„W Tarnopolu zazdrośni sąsiedzi osiągnęli przerwę w dostawie prądu w domu, który zawsze miał światło”. Wiadomości z podobnymi nagłówkami w ostatnich tygodniach zalały przestrzeń medialną. Przerwy w dostawie prądu spowodowane rosyjskim ostrzałem wywołały na różnych szczeblach dyskusje na temat pojęć często błędnie identyfikowanych i niezrozumianych, głównie we własnym interesie, postrzeganych – równości i sprawiedliwości. W tych dyskusjach zbyt popularne są punkty widzenia, które sprawiają, że otwarcie martwimy się o naszą przyszłość jako państwa i społeczeństwa i które mogą zanegować wiele owoców przyszłego zwycięstwa nad Rosją. Mówimy o ludziach, którzy postrzegają otaczający ich świat jako grę o sumie zerowej: „jeśli ktoś jest lepszy, to ja jestem w gorszej sytuacji”.
Natychmiast konieczne jest zrozumienie pojęć. Można sobie wyobrazić równość na różne sposoby – aż do utopii komunizmu. Ale jedyną możliwą wersją równości, a trudno ją osiągnąć idealnie, jest równość wobec prawa. Wszelkie próby narzucenia równości własności, równości nie szans, ale wyników, zakończyły się w historii obozami koncentracyjnymi i masowymi represjami. Społeczeństwo, które stało się być może główną ofiarą komunistycznego sowieckiego eksperymentu, powinno być dobrze skonfundowane. Tymczasem okazuje się, że źle. Przejawia się to również w utożsamianiu sprawiedliwości z równością. Na przykład, gdy wszyscy są w tych samych warunkach – wtedy jest to sprawiedliwe. Jest to fundamentalne nieporozumienie. Ludzie są z natury różni: pracowici lub leniwi, pomysłowi lub bezideowi, proaktywni lub pasywni. W końcu ktoś ma więcej szczęścia, ktoś mniej. W szczególności jeśli chodzi o linie zasilające i brak podłączenia niektórych domów do infrastruktury krytycznej. A zmuszanie wszystkich do tych samych rezultatów jest dokładnym przeciwieństwem sprawiedliwości.
Sprawa Tarnopola jest o tym. Oburzenie ludzi nie było spowodowane zamknięciem, nie rosyjskim ostrzałem jako przyczyną, ale faktem, że w pobliskim domu nie wyłączono prądu. Powód był prosty – znajduje się na tej samej linii co piekarnia, do normalnej pracy której wymaga nieprzerwanego zasilania. Cóż, dzięki skargom „czujnych lokatorów”, teraz mieszkańcy domu, który nie był konieczny do odłączenia zasilania, również siedzą bez światła. Czy ktoś poczuł się z tego lepiej? Chyba że ci, którzy krzywdzą drugiego bez żadnej korzyści dla kogokolwiek, a także dla siebie, rozważają triumf sprawiedliwości. Który tutaj nie pachnie.
Ustanowienie władzy radzieckiej na terytorium Ukrainy jest często opisywane jako konsekwencja zewnętrznej agresji rosyjskich bolszewików. Bez wojsk wysłanych przez Lenina z Rosji bolszewicy nie byliby w stanie podbić ukraińskich ziem. To prawda, ale nie wszystkie. Wielu Ukraińców wśród inteligencji, robotników i chłopów sympatyzowało z bolszewickimi hasłami ustanowienia równości społecznej, „sprawiedliwej” redystrybucji własności itp. Odnosi się to zwłaszcza do miejskich i wiejskich „klas niższych” lub, jak je wówczas nazywano, „proletariatu”. Ponieważ bolszewicka propaganda bardzo prosto i wygodnie wyjaśniła, dlaczego zło żyje dla tych ludzi. Nie dlatego, że robią coś złego w życiu, ale dlatego, że zostali okradzeni i przechytrzeni przez „burżuazję”, „kułaków” i inne „antyludowe elementy”. Patrząc na obecnych „bojowników” o równość i sprawiedliwość w przerwie w dostawie prądu, znacznie łatwiej jest sobie wyobrazić, skąd wzięły się tysiące członków różnych „komitetów ubogich” lub innych organizacji bolszewickich, którzy byli „działaczami” stworzenia sowieckiego „raju” i walczyli z „kurkulami” – tymi, którym udało się osiągnąć więcej swoją pracą i ośmielili się być „nie jak wszyscy inni”.
Pragnienie „wybierania i dzielenia” nie jest wymysłem bolszewików. Na poziomie podświadomości jest to część ludzkiej natury. Lenin i spółka tylko świetnie wykorzystali ten instynkt i znaleźli dla niego praktyczne zastosowanie.
Podobne impulsy do „równości” zdarzały się już wcześniej i będą miały miejsce w przyszłości. Są częścią ludzkiej natury, choć jej ciemnej strony. Jedyne pytanie dotyczy skali. Zjawisko to można nazwać bolszewizmem, ponieważ w tamtych czasach ta ciemna strona była w pełni ujawniona i wspierana przez oficjalną ideologię. Jest możliwe, jak robi publicysta Wiktor Tregubow, „zbiorowe kugutstvo”. Istota tego się nie zmienia. To Tregubow zdołał chyba najlepiej i najzwięźlej sformułować istotę problemu: „wygląda na to, że [кугут] Coś w rodzaju rosyjskiej propagandy opisuje Ukraińca. Arogancki, ograniczony umysł, pewny siebie ignorant. Wierzy w kłamstwa i produkuje kłamstwa, osądza siebie i innych na różne sposoby, jest głupi, ale cyniczny, ocenia wszystkich i wymaga od wszystkich oprócz siebie. Żąda zabrania i podziału, umorzenia pożyczki, wysłania do wojska wszystkich, których nie lubi, a tymczasem wypuszczenia do Polski jest płaskoduszny”.
Oprócz wykazania, że mentalność „Kuguta” nie ma nic wspólnego z równością i sprawiedliwością, powyższy cytat prowadzi do krytycznego problemu pochodzącego z czasów sowieckich: percepcjiYat własnego państwa jako wroga z jednoczesnym wymuszeniem od niego, spełnieniem wszystkich „zahitsyanok” i pragnieniem oszukania go. W takim światopoglądowym systemie współrzędnych pozytywnym bohaterem jest ten, kto „macha” państwem, zwłaszcza chowając się za słowami o trosce o „zwykłych ludzi”.
Idealnym przykładem takiej mentalności „bolszewicko-kuguta” jest postać biznesmena Aleksandra Povoroznyuka. W ostatnich miesiącach stał się bohaterem w przestrzeni medialnej. Człowiek, który wygląda i zachowuje się jak bandyta z „błyskotliwych lat 90.”, ma cztery kartoteki kryminalne, nie potrafi połączyć kilku słów bez wulgaryzmów i z dumą Mówi, że „nigdy nie okradał ludzi, tylko państwo”. Ponieważ żarliwie popiera urzędującego prezydenta, otrzymał „awans” od „Kwartału 95” i 1+1. I wielu Ukraińców podziwia taką osobę. Bo „troszczy się o zwykłych ludzi”, bo wydaje się być szczery i chłodny wobec poszczególnych ukraińskich polityków czy Rosjan. W końcu wskazuje to nie tyle na Povoroznyuka, co na poziom tych, którzy go lubią. Kiedy Wspomina, który kiedyś ukradł olej napędowy, bo „wtedy tylko leniwi go nie ukradli”, to zbyt wielu Ukraińców w bohaterach tej historii rozpoznaje siebie. A co najgorsze, nie zobaczą nic złego w tym podobieństwie. Ponieważ państwo jest w rzeczywistości remisem, więc dlaczego nie „odpowiednie”. A wtedy tacy ludzie będą pierwszymi, którzy będą krzyczeć, że ślubowani „barigas” chcą sprzedać „dobro ludu”.
Radzieckie obrażenia będą denerwować ukraińskie społeczeństwo przez długi czas. Nieufność między państwem a społeczeństwem, nieufność w samym społeczeństwie – to wszystko nie znika ani chwili, ani – jak widzimy – w ciągu 31 lat niepodległości. Optymizmu dodaje fakt, że nasz postęp jest oczywisty: gotowość wielu Ukraińców do obrony własnego państwa na froncie, do pomocy jako wolontariusz lub finansowo. Tych, dla których państwo nie jest wrogiem, jest coraz więcej. Ci, którzy realizują to nie jako „cholerni oligarchowie w parlamencie”, ale jako wspólna sprawa i wspólna odpowiedzialność. Ponieważ jedną z wolności, jakie mamy, jest wolność wyboru rodzaju władzy, którą większość z nas uważa za odpowiednią.
Ta wolność jest jednocześnie odpowiedzialnością, którą nie wszyscy rozumieją. Nosiciel bakcyla bolszewizmu, który najgłośniej przysięga władzę i domaga się równości, może w ogóle nie iść na wybory. W końcu jest „wszystko kupione” i „jestem prostym człowiekiem, nic ode mnie nie zależy”. To wciąż optymistyczny scenariusz. Ponieważ wielu z nich pójdzie i wprowadzi prawo cywilne i wolność, których tak naprawdę nie doceniają. I będą głosować na tych, którzy obiecują cuda tu i teraz. Dla tych, którzy obiecują „żelazną ręką”, że upewnią się, że istnieje „równość i sprawiedliwość”. Ponieważ populizm jest dla nas wszystkim, nie ma się co dziwić wypowiedziom wybranych urzędników wszystkich szczebli – od szefa zjednoczonych wspólnot terytorialnych po prezydenta, którzy domagają się, aby energetycy przeprowadzili shutdown nie optymalnie i przy minimalnych problemach dla ludzi, ale „sprawiedliwie”.
Jak radzić sobie z naszym wewnętrznym bolszewikiem to temat na osobny tekst. Ponieważ poszukiwanie odpowiedzi doprowadzi do problemów w edukacji i do historycznych przyczyn obecnych problemów psychicznych społeczeństwa i wielu innych tematów. Pierwszym krokiem do leczenia choroby jest rozpoznanie jej obecności i uświadomienie sobie zagrożenia. Czasami mówi się, że Ukraińcy nigdy nie przegapią okazji, aby przegapić okazję. Zwycięstwo nad Rosją będzie historyczną szansą na jakościowy skok naprzód dla kraju i narodu. I będzie to straszna tragedia, jeśli na drodze staną nie zewnętrzni wrogowie, ale ci spośród nas, dla których szczytem sprawiedliwości są zasady „tylko ktoś byłby lepszy ode mnie” i „zabierz wszystko i podziel”, a którego bohaterem jest obsceniczny przedsiębiorca o wyglądzie i nawykach bandyty. Nie chcę wierzyć, że to może się zdarzyć. Ale jeśli historia może nas czegoś nauczyć, to ta lekcja powinna brzmieć: „nigdy nie mów nigdy”.
P. S. W domu autora prąd jest wyłączany codziennie.