13 kwietnia ukraińscy obrońcy byli w stanie znaleźć i zdobyć okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej „Moskwa” z pociskiem Neptun z powodu złej pogody i arogancji rosyjskich marynarzy. Jest to powiedziane w publikacji „Ukraińska Prawda„, opublikowany rankiem 13 grudnia – osiem miesięcy po zatonięciu rosyjskiego krążownika. Autor materiału twierdzi, że w celu przygotowania materiału przeprowadził dziesiątki wywiadów z ludźmi z ukraińskiej sfery wojskowej i wyjął zdjęcie historycznego wystrzelenia pocisków w kierunku rosyjskiego krążownika.
Według artykułu, 13 kwietnia rosyjski krążownik rakietowy „Moskwa” stał na Morzu Czarnym około 120 km od wybrzeża. Ukraina w momencie rosyjskiej inwazji nie miała radarów pozahoryzontalnych, a konwencjonalny radar nie może pokazać celów z takiej odległości. Najeźdźcy o tym wiedzieli, więc czuli się całkiem bezpiecznie.
Jednak około godziny 16 13 kwietnia operator kompleksu Neptun otrzymał bardzo nieoczekiwane dane – konwencjonalny radar pokazał duży cel około 120 km od brzegu. Obiektem tej wielkości w tym sektorze Morza Czarnego mógł być tylko krążownik Moskwa.
Ukraińscy naukowcy zajmujący się rakietami twierdzą, że sama natura pomogła zobaczyć cel wroga. Jak wyjaśnili, ze względu na to, że nad morzem były gęste chmury, sygnał z radaru odbijał się od nich do powierzchni wody, a z wody z powrotem do chmur – i w takim korytarzu radar nagle kończył się aż do „Moskwy”.
Rosjanie byli tak pewni swojej niedostępności dla sił ukraińskich, że według rozmówców publikacji prawdopodobnie nawet nie uruchomili systemów obrony powietrznej. Chociaż nawet włączona obrona powietrzna prawie nie widzi ukraińskiego pocisku o niskiej prędkości, ponieważ leci nad samą wodą.
Zachodnie media opublikowały swoje wersje klęski „Moskwy”. Jedni pisali, że współrzędne celu w Ukrainę zostały rzekomo potwierdzone w europejskim centrum NATO, inni – że amerykański samolot rozpoznawczy P-8 „Posejdon” został użyty do spełnienia prośby Ukrainy, która podała dokładne współrzędne. Ale rozmówcy w kręgach wojskowych, z którymi rozmawiał autor artykułu, mówią, że sami Ukraińcy są w stanie rozwiązać takie problemy o niewiarygodnej złożoności i że rosyjska 120-metrowa góra żelaza była stale widziana i rejestrowana za pomocą satelitów. Na przykład problem nie polegał na znalezieniu „Moskwy”, ale na jej zdobyciu. Ale 13 kwietnia rosyjski krążownik nagle wszedł w strefę zniszczenia ukraińskich rakiet. I jak tylko to zostało zarejestrowane, dwa Neptuny zostały natychmiast wypuszczone.
Według rozmówców najciekawsza faza operacji rozpoczęła się tuż po tym, jak pociski wystrzeliły w morze. Neptuny musiały pokonać odległość do celu w około 6 minut. Ale nikt nie wiedział, czy trafili, ponieważ operatorzy Bayraktar odmówili wylotu, aby zweryfikować trafienie: nie widzieliby niczego ponad chmurami, a pod chmurami byliby w 100 procentach zestrzeleni.
Wojsko zdało sobie sprawę, że Neptuny trafiły w cel, gdy „Moskwa” nagle ruszyła i próbowała ukryć się za „wieżami Bojki”. A także dlatego, że cztery statki rzuciły się na okręt flagowy rosyjskiej floty jednocześnie z różnych stron. Ale wtedy na morzu rozpoczął się niespodziewany sztorm, a wszelkie akcje ratunkowe stały się bardzo trudne.
Kiedy ukraińskie wojsko zdało sobie sprawę, że holownik opuścił Krym i udał się do Moskwy, stało się dla nich oczywiste, że sytuacja na krążowniku jest krytyczna.
Rosja oficjalnie potwierdziła śmierć krążownika Moskwa wieczorem 14 kwietnia. Jednocześnie twierdzą, że kompletny zestaw eksplodował na pokładzie statku.