Po otrzymaniu wyraźnych sygnałów z czołowych państw NATO o iluzorycznych szansach Ukrainy na przystąpienie do Sojuszu w najbliższym czasie, władze ukraińskie wyznaczyły kurs na zawarcie odrębnych porozumień o tzw. gwarancjach bezpieczeństwa na wypadek drugiego rosyjskiego ataku. Nasi dyplomaci, nauczeni gorzkimi doświadczeniami z Budapesztu, robili wszystko, co w ich mocy, aby zapobiec nowym nieskutecznym memorandom. Z analizy pierwszych podpisanych porozumień wynika jednak, że nie wspominają one o realnych gwarancjach ochrony Ukrainy.
Po generalnie nieudanym szczycie NATO w Wilnie ukraińska dyplomacja znalazła się w trudnej sytuacji. Z jednej strony perspektywa realnego członkostwa w NATO została odłożona na czas nieokreślony. Z drugiej strony społeczeństwu od dawna obiecuje się, że władze będą działać na rzecz zapobieżenia drugiemu rosyjskiemu atakowi. Pomimo znacznej ilości krytycznych informacji i okresowych wątpliwości co do zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego do odparcia zewnętrznej agresji, artykuł 5 bloku wydaje się być najlepszą gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy. Ale NATO nie spieszy się z przyjęciem nas. W związku z tym zdecydowano się na pracę nad specjalnymi traktatami z poszczególnymi państwami, które początkowo głośno nazywano „gwarancjami bezpieczeństwa”.
Podpisano już traktaty z Wielką Brytanią, Niemcami i Francją. Prace w tym kierunku trwają. Prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości podobne umowy zostaną zawarte z innymi krajami. Władze zapewniają, że planują podpisać gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy z kilkudziesięcioma państwami. Ma to zmusić Kreml do rezygnacji z nowego aktu agresji, jeśli w przyszłości będzie chciał ponownie zaatakować Ukrainę.
Umowy bezpieczeństwa są zdecydowanie lepsze niż brak umów. Ale nie wprowadzaj w błąd siebie i społeczeństwa. Traktaty te w żaden sposób nie zastępują art. 5 NATO. Nikt nie będzie walczył za nas w przypadku nowej agresji. Nie zobaczymy żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemiec obok Sił Zbrojnych Ukrainy. Ponownie będziesz musiał samodzielnie odeprzeć rosyjskie hordy. To znaczy robić to samo, co Siły Zbrojne Ukrainy robią od 2014 roku.
Władze ukraińskie wielokrotnie podkreślały, że nie potrzebują nowych Memorandów Budapeszteńskich. Z jednej strony tym razem udało nam się osiągnąć więcej niż w 1994 roku. Podpisane umowy odnoszą się do obowiązku dostarczenia Ukrainie broni na wypadek agresji. Osobno wspomina się o zapewnieniu kompleksowej pomocy w zakresie ochrony i przywrócenia integralności terytorialnej naszego państwa w jego granicach uznanych przez społeczność międzynarodową, a także w celu ożywienia gospodarczego i odbudowy. Podkreśla się, że strony są zdeterminowane, by aktywnie odstraszać każdą nową agresję ze strony Federacji Rosyjskiej. Znajdują się tam sekcje poświęcone współpracy wojskowo-technicznej, produkcji broni i współpracy w kompleksie wojskowo-przemysłowym. Niektóre zapisy porozumień odnoszą się do kontynuacji presji sankcyjnej na Federację Rosyjską i konieczności postawienia jej przed sądem. Nie zapomnieliśmy dodać do umów rozdziałów dotyczących współpracy gospodarczej, informacyjnej, infrastrukturalnej i humanitarnej, wspólnej walki z przestępczością oraz wymiany innowacyjnych rozwiązań. A w porozumieniu z Wielką Brytanią wspomina się nawet o zaangażowaniu Ukrainy w przeprowadzenie reform na drodze integracji z UE i NATO.
Z drugiej strony, wiele tez zawartych już porozumień o bezpieczeństwie to raczej deklaracje dobrych intencji. Ważne jest to, że nie zostały one ratyfikowane przez parlamenty poszczególnych krajów. Oznacza to, że ich moc prawna jest ograniczona. W umowach brakuje numerów i dat, nie ma mowy o rocznej wysokości wsparcia finansowego. Nie ma punktów odniesienia czasowego dla realizacji niektórych zadań i planów. I ogólnie rzecz biorąc, nie ma prawie żadnych konkretów. Ponadto umowy zawierane są na okres 10 lat z możliwością ich przedłużenia.
Nie jest do końca jasne, jakie konkretnie parametry można uznać za udaną realizację kontraktu. Wspólna produkcja amunicji, pojazdów opancerzonych, dronów, sprzętu walki elektronicznej w określonej ilości rocznie? Pomoc Ukrainie w stworzeniu bazy wojskowo-technicznej do produkcji pocisków rakietowych średniego i dalekiego zasięgu w ciągu najbliższych kilku lat? Dostawa określonej liczby samolotów, czołgów, dział samobieżnych? Budowa kilkudziesięciu przedsiębiorstw w sferze wojskowo-przemysłowej? Traktaty nie mówią nic na ten temat, poza ogólnymi zwrotami i wyrazami intencji.
Mimo wspólnych cech umów z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami, każda z nich zawiera częściowe różnice. Najdokładniejszym dokumentem jest umowa z Londynem. Natomiast porozumienie z Berlinem jest skromniejsze i ma mniejszą objętość. Traktaty odzwierciedlają również stosunek rządów europejskich do przystąpienia Ukrainy do NATO. Ponieważ Niemcy chłodno podchodzą do takiego pomysłu, nie znalazł się on w dokumencie.
Pomimo starań władz, aby uniknąć smutnych doświadczeń związanych z Memorandum Budapeszteńskim, nie udało się tego zrobić całkowicie. We wszystkich podpisanych umowach znajduje się klauzula, która jest bardzo podobna do sparafrazowanego artykułu notoriousa) W zakresie dozwolonym przez postanowienia niniejszego T Brzmi on następująco: „W przypadku zbrojnego ataku Rosji w Ukrainę, na wniosek któregokolwiek z uczestników, uczestnicy skonsultują się w ciągu 24 godzin w celu ustalenia środków niezbędnych do przeciwdziałania lub odstraszania agresji”. W przyszłości strony obiecują zapewnić Ukrainie „szybką i trwałą pomoc w zakresie bezpieczeństwa, nowoczesny sprzęt wojskowy we wszystkich dziedzinach zgodnie z potrzebami i pomocą gospodarczą oraz nałożyć na Rosję ograniczenia gospodarcze i inne”. To znaczy, aby robić to, co kraje NATO robią dla Ukrainy w taki czy inny sposób.
Ale czym jest „nowoczesny sprzęt wojskowy”? W jakim czasie można interpretować słowo „karetka pogotowia”, gdy jesteś atakowany przez wroga? O jakich „sankcjach gospodarczych wobec agresora” mówimy? Abstrakcyjne pojęcia utrwalone w umowach nie dają możliwości odpowiedzi na tak ważne pytania. Być może Niemcy i Francja uznają wielkość udzielanej pomocy wojskowej za znaczącą, a sprzęt wojskowy za nowoczesny. Ale Ukraina może mieć inne zdanie w tej sprawie. Podobnie „karetka pogotowia i opieka długoterminowa” mogą być również różnie interpretowane. Dla jednych jest to kilka dni, a dla innych kilka miesięcy. Niestety, abstrakcyjny charakter tzw. umów bezpieczeństwa pozwala na bardzo różne interpretacje. Wiąże się to z dużym ryzykiem.
Ponadto traktaty nie uwzględniają kwestii politycznych. Przewidują idealną sytuację. Kiedy u władzy zajdą odpowiedzialni politycy i rządy, którzy będą przychylnie nastawieni do wsparcia Ukrainy i zrozumieją zagrożenie rosyjską agresją. Ale czy zawsze tak będzie? Istnieje niebezpieczeństwo, że kwestia pomocy Ukrainie może stać się zakładnikiem intryg politycznych i walk wewnętrznych. Obecna sytuacja z opóźnieniem pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych jest bardzo obrazowa. Ukraina nie jest odporna na jego powtórzenie w przyszłości w różnych krajach. Dlatego nie należy pokładać nadmiernych nadziei w takich transakcjach.
Na tle globalnego kryzysu bezpieczeństwa światowego takie traktaty międzynarodowe mogą okazać się kroplą, której chce się chwycić. Ale który nie uchroni cię przed problemami i nie ochroni. Gdyby Izrael miał nadzieję na traktaty i memoranda w sposób, w jaki czasami robi to ukraiński rząd, po prostu nie miałby teraz amunicji, by kontynuować walkę z Hamasem. Nie wspominając już o reagowaniu na poważniejsze wyzwania.
W rzeczywistości podpisane traktaty bezpieczeństwa naprawiają obecny status quo. Nie gwarantują one Ukrainie niezawodnej ochrony przed agresją. Ale jeśli Rosja odważy się zaatakować ponownie, będzie mogła liczyć na pomoc wojskową. Najlepiej znacznie szybciej niż po 24 lutego 2022 roku. Chociaż nie ma gwarancji, że wszystko potoczy się tak, jak chciałaby tego Ukraina.