Mieszkańcy Chersonia Oleg Konowałenko i Jurij Zeliński od 25 lat zajmują się sprzedażą alkoholu. A potem postanowili otworzyć własny browar, w którym warzyliby piwo, które najlepiej pasuje do gorącego i nadmorskiego miasta i pokochają jego mieszkańcy. Pierwsze sześć ton piwa zostało uwarzone przez Browar Stepowy Południowy „Drofa” w czerwcu 2019 roku, a we wrześniu zakład rozpoczął pracę na pełnych obrotach. Otworzył też ogromny sklep, w którym można było kupić nie tylko rzemieślnicze piwo południowe, ale także wszystko do piwa, na piwne wakacje i pikniki. W Chersoniu brakowało piwa rzemieślniczego – w sklepie ustawiały się kolejki.
Browar rozrastał się z roku na rok, nie przeszkadzała nawet kwarantanna – chersończycy kupowali swoje ulubione piwo w domu. Przed inwazją Rosji na pełną skalę Drofa warzyła 17 rodzajów piwa i sprzedawała około 200 ton miesięcznie. Istniała sieć ośmiu markowych sklepów. W zakładzie pracowało 80 osób. Piwo trafiało również do kranów w różnych lokalach w Chersoniu i regionie.
Oto jak browarowi udało się przetrwać okupację mimo rosyjskich gróźb i prób odebrania biznesu, a także przetrwać po wyzwoleniu Chersonia.
Sklep firmowy w browarze przed wojną
„Jesteśmy jednym z niewielu przedsiębiorstw działających obecnie w Chersoniu”
„W ciągu ostatniej pół godziny doszło do trzech ataków na Chersoń. Och, kolejna eksplozja. Tak żyjemy” – zaczynamy rozmowę z Wołodymyrem Szemenkowem, dyrektorem browaru Drofa w Chersoniu.
Słowa te jak najpełniej opisują warunki, w jakich browar próbował funkcjonować przez rok po wyzwoleniu Chersonia. Na tle codziennych strajków w mieście, śmierci przyjaciół i znajomych, Wołodymyr Szemenkow uważa za nieistotne pytania o to, jak zmieniały się wskaźniki ekonomiczne browaru w czasie okupacji i życia na froncie.
„Wszystkie nasze wskaźniki spadły w najlepszym razie o 80%. Obecnie pracuje 15 osób. Jesteśmy jednym z nielicznych dużych przedsiębiorstw działających obecnie w mieście. Ostatnio zostałem zaproszony do administracji regionalnej, gdzie rozdawali certyfikaty firmie, która obecnie działa. Było nas tam tylko trzech” – mówi Wołodymyr Szemenkow.
Przed wybuchem wielkiej wojny Drofa warzyła 200 ton piwa miesięcznie, teraz jest to mniej niż 20 ton, mówi marketingowiec browaru Lubow Szybeńska. Planowane jest otwarcie sklepu firmowego w Odessie, natomiast w Chersoniu konieczne było zmniejszenie personelu sprzedawców. Przez sklep internetowy Drofa przechodzi tylko jedno zamówienie dziennie.
„Karabin maszynowy w ucho, buty bojowe w twarz”
Po niemal natychmiastowej okupacji Chersonia, Drofa wznowiła pracę pod koniec marca – były zapasy surowców, a ludzie potrzebowali pracy. Ale po jednym ze strajków zawaliła się ściana przedsiębiorstwa i nic nie było gotowane.
Ale one też się nie zamknęły. Wołodymyr Szemenkow, jak wspomina Wołodymyr Szemenkow, kiedy w mieście pojawiły się problemy z gotówką, wypłacał emerytury dla osób starszych za pośrednictwem terminali sklepowych.
„Mieliśmy mleko w kranach, żeby ludzie mogli je mieć” – dodaje.
Kiedy w Chersoniu nie było elektryczności i wody, ludzie butelkowali wodę pitną ze studni w Wielkiej Kropli
Przez ponad pół roku Drofa kontynuowała pracę zgodnie z ukraińskim prawem i płaciła podatki do ukraińskiego budżetu, pomimo wielokrotnych ofert, a następnie gróźb ze strony rosyjskich okupantów, że jeśli browar nie zostanie ponownie zarejestrowany zgodnie z rosyjskim prawem.
– Takie było pryncypialne stanowisko współwłaścicieli i kopalni – mówi dyrektor browaru.
Okupanci zajęli zakład i jego magazyn 7 października 2022 roku. „Przyszli, przyłożyli mi karabin maszynowy do ucha, buty na twarz i powiedzieli, że browar należy teraz do Federacji Rosyjskiej. Ci, którzy są przeciwni, pójdą do piwnicy” – wspomina Wołodymyr Szemenkow.
Okupanci, reprezentowani przez miejscowego kolaboranta, przyprowadzili do zakładu swoich strażników i księgowość. Wołodymyr Szemenkow zadzwonił do właścicieli, a ci zdecydowali, że mężczyzna zostanie w zakładzie i będzie miał oko na Rosjan.
„Zapisywałem na dłoni tablice rejestracyjne przyjeżdżających samochodów. Potem wyjąłem drugi telefon ze skrzynki pocztowej i poszedłem złapać Wi-Fi w kawiarni, żeby nie przekazywać informacji przez Internet domowy. To przerażające, ale to już się wydarzyło” – mówi Wołodymyr Szemenkow.
„Chcę, żeby władze nas usłyszały”
Po zakończeniu okupacji Drofa miała w Chersoniu trzy markowe sklepy. Teraz jest tylko jeden sprzedawca. Przypuszczalnie sklepy zostaną zamknięte, bo nie są w stanie płacić podatków, pensji, mediów i nic nie zarabiać.
W Chersoniu każdy alkohol można sprzedawać tylko w godzinach od 10:00 do 15:00. W tym czasie, jak wyjaśnia reżyser „Dropia”, ludzie, którzy są jeszcze w mieście, są w większości w pracy lub zajęci biznesem, który można rozwiązać tylko w ciągu dnia. Więc po prostu nie ma komu kupić piwa.
„Napisaliśmy list do RMA z prośbą o przedłużenie czasu sprzedaży piwa przynajmniej do godziny 18:00. Ludzie by kupowali, budżet otrzymywałby podatek, w szczególności podatek wojskowy. Powiedziano nam, że nie, to niemożliwe. Są ludzie, którzy łamią te zasady, ale my tego nie zrobimy. Teraz wchodzimy w bardzo duży minus” – mówi Wołodymyr Szemenkow.
Zdaniem reżysera, współwłaścicielom „Dropia” przyświeca zasada – człowieczeństwo. Oznacza to pracę i wypłacanie ludziom pensji, nawet z własnej kieszeni, tak długo, jak to możliwe.
„Naszym planem jest przetrwanie” – podsumowuje dyrektor Drofa.
Wołodymyr Szemenkow opowiada też, jak 5 metrów od jego samochodu podczas jazdy eksplodowała mina, jak na własne oczy widział, jak od odłamków amunicji ginęli ludzie. Potem znowu liczy trafienia – tym razem jest ich osiem.
„Nie mówcie mieszkańcom Chersonia, żeby „dbali o siebie”. Nie wiemy, jak to zrobić” – mówi.
„Otworzymy nowy warsztat w Chersoniu”
Teraz Drofa szuka partnerów – wszystkich, którzy chcą sprzedawać południowe tłukące się piwo w swoich sklepach, restauracjach i barach. Potrzebni są również dystrybutorzy w różnych regionach, mówi specjalista ds. marketingu firmy Lubow Szybetskaja.
Dziś piwo Drofa można kupić pod adresem Sklep internetowy browary, w niektórych lokalizacjach w Mikołajowie, Odessie i Kijowie. W połowie grudnia odbędzie się otwarcie sklepu firmowego w Odessie – „Drofa” również tutaj będzie szukała swojego klienta.
– Planujemy też produkcję destylatów. Właśnie weszła w życie ustawa o rzemieślniczych producentach mocnych napojów alkoholowych. Teraz pracujemy nad dokumentami – nie jest to takie trudne, ale wymaga czasu. Studiujemy sprzęt, potrzebujemy do niego nowego warsztatu, bo są zupełnie inne wymagania niż w przypadku piwa. Opracowujemy logo, nazwę, wybieramy butelki i beczki, decydujemy, które to będą destylaty. Technolog aktywnie pracuje” – dzieli się swoimi planami Lubow Szybetska.
Nowy warsztat będzie w Chersoniu – dodaje z przekonaniem. „Drop” wierzy, że miasto przetrwa okropności, które się tam teraz dzieją, a wszyscy mieszkańcy Chersonia wrócą do domów.