście znaczenia, kto go zastąpi – ostatecznie ugruntuje jego status kultowego bohatera wojny rosyjsko-ukraińskiej. Bez względu na to, co stanie się dalej, ponieważ nie wpłynie to już na jego reputację i nie będzie jego obowiązkiem.
Do dziś Walerij Załużny jest osobą o najwyższym procencie zaufania wśród Ukraińców. Zmienność sympatii społeczeństwa ukraińskiego jest dobrze znana. Prezydent przygotowuje się jednak do wyeliminowania jedynego powodu, który mógłby obecnie zachwiać popularnością Załużnego – trudności na froncie w 2024 r. Choć nie jest to fakt, bo problemy ubiegłorocznej kontrofensywy wielu kojarzą nie z dowództwem wojskowym, ale z kierownictwem politycznym i jego nierealistycznymi obietnicami, czy niewystarczającym wsparciem zewnętrznym.
W skali Ukrainy Walerij Załużny przypomina nieco to, czym Wołodymyr Zełenski był jeszcze nie tak dawno dla cywilizowanego świata – symbolem heroicznej walki z bezwzględnym i znacznie silniejszym wrogiem. Możemy przypomnieć sobie liczne produkty z wizerunkiem prezydenta Ukrainy (aż po specjalne ekskluzywne figurki LEGO), który cieszył się ogromną popularnością wśród ludności krajów zachodnich. Fakt, że ta fala popularności minęła, może być jednym z powodów banalnej zazdrości, że ktoś inny, choć na skalę jednego kraju, jest teraz na tej samej fali uwielbienia.
Symbolika w odbiorze Załużnego jest wszechobecna. Liczne upominki za darowiznę czegokolwiek z jego autografem lub zdjęciem są kluczem do licznych darowizn. Najnowszy przykład: 4 lutego podczas lwowskiego koncertu zespołu „Żadan i Psy” odbyła się aukcja charytatywna na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy. I mimo obecności tak cennych przedmiotów jak np. ikona Levko Skopa, nie był to bynajmniej najdroższy obiekt. Oraz duży portret fotograficzny Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy z autografem jego i Serhija Żadana, który został zakupiony za 105 tys. hrywien. Przypomina to już pewien kult. Co nie jest czymś nowym dla naszego społeczeństwa – o tym ostatnio trafnie dyskutowano Napisał Nazar Kis.
Teraz Wołodymyr Zełenski planuje zdymisjonować osobę, która w oczach większości jest przede wszystkim odpowiedzialna za wszystkie sukcesy w obecnej wojnie i na naszych oczach staje się czymś znacznie większym, prawdopodobnie wbrew własnej woli. W każdym razie ta zmiana spotka się z wrogością. Niedawna „próba” z rzekomym dymisjonowaniem Załużnego pokazała, jaka będzie reakcja, gdy stanie się ona rzeczywistością, a nie tylko wrzutką informacji z Kancelarii Prezydenta. Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że był to dym bez ognia.
Przynajmniej jasne wyjaśnienie powodów takich zmian personalnych mogłoby złagodzić reakcję społeczności. Zmiana głównodowodzącego w czasie wojny, zwłaszcza długiej, nie jest czymś rzadkim w historii wojen. Kiedy sytuacja znajduje się w impasie, często potrzebne są nowe poglądy, pomysły i strategie. Nie zawsze są lepsze od starych. Ale przynajmniej możesz zrozumieć, dlaczego się do nich uciekano. Czy prezydent lub ktoś z jego zaufanego otoczenia uzasadniał konieczność wymiany Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy? Absolutnie nie. Ogólne sformułowania Zełenskiego o potrzebie „popychania wszystkich w tym samym kierunku” lub „posiadania odpowiednich pozytywnych energii” nie powinny być tak traktowane. A nawet te mówił nie do ukraińskich dziennikarzy, ale do włoskich. Jeśli chodzi o Ukraińców, jest wystarczająco dużo wątpliwych kanałów Telegram.
Wszystko to wygląda jeszcze śmieszniej, biorąc pod uwagę fakt, że sam Walerij Załużny Artykuł dla CNN wyraził własną, dobrze uzasadnioną wizję dalszego prowadzenia wojny z Rosją. Wyraźnie podkreślił potrzebę znalezienia nowych sposobów prowadzenia działań wojennych, zwrócił uwagę na rosnącą rolę dronów, potrzebę doposażenia technicznego w celu dostosowania się do wymogów współczesnej wojny, trudności w dostarczaniu i wiele innych. Mimo pewnej ogólności tez tekst ten pokazuje, że jego autor doskonale rozumie niemożność wygrania dzisiejszej wojny wczorajszymi metodami.
Jeden z fragmentów tego artykułu mógłby być szczególnie „irytujący” dla prezydenta. Załużny bez ogródek pisał o „niezdolności instytucji państwowych w Ukrainie do zwiększenia liczebności naszych sił zbrojnycho stosowaniu środków niepopularnych”, a także o problemach naszego przemysłu obronnego, w szczególności tych, które już dawno mogły i powinny zostać rozwiązane – biurokratycznych. Biorąc pod uwagę, jak bardzo Wołodymyr Zełenski nie znosi krytyki, takie słowa generała (nawet jeśli są to tylko stwierdzenia faktów) mógłby łatwo odebrać jako wyzwanie.
Znaczącym kontrastem jest również stosunek prezydenta i naczelnego wodza do drażliwych i niepopularnych tematów. Na przykład mobilizacje. Podczas gdy Wołodymyr Zełenski i jego otoczenie starają się przerzucić odpowiedzialność za nowy projekt ustawy na kogokolwiek (deputowanych, rząd, a zwłaszcza wojsko), Walerij Załużny wprost podkreśla, że bez przyciągnięcia setek tysięcy nowych osób do Sił Zbrojnych Ukrainy perspektywy wojny są niepewne ze względu na permanentną mobilizację w stanie wroga.
Powód tej różnicy jest prosty: wojskowy myśli o tym, jak wygrać wojnę, podczas gdy polityk myśli o tym, jak nie przegrać następnych wyborów. Ale jeśli zawodowi dowódcy zostaną zwolnieni tylko dlatego, że domagają się niepopularnych, ale koniecznych środków w czasie wojny, to kolejne wybory mogą nie być tymi, o których marzy Wołodymyr Zełenski. Bo to nie będzie jego reelekcja, ale kolejny dożywotni wyrok dla Władimira Putina – tym razem na nowo anektowanych terytoriach Ukrainy.
Jeśli ta wojna zakończy się dla nas pomyślnie i nadejdzie dzień wyborów, to może się okazać, że urzędujący prezydent stworzył sobie swojego głównego konkurenta. Walerij Załużny nie napomknął jeszcze słowem ani czynem o ambicjach politycznych. Słusznie, ponieważ jej misją jest prowadzenie wojny, a nie politykowanie. Jeśli jednak kiedyś, w lepszych okolicznościach, zechce zająć się polityką, będzie miał wszelkie szanse na sukces. Zwłaszcza na tle obecnej prawdopodobnej dymisji i „wyścigu szczurów”, jakim tradycyjnie były ukraińskie rozgrywki polityczne.