Twierdzenie, że historia się powtarza, jest względne. Nie podążamy ścieżkami ludzi z poprzednich epok ani nie zajmujemy się próbami, które ich spotkały. Bezpodstawne jest też piętnowanie postaci ubiegłego stulecia – bo nie zachowały własnego państwa, ani postaci z odległego XVII wieku, które być może po raz pierwszy zaangażowały się w pojawienie się czynnika moskiewskiego na naszym terytorium. Więź z przeszłością jest stale zachowywana – gdzieś ona determinuje nas i nasze życie, czasem to my je określamy (nasze wyobrażenia o niej). Paralele między przeszłością a teraźniejszością, zasadniczo lub naciągane, są stale słyszalne w przestrzeni publicznej. Nie jest to jednak łatwa i poważna sprawa. Czasem to inspiruje i utwierdza w przekonaniach, częściej tylko dezorientuje i nie można się tego pozbyć.
Najtrudniej jest z motywami, które są często używane. Na przykład styczeń jest miesiącem związanym z Soborem Perejasławskim (1654). Kozacy i obwód chmielnicki często stawali się głównymi motywami różnych, a nawet odmiennych narracji. Dlatego ich interpretacje są różne. Hetman Bohdan Chmielnicki był uważany niemal za główną postać w procesie budowy państwa w Ukrainie w pierwszych latach niepodległości. Zamiast tego słyszymy ostrożną, a nawet negatywną ocenę jego spuścizny. Rosyjska agresja w Ukrainę szczególnie zaostrzyła ten problem. Rada Perejasławska, nawet w latach niepodległości Ukrainy, miała też inną „prasę”. Jako echo sowieckiego mitu „zjednoczenia”, na początku niepodległości był interpretowany pozytywnie. Dziś, co logiczne, to wydarzenie, jego znaczenie i konsekwencje są oceniane bardziej krytycznie.
Nie jesteśmy zadowoleni
8 stycznia 1654 r. hetman Bohdan Chmielnicki i oficerowie kozaccy złożyli w Perejasławiu przysięgę na wierność carowi moskiewskiemu Aleksiejowi Michajłowiczowi. Oczywiście „zjednoczenie” Ukrainy i Rosji, które później było promowane przez imperialnych i sowieckich ideologów, nie wchodziło w rachubę. Ani Ukraina, ani Rosja we współczesnym tego słowa znaczeniu jeszcze nie istniały! Hetman i oficerowie reprezentowali wojska zaporoskie, a car, który odmówił negocjacji, a tym bardziej złożenia przysięgi, stał na czele państwa moskiewskiego. Nikt jeszcze nie słyszał o narodach ukraińskich czy rosyjskich.
Bajki o wspólnocie historii, kultury i języka też są niestosowne. W trakcie negocjacji strony korzystają z usług tłumaczy. Późniejsze wydarzenia pokazały, że między autorami umowy istnieje ogólna przepaść. Różnie interpretowali nawet samą umowę, co wskazuje na znaczne różnice w kulturze politycznej, światopoglądzie i wartościach. Wszystko jest naturalne. Większość postaci ze strony „ukraińskiej” dorastała i wychowywała się w realiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, była podwładnymi króla, studiowała w krajach, które dziś nazywamy „Zachodem”. Postacie ze strony „rosyjskiej” w tym czasie paliły książki, uważały drukarzy za magów i wyrosły z korzeni Hordy. Przed Perejasławiem partie miały ze sobą niewiele wspólnego. Rada Perejasławska również nie stała się czynnikiem jednoczącym, choć uruchomiła mechanizm zbliżenia, a raczej wchłonięcia.
Nie obyło się bez kalamburów (Perejasław „ćwiartka”?). W szczególności jest to przemówienie Bohdana Chmielnickiego do oficerów kozackich, zapisane w dokumentach moskiewskich. Na naradzie hetman miał zwrócić się do „ludu” (oczywiście jego „lud” nie różnił się zbytnio od „ludu” Rzeczypospolitej Obojga Narodów i składał się głównie z oficerów i elit kozackich) i zaproponował wybór patrona. Wybór między „carem tureckim”, „chanem krymskim”, „królem polskim” i „prawosławnym władcą” […] Car i wielki książę […] autokrata całej Rosji” przypomina nieco legendę o wyborze wiary przez księcia Włodzimierza. To jest gra w demokrację, kiedy wszystko jest już wiadome, a decyzje zapadły. Przeciwnicy unii, duchowieństwo, w tym w szczególności metropolita Sylwester (Kosów), „dobrowolnie wstrzymali się” od głosu.
Wątek z wyborem patrona przypomina nieco pewne praktyki współczesnej polityki. W tym czasie rzekomo manipulowali możliwością wyboru seniora. Teraz ludzie, których stanowisko i inicjatywa nie są traktowane poważnie przez władze, są manipulowani, uciekając się do infantylnych propozycji referendów.
Wakaty w moskiewskiej polityce
Protekcja cara dała Bohdanowi Chmielnickiemu możliwość stanięcia po raz drugi z wojskiem pod murami Lwowa. Reszta wojsk moskiewskich w tym czasie szukała „braci” na terenach nowożytnych Białorusi i Litwy. Jak zwykle byli tak zuchwali, że zajrzeli nawet do Wilna, stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wydarzenia te powinny przypominać współczesną Polskę. Ukraina zależna od Rosji lub wchłonięta przez Rosję nie jest dla nich korzystna.
Wracając do Bohdana Chmielnickiego, mimo wsparcia wojsk moskiewskich, jego występ nie był zwycięski. Wczorajsi sojusznicy szybko rozeszli się w swoich poglądach i priorytetach. Zdali sobie sprawę, że mówią różnymi „językami” i mają inną wizję świata. Dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów wygaśnięcie Chmielnickiego również nie było zwycięstwem, lecz przerodziło się w jeszcze większe problemy. W polskiej historiografii oznacza to metaforyczny termin „powódź”. Nie tylko wojska kozackie i moskiewskie nacierały na Rzeczpospolitą Obojga Narodów w połowie XVII wieku. „Sprzyjającą” sytuację wykorzystali Szwedzi, którzy zajęli Warszawę i Kraków.
Mniej więcej w tym czasie car Aleksiej Michajłowicz zapomniał o sprzymierzeńcach. Nagły zwrot w kierunku Rzeczypospolitej Obojga Narodów i odrzucenie dotychczasowej polityki nie były skoordynowane z przywódcami kozackimi. Chmielnicki odgrywał rolę „pietruszki” i „iwaszki” – pionków cara, których nawet nie słuchano przy podejmowaniu ważnych decyzji. Hetman upewnił się, że skręcił w złą stronę.
Swing Wizje przeszłości i coś użytecznego
Wojna prowadzona przez Bohdana Chmielnickiego i jego zamiary państwowotwórcze stały się podstawą ukraińskiej idei narodowej. Za sprawą Rady Perejasławskiej i mitycznego „zjednoczenia” wydarzenia te stały się akceptowalne również dla sowieckich ideologów. Zwłaszcza po 1954 r., kiedy z okazji rocznicy „zjednoczenia” Krym został przekazany Ukraińskiej SRR. Obwód chmielnicki i Rada Perejasławska stały się kluczowym czynnikiem sowieckiej propagandy. Co więcej, w interpretacji agitatorów były one również skierowane przeciwko „panom” – nikt nie patrzył, jacy ludzie są w otoczeniu Chmielnickiego (pozdrawiam Wyhowskiego, Niemyrycza). Teraz podejście do zrozumienia tej epoki, wydarzeń i osobowości jest bardziej krytyczne. Chociaż istnieje wiele własnych mitów, szczery ukraiński Chmielnicki nie ustępuje Chmielnickiemu, który walczył o równość, sprawiedliwość społeczną i historyczną i chciał wyrwać Ukrainę spod jarzma pańskiego, aby „zjednoczyć się” z moskiewskimi baskakami, przepraszam, carami.
Dobiega końca kolejna rocznica Soboru Perejasławskiego. Ukraińcy woleliby wymazać to wydarzenie ze swojej historii, ale nie jest to możliwe. „Wspólnota” i „bliskość” Ukrainy i Rosji doprowadziła do wojny wywołanej przez drapieżny imperializm tej ostatniej. Bohdan Chmielnicki jest obwiniany i oskarżany o zbliżenie z Moskwą. Jednocześnie, podobnie jak sto lat temu, jego imieniem nazwano ukraińskie formacje wojskowe. Czy jest sens kręcić się w kółko i obwiniać kogoś, kto nie potrafi się bronić? Chmielnicki żył i działał w innym czasie, wychodząc od rzeczywistości, którą widział przed sobą. Był strategiem, ale nie prorokiem. Dlatego nie mógł przewidzieć przyszłości. A tak na poważnie, to nie ma bezpośredniego związku między Radą Perejasławską a zaśmieconą głową Putina. Widać, ale takie stwierdzenie jest względne i nieweryfikowalne.
Jeśli historia może czegokolwiek nauczyć, to nie wystarczy piętnować postaci z przeszłości, które nie spełniły oczekiwań. To tylko odwrotna strona rozmowy o tym, która z postaci z przeszłości ma bardziej patriotyczne wzory na hafcie. Jeśli spuścizna jakiejś postaci, w czyjejś opinii, zasługuje na negatywną ocenę, warto o tym powiedzieć. Jednak branding nie ma znaczenia. Więcej korzyści z merytorycznych wniosków wyciągniętych z ludzkiego doświadczenia. W przypadku Bohdana Chmielnickiego jest to uświadomienie sobie, że wybór sojusznika jest ważną decyzją, którą trzeba udokumentować. Nie poprzez wątpliwe umowy czy gwarancje oparte na niejasnych sformułowaniach (zdarzało się to również w naszej historii). W końcu, w trudnych realiach, Chmielnickiemu udało się zbudować w miarę skuteczne państwo. Armia, dyplomacja, polityka wewnętrzna… Przedstawicielom ruchu ukraińskiego brakowało takiej samoorganizacji na początku XX wieku. Obecnie w każdym z tych obszarów istnieją luki.