Wiele osób zna Andrija Żoloba jako popularnego prezentera radiowego, solistę i gitarzystę lwowskiego zespołu pancroc „” oraz gospodarza różnych wydarzeń. Ponadto od prawie 20 lat pracuje jako traumatolog w Lwowskim Szpitalu Klinicznym. To właśnie jako medyk otrzymał wezwanie w maju – i od około sześciu miesięcy ratuje życie ukraińskich żołnierzy w punktach zapalnych.
Andrei jest dowódcą kompanii medycznej jednej z brygad szturmowych. Mówi, że lekarzom na wojnie jest łatwiej, bo wykonują swoją pracę, jak w spokojnym życiu, „tylko tutaj wciąż strzelają do ciebie równolegle”. Dni robocze są bardzo różne: w niektórych można pluć kilka godzin w sufit, w innych – od rana do nocy, aby prowadzić skomplikowane operacje dla ciężko rannych żołnierzy. Dla psychicznego rozluźnienia Andrij zaczął prowadzić rodzaj dziennika wojennego na Facebooku pod hashtagiem #запискидокторажолоба, a wieczorami gra na gitarze dla kolegów.
Wśród wizyt pacjentów zapytał nas Andrij Żołob, jak udało mu się przystosować do wojny, czego najbardziej brakowało i co zmieniło się w jego postrzeganiu ludzi i świata po przebywaniu w strefie aktywnych działań wojennych.
***
Jakie myśli miałeś 24 lutego? Czy zrozumiałeś, że możesz zostać zmobilizowany i czy byłeś na to gotowy?
Prawdopodobnie nikt nie może być gotowy na wojnę. 24 lutego ja, jak większość Ukraińców, byłem w stresie. Moja żona i ja wyglądaliśmy przez okna, ponieważ było to postrzegane tak, jakby czołgi zaczęły teraz jechać ulicą. Podświadomie rozumiałem mobilizację, ale jej nie szukałem, bo nigdy nie wiązałem swojego życia z wojskiem. Ale kiedy przyszło wezwanie, dlaczego miałbym uciekać? To nie byłoby męskie. Poszedłem na studia – i tak zaczęła się moja przemiana z lekarza cywilnego w wojskowego.
Przed mobilizacją byliście zaangażowani w tak delikatną ukrainizację pacjentów. Jak to się zaczęło? Jak ludzie na to zareagowali?
Kiedy na początku inwazji na pełną skalę rozpoczął się napływ imigrantów, wielu z nich zostało rannych po drodze, niektórzy mieli choroby przewlekłe i zwrócili się do nas o pomoc medyczną. Bardzo często u takich pacjentów pierwsze pytanie brzmiało: „Czy mogę mówić po rosyjsku?”. Powiedziałem: „Spróbujmy razem ukraińskiego?” – i okazało się, że prawie każda osoba wie, jak mówić po ukraińsku, najważniejsze to spróbować. Nie było takich, którzy w jakiś sposób ostro zareagowaliby na tę propozycję. Co więcej, nie postawiłem sobie za zadanie złośliwego nalegania na to.
Co zabrałeś ze sobą na wojnę?
Zabrałem dużo mojego sprzętu turystycznego. Od młodości często jeżdżę w góry i zrozumiałem, że tutaj wszystko będzie pasować. Nawet teraz chodzę w butach turystycznych, dopóki zima nie jest mroźna. Wziąłem też małą gitarę, bo bez niej nigdzie nie byłbym nigdzie. Wziąłem zapas muzyki na mój telefon i stale monitorowałem świeże albumy metalowe. Nie mam poczucia, że całkowicie odgrodziłem się od spokojnego życia i że muszę cierpieć na wojnie – tu nie chodzi o mnie.
Zdjęcie z Facebooka autorstwa Andriy Zholob
Czy masz specjalne godziny, kiedy grasz na gitarze?
Jestem w wyjątkowym nastroju. Oni (inna gitara została później podarowana Andriejowi przez jego krewnych) wisząc na gwoździach nad łóżkiem, a teraz wróciłem z recepcji, jestem w nastroju – coś zagrałem, śpiewałem, a chłopaki prosili o coś innego do zagrania – i taki improwizowany koncert przez pół godziny może być łatwy.
Za czym, oprócz rodziny, tęsknisz najbardziej?
Na spokojne, niespieszne śniadania, bo tu zazwyczaj trzeba biegać gdzieś rano. Tęsknię za codziennymi rytuałami, na przykład za przyjściem z pracy i siadaniem, relaksem w samotności. W ogóle nie odwiedzasz tu sam – z wyjątkiem toalety i prysznica. Tęsknię też za próbami i koncertami, bo nasza muzyka dopiero zaczęła nabierać rozpędu, a wojna przerwała ten proces. Tęsknię za Play Station, za przyjaciółmi, z którymi nie można rozmawiać o niczym, za kolorowymi ubraniami, bo chodzenie codziennie w tej samej formie to rodzaj przyjemności.
Jesteś dowódcą kompanii medycznej brygady powietrzno-szturmowej. Jaka jest Twoja codzienna rutyna?
Jestem w ambulatorium, a o 9:00 muszę być w miejscu pracy. Żołnierze przychodzą do mnie po urazach na zalecenie powrotu do zdrowia, ludzie z obrażeniami domowymi, ponieważ na wojnie również spadają ze schodów i kręcą nogami. Kiedy mamy dużo rannych, idę na salę operacyjną i robimy usuwanie odłamków, nakładanie metalowych konstrukcji na złamane kości itp. Czasami zdarza się to często. Na przykład, wczoraj poszedłem do pracy o 9:00 rano i wróciłem po 21:00. Czasami, wręcz przeciwnie, możesz siedzieć bezczynnie przez kilka godzin. Specyfika mojej pracy jest taka, że wolałbym siedzieć bez niej na stałe.
Czym różni się to od pracy w szpitalu w spokojnym życiu?
Trauma bojowa tak naprawdę nie ma nic wspólnego ze spokojnym życiem, więc kiedy mówią, że lekarze na wojnie zdobywają doświadczenie, nie jest to do końca prawdą. Ale rozumiem, że teraz przyjmę inne podejście do tworzenia zestawu pierwszej pomocy – będzie kompletny, z kołowrotkami, z odpowiednimi lekami do pomocy medycznej w nagłych wypadkach. Jeśli masz odpowiednie środki w ciągu pierwszych 5-10 minut po urazie, w 80% gwarantujesz człowiekowi zbawienie.
Jakie były najtrudniejsze dni wojny?
Jeszcze wczoraj musiałem amputować obie nogi młodemu chłopakowi. Potem rozmawialiśmy z innym chirurgiem, że jeśli nie będziemy mieli czysto roboczego podejścia do takich sytuacji, możemy zwariować. Ale rozumiem, że przed nami jeszcze wiele pracy dla rehabilitologów, psychologów i społeczeństwa, aby zaakceptować takich ludzi, nie traktować ich tylko z litością, pamiętać, że są tytanami, którzy poświęcili swoje zdrowie dla Ojczyzny.
Będziemy musieli przywrócić takich ludzi psychicznie i fizjologicznie zarówno do pracy, jak i do zwykłego życia. Przykłady poprzednich wojen pokazują, że wśród takich straumatyzowanych jest wiele przypadków samobójstw, rozbitych rodzin. Wydaje mi się, że nasze społeczeństwo nie jest jeszcze w pełni świadome tego, z czym będzie musiało się zmierzyć. Staram się łączyć psychologów z naszą pracą. Nie można na to przymykać oczu, bo „Kozacy i Wikingowie nie mieli psychologów”: żyjemy w XXI wieku.
Powiedziałeś, że masz już robocze podejście do wojny. A kiedy nastąpiła ta zmiana?
Kiedy dotarłem na pozycję, był to tylko kontratak w rejonie Chersoniu, wielu ciężko rannych zostało przeniesionych, a zmiana nastąpiła natychmiast, nie było chwili szoku. W rzeczywistości, w przeciwieństwie do wojska, które jest mistrzami lub rolnikami w spokojnym życiu, lekarzom nie jest tak trudno zrozumieć ich miejsce na wojnie. Wyraźnie rozumiecie, że ratujecie zdrowie i życie, tak jak w czasie pokoju, tylko tutaj wciąż jesteście równolegle ostrzeliwani.
Kiedy poszedłeś na wojnę, zacząłeś prowadzić coś w rodzaju pamiętnika Na Facebooku. Dlaczego? Czy to ci jakoś pomaga?
Można powiedzieć, że tak mówię, to jest moja ulga psychiczna, która z jakiegoś powodu nagle stała się interesująca dla innych ludzi. Nie zamierzałem tego pisać dziennik I nie spodziewał się, że będzie tak zainteresowany kimkolwiek. Ale ponieważ mnie interesuje, używam go, aby pokazać ludzkie oblicze wojny – zarówno ze strony ofiar, jak i ze strony lekarzy i innych ludzi, którzy są w tym piekle.
Co jeszcze pomaga ci nie dać się tam oszukać? Gitara też, prawdopodobnie.
Więcej Netflix, TikTok, nowe albumy w świecie muzyki metalowej, muzyka różana, zabawa telefoniczna. Czytam wiele tekstów, recenzji po angielsku, codziennie wybieram słowo, które wcześniej się nie zdarzyło, szukam ciekawych zwrotów, a więc podciągam język. Śpię też dobrze dla nich: prawie każdy wie, jak gotować w ustach, więc gastronomicznie się podobamy. Świętujemy również wszystkie święta, wszystkie urodziny, spotykamy się.
Niedawno po raz pierwszy byłeś na wakacjach. Co udało mu się zrobić?
Często przytulał żonę i dzieci, grał na PlayStation, chodził w odwiedziny, świętował urodziny, chodził na próby, a żona – na randkę. Ponadto moja żona zorganizowała całą rodzinę, aby zorganizować dla mnie improwizowaną Wigilię przed kalendarzową. Udało mi się zagrać koncert i zarobić pieniądze na naprawę reanimobile naszej firmy medycznej. Podróżował także do magazynów i wolontariuszy, z którymi uzgadniał różne przydatne rzeczy do medroty. W ciągu 10 dni taki maraton został wydany.
Zdjęcie z Facebooka autorstwa Andriy Zholob
Po wojnie prowadził Pan spokojne życie. Jakich zmian doświadczyłeś w sobie?
Bardzo ostro reaguje na „” na drodze. Ogólnie rzecz biorąc, istniało wielkie pragnienie pokonania złych ludzi, być może będziesz musiał z tym później popracować. Był też strach przed tłumem. Chodziłem na przedstawienie moich dzieci do opery, a tam było dużo dzieci z rodzicami, nauczycielami. Zdałem sobie sprawę, że moje serce dziko, byłem zalany potem, ponieważ gdyby rakieta tu dotarła, byłoby morze trupów i trudno byłoby kogoś uratować, w tym moją rodzinę.
Kiedy wróciłem do domu na wakacje, przebrałem się w domowy kombinezon, wziąłem kubek. Nie było bolesnego przejścia z jakimiś strasznymi snami. Może wciąż na mnie czeka.
A co dla ciebie nie będzie już takie samo jak wcześniej, po zakończeniu wojny i powrocie do domu?
Będziemy mieli coś w rodzaju „sekty weteranów” – bardzo szczególny stosunek do tych, którzy również byli w stanie wojny. Nie chodzi o pogardę dla tych, którzy nie byli na wojnie, nie, to będzie po prostu jak zakon braterstwa: „ty i ja jesteśmy tej samej krwi”. To będzie na zawsze. Poza tym nie będę już miał tak obrzydliwego stosunku do wojska jak to było wcześniej – do tej postsowieckiej armii z dziadkami, brakiem broni i innymi.
Nikt tu nie mówi o polityce. Polityka jest grą ludzi w pokojowym świecie i prawdopodobnie nigdy więcej nie będę w stanie traktować jej poważnie. Na wojnie wielu chce uzyskać dywidendy polityczne, a tutaj zaczynasz traktować to z ironią. To jest łuska, która przykleja się do ciebie w spokojnym życiu, coś nieważnego. A na wojnie wszystko jest albo czarne, albo białe.
Chcesz przekazać coś ważnego temu pokojowemu światu?
Czekaj na nas, kochaj nas – to dla nas bardzo ważne. Nie dzwoń często, bo często nie da się odpowiedzieć na wezwanie na wojnie, ale dużo pisz, wysyłaj gify, memy, linki do filmów. Nawet najbardziej brutalni mężczyźni potrzebują tej uwagi. Wrócimy tak szybko, jak to możliwe.