Na początku grudnia słynny amerykański historyk i publicysta rosyjskiego pochodzenia Jurij Felsztinski zaprezentował na XXX Targach Książki Historycznej w Warszawie książkę „Od czerwonego terroru do państwa mafijnego. Rosyjskie służby specjalne w walce o dominację nad światem (1917\u20122036)”, napisaną przez niego we współpracy z byłym podpułkownikiem KGB Władimirem Popowem, który obecnie mieszka w Kanadzie. Jednak w polskim przekładzie książka nieco zmieniła tytuł, zyskując większą personalizację: „Od Dzierżyńskiego do Putina. Rosyjskie służby specjalne w walce o dominację nad światem w 1917 roku\u20122036» (Od Dzierżyńskiego do Putina. Służby specjalne Rosji w walce o dominację nad światem 1917\u20122036).
Książka opowiada o historii przejęcia władzy przez służby specjalne w Rosji. Najpierw w Sowiecie, a potem w postsowieckim. Autorzy śledzą wszystkie etapy tego procesu – od grudnia 1917 r., kiedy powstała Czeka pod przywództwem Feliksa Dzierżyńskiego, do współczesności, kiedy to w wyniku wielorakich manewrów władza w Rosji znalazła się w rękach FSB, a prezydenturę objął były dyrektor służby specjalnej Władimir Putin. Autorzy pokazują, jak niebezpieczne dla Rosji i reszty świata jest tamtejsze bezpieczeństwo państwowe, które mocno przejęło stery władzy mocarstwa nuklearnego i co należy zrobić, aby wyeliminować to nowe i nieoczekiwane globalne zagrożenie.
Książka opowiada o ostrej rywalizacji między służbami specjalnymi (Czeka, GPU, Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego, KGB) a partią komunistyczną o władzę w Związku Radzieckim. W szczególności fakt, że kiedy zwolennicy upadku Unii cieszyli się z odsunięcia KPZR od władzy, to hebiści byli najbardziej szczęśliwi, ponieważ stracili swojego głównego konkurenta. Dlatego kwestia ich całkowitej kontroli nad krajem, według autorów, była tylko kwestią czasu. Oznacza to, że ani Felsztinski, ani ekskegebista Popow nawet nie myśleli, że Rosja może przekształcić się w demokratyczne państwo z rządami prawa i funkcjonującymi instytucjami podziału władzy.
Chociaż wydawało nam się, że Rosja pod rządami Borysa Jelcyna na początku lat 1990. zwraca się, choć poważnie i niezręcznie, ale nieuchronnie w demokrację. Mimo to Felsztyński stanowczo zaprzeczył takiej tezie. Jego zdaniem nie było nawet najmniejszej szansy, nie było nawet krótkiej chwili, która stałaby się punktem demokratycznym bez powrotu.
„Nie było takiego momentu. Kiedyś myślałem, że tak. Był rok 1991, potem w 1993 roku egzekucja Białego Domu – jawne pogwałcenie zasad demokracji. Potem wojna czeczeńska w 1994 roku, coś, co było całkowicie sprzeczne z tym, jak działa demokratyczne państwo, a potem kolejna wojna czeczeńska. Każda z tych dat oznaczała nowy etap upadku demokracji w Rosji. Wcześniej wydawało mi się, że między sierpniem 1991 a październikiem 1993 Rosja wciąż ma szanse. Ale im bardziej zagłębiałem się w pracę służb specjalnych, tym głębiej byłem przekonany, że to iluzja” – powiedział historyk w wywiadzie dla tygodnika Telewizji Polskiej. TVP.
Książka została napisana w ubiegłym roku, czyli jeszcze przed rozpoczęciem inwazji wojsk rosyjskich na pełną skalę w Ukrainie. Niemniej jednak jego myślący czytelnicy bezbłędnie doszliby do wniosku, że wojna rosyjsko-ukraińska jest nieunikniona.
Sam Jurij Felsztyński, w przeddzień inwazji, wyraźnie i głośno ostrzegał o niebezpieczeństwie. Był przekonany, że Władimir Putin rozpęta wojnę w Ukrainie i że będzie to samobójstwo przede wszystkim dla niego samego. Niemniej jednak nie wszyscy słuchali jego opinii.
„Ta prognoza została dokonana w styczniu przed rozpoczęciem wojny. Co więcej, powiedziałem, że ten konflikt nie stanie się wewnętrzną sprawą Ukrainy i nigdy nie będzie wojną rosyjsko-ukraińską podczas milczącej obserwacji przez resztę świata. Wierzyłem, że doprowadzi to do zaangażowania dwóch stron dzisiejszego globalnego podziału: Zachodu (NATO) i Rosji z Białorusią. Zasugerowałem również, że może to być III wojna światowa, która zakończyłaby się klęską Federacji Rosyjskiej, jaką znamy dzisiaj. Teraz widzimy, że wszystko zmierza w kierunku realizacji moich przewidywań” – powiedział historyk w wywiadzie dla polskiego kanału telewizyjnego. TVP.
Warto zauważyć, że w 2015 roku Felshtinsky napisał książkę ostrzegawczą „Trzecia wojna światowa: Bitwa o Ukrainę”. Ostrzegł, że inwazją w Donbasie, aneksją Krymu i przed utrudnieniem integracji europejskiej i euroatlantyckiej Kijowa Kreml próbuje uczynić z Ukrainy trampolinę do dalszego awansu, najpierw do krajów Europy Wschodniej, a potem dalej. Jednocześnie reżim Putina będzie stosował taktykę hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego ZSRR.
Jednak ostrzeżenia Felsztyńskiego nigdy nie były słyszane w zachodnich stolicach w tym czasie. Dla europejskich polityków, niestety, było charakterystyczne modus operandi, wyartykułowany przez brytyjskiego politologa, pisarza, profesora Uniwersytetu Cambridge Anatole’a Lievena: „Nie walczyliśmy o Ukrainę w 2014 roku (jak kiedyś i za Gruzję), ale Rosja nie zajęła całkowicie południa i wschodu Ukrainy, chociaż mogła to łatwo zrobić. Pod hałasem rozwinęło się bardzo wygodne niepisane porozumienie: nie chronimy tych, którzy są atakowani przez Rosję, a Rosja nie atakuje tych, których będziemy bronić.
Na szczęście po 24 lutego 2022 roku Zachód zaczął gwałtownie zmieniać swoją koncepcję ustępstw wobec Rosji. Rosja, przynajmniej Putina, wreszcie zaczęła być postrzegana jako wróg, prowokator, terrorysta, niszczyciel globalnej architektury bezpieczeństwa pielęgnowanej po II wojnie światowej. Determinacja świata zachodniego, by wprowadzić gwałciciela, nieuchronnie doprowadzi do konieczności zniszczenia agresywnego reżimu. Na tym właśnie polega przewidywanie historyka na temat samobójczych działań Putina.
Czy konieczne jest wyeliminowanie lub przynajmniej wyeliminowanie Putina? Felshtinsky odpowiada na to pytanie w następujący sposób: „Będę szczery i może się to wydawać dziwne, ale… kogo w ogóle obchodzi Putin, zwłaszcza teraz? Chociaż utknęliśmy w tego rodzaju myśleniu, nie sądzę, aby odejście Putina zmieniło cokolwiek w Rosji, w ustalonym reżimie i w jego polityce zagranicznej. Nie ma znaczenia, czy odejdzie sam, umrze czy zostanie zabity. Mamy do czynienia z agencjami wywiadowczymi, które są jedynymi władzami w tym kraju. Stoją za plecami Putina. Taka jest polityczna natura Rosji”.
To, na przykład, na Białorusi wystarczyłoby, aby złamać mizantropijny reżim i usunąć dyktatora Łukaszenkę. A sytuacja w kraju zmieniłaby się radykalnie. W Rosji, według historyka, nie ma na to szans, niezależnie od tego, kto jest liderem. „Ten problem jest większy dla nas wszystkich, ponieważ wielu ludzi z otoczenia Putina myśli tak samo jak on i jest gotowych zająć jego miejsce. W Rosji jest 200 Putinów, którzy czekają na zastąpienie obecnego” – powiedział Felsztinski.
W innym wywiadzie dla polskiej publikacji Krytyka Polityczna – Rosyjsko-amerykański historyk wskazuje na główną wadę militarnego wsparcia dla Ukrainy. Polega ona na tym, że Zachód nadal uważa wojnę w Ukrainie za wojnę obronną. I trzeba było zapewnić Ukrainie broń przez długi czas, która pozwoliłaby jej atakować cele w Rosji. „Obecnie wsparcie militarne Zachodu ma pozwolić Ukrainie się bronić, ale nie dać jej szansy na kontratak na terytorium wroga. Z wojskowego punktu widzenia, i mówię to jako historyk, który specjalizował się w historii II wojny światowej, nie możesz wygrać wojny, jeśli nie masz prawa atakować celów na terytorium wroga. Dopóki Ukraińcy prowadzą wojnę obronną i tylko dla takiej wojny otrzymują wsparcie, mogą nie być skazani na porażkę, bo widzimy, że osiągają sukces, ale będą skazani na to, że tej wojny nie będą w stanie wygrać. A bez zwycięstwa ta wojna albo będzie się przeciągać przez długi czas, albo, nawet jeśli się skończy, wkrótce rozpali się ponownie z nową siłą.