W piątek 17 listopada na posiedzeniu Sztabu Naczelnego Wodza prezydent Wołodymyr Zełenski polecił wypracować rozwiązanie, aby przedłużające się naloty z powodu startu rosyjskich MiG-ów „nie paraliżowały życia kraju”. Jest to stwierdzone w Komunikat Zełenski na Telegramie.
«Osobno polecił Ministerstwu Obrony, Sztabowi Generalnemu i Gabinetowi Ministrów, aby zaproponowali rozwiązanie, aby loty przewoźników Kindżał nie paraliżowały kraju na wiele godzin„, – czytamy w komunikacie.
W ostatnim czasie naloty w Ukrainę często kojarzą się z tym, że z rosyjskich lotnisk startują myśliwce MiG-31K, które są nosicielami pocisków aerobalistycznych Kindżał. Dlatego gdy startują na terytorium Federacji Rosyjskiej, na całym terytorium Ukrainy ogłaszany jest alarm lotniczy.
Wcześniej Rosjanie ćwiczyli głównie start i lądowanie MiG-ów, a alarmy z tego powodu rozbrzmiewały stosunkowo krótko. Teraz rosyjscy piloci ćwiczą tankowanie w powietrzu, przez co wydłuża się czas spędzany przez MiG-a w powietrzu.
Rzecznik Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy Jurij Ignat oświadczył dzień wcześniej, że decyzję o odwołaniu alarmu powietrznego na czas długich lotów rosyjskich myśliwców MiG-31K może podjąć tylko najwyższe kierownictwo państwa, ale groźba uderzeń rakietowych „Kindżałami” pozostaje realna.
„Niebezpieczeństwo jest, nigdzie się nie wybiera. W związku z groźbą użycia broni balistycznej, w niektórych regionach, do których może dotrzeć balistyka, zostanie ogłoszony alarm. Wystrzelony z niego MiG-31K (wystrzelony z niego pocisk aerobalistyczny Kindżał) może dolecieć do każdego miejsca w naszym kraju” – powiedział Jurij Ihnat.