Pierwsza ewakuacja z helikoptera na wodzie w Ukrainie, 41 skoków spadochronowych, ponad sto godzin pod wodą, atak powietrzny na statki różnego typu, pływanie, wyścigi – wydaje się, że tych umiejętności nie da się połączyć w jednej osobie, ale superbohaterowie żyją wśród nas. Zachar Biriukow jest żołnierzem sił specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy. Na wojnie stracił obie ręce, nogę i oko, ale nie stracił pragnienia życia. Zakhar cudem przeżył, obecnie przechodzi rehabilitację i przygotowuje się do operacji protetycznych ręki. Po tym, jak został ciężko ranny, mężczyzna nie stracił ducha, a jedynie pomnożył pragnienie życia i walki.
W drugą rocznicę rosyjskiej inwazji na pełną skalę, kiedy Ukraińcy codziennie cierpią z powodu ostrzału rosyjskich samolotów, sił rakietowych, floty i artylerii, dzielimy się tą wyjątkową historią odporności.
Mowa o codziennym hartowaniu rehabilitacyjnym, umiejętności „wyłączenia się” w czasie wojny, mechanizmach, które nie powinny się zatrzymywać ze względu na zwycięstwo, świecach pamięci aż po Humaniu, mentoringu dla młodych żołnierzy z Zacharem Biriukowem w ramach projektu „Opowieści o Wielkiej Wojnie”.
Zakhara, powiedz nam, skąd pochodzisz i czym zajmowałeś się przed wojną na pełną skalę?
Pochodzę z obwodu żytomierskiego, rejonu popiljańskiego. Przed wojną pracował w Kyivpastrans. W 2015 roku, kiedy nastąpiła czwarta fala mobilizacji, zgłosił się na ochotnika do Sił Zbrojnych Ukrainy. Wybrał rodzaj wojska, w którym chciał służyć, przeszedł selekcję i szkolenie, a następnie wybrał jednostkę wojskową – 73 Centrum Marynarki Wojennej dla Wojsk Operacji Specjalnych [імені кошового отамана Антіна Головатого – ред.]. Służył tam przez sześć i pół roku. W lipcu 2021 roku przeszedłem na emeryturę. Przed inwazją na pełną skalę spędził sześć miesięcy jako cywil i ożenił się.
A kiedy zaczęła się wojna, byłem właśnie w ojczyźnie [на Житомирщині – ред.]Pierwszą rzeczą, jaką powiedział, było: „Co za dranie! Nie mogłeś czekać dwa dni? Dokończyłbym remont i wyjechał z czystą duszą [воювати – ред.]”, a więc naprawa nie została jeszcze wykonana.
Czy twoi rodzice zostali w obwodzie żytomierskim?
Kiedy więc rozpoczęła się wojna na pełną skalę, przyszli do nich siostra i brat. Przez pierwsze miesiące mieszkali razem we wsi. I pierwszego dnia od razu wyjechałem. Czołgi z Krymu były w drodze do Wasyliwki [місто в Запорізькій області, де проживав Захар – ред.], a ja pojechałem za nimi samochodem. Wieczorem dotarłem do Wasyliwki bez korków. Byłem wtedy bardzo zdziwiony, że nikt nie przygotowywał się do obrony miasta. Natychmiast spotkałem się z moimi towarzyszami, którzy tam stacjonowali, wtedy podszedł do nas jeden z oficerów i po rozmowie z nim zdaliśmy sobie sprawę, że Wasyliwki nie da się obronić. Dlatego wraz z żoną i rodziną pojechaliśmy do sąsiedniej wsi, ponieważ jest tam zbiornik Kachowka i most, przez który Rosjanom trudno było się przewrócić. Tak wyglądały pierwsze dni inwazji na pełną skalę.
Co czułeś w momencie, gdy zdałeś sobie sprawę, że wojna się zaczęła?
Każdy, kto służył i pracował w wojsku przez długi czas, wiedział, że prędzej czy później do tego dojdzie. Nie spodziewałem się nawet, że zaatakują Ukrainę w tak małej liczbie. Dwieście tysięcy żołnierzy to za mało, by opanować całe terytorium Ukrainy. Myślę, że Rosjanie szybko „przebili się” przez obronę na południu, dzięki kombinacji wielu czynników: w jednej sytuacji byli zdrajcy, w innej rosyjskie lotnictwo, czołgi i wojsko działały dobrze, być może gdzieś nasze trochę podpracowało z powodu komunikacji i chaosu.
Od pierwszych dni wojny na pełną skalę do obrony kraju wysłano także Gwardię Narodową wraz z innymi jednostkami wojskowymi, które nie posiadały broni do „zdobycia” czołgów. Kluczową rolę odegrały również połączenia międzysystemowe. Ponieważ do bitwy dołączały różne struktury, trudno było skoordynować ruch i inne działania, więc ten czynnik mógł mieć wpływ. Ponadto na miejscu było wielu zdrajców, którzy czekali na wojska rosyjskie i pomagali im. Z tego powodu mój towarzysz i jego grupa zostali otoczeni. Chcieli zastawić zasadzkę na Rosjan, ale jeden z miejscowych obszedł chłopaków na polach i ostrzegł wroga. Wtedy nasz [військові – ред.] Zostali otoczeni, uciekli i wyszli. Ale, jak widać, nagromadzenie takich momentów miało wpływ na to, że szybko utraciliśmy pewne terytoria.
W obwodzie kijowskim i ogólnie na północy Ukrainy miejscowi byli bardziej patriotyczni. Tam ukształtowanie terenu pozwalało na dobre umocnienia. Nie zapominaj, że w lesie można być dobrym partyzantem, ale co robić w terenie, w którym są samoloty? Niezależnie od tego, czy jesteś myśliwym, czy nie, nie przebiegniesz 30 kilometrów przez pole, gdy Rosjanie będą jeździć czołgami, „bekhami” [БМП – бойова машина піхоти – ред.] i z „gramofonami” [літаками – ред.]. Wszystkie te czynniki opóźniły nas również w czasie, aby szybko się „przebić”. Ale i tak wyzwoliliśmy wiele terytoriów: obwód kijowski, obwód czernihowski, obwód sumski, obwód charkowski, obwód żytomierski, a kiedy dotarliśmy do obwodów zaporoskiego, chersońskiego, donieckiego i ługańskiego, Rosjanie zgromadzili już siły do obrony.
Teraz nie jest łatwo, ale nie zapominaj, że mamoW 2023 roku Rosja cieszyła się, że powstrzymała ukraiński kontratak w trzydniowych zmaganiach o Kijów. I choć jest pomoc ze strony zagranicznych partnerów, to przy tak dużej skali wojny musimy zrozumieć, że bez względu na to, ile amunicji dostaniemy, zawsze będzie jej mało.
Najważniejsze, co mamy, to hart ducha i zrozumienie całego społeczeństwa, którego nie możemy zatrzymać w tej wojnie. Nie możemy tego odłożyć, nie możemy tego zrobić, jak w 2015 roku, określić granice i czekać. Teraz Rosja używa wszystkich typów pocisków, terytorium Ukrainy jest pod pełnym ostrzałem, może to potrwać pięć lat, a potem ponownie zgromadzą siły i ruszą dalej. Nadszedł czas, kiedy albo my jesteśmy nimi, albo oni są nami.
Nie masz wrażenia, że chcą „zamrozić” wojnę?
Oczywiście Rosja chce „zamrozić” wojnę i zrobi wszystko, aby ta droga została „wybrana” przez samo społeczeństwo – nie rząd, ale naród. A ze strony władz będzie wsparcie ze strony „szumowin” rosyjskiego świata, które wciąż mamy. Taki bieg wydarzeń jest korzystny dla Rosji, że pozwala nam odetchnąć przez kilka lat, ale to wszystko jest kłamstwem, którym oszukujemy przede wszystkim samych siebie.
Zahar, powiedz nam, jak zostałeś ranny?
Pojechaliśmy na linię frontu i wystrzeliliśmy drony. Miałem ładunek wykonany z 300 g czystej płyty, detonator elektryczny i czułe czujniki, aby w kontakcie z jakimkolwiek obiektem ładunek został wysadzony w powietrze. Kiedy załadowałem drona i chciałem go podnieść, wylądowała mina. Spadł daleko, ale fala uderzeniowa wystarczyła, aby czujniki zadziałały. Dron wraz z materiałami wybuchowymi eksplodował w moich rękach. Dla zrozumienia wyjaśnię, że miałem w rękach równowartość 500 g trotylu, dla porównania – w RGD [ручна граната – ред.] Oznacza to, że pięć granatów eksplodowało w moich rękach na raz.
To cud, że jeszcze żyjesz…
Tak, to cud. Poza tym chłopaki nie wpadli w panikę, szybko ugasili miejsce, w którym się paliło, założyli opaski uciskowe i ewakuowali mnie. Piętnaście minut później byłem już na izbie przyjęć. Miałam szczęście, że byli dobrzy koordynatorzy, szpitalnicy, anestezjolodzy, którzy zabierali mnie do szpitala.
Kiedy zdałeś sobie sprawę, co się z tobą stało? Pamiętasz ten moment?
Kiedy nastąpił wybuch, byłem jeszcze przytomny: zrozumiałem, że jestem ranny, ale nie rozumiałem dlaczego. Miałem „chłodną głowę” [не панікував – ред.]i wiedziałam, że muszę założyć opaskę uciskową. Próbowałem, ale nie udało się, bo miałem porozrywane ręce. Moje oko też było uszkodzone i lepkie, więc nic nie widziałem. Zdałem sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić i oczekiwałem pomocy chłopaków. Potem poczułam, że zaczynam drgać i zakładają mi opaski uciskowe. Pomyślałam: „Dobra, dobra robota. A teraz ewakuujmy się. Jak poradzisz sobie z ewakuacją? Straciłem na chwilę przytomność, ale obudziłem się i poczułem silne drżenie, zdałem sobie sprawę, że jadę bardzo szybko pickupem. Potem, przez dwa tygodnie, byłem pod wpływem narkotyków i środków przeciwbólowych, nieprzytomny. Kiedy się obudziłam, myślałam, że minęło już sześć miesięcy. Kiedy się opamiętałem, w pełni zrozumiałem, że nie mam rąk ani nóg.
Jak to przyjąłeś?
Bardzo proste. Jak postrzegasz fakt, że słońce wschodzi i zachodzi? To jest to samo, dokładnie to samo. Kiedy rąbiesz drewno, zdajesz sobie sprawę, że pęka i możesz nieumyślnie odciąć sobie palce. Tak samo jest na wojnie: idziesz na wojnę wiedząc, że możesz zostać ranny, że możesz umrzeć. Jeśli tego nie zrozumiesz i będziesz się bał, zginiesz w pierwszych chwilach wojny. I tak zdajesz sobie sprawę i to wszystko, po prostu dalej pracujesz, walczysz, bronisz kraju. A kiedy coś ci się przydarza, zdajesz sobie sprawę: „Zrobiłem to i wiedziałem, że to może się wydarzyć”, więc teraz nie ma sensu, żebym płakał i się denerwował. Muszę iść dalej ze swoim życiem. Żyję i muszę żyć nadal, kochać moją żonę i syna. Nie muszę zamykać się w sobie i smucić, że wszystko jest dla mnie stracone. W przeciwnym razie, jaki był sens moich wysiłków?
Jak przebiegał proces rehabilitacji i przebiega teraz?
24 sierpnia 2022 roku zostałem wypisany z oddziału intensywnej terapii. Przez dwa tygodnie był leczony w ośrodku oparzeń, a stamtąd przeniósł się na leczenie do Niemiec. Tam zaczął się leczyć i wracać do zdrowia. W ciągu roku i dwóch miesięcy przeszedłem sześć operacji: dwie w uchu w celu przywrócenia słuchu, dwie w celu usunięcia oka i dwie kolejne operacje na twarzy – porównałem i usunąłem płytki, które trzymały szczękę razem, ponieważ była całkowicie rozerwana. Dlatego miałam szczęście, że znalazłam ukraińskiego dentystę w Niemczech, który przeprowadził się tam do pracy. W jego prywatnym szpitalu wykonano mi bezpłatnie most przedni na dwanaście zębów. Nadal można było dojść do siebie, ale był to długi proces i bardzo chciałem wrócić w Ukrainę.
Po powrocie kontynuuję rehabilitację. Przeszłam jedną operację plastyczną wargi i resurfacing blizny. Teraz jestem w Wynnikach na protetyce, równolegle przechodzę konsultacje z protetyki oka. W planach jest jeszcze kilka operacji plastycznych. Ponadto staram się znaleźć rozwiązanie, jak leczyć lewe uchoOch, trzeba to wyłączyć, bo mam ciągły stan zapalny. I cały czas w tym rytmie: dwa dni się leczę, jeden dzień odpoczywam. Naprawdę chcę jak najszybciej wrócić do zdrowia. Bardzo dotknęła mnie również utrata domu, który jest teraz pod okupacją i mieszkają w nim moi bliscy.
Czy jest jakaś nadzieja, że wszystko wróci?
Zawsze jest nadzieja.
Czy długi proces rehabilitacji jest wyczerpujący? Twoje doświadczenie może być cenne dla innych zawodników, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Czy możesz podzielić się tym, jak to przeżywasz?
Tak, powrót do zdrowia to trudny proces i bardzo ważne jest, kto przechodzi przez niego razem z Tobą. Mam szczęście: jest ze mną żona, syn, matka, siostra, brat, krewni i przyjaciele. Utrata kończyny nie powinna być postrzegana jako koniec świata.
Innym zawodnikom, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, chciałbym powiedzieć, że nie można być biernym w leczeniu. Dlaczego? Bo kiedy się uśmiechasz i chcesz być leczony, zostaniesz potraktowany i otrzymasz pomoc. A kiedy przyjdziesz na rehabilitację i zostaniesz do czegoś zmuszony, nie potrwa to długo. Dwa razy cię zmuszą, a za trzecim machną ręką, mówiąc: „On nie chce, więc mu niech pozwoli”. Kiedy masz ochotę wyzdrowieć, będzie wynik. Nikt tego wszystkiego nie potrzebuje oprócz Ciebie. Jeśli chcesz gdzieś pojechać na leczenie, poszukaj go. Tak, nie jest łatwo, wsiąść do pociągu z obrażeniami, odnaleźć drogę, ale masz wybór: upić się, zostać narkomanem, popełnić samobójstwo lub żyć i cieszyć się życiem, spróbować osiągnąć coś większego, nauczyć się czegoś nowego.
Po kontuzji, kiedy moja szczęka została rozerwana, wszystkie moje kubki smakowe zostały zresetowane do zera. Wyobraźcie sobie, że w wieku 35 lat próbowałem wszystkiego w nowy sposób, jakby po raz pierwszy. Bardzo fajnie jest znów poczuć „bukiet” tych wszystkich smaków.
Opisz, jak wygląda Twój dzień na odwyku? Co robisz i jakie będą kolejne kroki?
Z lewego ramienia pozostał mi tylko łokieć, więc protetyka będzie trudna. Materiały do tego zostały zamówione z zagranicy i teraz na nie czekam. Dlatego podczas wizyty u terapeuty zajęciowego pracuję nad przywróceniem wrażliwości mięśni w prawym ramieniu. Ponieważ będę miał ramię elektryczne, do którego zostaną włożone czujniki, które będą reagować na skurcze mięśni, będę musiał ćwiczyć ściskanie, rozpinanie, podnoszenie łokcia, aby odczytać sygnały. Podłączają do mnie urządzenie z czujnikami i gram w gry. Opracowuję również cięcia czasowe. Daje mi to większą kontrolę nad protezą. Wraz ze wzrostem wytrzymałości wzrasta czułość. Wiedziałem o tym od początku po kontuzji, więc cały czas ćwiczyłem mięśnie, aby nie obumarły, bo nie było rąk. Ciągle je przenosiłem, co bardzo mi pomogło, bo teraz nie przywracam ich wydajności od zera. A po dwóch tygodniach takich zajęć moje bicepsy i triceps zaczęły rosnąć. Byłem w szoku.
Chodzę na basen, uprawiam aktywność fizyczną, wszystko, co jest na lądzie, tylko teraz w wodzie. A co drugi dzień chodzę na masaże. W sobotę i niedzielę odpoczywamy.
W jednym z wywiadów powiedziała Pan, że pomoc psychologiczna nie zawsze jest skuteczna w naszym kraju, bo psycholog, który nie był na wojnie, nie wie, o czym rozmawiać z wojskowymi i jak im właściwie pomóc.
Istnieją standardowe urazy psychiczne, które psycholog cywilny może jeszcze pomóc rozwiązać. A jeśli żołnierz chce rozmawiać o stracie towarzysza, to jak może pomóc psycholog, który nie wie, że gdy tylko ktoś z drużyny odwróci głowę, jego towarzysz może zostać trafiony kulą i wybić mu cały mózg. Jak zrozumie wojsko? Osoba, która nie była na wojnie, nigdy w życiu cię nie zrozumie. Strach i zapach wojny wywołują w nas wiele emocji: od ekstrawagancji i adrenaliny po strach, który wpędza w ślepy zaułek i nie można nic zrobić. Żaden cywil tego nie zrozumie.
Wielu facetów nie chce iść do psychologa. Nie jest łatwo wybrać osobę, z którą będziesz czuł się komfortowo, rozmawiając o swoich traumach. Ale musisz poszukać kogoś, przed kim możesz się otworzyć. Psychologowie są różni. To nie jest chirurg, którego wybrałeś przypadkowo, wstrzyknął ci znieczulenie i nie widzisz go od początku do końca operacji. Jest zupełnie inaczej. Trudno jest znaleźć dobrego psychologa, który odpowiadałby Ci za pierwszym razem. Szukałam też psychologa, żeby sprawdzić, czy jestem normalna. Udało mi się to zrobić po raz czwarty czy piąty.
Jaka jest Twoja wewnętrzna siła i skąd ją czerpiesz? Gdzie w tym wszystkim, co się dzieje, znajdujesz pozytywy?
Prawie wszyscy pytają mnie, skąd czerpię pozytywne nastawienie. Po prostu nie biorę negatywów. Dlaczego? Na przykład, zanim zaczniesz na coś narzekać, musisz zadać sobie pytanie: Czy mogę to zmienić? Jeśli mogę, zmieniam to. Jeśli nie mogę, to w ogóle nie ma na co narzekać. Z drugiej strony, do czego prowadzi negatywność? „Do złego nastroju: w tobie i wokół ciebie. To jest jak bomba. Kiedy nie kontrolujesz swojego nastroju, możesz się załamać i to wszystko – fragmenty odleciały, nie możesz ich pozbierać. Łatwiej się uśmiechać. Po co się cały czas denerwować? W wojsku jesteś albo silny, albo mądry, nie ma drugiej opcji.
W kontekście nowej falii mobilizacji, wielu mężczyzn waha się i skarży, że nie mamy wystarczającego wyszkolenia wojskowego. Jakiej rady udzieliłbyś im, jak przygotować się do nabożeństwa?
Jak przygotować się do służby w Siłach Zbrojnych?
Przygotowanie się nie jest trudne: wcześnie wstajesz, wykonujesz dziesięć przysiadów, pompek, wymachujesz wyciskaniem. Po pierwsze, musisz zacząć od treningu fizycznego, a także zrozumieć, że nie możesz od niego uciec. Temu wyzwaniu trzeba sprostać. Kiedy odczuwasz strach i uciekasz od niego, patrzy na twoje plecy. Jaka jest więc ochrona od tyłu? Ten strach nieuchronnie cię dopadnie. A kiedy spotkasz się z Nim przygotowanym, będziesz w stanie wytrwać niewzruszenie. Ale aby to zrobić, musisz trenować swoje ciało i ducha.
Nikt nie uczy się walczyć, nawet ja. Uczono nas, jak przetrwać wojnę. Nauczyłem się walczyć pomiędzy rotacjami i misjami bojowymi. Trzeba się przygotować i zapewnić sobie utrzymanie. Od niepamiętnych czasów żadna armia na świecie nie była w stanie zapewnić wszystkim takiej samej amunicji – jest ona zbyt droga.
Jeśli chcesz się rozwijać i szkolić, możesz spróbować swoich sił w różnych działach, przenieść, zmienić zawód. Ale nie musisz teraz określać, która jednostka jest fajniejsza, musisz zrozumieć, kim jesteś i iść po to.
Co było dla ciebie najtrudniejsze w czasie wojny?
Śmierć towarzyszy… W większości wojsko lubi to, co robi. To najlepsza praca na świecie. Sytuacje są różne, ale nikt nie jest przystosowany do wojny… Najgorsza jest śmierć towarzyszy.
Zanim wyruszysz na wojnę, szkolisz się w ośrodkach szkoleniowych. Jeśli jest tam jakiś komfort, spędzasz więcej czasu na nauce i treningu. A kiedy przychodzisz nieprzystosowany, natychmiast chorujesz, leżysz bez treningu przez tydzień i tracisz jedną czwartą podstaw. Nie możesz tego zrobić, musisz zadbać o swoje zdrowie. Na przykład podczas moich studiów moi towarzysze i ja czołgaliśmy się, a jednocześnie zbieraliśmy do kieszeni owoce dzikiej róży, aby wieczorem zaparzyć herbatę. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co to jest „żołnierska grypa”: kiedy leżysz, nie ma temperatury, a kiedy biegasz, nie ma temperatury (śmiech).
Jaką relację miałeś z Bogiem w czasie wojny? Czy Wasza Świątobliwość spotkał się z kapelanami, może rozmawiał o tym ze swoimi towarzyszami broni?
Przed każdą misją bojową zwracałem się do Boga. Nie prosiłam Go, abyśmy wrócili żywi, ale tylko po to, by dał mi odwagę i czujność, abym odważnie przezwyciężała wszystkie ciężary, które miały stanąć na mojej drodze do walki. Kapelani wojskowi są z nami mniej więcej od trzeciej lub czwartej rotacji, w latach 2016-2017. To dobrzy, mądrzy ludzie, gdybyś chciał porozmawiać, mógłbyś do nich podejść. To samo dotyczyło kazań. Nikt nam ich nie narzucał, kto chciał, ten słuchał.
Czy jesteś teraz w kontakcie ze swoimi towarzyszami?
Tak.
Jakie są ich nastroje? O czym ty mówisz? Czy Cię wspierają?
Popieram ich (śmiech). Wszystko zależy od sytuacji, mają różne nastroje, typy charakterów. Dzisiaj czołg strzelał do jednego z nich. Rozebrali go, zbadali i zobaczyli, że wyszedł z wody. Jak myślisz, w jakim jest nastroju? Przygnębiony… Ale wrócił, doszedł do siebie, stanął na nogi i po chwili był już dobry humor. A potem z powrotem do bitwy. Wszystko zależy od sytuacji, od tego, jaki rodzaj zarządzania, jak z dostawą, kto jest obok Ciebie…
Jak lubisz teraz spędzać wolny czas?
Kiedyś byłam bardzo aktywna. Mam na swoim koncie 41 skoków spadochronowych, ponad sto godzin pod wodą. Zrobiłem rzeczy, których nie zrobił nikt inny w Ukrainie: wziąłem udział w ewakuacji helikoptera z wody na falsline. Ewakuowałem się z wody na falstropie nie zapiętym. Nie naprawiłem się karabinkiem, tylko chwyciłem linę i wzbiłem się helikopterem. Jestem jedyną osobą w Ukrainie, która to zrobiła. Brał też udział w szturmie na okręty różnych typów z „obrotnicy” [гелікоптера – ред.] Moje wakacje były bardzo aktywne: pływa, biega cały czas. A teraz taksówka, restauracja, rozmowy.
Chciałbyś realizować się w wojsku?
Jestem wykwalifikowanym instruktorem, ukończyłem międzynarodową szkołę instruktorów i mogę uczyć bazy dla snajpera, inżyniera, nurka, sapera, spadochroniarza. Szkolenie podstawowe, medycyna, strzelectwo, inżynieria. Opracuj również prawidłowe zalecenia metodologiczne dotyczące oceny personelu.
Nie możesz sobie wyobrazić, jak wielką przyjemnością jest dzielenie się i spotykanie się z ludźmi, którym pomogłeś. Chłopaki, których trenowałem, przyszli mnie odwiedzić i podziękowali mi za zdobyte doświadczenie. Przywieźli mi flagę, która została wywieszona na Wyspie Węży, kiedy została wyzwolona przez nasz oddział. To są fajne chwile.
Nikt nie dzielił się ze mną swoimi doświadczeniami, to było zwyczaj w wojsku, a ja nie rozumiałem dlaczego. Ludzie przekazywali sobie nawzajem tylko praktyki edukacyjne, ale ich doświadczenia nie. Są to jednak rzeczy, które ułatwią komuś życie. Zanim zmusimy człowieka do przejścia przez 100 kilometrów prób, okaleczymy go, poddamy traumie psychicznej, możemy powiedzieć, że ten etap należy przejść w ten i inny sposób. Bo często zawodnicy mają pytanie, dlaczego ktoś nie powiedział tego wcześniej, przed pójściem na trening, do walki?
Oczywiście są różne cele treningu: wytrzymałość czy psychologia, wtedy nie powinno być żadnych wskazówek. Konieczne jest jednak prawidłowe rozróżnienie celu lekcji. Mogę się tym podzielić. Byłem w tym całkiem dobry. Zrozumienie celów jest ważnym czynnikiem, który pomaga w nauce i daje wyniki. Nie wystarczy uczyć, trzeba zrozumieć, jak motywować i robić to dobrze.
Na początku naszej rozmowy powiedział Pan, że punkt zwrotny tej wojny nastąpił, gdy Rosjanie zaczęli wycofywać się z naszych terytoriów. Walczymy już od dwóch lat. Jak ocenia Pan naszą sytuację teraz, w przededniu drugiej rocznicy inwazji na pełną skalę?
Ukraińcy muszą zrozumieć, że po drugiej rocznicy będziemy mieli trzecią i czwartą… Ale lepiej dla nas, żeby takie rocznice były i wtedy świętowaliśmy sto lat zwycięstwa, niż żeby to zrobiła Rosja, a nasz naród zostanie wypędzony i rozproszony po całym świecie. Dlatego pod żadnym pozorem nie powinniśmy się poddawać. Będzie ciężko. Wojna nigdy nie była sprawiedliwa i nie ma sensu szukać w niej sprawiedliwości. Będą ofiary, ale musimy walczyć do końca i aż do zwycięstwa będzie ciężko. W końcu zapalimy wiele świec: dla tych, którzy nie czekali na ten dzień, ale oddali za niego życie. Wszystkie nasze cmentarze będą pokryte ukraińskimi flagami i nikt ich nie przewróci. Pamięć o wszystkich naszych poległych pozostanie z nami. Nie możemy przegrać, bo wtedy Rosja zrównałaby z ziemią wszystkie cmentarze i zniszczyła tę pamięć.
Jakie są twoje odczucia lub przekonania oparte na tym, że ukraińska armia może wytrzymać i wygrać?
Kiedy jesteś wojownikiem i bierzesz bezpośredni udział w działaniach wojennych, nigdy nie rezygnujesz z tej kwestii. Dlaczego? Ponieważ wykonujesz świetną robotę, a kiedy walczysz, twoje zwycięstwo jest przed tobą. Nie musisz mieć nadziei, musisz walczyć, strzelać, uciekać, leczyć się i tak dalej. Twoim głównym zadaniem jest iść do przodu. Każda mała bitwa, z której wyszedłeś żywy, jest już zwycięstwem, twoim i każdego z twoich towarzyszy, którzy są w pobliżu. Dlatego im więcej takich zwycięstw, tym większe będzie ogólne zwycięstwo. Dopóki żyjesz, musisz walczyć, a kiedy nie bierzesz czynnego udziału w działaniach wojennych, musisz zadać sobie pytanie: „Jak mogę przybliżyć zwycięstwo?”, a następnie podjąć się każdego pożytecznego zadania. Z takich małych zwycięstw wszystkich wykuwa się wielkie zwycięstwo – wspólne.
Niestety, przed nami jeszcze straty i straty, wycofamy się z naszej ziemi. Ale nie przestawaj walczyć. Przez te dwa lata nie staliśmy się analitykami wojennymi, to jest po prostu śmieszne. Nie mamy pojęcia, dlaczego Siły Zbrojne Ukrainy oddały powiedzmy sześćset metrów swojej ziemi. Może to pułapka? Może awaria, zmiana obrotów lub dobre trafienie? Dwa pociski mogą zmienić bieg wojny. Cztery osoby mogą to zrobić, a ci, którzy walczą, doskonale to rozumieją.
Ciągłe poczucie zagrożenia z powodu „artylerii” [артилерійський обстріл – ред.], drony są często pompowane. Są faceci, którzy nie wiedzą, jak się od tego oderwać. Kiedy byłem w Zaporożu, musiałem „wykluczyć” chłopaków [перемикати увагу – ред.], w ogóle nie rozmawialiśmy o wojsku. Musieliśmy znaleźć jakieś ujście, każdy ma swoje. Chłopaki byli zdziwieni: „Zacharze, jak możesz siedzieć w kawiarni i pić herbatę w spokoju? Właśnie wróciłeś z ostrzału. Powiedziałem: „I co z tego? Jeśli tego nie zrobię, wypalę się, muszę się wyłączyć”.
O czym marzysz?
Mieszkać. Marzę o tym, żeby zamieszkać z żoną w małym domku z psem, kotem i jeziorem, a co najważniejsze – bezchmurnym niebem nad Ukrainą.