Stali bywalcy Kremla udają, że decyzja Międzynarodowego Trybunału Karnego o wydaniu nakazu aresztowania rosyjskiego przywódcy Władimira Putina w ogóle ich nie dotyczy. Że jest to kompletna formalność, drobiazg, który w żaden sposób ich nie dotknie i nie wpłynie na dalsze działania. „Widzimy tak wiele otwarcie wrogich manifestacji zarówno przeciwko naszemu krajowi, jak i naszemu prezydentowi na świecie. Jeśli każdy z tych wrogich przejawów zostanie wzięty do serca, nic dobrego z tego nie wyniknie. Dlatego traktujemy to spokojnie, uważnie to nagrywamy” – zapewnił rzecznik Kremla Władimir Pieskow.
W rzeczywistości jest to nic innego jak próba opłakiwania dobrej kopalni za złą grę. Nakaz aresztowania Putina to niezwykle poważna sprawa, gdzieś na poziomie „sankcji z piekła rodem” nałożonych na Rosję przez świat zachodni. A dla szefa Kremla osobiście to wezwanie do Trybunału w Hadze jest jeszcze bardziej bolesne niż wszystkie inne ograniczenia karne. Spróbujmy dowiedzieć się, dlaczego tak jest.
Tak więc 17 marca Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze wydał nakaz aresztowania rosyjskiego dyktatora Putina, który jest podejrzany o popełnienie zbrodni wojennych w Ukrainie. Wydano również nakaz aresztowania tzw. dziecięcej rzeczniczki Rosji Marii Lwowej-Biełowej. Obaj są oskarżeni o zbrodnie wojenne. Do tej pory mówimy tylko o nielegalnej deportacji ukraińskich dzieci z okupowanych terytoriów. „Istnieją powody, by sądzić, że pan Putin ponosi indywidualną odpowiedzialność karną za wyżej wymienione zbrodnie, za popełnienie czynów bezpośrednio, wraz z innymi osobami i / lub za pośrednictwem innych osób … oraz za niewłaściwe monitorowanie cywilnych i wojskowych podwładnych, którzy popełnili te czyny” – czytamy w oświadczeniu MTK.
Wcześniej wydanie międzynarodowego nakazu aresztowania Putina było uważane za coś w rodzaju nienaukowej fikcji. Pomimo wszystkich swoich krwawych zbrodni, pozostał nietykalny jako przywódca jednego z domniemanych supermocarstw.
Dlatego sytuacja zmieniła się diametralnie. Obecnie 123 kraje świata, które podpisały i ratyfikowały Statut Rzymski, są zobowiązane, gdy tylko Putin je odwiedzi, aresztować go i przekazać MTK.
Oczywiste jest, że rosyjski dyktator nie jest tak głupi, aby przyjechać do takich krajów. Ale w każdym razie oznacza to, że w cywilizowanym świecie w końcu staje się persona non grata.
I nie należy tu wyrażać sceptycyzmu, że, jak mówią, coś podobnego wydarzyło się już dziewięć lat temu, po aneksji Krymu i inwazji na Donbas. Wtedy Putin był naprawdę początkowo rzekomo trochę przyciśnięty izolacją: wydalony z G8, odwołane spotkania z nim, ignorowane na szczycie G20 w australijskim Brisbane. Jednak bardzo szybko izolacja „krwawego dyktatora” rozproszyła się jak poranna mgła. Uściski-pocałunki, wizyty-negocjacje, Nord Stream 2, Valdai, Monachium, Davos itd. zaczęły się od nowa. A w 2018 roku ówczesna austriacka minister spraw zagranicznych Karin Kneissl zaprosiła nawet Putina na swój ślub, a nawet walcowała z nim przed kamerami. Obecni radośnie gratulowali Putinowi, klaskali mu. A on, poruszony taką uwagą, był w siódmym niebie z przyjemnością. To tak, jakby nie było ani jednej agresji przeciwko suwerennemu państwu i agresji, która przez te wszystkie lata nie ustała.
Obecna sytuacja jest jednak znacząco inna. Putin jest oskarżany o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, a one nie mają przedawnienia. Co więcej, „sprawa dzieci” to dopiero początek, a następnie przypadki jeszcze poważniejszych przestępstw.
Nie tańcz już do Putina na austriackich weselach, nie ciesz się kurortami Monako, muzeami w Paryżu, audiencją papieża w Watykanie. I kochał wszystko tak bardzo, był tak szczęśliwy ze światowego uznania, przyjęcia do kręgu globalnych graczy. Teraz stał się nie tylko nie-wizytą, nawet wzmianki o jego obecności próbują wyryć się zewsząd na świecie.
Ilustrujący w tym kontekście jest przykład bawarskiej wioski Aing. Putin odwiedził to malownicze miejsce w towarzystwie ówczesnego premiera Bawarii Edmunda Steibera w 2006 roku. Radosni Bawarczycy powitali rosyjskiego gościa, tańczyli przed nim, śpiewali mu bawarski jodl, częstowali go pieczonymi kiełbaskami, starannie przygotowanymi z lokalnych dzików. A Putin, z wdzięczności, pozostawił swoje przesłanie w „Złotej Księdze” honorowych gości Aing. Tak więc nikt inny nie będzie mógł zobaczyć tej wiadomości: była pokryta rysunkiem ukraińskiego dziecka. Obraz o wojnie, o zbrodniach reżimu Putina. Tak że nawet w odległej bawarskiej wiosce pamiętają, że nie ma dla niego przebaczenia. Ciekawostka: wcześniej wieś nie miała własnej „Złotej Księgi”, została stworzona specjalnie na wizytę Putina. Na tym polega ironia losu.
A jednak wymazanie śladów Putina na całym świecie jest nadal najmniejszym problemem dla rosyjskiego przywódcy. Drugim, znacznie poważniejszym problemem będzie wspomniany już zakaz odwiedzania 123 krajów świata. Trzeci problem to nieagresja Putina wśród cywilizowanych politykówświata. Cóż, kto teraz chce ubrudzić sobie ręce przed uznanym na arenie międzynarodowej przestępcą.
Czwarty problem spowodowany nakazem MTK dotyczy wewnętrznych spraw Rosji. Do tej pory przedstawiciele rosyjskiej elity, nawet z otoczenia Putina, byli głęboko przekonani, że rosyjski prezydent jest nietykalną osobą na świecie, że nikt nie odważy się nałożyć na niego sankcji, nie mówiąc już o wszczęciu postępowania karnego. Więc dla nich ten nakaz był niesamowitym szokiem. Nadal nie wiedzą, jak sobie z tym poradzić.
Czy pamiętasz, jak dziwnie powstały listy sankcji z 2014 roku? Z jakiegoś powodu pierwszymi, którzy do nich dotarli, byli „zwykli” wykonawcy bezpośrednio związani z konkretnymi czynami przestępczymi. Praktycznie nie przyszło to do „dużej ryby”, to znaczy do tych, którzy to wszystko zainicjowali, którzy wydawali rozkazy.
Rozkaz haski wywrócił wszystko do góry nogami. A raczej odwrotnie: postawił na nogi odwrócony bieg rzeczy. Tak więc kary zaczęły się od głowy i stopniowo będą przesuwać się w kierunku ziemi.
Tak więc niektórzy nie będą już cofać się przed Putinem, będą musieli pójść na dno ze swoim przywódcą. Ale wielu będzie chciało powoli się czołgać. W końcu już zaczyna się czołgać. Ponieważ im dalej uda ci się wycofać, tym bardziej prawdopodobne jest, że uciekniesz z Hagi.
Oczywiste jest, że nie każdy kraj odważy się aresztować przywódcę „Górnej Wolty za pomocą rakiet nuklearnych”, ponieważ można dostać te pociski na głowę. Ale łatwo jest zakuć się w kajdany i przekazać ISS kogoś mniejszego.
Wydaje się, że otoczenie Putina nigdy nie podda swojego przywódcy, nie będzie walczyć o niego do końca. Spójrzmy na precedensy z najnowszej historii. Przypomnijmy sobie, jak Slobodan Miloszević został poddany przez swoją świtę w 2001 roku. Przez długi czas uważał się również za niezniszczalnego, ale konfrontacja Kosowa z NATO pozbawiła go autorytetu i wpływu. Tak więc mężczyzna zmarł w więzieniu Trybunału Haskiego. Albo libijski dyktator Muammar Kadafi. Uważał się też za boga na Ziemi, był przekonany, że środowisko będzie mu wierne do rzeczy. I w końcu to samo środowisko zabiło swojego przywódcę w niezwykle okrutny sposób. Tak samo było z Saddamem Husajnem, Pol Potem, Benito Mussolinim itd.
Putin staje się coraz bardziej toksyczny. A im bliżej niego jesteś, tym bardziej zatruwasz się jego toksycznością. Dlatego dla ludzi z rosyjskiej elity politycznej bardzo sensowne jest jak najszybsze pozbycie się tego problemu.