W Związku Radzieckim wymyślali bzdury o początku II wojny światowej w czerwcu 1941 r. i jej końcu w maju 1945 r. Ukraińcy wierzyli w to kłamstwo co najmniej do 2014 roku. Być może ktoś jeszcze wierzy – bo „piekło to wielki kraj”. Takich bzdur generowanych przez propagandę jest bardzo dużo. Nadal żyją i wpływają na umysły ludzi, a to nie zależy od wydarzeń, które dzieją się wokół. Na przykład po aneksji Krymu przez Rosję usłyszałem od jednego z moich ukraińskojęzycznych znajomych, że na turnieju, na którym nie było Ukrainy, poparł „naszą”.
Rosja zawsze była w stanie przeznaczyć znaczne środki na propagandę. Niedawno ukraińska telewizja pokazywała „kadetów” i „brygady”, wszelkiego rodzaju Kirkbaskowów. „Kreatywność” sług moskiewskiego cara została przedstawiona jako standard. Ukraińcy powinni być wdzięczni, że uprzedzenia, wrogość wobec świata i rozgoryczenie zostały nam przekazane. Teraz sytuacja jest lepsza, ale problem nie zniknął. Środki z budżetu państwa przeznaczają mu Kravets i Gorbunow, a Ukraińcy w czasie wojny z Rosją oglądają „Słowo chłopca”.
Ukraina to nie Rosja!?
Fiasko polityki informacyjnej Ukrainy jest tematem długiej rozmowy. Dotyczy to różnych obszarów, a zwłaszcza telewizji. Na kilka lat przed aneksją Krymu przez Rosję można było oglądać rosyjskie seriale w oryginalnej wersji językowej w ukraińskiej telewizji, regularnie odtwarzając ich nominacje do piosenek i inne bzdury. Znali Ukraińców rosyjskie okrzyki wygańcze lepiej niż ich śpiewacy. Transmitowali nawet przemówienie rosyjskiego prezydenta i jego rozmowy z niewolnikami… Obywateli. Dlaczego, „Putin sprowadził Wajsk”, te śmieci zostały wyciągnięte w powietrze niepodległego państwa? Co więcej, Rosjanie skrzętnie „utwardzali” swój „produkt” „zgrzytami”: soldafonizmem i militaryzacją, samowolą policji i państwowo-gangsterską… Istniała kryminalizacja poprzez filmy. Ukraińcy nie widzieli swoich miast na ekranach, zaszczepiano w nich wątpliwości co do własnego państwa. Takie „przyjazne” treści i kultura są „poza polityką”.
Gotowano nas na małym ogniu, stopniowo zamieniając się w rosyjskich niewolników. Chcieli zrealizować białoruski scenariusz z państwem widmo w Ukrainie. Przez telewizyjne śmieci, filialny kościół FSB i procesje rozkojarzonych pułków ukształtowanych przez propagandę. Tylko przerażenie i obrzydzenie budzi wspomnienie tego wczorajszego „mysiego brata”. Z tego właśnie słynie rosyjska propaganda – wymyślania i promowania ohydnych, makabrycznych konstruktów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Tylko zniekształcają i zniekształcają rzeczywistość. To tak jak z chronologią II wojny światowej, o której była mowa na początku tego tekstu. Moskwie nie wypadało mówić o początku tej wojny, bo jest wspólnikiem w ataku na Polskę. Pojawiła się więc alternatywna wersja: wojna rzekomo rozpoczęła się w czerwcu 1941 r. atakiem nazistowskich Niemiec na Związek Radziecki. Na podstawie tych kłamstw zbudowano koncepcję „atechestvennai vainy” i wszystko, co się z nią wiąże.
Teraz Ukraińcy rozumieją, że armia rosyjska to mordercy i zbrodniarze, a rosyjski rząd to terroryści. Jednak wielu naszych obywateli nadal patrzy na Moskwę jak na centrum świata, podświadomie tak ją postrzega. Nie przestają słyszeć o sobie z peryferii, których mieszkańcy muszą żyć według wzorców stworzonych w metropolii. Na poziomie państwa i elit brakuje środków i świadomości, aby przerwać to błędne koło. Na poziomie społecznym nie ma świadomości i szacunku do samego siebie, aby uznać, że Moskwa nie produkuje niczego wyjątkowego, a to, co stworzyła, jest trujące i destrukcyjne. Trendy na Youtube i TikTok generalnie pokazują, że niektórzy z naszych obywateli zdają się nie zdawać sobie sprawy, że Rosja zaatakowała Ukrainę i zagraża istnieniu naszego państwa, nawet tym Ukraińcom, którzy finansują okupantów swoją aktywnością na rosyjskich platformach.
Szczególnie smutne jest ekstremalne hobby wielu Ukraińców – rosyjski serial kryminalny o młodzieży końca lat 80. XX wieku. Wszystko jest banalne: bezprawie i samowola, walka i rzeź młodych ludzi, pojedynki, gwałty i podziały stref wpływów. Znajomy obraz dla Rosji. Być może taka jest ich perspektywa na przyszłość. To dziwne, że ta obca i niezwiązana z naszymi wartościami treść spotkała się w Ukrainie z odzewem. W Rosji „Słowo chłopca”, podobnie jak słowa Putina, przygotowuje materiał na przyszłe wojny napastnicze. Ktoś słucha historycznych bzdur kremlowskiego dyktatora i odmawia Ukrainie prawa do niepodległości. Inni oglądają rosyjskie toksyczne filmy i ożywiają je, kończą w więzieniu, a potem w armii Z.
Czy dotyczy to Ukraińców powstrzymujących rosyjską hordę? Czy potrafimy z ufnością słuchać słów Putina lub beztrosko oglądać „Słowo chłopca”? Sport i kultura poza polityką? W Rosji zarówno sport, jak i kultura są technologiami i środkami do osiągania celów politycznych, narzędziem zombifikacji. Szkoda, że są Ukraińcy, którzy jeszcze tego nie rozgryźli.
Tylko pod mikroskopem
Federacja Rosyjska jest sąsiadem Ukrainy. Nie ma ucieczki od tej podłej rzeczywistości. Można się radować myślą, że proces rozpadu Imperium Rosyjskie wkrótce się skończy, a polityczna śmierć Federacji Rosyjskiej będzie jego finałem. Niewiele jednak na to wskazuje i jesteśmy zmuszeni liczyć się z faktem istnienia jednego z najkrwawszych dziś państw w pobliżu jego granicy. Jedynym sposobem na współistnienie z imperialną Rosją jest w tej chwili wojna. Co więcej, została przywieziona i odżywiona przez samą Rosję. Mamy różne wizje stosunków z Rosją. Ktoś mówi o fosie z krokodylami i zerwaniu wszelkich kontaktów. Inni twierdzą, że Rosja powinna być laboratorium, w którym będziemy obserwować samozniszczenie szczurów.
Fosa z krokodylami nadal nie wchodzi w grę. Jeśli Putin powie, Rosjanie będą maszerować w szańcach i zjadać krokodyle żywcem. Więcej jest treści w suchym zainteresowaniu badawczym w Rosji. Poznanie wroga to zbudowanie obrony przed jego mocnymi stronami i wykorzystanie jego wad. Ze względu na gorzkie doświadczenie sąsiadowania z Rosją i jej agresją na nas, Ukraina jest już bramą do cywilizacji. Siły Zbrojne Ukrainy chronią świat przed krwawymi bandytami i dzikusami XXI wieku. Jednocześnie Ukraińcy mogliby stać się oczami i uszami myślących ludzi i opowiedzieć im o istocie Rosji. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy zachodzące tam procesy są rozumiane i trzeźwo oceniane. Oznacza to, że status ślepego i bezmyślnego konsumenta rosyjskich treści powinien zostać zastąpiony uważnym i skrupulatnym obserwatorem degradacji Rosji. Oczywiście musimy przyspieszyć ten proces w każdy możliwy sposób. Dlatego uporczywe, irytujące, a nawet nie do zniesienia jest bronienie tej prawdy przed tymi, którzy są w stanie ją usłyszeć. To długi i kosztowny proces, ale też narzędzie przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie i mechanizm obalania wymysłów rozpowszechnianych przez Moskwę.
Przed nami trudne zadanie. Obserwacje powinny być skrupulatne, bez emocji, metodą laboratoryjną i w rękawiczkach. Wszystko powinno być profesjonalne, na odpowiednim poziomie instytucjonalnym. Nie należy tu wciągać Rosji. Zjawisko najlepiej badać w siedlisku. Nie da się też obalić mitów i stereotypów, które stworzyła ich propaganda. Co więcej, niektóre z tych mitów są nadal wyznawane przez odrębnych Ukraińców. Prawda o Rosji też nie zostanie zaakceptowana przez wszystkich. Nie bez powodu nasz wróg finansuje całe armie dziennikarzy, polityków i naukowców w różnych krajach. W końcu, nawet jeśli zgodzą się z nami, że Rosja to tylko opakowanie, nikt nie ma recepty na to, co zrobić z tym, co jest w nie opakowane. Są to pytania, z którymi będziesz musiał się zmierzyć i na które poszukać odpowiedzi. Dlatego Ukraina powinna mieć własne stanowisko, bazę argumentów i prowadzić systematyczną pracę nad zrozumieniem procesów zachodzących w Rosji. Jeszcze lepiej jest na nich wpływać. Jest to ważny i niezbędny składnik obecnego i przyszłego zwycięstwa nad wrogiem.