Ukraina została nagle poddana kolejnemu atakowi informacyjnemu z powodu tych samych eksplozji gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2 we wrześniu 2022 roku. Zachodnie publikacje publikują artykuły o rzekomym ukraińskim udziale w atakach terrorystycznych. Pierwsze amerykańskie gazety The Wall Street Journal i The Washington Post, a następnie Dutch Broadcasting Corporation NOS, zwane dalej wydaniem niemieckim Die Zeit i kanał telewizyjny ARD. Czy to znowu pieniądze na ryby? Wydaje się, że w pełni zrozumiał tę kwestię.
Choć tym razem oskarżenia są poważniejsze: podejrzenie nie jest już jakąś mało znaną „grupą proukraińską” sponsorowaną przez anonimowego ukraińskiego miliardera, ale naczelnego dowódcę Sił Zbrojnych Ukrainy Walerija Załużnego. Choć sprawcy samego zamachu terrorystycznego, w wersji świeżych oskarżycieli, pozostają ci sami – załoga 50-stopowego jachtu Andromeda: kapitan, dwóch nurków, dwóch asystentów i lekarz.
Zaktualizowana wersja brzmi tak. Holenderski wywiad wojskowy (Militaire Inlichtingen-en Veiligheidsdienst – MIVD) O planach Kijowa przeprowadzenia sabotażu na gazociągu przez Kijów. Holendrzy podzielili się tą informacją ze swoimi amerykańskimi kolegami.
„Europejski wywiad dał jasno do zrozumienia, że potencjalni napastnicy nie byli przypadkowymi ludźmi. Wszyscy zaangażowani podlegali bezpośrednio generałowi Walerijowi Załużnyjowi, najwyższemu oficerowi wojskowemu Ukrainy, który wziął na siebie pełną odpowiedzialność za to, że prezydent Wołodymyr Zełenski nie wiedział o operacji, mówi raport wywiadu The Washington Post zatytułowane „USA miały dane wywiadowcze na temat szczegółowego ukraińskiego planu ataku Nord Stream».
Jeśli podsumujemy wszystkie publikacje w zachodniej prasie na ten temat, wyłania się następujący obraz. CIA dowiedziała się od swoich europejskich odpowiedników w czerwcu ubiegłego roku, że sześcioosobowa grupa ukraińskich sił specjalnych zamierza wysadzić gazociąg na dnie Morza Bałtyckiego. Jest to dla nich niezaprzeczalny fakt. Pytanie tylko: kto był źródłem tych informacji. Okazuje się, że była to jakaś osoba, która „nie stała się wiarygodnym źródłem informacji”. I nie można było zweryfikować informacji tej osoby z innych źródeł.
Co dalej? Ponadto, według publikacji, Waszyngton rzekomo uporczywie prosił Kijów, by nie przeprowadzał żadnego sabotażu na Morzu Bałtyckim. Ukraińscy przywódcy oczywiście przyjęli prośbę, tym bardziej zapewniając, że takie plany nie miały miejsca.
A teraz, gdy sprawa została niemal zapomniana, 26 września 2022 r. światową społeczność wstrząsnęła sensacyjna wiadomość o eksplozjach na Nord Stream. I tu, jak fortepian w krzakach, pojawił się jacht Andromeda, podczas jej nalotu znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Okazało się, że statek płynął w pobliżu miejsc wybuchów gazociągu.
A ostatnio dodano kolejny szczegół – but do nurkowania znaleziony w pobliżu miejsca ataku terrorystycznego. I jak przedstawia amerykańskie wydanie Strefa szarości (a ta publikacja jest raczej wątpliwa i skandaliczna): „Nurkowie ukraińskiej marynarki wojennej również byli widziani w podobnych butach”. W końcu wszystkie dowody dotyczą tego poziomu.
Nasza publikacja wyjaśniła już, dlaczego wersja o jachcie Andromeda nie wytrzymuje krytyki. Krótko przypomnij te argumenty. Według ekspertów kilka osób na jachcie nie byłoby w stanie przetransportować do miejsca operacji kilku ton materiałów wybuchowych potrzebnych do zniszczenia gazociągów, obniżenia go na pożądaną głębokość, zainstalowania i podłączenia zapalników i jednocześnie pozostać niezauważonym. Nawet jeśli byli super profesjonalistami. Ostatecznie nie jest jasne, w jaki sposób ci superprofesjonaliści zignorowali podstawowe zasady bezpieczeństwa i nie usunęli wszystkich dowodów na jachcie, w tym śladów materiałów wybuchowych. Poza tym, gdzie kupiliby taką ilość materiałów wybuchowych w Niemczech, przypomnę, że mówimy o tonach.
Tylko wyspecjalizowane statki wyposażone w batyskafy lub mini-łodzie podwodne z manipulatorami są w stanie układać takie ładunki na takich głębokościach. Cały ten proces powinien być obsługiwany przez dziesiątki osób, a nie dwóch nurków z dwoma asystentami.
Wreszcie argument cui prodest. Czy Ukrainie opłacałoby się wysadzić gazociąg? W żadnym wypadku. I tu trudno nie zgodzić się z ekspertem berlińskiej Fundacji „Nauka i Polityka” Janisem Kluge, który na swojej stronie na Twitterze kwestionuje celowość wysadzania gazociągów, które już nie pompowały gazu. „Krótkie przypomnienie tego, co wydarzyło się zeszłego lata: 1) Ostatni raz, kiedy Rosja transportowała gaz #NordStream 30 sierpnia. 2) Następnie Rosja (nie Niemcy) wstrzymała dostawy (nie hSankcje Erez). 3) Sabotaż na już martwych gazociągach miał miejsce cztery tygodnie później, 26 września. Zapisuje Kluge.
Zabawne w tej sytuacji jest to, że nawet oficjalna Moskwa odrzuca „ukraińską wersję”. Chociaż wydaje się, że byłoby dla niej korzystne obwinianie Ukrainy, z którą jest w stanie wojny, a nawet szarganie reputacji Walerego Załużnego jako jednego z jej głównych wrogów. Jednak nie nikt, ale sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikola Patruszev powiedział: „Następne pytanie brzmi: czy eksplozje są korzystne dla Ukrainy czy Niemiec? Kijów nic nie stracił i nic nie zyskał na zniszczeniu gazociągu. Co więcej, reżim Zełenskiego, który w rzeczywistości stoi w Berlinie z wyciągniętą ręką, mając nadzieję na większą pomoc wojskową i inną, aby przeprowadzić taki akt, jest bezużyteczny.
Zamiast tego Patruszew wyraził opinię, że wersja proukraińskiej grupy, która wysadziła rurociągi, została „wrzucona do mediów” w celu ukrycia „prawdziwych organizatorów zbrodni”. A kim, jego zdaniem, są ci „klienci”? I, oczywiście, Anglosasi znienawidzeni przez Rosjan. Patruszew uważa, że do zorganizowania takiego sabotażu potrzebne są „siły specjalne”. „Zdecydowanie istnieją w Stanach Zjednoczonych i Anglii. A temat nieangażowania Stanów Zjednoczonych i Anglii w atak terrorystyczny jest oczywiście promowany w oczekiwaniu na brak zdolności publiczności do logicznego myślenia, w szczególności metodą zaprzeczania” – powiedział.
Długie „śledztwo” w sprawie udziału USA w ataku terrorystycznym w lutym br. opublikował znany amerykański dziennikarz Seymour Gersh. Kiedyś jego dziennikarskie wypowiedzi były wysokiej jakości i głośne, na przykład, o masakrze zaaranżowanej przez wojsko amerykańskie w wietnamskiej wiosce Songmi. Jednak teraz 85-letni dziennikarz, delikatnie mówiąc, stracił kwalifikacje. Cały jego materiał o wybuchach na Nord Stream opiera się tylko na jednym, niezbyt autorytatywnym źródle. Gersh argumentował, że sabotażu dopuściły się wspólnie Stany Zjednoczone i Norwegia, które w ten sposób znacznie rozszerzyły swoje możliwości eksportu gazu do Unii Europejskiej. Ale wystarczająco szybko eksperci złamali wszystkie argumenty Hersha, nie pozostawiając kamienia na kamieniu od jego pism.
Ale „rosyjska wersja” nie została jeszcze przez nikogo poważnie obalona. Co więcej, staje się to coraz ważniejsze w świetle nowych faktów. Ustalono już, że kilka dni przed wybuchami rosyjskie okręty wojskowe kręciły się w miejscu incydentu, czyli w pobliżu duńskiej wyspy Bornholm. Ponadto wśród nich był specjalny statek SS-750, który jest przeznaczony właśnie do operacji podwodnych. Mini-łódź podwodna jest zainstalowana na jego nalocie AS-26 Priz z dźwigniami chwytającymi. Faktycznie taki okręt podwodny byłby w stanie zainstalować kilka centów materiałów wybuchowych na podwodnym gazociągu.
Dlaczego więc po tych wszystkich rewelacjach zachodnia prasa wciąż rozpowszechnia wersje „ukraińskiego śladu”, pozostaje tajemnicą.