Druga jesień wielkiej wojny rosyjsko-ukraińskiej dobiega końca. Listopad 2023 roku dobiega końca, spodziewano się… Prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się nieprzyjemnych rzeczy. W porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku, kiedy Rosjanie ostrzeliwali już obiekty infrastruktury energetycznej na całej Ukrainie, wielu czekało na drugi sezon reality show Blackout. Zakupiono agregaty prądotwórcze i stacje ładowania, zasilacze awaryjne oraz różnorodne latarki. Gorzkie doświadczenia jesieni-zimy 2022/23 popchnęły Ukraińców do aktywnych przygotowań, które jak na razie okazały się niepotrzebne. I być może tak pozostanie do wiosny.
Jaki jest tego powód? W tych „miejskich legendach” o rzekomym zakulisowym ostrzeżeniu ze strony ukraińskiej do rosyjskiej – mówią, że jeśli uderzycie w nasze elektrociepłownie, to w odpowiedzi zniszczymy waszą? Można oczywiście wierzyć w takie teorie spiskowe. Pamiętajmy jednak o otwartych ostrzeżeniach. Tych, które były adresowane do Rosji przed inwazją, a nawet w czasie wojny na pełną skalę, było ich wystarczająco dużo. Czy mieli silny wpływ na kierownictwo Kremla, czy byli w stanie zmienić decyzję Kremla? Odpowiedź jest oczywista – nie mogli.
Dlatego należy uznać, że jedyną realną opcją, która tłumaczy brak zmasowanych ataków rakietowych w Ukrainę, w szczególności na obiekty infrastruktury energetycznej, jest brak wystarczającej liczby pocisków. A także zrozumienie, że obrona powietrzna Ukrainy poważnie wzmocniła się w tym roku. Chociaż drugi czynnik nie jest tak decydujący, ponieważ, powiedzmy, w pobliżu Awdijiwki, pomimo całej siły ukraińskiej obrony, Rosjanie rzucają i rzucają do walki swoje „mięsne” mobiki i żołnierzy kontraktowych, oszczędzając ten surowiec, który, nawiasem mówiąc, jest znacznie trudniejszy do przywrócenia niż ustanowienie produkcji pocisków. Tyle, że rakietę buduje się szybciej, niż człowiek dorasta od niemowlęcia do wieku mobilizacyjnego.
Rosjanie nie mają rakiet. Nie mają zasobów i możliwości. Dlatego do końca listopada nie doświadczyliśmy ani jednego zmasowanego ataku rakietowego. Bo gdyby te pociski istniały, nic by ich nie powstrzymało. Nie powstrzymały ich też ostrzeżenia Zachodu, zwłaszcza dotyczące Nord Stream 2, przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę. Mechanizm ten działa tylko w jednym kierunku – jeśli decyzja zapadnie, zostanie wdrożona, bez względu na koszty, jakie poniosą Rosjanie. Ale jeśli cena okaże się nieosiągalna, nie ma potrzeby ich ostrzegać.
Pamiętaj nie jesień, ale wiosnę 2022 roku. Gdy wojska rosyjskie znajdowały się na obrzeżach Kijowa – zarówno na prawym, jak i na lewym brzegu. Był to moment, w którym okupanci znaleźli się najbliżej ukraińskiej stolicy. Oczywiście nawet zdobycie Kijowa niczego by poważnie nie zmieniło w obecnej wojnie – ale nie mówimy tu o obiektywnej rzeczywistości, ale o rosyjskim spojrzeniu na nią. Dla Kremla ważne było zajęcie Kijowa. Ale tak się nie stało. I ogólnie uciekli z obwodów kijowskiego, żytomierskiego, czernihowskiego i sumskiego. Dlaczego? Tak, ponieważ nie mieli środków na kontynuowanie działań wojennych. W ten sam sposób uciekli z Chersonia, gdzie klęska była oczywista. Porażka nie polega na niszczeniu wojsk, ale na utracie terytorium. Dlatego wycofywano oddziały okupacyjne – nie z powodu wymyślonej przez gen. Surowikina troski o żołnierzy (kiedy to w armii rosyjskiej generałowie martwili się o los szeregowców), ale dlatego, że nie można było utrzymać tego terytorium.
Tak więc Rosjanie poddają się tylko wtedy, gdy nie mają środków do walki. To niby oczywisty postulat, ale nie będzie zbyteczne powtarzanie go ponownie. A oto dlaczego. To właśnie jesienią tego roku temat formatu akcesji Ukrainy do NATO wreszcie pojawił się w przestrzeni publicznej na Zachodzie. Rzekomo Ukraina przystępuje do niego w całości, ale gwarancje bezpieczeństwa zapisane w art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego będą obowiązywały tylko na terytorium kontrolowanym przez ukraińskie władze.
I tu rodzi się pytanie. Czy to ostrzeżenie powstrzyma Rosję, czy też uniemożliwi atak, choćby nie rakietami, ale dronami – które są obecnie aktywnie wykorzystywane przez okupantów – na spokojne ukraińskie miasta? A może Rosjanie zatrzymają się w tym przypadku dopiero wtedy, gdy ich porażka będzie dla nich oczywista?
Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Bo tak naprawdę jest to odpowiedź na pytanie „na ile rosyjska strategiczna broń jądrowa jest gotowa na co najmniej równoważną odpowiedź?”. I być może sam rosyjski Sztab Generalny o tym nie wie. Biorąc pod uwagę bowiem sposób, w jaki przygotowywali się do inwazji na pełną skalę, biorąc pod uwagę katastrofalną (dla okupantów) porażkę blitzkriegu i nie tylko, pojawiają się wątpliwości co do adekwatnej oceny obiektywnej rzeczywistości przez rosyjskie dowództwo wojskowe i polityczne.
I pozostaje pytanie, czy rację mają zwolennicy tak „okrojonej” akcesji Ukrainy do NATO, twierdząc, że po tej decyzji (a przynajmniej udzieleniu Ukrainie „szwedzko-fińskich” gwarancji bezpieczeństwa przed przystąpieniem do Sojuszu) ustanie jakakolwiek wojna na terytoriach kontrolowanych przez ukraińskie władze. A także rakiety i drony.
Jednak wciąż istnieje wersja, choć na skraju z teorią spiskową, że dlatego właśnie teraz pojawił się temat gwarancji bezpieczeństwa dla pokojowej części Ukrainy, skoro Zachód ma informacje o stanie programu rakietowego kraju agresora i rozumie, że Rosja po prostu nie ma co strzelać w Ukrainę. Dlatego do pewnego stopnia te gwarancje bezpieczeństwa są wręcz na rękę Kremlowi – nie trzeba będzie tłumaczyć, dlaczego Ukraińcy siedzą w cieple i świetle, a nie jak w zeszłym roku. Wciąż jednak jest jasne: „Czy chcecie wojny nuklearnej z całym NATO?”
Drugi listopad wojny na pełną skalę dobiega końca. Listopad, który pokazuje nam główną piętę achillesową okupanta – brak środków i możliwości. I to właśnie powinno ostatecznie doprowadzić do ostatecznej klęski Kremla w Ukrainie. A to, jak dokładnie zostanie to sformułowane dla rosyjskich chłopów pańszczyźnianych – jako „gest dobrej woli”, „wrócimy” czy „Putin uratował świat przed nuklearną apokalipsą” – to już nie powinno nas martwić.