Kiedy więc kontrofensywa będzie ukraińska? Czy ofensywa jest bardziej poprawna? Dokładna terminologia tutaj nie jest tak ważna dla nas, cywilów. Sam fakt szybkiego odejścia od okupacji jest ważny. Teraz prawie na pewno możemy powiedzieć, że „wiosenna ofensywa”, która była tak oczekiwana, była zapowiadana od tak dawna, była tak żarliwie dyskutowana zarówno w Ukrainie, jak iw Rosji, i ostatecznie na całym świecie, niestety, nie nastąpi. A obiecane przez Kyryło Budanowa ukraińskie siły zbrojne najprawdopodobniej również nie powstaną do końca wiosny. Oops.
A jednocześnie – na szczęście. Na szczęście mamy na czele naszej armii dość mądrych i rozsądnych dowódców, którzy wiedzą, kiedy, w jakich okolicznościach można podnieść myśliwce w ataku na dużą skalę. Kiedy nie trzeba płacić zbyt wysokiej ceny za wyzwolenie terytoriów.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na wywiad, jakiego udzielił gazecie prezydent Czech Petr Pavel Strażnik podczas wizyty w Londynie na koronacji króla Karola III. Najciekawsze dla nas były jego słowa o zbliżającej się ofensywnej operacji Sił Zbrojnych Ukrainy. Pavel jest doświadczonym żołnierzem, ponieważ jest nie tylko emerytowanym generałem, ale byłym szefem sztabu generalnego armii Republiki Czeskiej i byłym przewodniczącym Komitetu Wojskowego NATO. A z wysokości swojego doświadczenia wezwał, aby nie popychać ukraińskiej armii do ofensywy, „dopóki wojska nie będą w pełni przygotowane”.
„Kuszące może być przyspieszenie gotowania, aby pokazać pewne wyniki. Ale najwyraźniej oni (ukraińscy wojskowi – red.) wciąż mają poczucie, że nie mają wszystkiego, aby pomyślnie rozpocząć operację. Dlatego dla niektórych może być kuszące, aby popchnąć ich do wykazania pewnych wyników. Będzie to niezwykle szkodliwe dla Ukrainy, jeśli ta kontrofensywa się nie powiedzie, ponieważ nie będą mieli innych szans, przynajmniej w tym roku” – ostrzegł czeski prezydent.
Zaapelował też, by nie lekceważyć Rosjan. „Mają wystarczającą siłę roboczą, wciąż mają wystarczająco dużo sprzętu, nawet jeśli jest starszy, może w mniejszej liczbie, ale nadal mają dużą liczbę luf artyleryjskich, mają dużo amunicji. Nie są tak ubezwłasnowolnieni pod względem obrony. I, oczywiście, będąc w defensywie, jest im łatwiej, ponieważ Ukraina poniosłaby straszne straty, nawet gdyby byli dobrze przygotowani. Dlatego trudno będzie zaatakować takiego wroga jak Rosja, a Rosjanie nie zostaną zaskoczeni po raz drugi” – powiedział czeski prezydent.
Tak, pomimo faktu, że cała Ukraina (zwłaszcza część okupowana), cały postępowy świat czeka na naszą kontrofensywę, w żadnym wypadku nie ma potrzeby się spieszyć. „Promedlenie śmierci jest jak – ostrzegał Włodzimierz Lenin w 1917 roku, zachęcając swoich towarzyszy do zamachu październikowego. „Pęd na śmierć jest podobny” – możemy teraz powiedzieć o kontrofensywie.
Wciąż brakuje nam broni, aby stworzyć potężną pięść uderzeniową. Rosyjscy okupanci są zbyt dobrze przygotowani na całej linii frontu, by móc ją przebić tak łatwo, jak we wrześniu ubiegłego roku w obwodzie charkowskim czy w listopadzie w obwodzie chersońskim.
Ukrainie najbardziej brakuje wsparcia lotniczego. Jest to szczególnie podkreślone przez azerbejdżańskiego eksperta wojskowego Agil Rustamzade, który kiedyś służył w lotnictwie. Obecnie ukraińska armia ma mniej niż sto samolotów bojowych. W Rosji, nawet po wielu utraconych samochodach, jest około pół tysiąca samolotów. Różnica, jak widzimy, jest ogromna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rosyjskie samoloty są bardziej zmodernizowane niż te dysponowane przez Ukrainę. Tak, byłoby wspaniale, gdybyśmy przed ofensywą dostali Amerykanina F-16, Francuski Dassault RafaleBrytyjski Eurofighter Typhoon. Ale mamy to, co mamy.
„To będzie kolosalna strata. Oczywiście nie mam wszystkich informacji jako Sztab Generalny, ale na podstawie wszystkiego, co widzę, radziłbym Siłom Zbrojnym Ukrainy, aby nie prowadziły żadnych operacji ofensywnych na dużą skalę, przynajmniej do sierpnia” – ostrzega ekspert.
Tak więc do sierpnia. Cóż, być może te słowa są słuszne, biorąc pod uwagę, że istnieje wiele nowoczesnych broni, w tym amerykańskie czołgi Abrams M1A2 wejdzie do służby w Siłach Zbrojnych Ukrainy dopiero w sierpniu.
To oczywiście niefortunne, że musimy opóźniać wyzwolenie naszych terytoriów od raszystów. Bo wiemy, jakie cierpienia cierpią Ukraińcy w czasie okupacji, zwłaszcza ci, których duch nie jest złamany, którzy stawiają opór, przynajmniej biernie. Jednocześnie to opóźnienie pozwala przeciwnikowi lepiej się przygotować. Kompletne jednostki poobijane, naprawa uszkodzonego sprzętu, produkcja i dostarczanie dodatkowej amunicji, lepsze wzmocnienie linii obrony itp.
Sytuacja z przygotowaniami do ukraińskiej kontrofensywy wyglądałaby oczywiście zupełnie inaczej, gdyby nasi zachodni sojusznicy nie zwlekali tak długo dostarczenie nam nowoczesnego sprzętu wojskowego. W końcu wciąż zwlekają z wieloma rodzajami broni, zwłaszcza, jak już wspomniano, z lotnictwem. A także z pociskami dalekiego zasięgu (przynajmniej nieszczęsne 300 km). Tak, i chciałbym więcej czołgów.
Kiedy rok temu Władimir Putin usprawiedliwiał inwazję w Ukrainę w telewizyjnym przemówieniu, ostrzegł inne kraje, aby nie interweniowały. W przeciwnym razie, zagroził rosyjski dyktator, poniosą „bezprecedensowe konsekwencje w historii”. Czy zachodni przywódcy potraktowali te groźby poważnie? Zdecydowanie. Podejrzewam, że wielu z nich drżało nawet ze strachu. Tak więc, pokonując strach, w końcu zaczęli pomagać Ukrainie bronią, a nawet zwiększać tę pomoc co miesiąc.
Ale nie przestali się bać. A poza tym otrzymali doskonały pretekst, by ukryć swój strach: Putin zagroził niekonwencjonalnym uderzeniem, a to jest wojna nuklearna. Istnieje więc hipotetyczny powód, aby powstrzymać pomoc wojskową dla Ukrainy. „Putin prawdopodobnie blefuje z odpowiedzią nuklearną, ale może nie, kto wie. W każdym razie nie możemy pozwolić na nuklearną apokalipsę, ponieważ zniszczy ona całą naszą cywilizację” – uzasadniają swoje działania zachodni politycy.
Ostatnio jedna z najpopularniejszych platform streamingowych Serwis Netflix wypuścił serial „The Diplomat” na ekrany telewizyjne. Wydarzenia w nim rozgrywają się na tle wojny w Ukrainie, ale wydaje się, że czołowi politycy świata zachodniego tak naprawdę się tym nie przejmują. O wiele bardziej troszczą się o coś innego. Na przykład po to, aby nikt nie podejrzewał Stanów Zjednoczonych ani Wielkiej Brytanii o pokaz siły. Nawet jeśli trzeba zastąpić sojusznika, aby porzucić tę demonstrację.
Jeszcze bardziej interesujący jest stosunek bohaterów serii do możliwej twardej reakcji Rosji na hybrydowy atak terrorystyczny, który doprowadził do śmierci czterdziestu brytyjskich marynarzy. Brytyjski premier jest jedynym, który opowiada się za odpowiedzią bojową (pod pewnymi względami przypomina Borisa Johnsona), ale jest przedstawiany jako niemal agresywny dziwak. To, czym jesteście, czym jesteście, w żadnym wypadku nie jest odpowiedzią militarną, ponieważ może prowadzić do wojny. A Rosja jest potęgą nuklearną. Jakby Wielka Brytania i USA nie były potęgami nuklearnymi.
Oczywiście to wszystko jest kino, ale odzwierciedla sposób myślenia zachodnich polityków. W pewnym sensie tłumaczy to, dlaczego wciąż istnieją problemy z dostawami nowoczesnej broni w Ukrainę, która w ciągu kilku dni pomogłaby zmieść rosyjskich najeźdźców z terytorium Ukrainy.
I to jest niefortunne. Szkoda, że mocarstwa zachodnie wciąż uważają, że jest to wojna tylko między demokratyczną Ukrainą a totalitarną Rosją. Do tej pory nie zdawano sobie sprawy, że Kreml prowadzi wojnę przeciwko całemu demokratycznemu światu, po prostu okazał się niezdolny do przełamania ukraińskiego oporu, zaskakująco dla całego świata. Tak jak w piosence: „Łucznicy walczą pod Makivką, a świat się dziwi”.
Trudno nie zgodzić się ze znanym kulturologiem, dyrektorem Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie Wasylem Czerepanym, który w artykule do polskiego wydania Krytyka Polityczna Po roku otwartej wojny prowadzonej przez Rosję, nawet dla tych, którzy nie są bezpośrednio dotknięci, jest całkowicie jasne, czego Europa Wschodnia (a zwłaszcza jej postsowiecka część) nie przetrwała dzięki Ukrainie: obozy filtracyjne, porwania, deportacje, sale tortur, masowe groby i inne zbrodnie, które towarzyszą „aneksji ziem”. Gdyby nie opór ukraińskiej armii, dziś nie istniałaby nie tylko Ukraina, ale także Unia Europejska i NATO w obecnym kształcie, a Zachód musiałby zajmować się nie tym, ile czołgów wysłać w Ukrainę, ale z Kiszyniowską Republiką Ludową, Narwską Republiką Ludową, Białostocką Republiką Ludową…”