W tym tygodniu Bukareszt ponownie gościł szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego, podobnie jak 14 lat temu. I znowu, jednym z wiodących tematów była Ukraina, jednak w nieco innym aspekcie niż wtedy. A co najważniejsze: decyzje były różne.
Dla nas, Ukraińców, ten szczyt w kwietniu 2008 roku jest wciąż niezaleczoną zbiorową traumą psychiczną. Jako szczyt niespełnionych nadziei, szczyt zdrady, szczyt, który nie zapobiegł katastrofie, nie czuł zbliżającego się niebezpieczeństwa. W tym czasie Ukraina miała nadzieję, że Sojusz dostarczy jej obok Gruzji Plan Działań na rzecz Członkostwa (MAP). Jednak Francja i Niemcy zdecydowanie się temu sprzeciwiły. Chociaż nawet Węgry były wtedy jeszcze po stronie Ukrainy.
Dopiero tego lata, w szczytowym momencie wojny rosyjsko-ukraińskiej, ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel wyjaśniła swój upór. Wyjaśniła, ale nie wyraziła skruchy. „Nie mogliśmy powiedzieć: okej, jutro zabierzemy ją do NATO. Ukraina nie była krajem, jaki znamy teraz. To była bardzo podzielona Ukraina… były nawet różnice między siłami reformatorskimi – Tymoszenko i Juszczenko. Oznacza to, że nie była w kraju o wzmocnionej demokracji” – powiedziała Merkel.
Jednocześnie przyznała, że obawia się również reakcji szefa Kremla Władimira Putina. „Byłem pewien, że Putin nie pozwoli, aby tak łatwo się to wydarzyło. Z jego punktu widzenia byłoby to wypowiedzenie wojny” – powiedziała.
Nawiasem mówiąc, to właśnie na marginesie tego szczytu Putin po raz pierwszy wyraził roszczenia terytorialne wobec Ukrainy, a ponadto w ogóle zakwestionował jej istnienie jako państwa. Stało się to podczas jego spotkania z ówczesnym amerykańskim prezydentem George’em W. Bushem. Do prasy trafiła taka skandaliczna wypowiedź Putina: „Rozumiesz, George, że Ukraina nie jest nawet państwem! Czym jest Ukraina? Część jej terytoriów to Europa Wschodnia, a część, i to znacząca, podarowana przez nas!”
To, co wydarzyło się w mniej niż sześć miesięcy, pamiętamy: inwazja wojsk rosyjskich na Gruzję. A sześć lat później – okupacja i aneksja Krymu, wojna w Donbasie. 14 lat później – inwazja w Ukrainę na pełną skalę. A wszystko dlatego, że Ukraina i Gruzja zablokowały drogę do NATO.
Czy zatem NATO zrehabilitowało się tym razem, na drugim szczycie w Bukareszcie? Raczej tak niż nie. Oczywiste jest, że tym razem głównym tematem była pomoc wojskowa dla Ukrainy w jej oporze wobec rosyjskiego agresora. Sojusznicy jasno wyartykułowali swoje stanowisko: żadnych dwuznaczności, żadnych eufemizmów, żadnych wskazówek, wszystko jest tak jasne, jak to tylko możliwe.
„Zebraliśmy się w Bukareszcie u wybrzeży Morza Czarnego w czasie, gdy inwazja, którą Rosja kontynuuje w Ukrainie, zagraża euroatlantyckiemu pokojowi, bezpieczeństwu i dobrobytowi. Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za tę wojnę, rażące naruszenie prawa międzynarodowego i zasad Karty Narodów Zjednoczonych. Rosyjska agresja, w tym ciągłe i bezprawne ataki na infrastrukturę cywilną i energetyczną Ukrainy, pozbawia miliony Ukraińców podstawowych usług humanitarnych. Szkodzi globalnym dostawom żywności i stanowi zagrożenie dla najbardziej narażonych krajów i narodów świata. Niedopuszczalne działania Rosji, w tym działania hybrydowe, szantaż energetyczny i nieodpowiedzialna retoryka nuklearna, podważają międzynarodowy porządek oparty na zasadach” – czytamy w oświadczeniu końcowym.
Jakie decyzje zapadły w sprawie Ukrainy? Przede wszystkim kontynuować udzielanie pomocy wojskowej Ukrainie, nie zmniejszając jej wielkości. Oznacza to, że nie ma zmęczenia ze strony Ukrainy, nie ma presji na Kijów, aby zmusić ją do negocjacji i zaprzestania działań wojennych, nie ma wątpliwości co do potrzeby konfrontacji z Rosją jako faktyczną personifikacją uniwersalnego zła.
Jednocześnie Sojusz po raz kolejny oświadczył, że „nie jest stroną wojującą” i dlatego jest gotowy bronić tylko terytoriów państw członkowskich w przypadku agresji przeciwko nim. Ukraina jednak NATO będzie bronić tylko wtedy, gdy w końcu osiągnie pełne członkostwo. Kiedy to nastąpi?
„Jeśli Ukraina aspiruje do członkostwa w NATO, nasze stanowisko pozostaje niezmienione. Drzwi NATO są otwarte. Pokazujemy to niedawną adopcją Czarnogóry (2017) pomimo protestów Rosji. To pokazuje, że Rosja nie ma prawa weta. O kwestiach członkostwa decyduje 30 sojuszników i kraj absolwentów, i nikt inny. Zapadła decyzja o członkostwie Ukrainy. Jednocześnie główny nacisk kładziony jest teraz na wsparcie Ukrainy, aby prezydent Putin nie wygrał, ale pokonał Ukrainę jako suwerenne państwo w Europie. Jest to główny cel naszego Sojuszu i główny cel naszego partnerstwa” – powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Jak widać w jego wypowiedzi, perspektywy akcesji Ukrainy do Sojuszu były już znacznie wyraźniejsze niż dotychczas. Jest prawie przesłanie: zostaniemy zaakceptowani, gdy wojna zakończy się naszym zwycięstwem.
Aby wygrać, Siły Zbrojne desperacko potrzebują sprzętu wojskowego z krajów NATO. Na szczyta NATO nie zostało otwarcie wyartykułowane na temat tego, jaką broń otrzyma Ukraina w najbliższej przyszłości. Może to prawda, ponieważ broń, podobnie jak pieniądze, kocha ciszę. Z zakulisowych rozmów wynikało, że zachodni sojusznicy są gotowi nam dostarczyć: systemy zagłuszania dronów, nowe systemy obrony powietrznej, paliwo, generatory, środki medyczne, mundury zimowe itp. Nie mówimy jeszcze o samolotach i czołgach (a może nadal jest to kwestionowane, ale bardzo ciche?).
W powietrzu wisiała również propozycja łotewskiego ministra spraw zagranicznych Edgarsa Rinkēvičsa, aby umożliwić Ukrainie atakowanie celów w głębi terytorium Rosji, a tym samym zapewnić Siłom Zbrojnym odpowiednie środki zniszczenia. „Musimy pozwolić Ukraińcom na użycie broni do niszczenia wyrzutni rakietowych lub lotnisk” – powiedział w kuluarach szczytu w Bukareszcie. Jednak większość przywódców państw zachodnich nadal obawia się takiego rozwoju wydarzeń, który ich zdaniem mógłby doprowadzić do eskalacji, a nawet rozwiązania konfliktu nuklearnego. Choć trudno nie zrozumieć, że bez zniszczenia obiektów wskazanych przez łotewskiego ministra nie uda się powstrzymać rosyjskich działań terrorystycznych przeciwko pokojowo nastawionym na ukraińskie miasta.
Jednak znowu wszystko to można omówić i przyjąć poufnie, co w zasadzie lepiej dać Rosjanom niespodziankę bezpośrednio na polu bitwy.
Na przykład pojawia się informacja, że kwestia przeniesienia zmodernizowanych myśliwców MiG-29 z polskiego arsenału do Sił Powietrznych Ukrainy jest obecnie dyskutowana i zostanie rozwiązana, najprawdopodobniej, pozytywnie. Informację tę przekazał emerytowany admirał USA James Stavridis, były dowódca sił sojuszniczych NATO w Europie. A ta sprawa z bojownikami z Polski trwa od początku marca. Następnie Warszawa zaproponowała przekazanie w Ukrainę trzech tuzinów swoich samolotów bojowych. Waszyngton początkowo się zgodził, ale dzień później radykalnie zmienili swoje stanowisko. Dopiero niedawno amerykańscy dziennikarze dowiedzieli się, że stanowisko Pentagonu zmieniło się po nieoficjalnych kontaktach z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą. Strony rzekomo potajemnie uzgodniły, że Stany Zjednoczone odrzucą polską ofertę myśliwców dla Ukrainy, a generałowie Pekinu zrobią wszystko, co możliwe, aby zapobiec zagrożeniu nuklearnemu ze strony Rosji w najbliższej przyszłości.
Ale jest nadzieja, że teraz ten transfer samolotów w Ukrainę zostanie zrealizowany. Ponadto, według admirała Jamesa Stavridisa, Ukraina będzie mogła uzyskać nie tylko zmodernizowane radzieckie MiG-i, ale także amerykańskie F-16. Przywódcy w stolicach NATO zastanawiają się również nad pomysłem, który porzucili na początku wojny: dostarczyć albo radzieckie myśliwce MiG-29 (Polacy zaproponowali przekazanie ich Ukraińcom), albo nawet nadwyżki amerykańskich F-16, łatwych do opanowania myśliwców wielozadaniowych. Bez takich środków wojna powietrzna będzie nadal korzystna dla Putina” – napisał emerytowany admirał w swoim artykule dla Bloomberg. Jest również dość optymistycznie nastawiony do szans Ukrainy na uzyskanie tak wydajnych systemów obrony powietrznej, jak Żelazna Kopuła (wspólnie opracowana przez Stany Zjednoczone i Izrael) i w najbliższej przyszłości. Patriota.
Dlatego możemy śmiało powiedzieć, że drugi szczyt NATO w Bukareszcie był dla Ukrainy znacznie bardziej udany niż pierwszy.