Aby wysłać setki tysięcy Rosjan na agresywną wielką wojnę z Ukrainą i prowadzić ją przez ponad rok, Kreml nie musi podejmować znaczących wysiłków ideologicznych ani intelektualnych. Prymitywne mity o zbiorze „ziem rosyjskich” i walce z fikcyjnymi nazistami okazały się wystarczające, aby rozpętać i kontynuować największy krwawy konflikt XXI wieku.
W historii świata byli różni najeźdźcy. Imperia powstawały, rosły, rozszerzały swoje wpływy, podbijały nowe terytoria i ludy. A potem podupadły, rozpadły się i zniknęły na zawsze. Ale aby przekonać społeczeństwo danego kraju o potrzebie ataku na sąsiadów, konieczne było nie tylko czysto praktyczne, ale przynajmniej pewne uzasadnienia ideologiczne. Ekspansja terytorialna, nawet w czasach starożytnych, opierała się na pewnych mitach. O specjalnej misji, o błogosławieństwach bogów, o potrzebie szerzenia światła cywilizacji czy religii na ziemiach zamieszkałych przez barbarzyńców. Oczywiście nikt też nie anulował korzyści ekonomicznych płynących z podboju nowych terytoriów.
Bardzo często państwa, które wchodziły na drogę podboju, znajdowały się na znacznie wyższym poziomie rozwoju społecznego w stosunku do podbitych narodowości, plemion i grup etnicznych. To znacznie uprościło sprawę tym, którzy zdecydowali się rozszerzyć geograficznie. A same imperia, pomimo swojej agresywnej natury, przyniosły cywilizację, pismo, kulturę, nowe technologie, lepszą medycynę i infrastrukturę oraz bardziej zaawansowane instytucje społeczne na nowe kraje. Postęp często szedł w parze z armiami rzymskich legionistów, konkwistadorów, wypraw kolonialnych z czasów Wielkich Odkryć Geograficznych i New Age. Podboje napoleońskie w Europie, wraz z fizycznym zniszczeniem, dały również impuls do zniszczenia pozostałości starego systemu feudalnego. Taka jest okrutna rzeczywistość. Wśród historyków, osób publicznych i uczonych wciąż toczą się spory o rolę europejskich imperiów kolonialnych w losach plemion Afryki i Ameryki. Nie ma konsensusu.
Pojawienie się społeczeństwa obywatelskiego, pojawienie się nowych instytucji państwowych, powszechne prawo wyborcze bezpośrednio wpłynęło na ideologiczny komponent uzasadnienia polityki imperialnej. Aby przekonać naród o potrzebie agresji militarnej, władze musiały znacznie bardziej współpracować z opinią publiczną. Nikt nie chciał wyglądać na jawnego agresora. Dlatego społeczeństwa próbowały przekonać, że atak na inne państwo nie jest tak naprawdę atakiem, ale obroną. Po prostu nie było innego wyjścia, jak rozpętać wojnę lub odpowiedzieć na prowokację. Pierwsza wojna światowa była wojną między państwami, które realizowały własne agresywne zamiary, ale nie reklamowały ich zbyt szczerze. Ponieważ ówczesne społeczeństwa europejskie nie mogły już do końca zaakceptować imperialistycznych ambicji swojej władzy.
Aby rozpętać II wojnę światową, nie wystarczyło, aby Hitler grał na historycznych obrazach Niemców z powodu niesprawiedliwych, ich zdaniem, warunków traktatu pokojowego w Wersalu z 1919 roku. W przypadku wielkiej wojny podboju na skalę światową brakowało prostego pragnienia zjednoczenia wszystkich Niemców w ramach Trzeciej Rzeszy. Aby Wehrmacht stał się narzędziem do podboju przestrzeni życiowej, usprawiedliwienia agresji i prawa do tej agresji, potrzebna była ideologia. A naziści stworzyli go, zaoferowali elektoratowi, a następnie całkiem skutecznie rozprowadzili wśród szerokich warstw niemieckiego społeczeństwa. Aby przygotować naród niemiecki do wojny o dominację nad światem i poszerzenie granic III Rzeszy, potrzeba było lat masowej propagandy i ideologicznego przetwarzania. Magnetyczna charyzma oratorska nazistowskich przywódców, stadiony i place zatłoczone tłumami ludzi rozkładających ręce na nazistowskie pozdrowienie. Żmudna systematyczna praca we wszystkich segmentach populacji w celu rozprzestrzeniania i ustanawiania przestępczej agresywnej ideologii.
Współczesna Rosja pokazuje nam inny przykład. Aby wrzucić setki tysięcy Rosjan w agresywną przygodę, Kreml nie musiał wymyślać specjalnej, unikalnej ideologii. Zła charyzma Putina i jego zdolności oratorskie są zbyt odległe od Hitlera. Propagandyści tacy jak Sołowjow, Kiselev i Skabeeva są obrzydliwi. Ale pod względem umiejętności i perswazyjności wyraźnie nie docierają do Goebbelsa. Pracownicy państwowi i urzędnicy, którzy od czasu do czasu są wypędzani, aby zademonstrować masową miłość do kremlowskiego dyktatora i jego postępowania, nie mogą być porównywani z egzaltowanymi tłumami III Rzeszy. Ale z jakiegoś powodu wszystko to nie przeszkadza Rosjanom w prowadzeniu agresywnej wojny, popełnianiu okrucieństw i dokonywaniu aktów ludobójstwa narodu ukraińskiego. Być może dlatego, że jest to część ich mentalności, kształtowanej przez wieki.
Putin powinien tylko opowiadać historyczną bajkę o „ikonicznie rosyjskich zemli”, narzekać na podstępny Zachód, który chce zniszczyć „matkę-Rosję” – a miliony Rosjan są gotowe zabijać i umierać w imię urojeń swojego przywódcy. Krytyczne myślenie tu nie działa. Długotrwałe instynkty działają. Trudno znaleźć su na planecieTymczasowy naród, którego przywódca mógł tak łatwo wysłać swoich obywateli na śmierć i mordować, wygłaszając godzinny pseudohistoryczny wykład. Granice różnych krajów przez cały okres istnienia uległy znaczącym zmianom. Ale teraz niewielu ludzi, z wyjątkiem Rosjan, chce przerysować mapę polityczną i ożywić dawno martwe imperia. Albo wysuwać roszczenia terytorialne na podstawie tego, że kiedyś pewne terytoria były częścią strefy wpływów.
Rosjanie XXI wieku nie różnią się zbytnio od barbarzyńców, którzy przeprowadzali drapieżne najazdy na Cesarstwo Rzymskie, ani od hord Mongołów-Tatarów, którzy spustoszyli wiele miast w Azji i Europie, zamieniając niektóre kwitnące średniowieczne miasta w ruiny. Dla barbarzyńskich plemion Hunów, Gotów i Wandalów, a następnie dla Mongołów-Tatarów, nie trzeba było wymyślać żadnej zawiłej koncepcji, aby uzasadnić ich pragnienie zniszczenia i grabieży. Nie mieli złudzeń wysokiej misji cywilizacyjnej. Nigdy nie kojarzyli własnych agresywnych kampanii z potrzebą przyciągania podbitych narodowości do nowej wiedzy i źródeł prawdy. Barbarzyńcy robili to po prostu dlatego, że mieli takie wewnętrzne przekonania. Chcieli podbić bardziej rozwinięte ziemie, okradać bogate miasta. W zasadzie lubili palić, zabijać, rabować, gwałcić. Zwłaszcza, jeśli ofiara ataku nie mogła odpowiednio odmówić. Była słaba i bezbronna. Jeśli stało się odwrotnie, barbarzyńcy często uciekali.
Nienawiść Rosjan do Ukrainy i zbiorowego Zachodu jest w dużej mierze irracjonalna. Głęboki i podświadomy, pielęgnowany przez specyfikę formowania się moskiewskiej państwowości na przestrzeni wieków. Pod pewnymi względami przypomina nienawiść barbarzyńców do cywilizacji. Próba „zrozumienia Rosji”, wyjaśnienia jej działań zdrowym rozsądkiem i logiką z punktu widzenia wartości i zasad XXI wieku jest całkowicie bezużyteczna. Powinni o tym pamiętać wszyscy międzynarodowi gracze i politycy, którzy dążą do nawiązania dialogu z Moskwą, z jakiegoś powodu uznając ją za część cywilizowanego świata.