Ostatnio w Ukrainie rozeszły się pogłoski, że władze przygotowują się do uwolnienia znanych dowódców wojskowych. Podobno urzędnicy Kancelarii Prezydenta postanowili zrzucić na nich winę za nieudany rozwój ukraińskiej kontrofensywy w tym roku. A jednocześnie wskazać społeczeństwu głównych winowajców rozminowania Czonharu i szybkiego przełamania armii rosyjskiej na południowym kierunku operacyjnym na początku wielkiej wojny.
Szereg czołowych mediów rozpowszechniło informację o wniosku o dymisję Dowódcy Sił Medycznych Sił Zbrojnych Ukrainy Tetiany Ostaszczenko, dowódcy Operacyjno-Strategicznej Grupy Sił „Tawria” Ołeksandra Tarnawskiego i dowódcy Połączonych Sił Sił Zbrojnych Ukrainy Serhija Najewa, przygotowanym już przez ministra obrony Rustema Umerowa. Jednak po znacznym oburzeniu opinii publicznej Ministerstwo Obrony pospieszyło z obaleniem tych danych. Powiedzieli, że nie będą komentować żadnych pogłosek o zwolnieniu.
„Wszyscy pracują normalnie, decyzje są omawiane w porozumieniu ze Sztabem Generalnym. Informacje publikowane przez wiele mediów nie są prawdziwe. Prosimy o zachowanie higieny informacyjnej” – czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie Ministerstwa Obrony.
Trudno powiedzieć, na ile szczere jest oświadczenie ministerstwa. Tetiana Ostaszczenko została po pewnym czasie odwołana ze stanowiska. Ale już wcześniej Ukrainę wywołał skandal wokół dziwnej procedury dymisji dowódcy Sił Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy generała dywizji Wiktora Chorenki, z pominięciem szefa Sztabu Generalnego Walerija Załużnego. W tym czasie Ministerstwo Obrony ograniczyło się do suchego stwierdzenia, że Chorenko jest potrzebny w innym obszarze pracy. A dodatkowe informacje o motywach tak nagłej decyzji personalnej, jak mówią, szkodzą zdolnościom obronnym i są na rękę wrogowi.
W rzeczywistości taki format dymisji Chorenki jest przykładem tego, jak można zaszkodzić tak delikatnej sprawie, jaką jest utrzymanie zaufania między władzą a armią. Od dłuższego czasu pojawiają się pośrednie oznaki, że między politycznym i wojskowym przywództwem Ukrainy od dawna toczy się czarny kot. Od czasu do czasu w światowych mediach pojawiają się publikacje, które w przejrzysty sposób wskazują na pewne sprzeczności między Sztabem Generalnym a Kancelarią Prezydenta w doborze taktyki i strategii działań wojskowych. W szczególności w odniesieniu do możliwości prowadzenia działań ofensywnych lub defensywnych. Wyciekają też informacje, że kierownictwo polityczne czasami nie może oprzeć się pokusie wydawania odrębnych rozkazów jednostkom wojskowym, z pominięciem kierownictwa Sztabu Generalnego. Czy tak jest naprawdę? Nie można tego stwierdzić na pewno. Ale prawdopodobieństwo tego jest wysokie.
Polityków zawsze kusiła chęć ingerowania w sprawy armii i wpływania na plany kampanii wojskowych. Mianuj lojalnych, choć nie do końca kompetentnych dowódców i eliminuj tych, którzy nie są do końca wygodni i ugodowi. A nawet wydawać rozkazy bezpośrednio jednostkom wojskowym, omijając ich bezpośrednie dowództwo wojskowe. Tak było zawsze w różnych krajach. Niekiedy decydenci polityczni byli w stanie oprzeć się takim pokusom, rozumiejąc, że zawodowy personel wojskowy lepiej rozumie pole bitwy i prawdziwe możliwości sił zbrojnych. Miało to na ogół pozytywne konsekwencje. A czasem na odwrót: przejmowali funkcję Sztabu Generalnego i wpływali na planowanie operacji w każdy możliwy sposób, ignorując rzeczywistość w imię politycznych korzyści. Ukraina nie jest wyjątkiem od tej reguły.
Rok 2023 dobiega końca dla Ukrainy w napiętej atmosferze. Już teraz można argumentować, że ukraińska kontrofensywa, która rozpoczęła się latem, z różnych powodów nie osiągnęła swoich celów strategicznych. Co więcej, rosyjscy najeźdźcy stali się bardziej aktywni na wschodzie i prowadzą działania ofensywne. Niepokojące wieści napływają również od naszych zachodnich partnerów. Obiecana pomoc wojskowa i finansowa opóźnia się lub nie nadchodzi. Sytuacja ta sprzyja rozpoczęciu poszukiwań sprawców na terenie kraju. Oczywiste jest, że wśród przywódców politycznych istnieje wewnętrzne pragnienie przerzucenia części winy na dowództwo wojskowe. Ale uleganie tej pokusie jest złym pomysłem, który będzie miał jeszcze gorsze konsekwencje.
Ingerencja polityków w dowodzenie wojskami czy narastające nieporozumienia między kierownictwem politycznym i wojskowym nigdy nie kończyły się dobrze. Ukraińska rewolucja narodowa z początku XX wieku została pokonana m.in. przez brak współpracy i zaufania między skrzydłami politycznymi i wojskowymi. Początkowo Rada Centralna całkowicie zrezygnowała z pomysłu utworzenia armii ukraińskiej. Kiedy stało się jasne, że bez armii nie uda się zachować ukraińskiej państwowości, nie udało się sformować wystarczająco dużych i potężnych regularnych sił zbrojnych. Wszystkie kolejne próby nadrobienia straconego czasu w 1917 roku kończyły się niepowodzeniem. Ukraińskie jednostki wojskowe zawsze nie były wystarczające do odparcia agresji, i to nawet z kilku kierunków. Ponadto byli zbyt upolitycznieni, łatwo ulegali agitacji i niejednokrotnie stawali się narzędziami w wewnętrznej walce o władzę.
Wiele bitew z przeszłości zostało przegranych, ponieważ władze polityczne założyły drużynyIgnorowanie opinii profesjonalistów wojskowych. Historia II wojny światowej dostarcza nam wielu jaskrawych przykładów tego, co politycy powinni, a czego nie powinni robić.
W sierpniu 1941 roku Wehrmacht stanął przed dylematem. Niemiecki Sztab Generalny skłaniał się ku kontynuowaniu ofensywy na Moskwę w celu ostatecznego pokonania wojsk radzieckich na froncie centralnym. Zdobycie Moskwy miało nie tylko wielkie znaczenie symboliczne. Stolica imperium sowieckiego była ważnym węzłem komunikacyjnym, przemysłowym i logistycznym. Ale Hitler zdecydował inaczej i nalegał na wysłanie Armii Pancernej Guderiana na południe, aby pokonać Front Południowo-Zachodni i zdobyć Kijów. Niemiecki dyktator nie chciał słuchać wszystkich argumentów dowódców wojskowych. Kiedy rozpoczął się atak na Moskwę, stracono cenny czas. Jesienna zła pogoda bardzo utrudniła natarcie Wehrmachtu. Nie udało się zdobyć Moskwy.
Hitler nadal interweniował w strategię wojskową, przedkładając interesy polityczne lub osobiste ambicje nad doraźność operacyjną. Zamiast skierować swoje główne wysiłki na Kaukaz w 1942 r., rozkazał armii niemieckiej zaatakować jednocześnie Stalingrad i Kaukaz. Bitwa o miasto nad Wołgą, która pochłonęła ogromne zasoby, była dla Rzeszy fatalna. Ale niemiecka 6 Armia mogłaby zostać uratowana, gdyby Hitler pozwolił jej wyrwać się z oblężonego miasta w listopadzie-grudniu 1942 roku. Niemiecki dyktator podjął jednak inną decyzję. Rozkazał Paulusowi stanąć do końca. Ostatecznie bitwa została przegrana. Następnie niemiecki dyktator nadal ignorował opinie swoich dowódców wojskowych, ingerował w pracę Sztabu Generalnego i wydawał sprzeczne rozkazy.
W tym samym czasie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie spieszyły się z otwarciem drugiego frontu w Europie. Chociaż czuli presję społeczną i polityczną w tej sprawie. Ale lądowanie we Francji w 1942 lub 1943 roku bez niezawodnego kontrolowania linii zaopatrzenia i osłabienia potęgi militarno-przemysłowej III Rzeszy byłoby zbyt ryzykowne. Dlatego zachodni alianci działali metodycznie. Najpierw wylądowali w Afryce Północnej i stamtąd wypędzili resztki niemieckiej armii Rommla. W lipcu 1943 roku na Sycylii miała miejsce operacja desantowa. Dopiero w czerwcu 1944 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania rozpoczęły lądowanie w Normandii. W czasie, gdy niemiecka potęga militarna została podważona i osiągnięto całkowitą dominację na morzu i w powietrzu.
W naszej sytuacji politycy powinni angażować się w politykę i dbać o właściwe zaopatrzenie armii, a wojsko powinno opracować odpowiednią strategię i operacje wojskowe. Względy polityczne nie powinny być podstawą kampanii wojskowych ani organizacji kontrofensyw. W przeciwnym razie konsekwencje takiego planowania operacji będą smutne.