W specjalnym centrum recepcyjnym rosyjskiego miasta Rostów nad Donem 40-letni aktywista Anatolij Bieriezikow, który rozdawał ulotki zorientowanego na Rosję ukraińskiego projektu „Chcę żyć”, który ma na celu zniechęcenie Rosjan do udziału w wojnie w Ukrainie, a jeśli już się zgodzili, do poddania się. O śmierci aktywistki poinformowała adwokat Iryna Gak, która podejrzewa, że jej klient mógł umrzeć w wyniku tortur, pisze „EIA-Informacje».
Hak powiedziała, że dzień wcześniej widziała ślady paralizatora w Berezikov. Powiedział, że grożono mu morderstwem. 14 czerwca przybyła do specjalnego ośrodka recepcyjnego i zobaczyła samochód medyczny, do którego zabrano ciało jej męża.
Według obrońcy, 10 maja w domu Berezikova odbyła się tak zwana inspekcja. W rzeczywistości było to przeszukanie, ale siły bezpieczeństwa nie przedstawiły żadnych dokumentów na ten temat. Tego dnia Bieriezikow powiedział prawnikowi, że jego żebra zostały złamane.
21 maja Berezikov nie mógł opuścić specjalnego ośrodka recepcyjnego i ponownie został wysłany pod aresztem administracyjnym na podstawie artykułu o drobnej chuligaństwie. Powiedział prawnikowi, że przed procesem policja zabrała go z miasta, gdzie torturowała go paralizatorem i zażądała porzucenia obrony. 31 maja Bieriezikow został umieszczony w specjalnym ośrodku recepcyjnym po raz trzeci – na 15 dni pod artykułem o drobnej chuligaństwie.
Hook powiedziała, że na wszystkich randkach jej klient mówił o naciskach, przemocy i groźbach i powiedział, że siły bezpieczeństwa groziły wysłaniem go na wojnę.
Sąd odrzucił wszystkie wnioski adwokata i skargi Bieriezikowa.
Specjalne przyjęcie poinformowało dziennikarzy, że Bieriezikow popełnił samobójstwo. Wiadomo, że chcieli otworzyć przeciwko niemu sprawę o zdradę.