Nowy rok 2024 właśnie się rozpoczął, a w prasie, zarówno ukraińskiej, jak i międzynarodowej, pojawiło się już wiele scenariuszy ewentualnego rozwoju sytuacji w teatrze działań wojennych w Ukrainie. Scenariusze optymistyczne, pesymistyczne lub kompromisowe. Ale wszystkie one są niczym więcej niż wróżeniem z fusów przy kawie, dopóki kwestia pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy nie zostanie ostatecznie rozwiązana. Rozwiązanie utknęło w martwym punkcie zarówno w Brukseli, jak i w Waszyngtonie.
Chociaż ostatnio pojawiły się mniej lub bardziej zachęcające wieści ze Stanów Zjednoczonych. Republikanom i Demokratom na Kapitolu udało się w końcu dojść do porozumienia w sprawie rozwiązania krajowego kryzysu budżetowego. Kwestia migracji w Stanach Zjednoczonych jest bliska rozwiązania. Gdy tylko uda się to załatwić, amerykańscy kongresmeni przejdą do problemu pomocy Ukrainie.
Kompetentne źródła zapewniają, że zarówno w państwie „partii osła”, jak i w obozie „słoni” istnieje jasne zrozumienie potrzeby wsparcia Ukrainy w walce z rosyjskim agresorem. Kongresmeni zdają sobie sprawę z powagi problemu, a także rozumieją, jak użyteczne jest ukraińskie zwycięstwo dla interesów samej Ameryki.
Jeśli chodzi o wsparcie Europy, jedynym problemem, który pozostaje, są Węgry Orbána. Ale Budapeszt w ostatnich dniach wysyła też sygnały, że jest gotowy na kompromis. Jak pisze autorytatywna publikacja Polityczno Powołując się na swoje źródła wśród brukselskich dyplomatów, węgierskie kierownictwo daje jasno do zrozumienia, że może przestać blokować wykorzystanie budżetu Unii Europejskiej do przekazywania pieniędzy Ukrainie, ale tylko pod pewnymi warunkami.
Na czym więc polega ten warunek? Jak państwo wiedzą, Unia Europejska obiecała przyjąć czteroletni pakiet pomocowy dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. Byłaby to najlepsza opcja zarówno dla Brukseli, jak i dla Kijowa, ponieważ wyeliminowałaby konieczność każdorazowego powrotu do tej kwestii i napotkania oporu kogoś takiego jak on, jeśli nie Viktora Orbána. Orbán ze swojej strony doskonale zdaje sobie sprawę, że jest teraz ważną osobą, posiadaczem „złotej akcji”. Ale gdy tylko zgodzi się na pakiet ukraińskiej pomocy, a przynajmniej nie sprzeciwi się (po raz kolejny pójdzie sam na kawę do lobby sali posiedzeń Rady Europejskiej), wtedy cała jego polityczna waga wyparuje, a on sam pozostanie bezużytecznym, pogardzanym europejskim pariasem.
Dlatego Orbán proponuje rozwiązanie kompromisowe, które przedstawił na posiedzeniu budżetowym Rady UE, które odbyło się 5 stycznia. Według trzech źródeł Politico, Budapeszt dał jasno do zrozumienia, że może zatwierdzić finansowanie pod warunkiem, że rządy państw członkowskich UE zgodzą się podzielić cały pakiet 50 mld euro na cztery odrębne pakiety roczne i odpowiednio przekazać Ukrainie 12,5 mld euro rocznie w postaci dotacji i pożyczek. I w związku z tym, co roku, podejmować nową decyzję w sprawie pomocy Ukrainie.
Cóż, to już jest coś, pewien dowód skłonności Budapesztu do kompromisu, wyraźne obniżenie poziomu eskalacji, który węgierski premier zademonstrował na grudniowym szczycie UE. Ktoś może się nawet zdziwić: co takiego umarło w lesie, że ten irytujący Orbán nagle stał się milszy? Dlaczego nie próbuje dalej płatać wszystkim brudnych figli, by pozostać jedyną „Babą Jagą, która jest temu przeciwna”?
I coś się wydarzyło. Inne państwa członkowskie, zmęczone tak skrajnie destrukcyjnym stanowiskiem Węgier (i to nie tylko w kwestii ukraińskiej pomocy), zaczęły poważnie mówić o zastosowaniu do nich części 2 art. 7 Traktatu UE. Przewiduje ona pozbawienie poszczególnych państw prawa do głosowania w Radzie UE. Co więcej, fiński eurodeputowany Petri Sarva County zainicjował petycję w Strasburgu. Deputowany podkreślił, że mechanizm decyzyjny w Unii Europejskiej utknął z powodu jednej osoby – Viktora Orbána. „Teraz albo nigdy. Jedynym sposobem, aby to zadziałało, jest pozbawienie Orbána prawa do głosowania w Radzie” – powiedział okręg Sarva. Europosłanka zaznaczyła, że w ten sposób będzie można wykazać niedopuszczalność szantażu w UE.
Oczywiście wszystkie te działania mające na celu ukaranie Orbána nie mogły go nie przestraszyć. Postanowił więc przynajmniej pójść na kompromis. Z praktycznego punktu widzenia propozycja Węgier dałaby Orbánowi prawo do corocznego blokowania unijnego finansowania dla Ukrainy i jednocześnie domagania się ustępstw od Brukseli w zamian za zniesienie weta. Przypomnimy, w grudniu Komisja Europejska już odblokowała około 10 mld euro dla Węgier, które zostały zamrożone z powodu łamania praworządności przez lokalne władze, aby dopuścić tylko decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.
Teraz zobaczymy, czy pozostali przywódcy państw członkowskich Unii Europejskiej są gotowi do gry proponowanej przez Węgry, czy też są zdeterminowani, by raz na zawsze wykorzenić wszelki szantaż w procesie decyzyjnym.
Dyplomaci z kilku stolic UE już wypowiedzieli się przeciwko temu przebiegłemu węgierskiemu planowi, zauważając, że decyzja ta z roku na rok pozbawi Ukrainę wystarczających środków. Przewidywalność. Dlatego eksperci twierdzą, że prawdopodobieństwo zaakceptowania węgierskiego kompromisu jest dość niskie. Unia Europejska jest zdeterminowana, by przełamać opór Orbána i przyjąć czteroletni plan pomocy Ukrainie w jednym pakiecie lub czasowo pozbawić Węgry prawa głosu.
Jeśli to nie zadziała, w rezerwie znajduje się plan „B”. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już o tym mówiła: „Jeśli tak się nie stanie, to unijna egzekutywa przygotowuje plan awaryjny, aby przezwyciężyć nieustępliwość Budapesztu i nadal przydzielać pieniądze Ukrainie bez udziału Węgier”. Plan B zakłada, że 26 z 27 państw Unii Europejskiej zgodzi się na utworzenie pozabudżetowego funduszu finansowania pomocy dla Ukrainy.