Na początku pełnoskalowej wojny Rosji z Ukrainą na świecie było wiele złudzeń. Jednym z nich jest nadzieja na rewolucję rosyjską. Nie jest tajemnicą, że nawet niektórzy doświadczeni politycy światowej klasy dopuszczali możliwość masowych protestów na terytorium Federacji Rosyjskiej. Przyjęto założenia dotyczące tego, ilu Rosjan musiałoby zginąć w Ukrainie, aby Rosjanie w ich imperium zaczęli rozumieć i buntować się. Jak się okazało, było to po prostu marnowanie zasobów intelektualnych.
Przekonanie, że Rosjanie masowo wyjdą na ulice przeciwko Putinowi i rozpętanej przez niego wojnie, było szczególnie powszechne w pierwszych miesiącach po 24 lutego. Opierała się ona jednak na mało racjonalnych przesłankach i prawie bez żadnych podstaw historycznych. Teraz Ukraina i Zachód zbierają owoce swoich uwodzicielskich, ale bezpodstawnych złudzeń. I są zmuszeni do pospiesznego dostosowania strategii, biorąc pod uwagę, że wojna przerodziła się w przedłużający się konflikt. Po 20 miesiącach wojny rosyjskie społeczeństwo nawet nie myśli o protestach. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej skupiła się wokół kremlowskiego dyktatora i entuzjastycznie popiera jego krwawą agresję. Rosyjskiej opinii publicznej nie zmieniły ani ciężkie straty wojenne, ani sankcje, ani nakaz aresztowania Putina. Ale czy można się temu dziwić? Nie, jeśli dobrze znasz rosyjską historię.
Udana rewolucja, która prowadzi do obalenia dyktatury, reżimu autorytarnego i zmienia równowagę stosunków między władzą a narodem w kierunku poszerzania praw społeczeństwa obywatelskiego, jest zjawiskiem nieznanym w historii Rosji. Wraz z pojawieniem się odrębnego księstwa w XIV wieku, Moskwa zawsze rozwijała się jako państwo typu azjatyckiego. Tak, Rosjanie zawsze lubili udawać Europejczyków. Próbowali wyciąć okno na Europę. Ale ich państwo jest mentalnie przyczółkiem Azji w Europie. Decydujący wpływ na powstanie tej formacji miały despotyczne tradycje imperium mongolskiego i państwa, które powstały na jego gruzach. Właściwie księstwo moskiewskie można również uznać za jeden z kierunków ewolucji wielkiego mongolskiego imperium despotycznego.
Na terenie dzisiejszej Rosji dochodziło do zamieszek i powstań, przewrotów pałacowych i zabójstw politycznych. Ale nie prawdziwe klasyczne rewolucje. Jedyne wydarzenie historyczne, które można umownie nazwać rewolucją, przypada na lata 1905-1907. Ale ma też swoje osobliwości. Główni rywale polityczni rosyjskiej autokracji w tym czasie – partie wyznające ideologię socjalistyczno-komunistyczną – nie dążyli do budowania demokracji na wzór europejski. Mienszewicy, bolszewicy, lewicowi eserowcy-rewolucjoniści chcieli obalić cesarza, aby ustanowić nową dyktaturę proletariatu. Znaczna część działań rewolucyjnych w 1905 r. miała miejsce na terenie narodowych peryferii Imperium Rosyjskiego: w Polsce, w Ukrainie, w Finlandii i na Kaukazie. A ich tłem była klęska Rosji w wojnie z Japonią. Konsekwencje rewolucji lat 1905–1907 są sprzeczne. Skończyło się to przecież wraz z przywróceniem autokracji, zamieniając nowo utworzoną Dumę w ozdobę monarchii absolutnej.
Czy obalenie samowładztwa w Rosji w lutym 1917 r. można nazwać pełnoprawną rewolucją? Jest to wątpliwe, gdyż wydarzenie to miało miejsce w wyniku spontanicznego buntu w stolicy imperium, Piotrogrodzie, do którego dołączyły stacjonujące tam jednostki wojskowe. Przez tydzień czy dwa całe ogromne państwo nawet nie podejrzewało, że zmieniła się w nim forma rządu i władza centralna. A potem zaakceptowałem tę zmianę jako fakt, który się wydarzył. Rosjanie nie byli jednak zainteresowani perspektywami demokratycznego rozwoju i nie byli zbyt jednoznaczni. Dlatego łatwo dali się uwieść hasłach tych, którzy nawoływali do ustanowienia nowej dyktatury komunistycznej. Dojście do władzy bolszewików jest na ogół klasycznym przykładem zamachu stanu. Ale bolszewicy nie byliby w stanie utrzymać się przy władzy, gdyby nie polegali na kształtowanych przez wieki cechach psychicznych Rosjan. A sto lat później, w nowym tysiącleciu, Rosjanie pozostali Rosjanami. To znaczy ci, którzy w większości nie są zdolni do rewolucji. Z drugiej strony postrzegają autorytaryzm jako coś bliskiego i całkiem zrozumiałego dla ich tajemniczej „rosyjskiej duszy”.
Teraz od marca 2022 r. oczywista stała się również bezcelowość tworzenia i funkcjonowania rosyjskojęzycznego kanału telewizyjnego Wolność. Na ten surowiec wydano setki milionów hrywien z ukraińskiego budżetu. Oficjalnie deklarowano, że celem jej działań jest zmiana świadomości społecznej Rosjan za pomocą propagandy informacyjnej. Spodziewano się, że rosyjska publiczność, w obliczu prawdy o agresji militarnej, stratach na froncie, korupcji i innych zbrodniach Kremla, nagle się obudzi i zacznie buntować przeciwko Putinowi. W idealnej sytuacji powinno to doprowadzić do wewnętrznej destabilizacji w kraju-agresora, masowej odmowy mobilizacji i fali obywatelskiego nieposłuszeństwa.
W rzeczywistości nic z powyższych nie miało miejsca. Kanał Freedom TV regularnie otrzymuje środki z ukraińskiego budżetu, wypuszcza nowe programy, a efekt tego jest bliski zeru. Liczba jego podpisówNa świecie wciąż żyje mniej niż 1 milion ludzi. Większość filmów na kanale ma skromną liczbę kilkuset wyświetleń. I nie jest faktem, że co najmniej połowa z nich to mieszkańcy Federacji Rosyjskiej. Oczywiste jest, że przy takich wskaźnikach efektywności nie ma sensu liczyć na skuteczną propagandę informacyjną. Ale ukraiński rząd nie może zrezygnować z pomysłu, który nie działa. I przez inercję kieruje nowe miliony hrywien do kanału telewizyjnego, szukając „dobrych Rosjan”.
Zamiast głową w mur nieprzeniknionej rosyjskiej drzemki, Ukraina powinna była skupić się na pracy z zachodnią publicznością. Bo poparcie naszego państwa przez rządy państw zachodnich zależy od opinii publicznej w Ameryce i Europie. I nad tym pomysłem można i należy pracować. Obecne umiarkowane ochłodzenie postaw wobec Ukrainy wśród społeczeństw zachodnich jest wynikiem m.in. porażki informacyjnej naszego rządu. Nie da się zbudować całej strategii informacyjnej tylko na prezydencie Zełenskim. Amerykanie, Europejczycy i ludzie w innych częściach świata muszą wiedzieć więcej o rosyjskiej agresji, rosyjskim imperializmie, rosyjskich zbrodniach i rosyjskiej dyktaturze. I dlaczego rosyjska agresja w Ukrainę zagraża całej planecie.
Ukraiński rząd ma się na kim wzorować. Na początku II wojny światowej Amerykanie byli wielkimi izolacjonistami i nie chcieli interesować się wydarzeniami w Europie, gdzie wybuchła nowa wojna. A jednym z głównych zadań Wielkiej Brytanii była współpraca z amerykańską opinią publiczną. Wszakże od tego zależała pomoc wojskowa i inna z zagranicy. Czwartego dnia II wojny światowej, 4 września 1939 r., w ramach rządu brytyjskiego utworzono Ministerstwo Informacji. Jego głównym zadaniem było „promowanie sprawy narodowej wśród społeczeństwa w kraju i za granicą w czasie wojny” poprzez wydawanie „propagandy narodowej” oraz kontrolowanie wiadomości i informacji. Brytyjskie Ministerstwo Informacji skupiło się na Ameryce. W 1940 roku na ekrany kin wszedł film „Londyn przetrwa!”. Film skupiał się na codziennym stoicyzmie zwykłych londyńczyków pod niemieckim ostrzałem lotniczym i tworzył obraz narodu walczącego dzielnie. Został pokazany w 12 tysiącach kin w Stanach Zjednoczonych i spotkał się z szerokim odzewem wśród amerykańskiej publiczności. Amerykanie nie mieli pojęcia, że ten film jest mistrzowskim produktem brytyjskiego Ministerstwa Informacji. Może się to wydawać dziwne, ale z jakiegoś powodu Wielka Brytania nie myślała o tym, aby agitacja antywojenna wśród Niemców III Rzeszy stała się głównym punktem swojej zagranicznej polityki informacyjnej.
Ukraińskie Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej powinno uczyć się od Brytyjczyków. I zamiast na próżno przekonywać Rosjan, że muszą zrobić coś, czego nigdy w historii nie zrobili, zacznijmy naprawdę współpracować z tymi, którzy nam pomagają. Bo to od poparcia społecznego państw zachodnich zależy, czy będziemy mieli wystarczająco dużo broni i funduszy, by odeprzeć agresora.