Czy ten chwalebny „zwrot historyczny” naprawdę miał miejsce w Niemczech? Zeitenwende– co tak żałośnie ogłosił kanclerz federalny Olaf Scholz, przemawiając do Bundestagu kilka dni po inwazji Rosji w Ukrainę na pełną skalę? Teraz możemy niemal śmiało powiedzieć „tak”. „Prawie”, ponieważ wciąż istnieją pewne niuanse, wątpliwości, zastrzeżenia. Ale jeśli chodzi o główną politykę zagraniczną i bezpieczeństwo Niemiec, zdecydowanie tak.
Na tle brutalnej wojny rosyjsko-ukraińskiej w najważniejszym państwie członkowskim Unii Europejskiej zaszły radykalne zmiany. RFN porzuciła szereg dogmatów polityki zagranicznej, w szczególności zakaz dostaw broni do regionów kryzysowych, czyli do państw ogarniętych gorącymi konfliktami. Niemcy od dziesięcioleci kierują się tą zasadą w swojej polityce zagranicznej.
Ukraina również nie otrzymała niemieckiej broni, biorąc pod uwagę rosyjską inwazję w Donbasie. Najbardziej uderzającym przejawem takiej niemieckiej polityki była anegdotyczna historia z pięcioma tysiącami przestarzałych hełmów dla Sił Zbrojnych Ukrainy, które, nawiasem mówiąc, nigdy nie dotarły w Ukrainę.
Miniony rok pokazał jednak, że Niemcy pod presją okoliczności potrafią przyznać się do błędów i znacząco skorygować swoje stanowisko. Od czasu rosyjskiej inwazji na pełną skalę otrzymaliśmy od Niemiec ponad 14 miliardów euro pomocy. Stąd niemieckie koło zamachowe wsparcia wojskowego rozwijało się ogromnie powoli. Początkowo Niemcy ograniczali się do dostarczania nam tylko przenośnych systemów przeciwpancernych i MANPADÓW, karabinów maszynowych, moździerzy, amunicji, karabinów snajperskich i innej broni strzeleckiej. Ale potem pojawiły się ciężkie maszyny, w tym słynne Panzerhaubitze 2000, samobieżne działa przeciwlotnicze Gepard •. Dalej – systemy obrony powietrznej IRIS-T i Patriota, MLRS MARS II. I wreszcie nowoczesne czołgi Lampart 2 i BMP Marder. Niemcy przyjęły też na szkolenie bojowe tysiące ukraińskich żołnierzy na nowoczesnym sprzęcie wojskowym, którzy wkrótce wezmą udział w długo oczekiwanej ukraińskiej ofensywie.
W tym tygodniu Olaf Scholz po raz kolejny próbował przekonać Szwajcarię do dostarczenia Ukrainie amunicji dla wspomnianych Sił Zbrojnych Ukrainy Gepard •, które są produkowane w tym górzystym kraju. Stało się to podczas wizyty prezydenta Szwajcarii Alaina Berse w Berlinie. Faktem jest, że szwajcarskie prawo neutralności zabrania jej eksportu broni do kraju uczestniczącego w gorącym konflikcie. Ale czy nie nadszedł czas, aby dokonać korekty prawodawstwa? „Rozmawialiśmy na ten temat. Ta wojna w Europie wymaga od nas wszystkich krytycznej rewizji naszego postrzegania samych siebie i czasami gotowości do podejmowania niewygodnych, ale właściwych decyzji” – powiedział Scholz, nawiązując do szwajcarskiego gościa niemieckiego doświadczenia pomocy wojskowej dla Ukrainy. Szwajcar był jednak nieustępliwy. „Nie możesz wymagać od nas, abyśmy łamali nasze własne prawa” – odpowiedział Berse.
To stanowisko w żaden sposób nie rozczarowało Scholza. Michael Roth, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w Bundestagu, zacytował oburzoną kanclerz: „Każdy, kto chce być neutralny w tak zbrodniczej wojnie agresji, pośrednio przyczynia się do rosyjskiego agresora”. Taki jest pośredni zarzut wobec Berna.
Co więcej, Niemcy, które zawsze opowiadały się za rozwiązaniem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na drodze dyplomatycznej (co jest warte jedynie starań Angeli Merkel o podpisanie porozumień mińskich), obecnie przekonują, że negocjacje z Rosją nie mają obecnie sensu. Co więcej, stanowisko to jest typowe dla przedstawicieli niemal wszystkich sił politycznych (poza oczywiście prokremlowską Partią Lewicy i Alternatywą dla Niemiec). „Nie da się negocjować z bronią w skroni. Czy chodzi o ich własną kapitulację. Jeśli Ukraina przestanie się bronić, nie będzie pokoju – będzie koniec Ukrainy” – powiedział Scholz w odpowiedzi na wezwania lewicowców, populistów i pacyfistów do rezygnacji z niemieckich dostaw broni w Ukrainę i ułatwienia rozpoczęcia rozmów pokojowych między Kijowem a Moskwą.
Tak radykalne, ale słuszne stanowisko zajmują obecnie Niemcy, które do niedawna uważane były za głównego partnera gospodarczego Moskwy w Unii Europejskiej. Teraz Berlin stał się lojalnym przyjacielem Kijowa, co nie może nas nie podobać.
W tym kontekście dość obrazowa była wizyta niemieckiego prezydenta federalnego Franka-Waltera Steinmeiera w Polsce w dniu 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Oczywiście Steinmeier jako pierwszy zadeklarował odpowiedzialność Niemców za prześladowania i masowe mordy Żydów podczas II wojny światowej. Szczerze przeprosił, klęcząc przed pomnikiem ofiar powstania. „Dzisiaj stoję przed wamiPrzepraszamy za zbrodnie popełnione tutaj przez Niemców. Niemcy prześladowali, zniewalali i mordowali Żydów Europy, Żydów warszawskich okrucieństwem i bestialstwem, na których nie mamy słów. Dla nas, Niemców, odpowiedzialność za naszą historię nie ma końca. Pozostanie przypomnieniem dla nas i naszej misji w teraźniejszości i przyszłości” – powiedział.
W rzeczywistości Frank-Walter Steinmeier powtórzył gest pierwszego socjaldemokratycznego kanclerza Niemiec, Willy’ego Brandta, wykonany przez niego ponad pół wieku temu. W grudniu 1970 r. został również pierwszym kanclerzem federalnym Niemiec, który przybył z wizytą do Polski. Brandt złożył wieniec pod pomnikiem poległych uczestników powstania w getcie warszawskim, ukłonił się na kolana, spuścił głowę na znak szacunku pamięci o zmarłych. Klęcząca fotografia Willy’ego Branda stała się kultowa i została włączona do wszystkich podręczników historii współczesnej.
Steinmeier, naśladując wybitnego członka partii, postanowił nie ograniczać się do tematów o trudnej historii. Utorował most od tej straszliwej wojny do rzeczywistej. „Nigdy więcej!” jest najważniejszą lekcją niemieckiej historii i oznacza, że Europa nigdy więcej nie powinna była walczyć w wojnie takiej jak inwazja Rosji w Ukrainę. Nigdy więcej” oznacza, że mocno stoimy po stronie Ukrainy razem z Polską i innymi naszymi sojusznikami. Wspieramy Ukrainę w aspekcie humanitarnym, politycznym i wojskowym” – powiedział niemiecki prezydent.
Dlaczego ta wypowiedź Steinmeiera jest tak ważna? Ponieważ nie możemy zapominać, że do tematu II wojny światowej i zbrodni nazistowskich w Niemczech podchodzi się z najwyższą ostrożnością. Niemieccy urzędnicy prawie nigdy nie uciekają się do żadnych porównań, paraleli, analogii, aby nie było to postrzegane jako relatywizacja tych zbrodni. A to, że prezydent federalny w swoim przemówieniu w Warszawie nie tylko mówił o pojednaniu, przebaczeniu i historycznej odpowiedzialności swojego narodu, ale także osobno poruszył temat obecnej wojny w Ukrainie, zbrodni wojennych Rosjan, należy interpretować jako wielki zdvyh w niemieckiej mentalności. I według niektórych ekspertów to właśnie wzmianka o Ukrainie stała się centralnym punktem tego przemówienia.
Niektórzy eksperci idą jeszcze dalej i teoretyzują, że w ten sposób Niemcy próbują pozbyć się historycznego wizerunku głównych zbrodniarzy Europy. Przecież do tej pory II wojna światowa, okrucieństwa narodowych socjalistów, a przede wszystkim Holokaust były tymi wydarzeniami historycznymi, o których trzeba pamiętać, o których w żadnym wypadku nie należy zapominać, aby się nie powtórzyły „nigdy”. Pamięć o tym wisiała na szyi narodu niemieckiego. Ale teraz znowu jest wojna w Europie i znowu popełniane są straszliwe zbrodnie wojenne na terytoriach okupowanych. Rosja niemal bez ukrywania deklaruje zamiar wymazania narodu ukraińskiego z powierzchni Ziemi i odpowiednio do tego działa. A to nic innego jak ludobójstwo.
Oznacza to, że Niemcy wyraźnie pokazują, że pilnie odrobiły krwawych lekcji II wojny światowej. Ale Rosja – bynajmniej. Co gorsza, pasożytując na wizerunku zwycięskiego kraju, popełnia zbrodnie wojenne na równi z oprawcami SS, a czasem ich przewyższa (pomyśl o „młocie Wagnera”, mordowaniu dzieci czy ścinaniu głów jeńcom wojennym). I tutaj Rosjanie mają wszelkie szanse, aby odebrać Niemcom rolę głównych zbrodniarzy historii. I być może dlatego Niemcy zrobią wszystko, co możliwe, aby Ukraina wygrała, aby międzynarodowy trybunał, taki jak norymberski, został zatrzymany nad rosyjskimi zbrodniarzami wojennymi.