Zacięte walki pod Bachmutem i Soledarem po raz kolejny pokazały, jak obojętne są władze rosyjskie na życie swoich poddanych. Nasi chłopcy umieścili atakujących najeźdźców w tysiącach w kilku warstwach, dalej atakowali zwłoki własnych kolegów, aby sami stać się trupami. Ciała martwych Rosjan leżały tygodniami na otwartych polach, a rosyjskie dowództwo było im zupełnie obojętne.
Wiadomo, że większość zabitych w pobliżu Bachmuta i Soledara to byli „klienci” rosyjskiego systemu penitencjarnego, których putinowski „kucharz” Jewgienij Prigożyn wyciągnął z więzienia i zwerbował do swojej prywatnej firmy wojskowej „Wagner”. Zostali zepchnięci w pierwszej i drugiej fali ofensywy na ukraińskie pozycje obronne. Kosztem życia tych zeks-rekrutów rosyjskie dowództwo określiło ukraińskie stanowiska ogniowe, wyczerpało siły obronne. A potem wyszkolone „elitarne” oddziały zaatakowały.
W ten sposób rosyjskie władze upieką dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony osiąga takie a takie sukcesy na froncie. Z drugiej strony pozbywa się elementu przestępczego ze swojego kraju, zamiast wydawać miliardy z budżetu państwa na więźniów.
Ostatnio edycja Jekaterynburg E1.ru opublikował nekrolog jednego z tych wagnerowców poległych w wojnie w Ukrainie. Nekrolog jest pouczający i dość „zabawny”, bez względu na to, jak oksymoroniczne brzmi. Zmarł niejaki 46-letni Siergiej Mołodcow. A pierwsza część nekrologu dowodzi nam, że ten Mołodcow był także tym, co człowiek: pomagał słabym i potrzebującym, walczył w Czeczenii…
„Był kreatywny z natury, zajmował się rzeźbieniem w kości, pracował w warsztacie jubilerskim. Krewni pamiętają Siergieja jako zaskakująco niezwykłą osobę, która kocha życie. Był uczciwym człowiekiem. Prawda jest dla niego najważniejsza. Zawsze odpowiadał na cudze nieszczęście, pomagał słabym i potrzebującym. Mówią o nich: rubah-guy. Kochał muzykę, wolę, szybkość. Jasna pamięć!” – twierdzi publikacja.
Fakt, że Mołodcow miał różnorodny charakter, ujawnia nam drugą część nekrologu. Okazuje się, że Mołodcow wstąpił do PMC podczas pobytu w kolonii, gdzie odbywał karę za poważne przestępstwo. A jaką zbrodnię mógł popełnić ten rubah? Nieważne jak bardzo – zamroził własną matkę. Co więcej, uśmiechnął się okrutnie, bił staruszkę w głowę rękami i nogami, aż opuściła ducha. A na rozprawie również zaprzeczył swojej winie, twierdząc, że sama kobieta przypadkowo upadła.
I nie było to pierwsze uwięzienie księżyca w nowiu za morderstwo. A w chwili popełnienia przestępstwa był na zwolnieniu warunkowym.
Wiadomo o innym bohaterze Wagnera – Dmitriju Kariaginie. Uderzył babcię młotkiem, aby wziąć w posiadanie jej pieniądze ze sprzedaży mieszkania.
A teraz rosyjskie władze chętnie rehabilitują ludzi tego rodzaju, usuwają rejestry karne, dają pieniądze i obiecują szerokie perspektywy tylko dla nich, aby iść zabijać Ukraińców.
„Prawo jest jak dyshlo: tam, gdzie zawróciło – tam wyszło” – mówi znane rosyjskie powiedzenie, jakby świadczące o tym, jak sceptycznie rosyjskie społeczeństwo patrzy na rolę prawa, na możliwość budowania państwa prawa w swojej ojczyźnie. Łamanie prawa jest powszechne, zwłaszcza jeśli jesteś u władzy. A jeśli jesteś obdarzony najwyższym autorytetem, to prawo nie jest dla ciebie w ogóle napisane. A od początku tak zwanej „specjalnej operacji wojskowej” prawo w końcu zamieniło się w władzy.
Po pierwsze, rosyjskie ustawodawstwo generalnie zabrania najemników wojskowych. Nikt nie uchylił art. 359 kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej, zgodnie z którym rekrutacja, szkolenie, finansowanie lub inne wsparcie materialne najemnika, a zwłaszcza jego wykorzystanie w konflikcie zbrojnym lub działaniach wojennych, podlega karze pozbawienia wolności od czterech do ośmiu lat, a udział w konflikcie zbrojnym jako najemnik podlega karze pozbawienia wolności od trzech do siedmiu lat.
Na Kremlu plują na to prawo, jak mówią sami Rosjanie, z wysokiej dzwonnicy. Jak również o przestrzeganiu prawa w zakresie zwolnienia więźniów z rosyjskich więzień i obozów w celu wysłania ich na wojnę z Ukrainą w ramach PMC.
Ponieważ, zgodnie z rosyjskim prawem, istnieją trzy sposoby uwolnienia więźniów w celu wysłania ich na front. Po pierwsze: zwolnienie warunkowe. Jednak takiej decyzji nie można podjąć od razu całej grupie ludzi. Setki osób są zwalniane z każdej instytucji penitencjarnej i zabierane do wojska. Aby wysłać przy minimalnym przygotowaniu, a nawet bez niego, na front ukraiński i do jego najgorętszej sekcji.
Druga opcja to masowa amnestia. Wymagałoby to jednak odpowiedniej decyzji Dumy Państwowej. I, jak wiadomo, nie było go ani w 2022 roku, ani na początku tego roku.
Trzecią opcją jest dekret prezydenta Rosji o ułaskawieniach. I ta opcja wydaje się najbardziej prawdopodobnaJestem w tej sytuacji. Eva Merkaczowa, członkini rosyjskiej Rady Praw Człowieka, zapewniła, że mamy tu do czynienia z tajnym dekretem Władimira Putina o ułaskawieniach.
„Po pierwsze, nikt nie widział tych dekretów. Mówią nam o tym krewni, bliscy ludzie tych, którzy są teraz zwolnieni. I wyciągnęliśmy wniosek, że zostali ułaskawieni dodatkowo z komentarza (rzecznika Kremla) Dmitrija Pieskowa. Pieskow wyraźnie powiedział, że procedura ułaskawienia jest ściśle zgodna z prawem. A prawo na to pozwala. Konsultowaliśmy się z ekspertami, którzy powiedzieli, że dziś ustawodawstwo Federacji Rosyjskiej pozwala na zamknięcie dekretów o ułaskawieniu w niektórych przypadkach. I okazało się, że mówimy o tych sytuacjach, które stanowią tajemnicę państwową lub są związane ze sprawami wojskowymi. Potem wszystko rosło, z czego wywnioskowałam, że najprawdopodobniej tak było” – powiedziała Merkaczowa w wywiadzie dla publikacji.Aktualna godzina».
Chociaż jest tu pewna niespójność. Jak zauważył założyciel projektu: Gulagu.net Władimir Osieczkin, nawet dekret prezydencki nie może dotyczyć grupy ludzi. Dla każdego więźnia należy przygotować osobny dokument, a wcześniej należy szczegółowo zbadać jego sprawę. Zwykle cała procedura trwała co najmniej sześć miesięcy. W końcu procedura obejmuje kilka etapów: najpierw komisja ułaskawienia spotyka się na poziomie regionalnym, a następnie decyzja jest podejmowana na poziomie szefa regionu. Dlatego wszystkie dokumenty są wysyłane do Moskwy, istnieje wielopoziomowy retest. Konieczne jest ustalenie, czy doszło do przeoczenia, korupcji lub innego nadużycia.
Na przykład w poprzednich latach było tylko kilka dekretów prezydenckich o ułaskawieniu. Teraz Putin podziwia całe paczki – tysiące. W ten sposób ponad 30 tysięcy więźniów zostało już zwolnionych (a raczej „zwolnionych”) i poszło na wojnę.
Wcześniej ten sam Prigożyn twierdził, że uwolnieni zecy walczyli przez sześć miesięcy i właśnie wtedy otrzymali prezydenckie ułaskawienie na osobistą rekomendację prigożyna. Jest to również sprzeczne z rosyjskim prawem, ponieważ nie wiadomo, na jakiej podstawie osoby (jeszcze nie ułaskawione), które mają być za kratkami, w kolonii, są uzbrojone, wysyłane na front, a nawet jako część PMC, a nie jakiś dobry batalion.
Dlatego kremlowscy propagandyści wrzucili informację, że zeki są podobno najpierw podziwiane, a już jako „wolni ludzie” idą na front. Ale znowu pojawia się pytanie: dlaczego ci wolni ludzie są zabierani na front pod przymusem?
„Dlatego warunkowo zwolnione zeki na atozaki są zabierane do wojskowych samolotów transportowych. Trafiają do obozów koordynacyjnych, gdzie są już ubrani od szat więziennych po mundury wojskowe. Świeżo upieczeni rekruci podpisują kilka dokumentów, w szczególności o zakazie mówienia, skąd przyszli na front, aby ujawnić proces ich zwolnienia. Zezwalają również systemowi penitencjarnemu, aby nie ujawniał ani krewnym, ani prawnikom miejsca pobytu „zwolnionego” więźnia. Co więcej, zakaz ten jest bezterminowy. Dlaczego jest to tajne, jest zrozumiałe, ponieważ jest to całkowicie nielegalny program” – powiedział Władimir Oseczkin.
Jak długo ten schemat mobilizacji rosyjskich jeńców będzie w stanie funkcjonować? Ledwo. W końcu każdy, kto chciał skorzystać z okazji stosunkowo dobrowolnie, już to zrobił. Ale straty na frontach są ogromne, więc musimy je czymś zrekompensować. Według nieoficjalnych, ale wiarygodnych danych śmiertelność zmobilizowanych zeków sięga 90%. Wiedząc więc, jaki los ich czeka, starają się wszelkimi sposobami uniknąć takiego „ułaskawienia”. Dlatego proces ten teraz się wymyka. Jeśli wcześniej można było zwerbować 100-200 zeków z każdej instytucji penitencjarnej, teraz można w ten sposób wyciągnąć tylko kilka. Więźniowie rozumieją, że są zabierani po prostu na rzeź i dlatego wolą kraty od trumny. Ponieważ nawet ten, komu uda się uniknąć ukraińskiej kuli, ma wszelkie szanse na wystawienie na działanie młota Prigożyńskiego.