Historia papiestwa jest pełna wzlotów i upadków. Okresy wzrostu potęgi i siły Stolicy Apostolskiej przeplatały się z okresami szokującego spadku wpływów, wagi i autorytetu moralnego. Istnieją wszelkie powody, by twierdzić, że żyjemy obecnie w nowej erze kryzysu papiestwa. A papież Franciszek uosabia nadejście tej epoki.
Pełnowymiarowa agresja Rosji w Ukrainę spowodowała poważne zawirowania geopolityczne. Nastąpił podział świata na tych, którzy ostro potępiają Rosję za wojnę agresywną, i tych, którzy traktują ją pobłażliwie i „ze zrozumieniem”, próbując usprawiedliwić agresora. Są też państwa, które bezpośrednio lub pośrednio pomagają Kremlowi. Jest to paradoks, ale fakt: w 21 wieku świat nie może zjednoczyć się wokół idei potępienia imperialistycznej wojny agresji i postawienia agresora przed sądem. Szczególne miejsce na tej dziwnej i cynicznej geopolitycznej szachownicy zajmuje stanowisko Watykanu.
Od samego początku rosyjskiej inwazji stanowisko Stolicy Apostolskiej było pełne sprzeczności i sprzeczności. Słowa poparcia dla Ukrainy i potępienia agresywnej wojny były ściśle splecione z oskarżeniami pod adresem NATO, które sprowokowały Moskwę swoim szczekaniem. Pojawiły się skargi, że ukraińscy uchodźcy są traktowani w Europie lepiej niż migranci z Afryki i Azji. Obsesyjne pragnienie Franciszka znalezienia „dobrych Rosjan” i wspólne procesje religijne organizowane przez Stolicę Apostolską z obywatelami Ukrainy i Rosji zacierały granicę między ofiarą a agresorem. Wysiłki Papieża na rzecz pokoju wyglądały na nieszczere i stawiały pod znakiem zapytania jego zdolność postrzegania rzeczywistości taką, jaka jest. Okresowe refleksje nad „wielką rosyjską kulturą, dziedzictwem i historią” były podobne do prób wybielania reputacji agresora w oczach cywilizowanego świata. Apele do Boga, takie jak „rzucić światło na Rosjan” i do „braci, władz Federacji Rosyjskiej” z prośbą o przywrócenie umowy zbożowej, były postrzegane raczej jako odwołanie się do ciemnych sił i przyzwolenie na zło.
Przemówienie Franciszka do uczestników X Wszechrosyjskiego Dnia Młodzieży Katolickiej w Petersburgu 25 sierpnia odbiło się szczególnym echem. Wydaje się, że papież postawił sobie za cel podniesienie morale agresora, które nieco spadło po półtora roku wielkiej wojny z Ukrainą. Papież postanowił odwołać się do imperialnej historii Moskwy, gloryfikując zwycięstwa i osiągnięcia rosyjskiego imperializmu. Zaapelował, by nie zapominać, że „są potomkami wielkiej Rosji”. Franciszek wspomniał także o Piotrze I i Katarzynie II, założycielach i twórcach Imperium Rosyjskiego. I zaapelował do Rosjan z prośbą, by „nigdy nie rezygnowali z tego dziedzictwa wielkiej matki Rosji”. W rzeczywistości papież oficjalnie pobłogosławił rosyjski imperializm, demonstrując głęboką ignorancję historii i plując w twarz krwawiącemu narodowi ukraińskiemu prowadzącemu wojnę przeciwko obecnym potomkom Piotra I i Katarzyny II.
Dla sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że Watykan wielokrotnie wyrażał słowa wsparcia dla narodu ukraińskiego i potępiał rosyjską agresję. Nawet raz porównując go do nazistów. W przemówieniach papieża były też wzmianki o tych, „którzy pożerają bliźnich”. Ale to nie wystarczy, aby nie widzieć obiektywnej rzeczywistości: w Watykanie brakuje całościowej wizji świata, zrozumienia prawdy, granicy między dobrem a złem, ofiarą a agresorem.
Współczesny Watykan widzi świat przez lewicowe postmodernistyczne okulary, gdzie wszystko jest względne. Nie ma czegoś takiego jak prawda. Pojęcia dobra i zła są zamazane. W tym systemie światopoglądowym istnieje również uprzedzony stosunek do cywilizacji zachodniej i jej osiągnięć. Niewiara w wartości i idee, które kiedyś stały się fundamentem europejskiej potęgi. Próby odrzucenia klasycznego dziedzictwa historycznego. Stąd słowa papieża o przejawach rasizmu w stosunku do Ukraińców na tle stosunku Europejczyków do nielegalnych migrantów z Azji i Afryki. W tej koncepcji światopoglądu Rosja jest również podświadomie częściowo postrzegana przez Watykan jako ofiara „złego Zachodu”.
Swego czasu papieże byli organizatorami krucjat przeciwko niewiernym. Operacje wojskowe krzyżowców na Bliskim Wschodzie od dawna nie są postrzegane jako coś wyjątkowo sprawiedliwego, bohaterskiego i dzielnego. Ale z jakiegoś powodu współczesny Watykan demonstruje swój podziw dla sił zewnętrznych, które kiedyś zagrażały cywilizacji chrześcijańskiej i przyniosły straszliwe zniszczenie i zamordowanie milionów ludzi. 2 września papież Franciszek wezwał do „mongolskiego pokoju” na ziemi. Podczas spotkania z prezydentem Mongolii Ukhnaaginem Khurelsukh w Ułan Bator Franciszek pochwalił tradycje tego kraju sięgające czasów Imperium Mongolskiego. Fakt, że imperium było w stanie utrzymać tak odległe i różnorodne ziemie przez wieki, świadczy o zdumiewającej zdolności waszych przodków do dostrzegania wybitnych cech ludów, które żyły na tym rozległym terytorium, i do wykorzystywania tych cech w służbie wspólnego rozwoju. Ten model należy docenić i”Aby zapobiec używaniu tego dnia i wieku” – powiedział papież.
Trudno powiedzieć, co głowa Stolicy Apostolskiej miała na myśli przez wprowadzenie „modelu mongolskiego”. Armia mongolska, podczas agresywnych kampanii w 13 wieku, podbiła setki miast i wsi i zabiła miliony ludzi. Historycy szacują, że około 11% światowej populacji zostało wymazane podczas lub bezpośrednio po inwazji mongolskiej. Całkowitą liczbę ofiar inwazji mongolskiej szacuje się na około 38 do 60 milionów ludzi w Eurazji.
Okrucieństwa popełnione przez Mongołów przerażały naocznych świadków tamtych czasów, przyzwyczajonych do wojen i okrucieństwa. Terror i masowa eksterminacja każdego, kto się im sprzeciwiał, były powszechną taktyką mongolską. Jeśli wróg odmówił poddania się, Mongołowie stosowali strategię wojny totalnej. Sukces mongolskiej inwazji zależał w dużej mierze od zdolności do siania strachu. Założyciel imperium mongolskiego, Czyngis-chan, praktykował masowe mordowanie mężczyzn i chłopców z podbitych krajów, niezależnie od tego, czy byli wojownikami, czy cywilami.
Kampanie mongolskie w północnych Chinach, Azji Środkowej, Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie spowodowały znaczne zniszczenia. Kwitnące miasta zostały zdewastowane. Cywilizacje i dobrze ugruntowane systemy nawadniania podupadły. Zniszczeniu uległa duża liczba wartości kulturowych, budynków i bibliotek. Podboje Mongołów spowodowały głód i cofnęły podbite ludy o wiele wieków w rozwoju cywilizacyjnym.
Osobno warto wspomnieć o negatywnym wpływie, jaki inwazja mongolska miała na ziemie współczesnej Ukrainy-Rusi. W pierwszej połowie 13 wieku, nie było tendencji na terytorium Ukrainy stopniowo przezwyciężyć feudalną fragmentację i utworzyć jedno scentralizowane państwo. Wiodącą rolę w tym procesie należało do księstwa halicko-wołyńskiego. W przeddzień kampanii Batu Chana książę Danyło Halicki przyłączył Kijów do swoich posiadłości. Jednak jego plany budowy państwa nie miały się spełnić. W grudniu 1240 roku stolica Rosji została zdobyta i zdewastowana przez mongolskich najeźdźców. W tym czasie, według różnych szacunków, w Kijowie mieszkało od 30 do 50 tysięcy osób. Osób. Ale po masakrze dokonanej przez hordy mongolsko-tatarskie w stolicy pozostało tylko kilka tysięcy. Kijów był w stanie przywrócić ludność przedmongolską dopiero w XVIII wieku. Znaczący cios poniosło także państwo halicko-wołyńskie. Być może to było powodem utraty niepodległości 100 lat później.
Co ciekawe, ówcześni papieże nie uważali imperium mongolskiego za wzór do naśladowania i przykład współpracy między podbitymi ludami i planowali zorganizować krucjatę przeciwko Mongołom. W ramach tych inicjatyw dyplomatycznych Watykan aktywnie negocjował z Danyło Galitskym. Niestety, inni europejscy monarchowie nie wykazali właściwej chęci przeciwstawienia się Mongołom-Tatarom. Każdy miał swoje interesy. Próby Daniela, by działać niezależnie przeciwko licznemu wrogowi, zakończyły się niepowodzeniem.
Wydaje się, że współczesny Watykan jest gotowy usprawiedliwiać lub ignorować zbrodnie, pod warunkiem, że nie zostały popełnione przez imigrantów z klasycznej Europy. W swoim obsesyjnym pragnieniu stygmatyzacji kolonialnego dziedzictwa i białego rasizmu Stolica Apostolska straciła swój kompas moralny, zasady i prawdę historyczną. Nic dziwnego, że krwawe, brutalne imperia, takie jak imperium mongolskie czy rosyjskie, są zwiastowane jako godne podziwu modele rozwoju.