Ostatnio ukraiński sektor Facebooka „wysadził” w powietrze spór o dość kontrowersyjne wypowiedzi papieża Franciszka na temat Rosjan i ich humanizmu. A także o Dostojewskim i o tym, jak „inspiruje chrześcijan do zrozumienia chrześcijaństwa”.
Zacytujmy dosłownie: „To mnie zadziwia – i dlatego używam słowa „cierpliwy” [дослівно: “martoriata” – “піддана мукам” від “martoriare” – “катувати, мучити”] – to okrucieństwo, które nie jest nieodłączne narodowi rosyjskiemu, być może… bo naród rosyjski jest wielkim narodem; ten [жорстокість] Najemnicy, żołnierze, którzy idą na wojnę jako przygoda, najemnicy… Wolę tak myśleć, ponieważ mam wielki szacunek dla narodu rosyjskiego, dla rosyjskiego humanizmu. Wystarczy przypomnieć Dostojewskiego, który wciąż inspiruje, inspiruje chrześcijan do zrozumienia chrześcijaństwa. Mam wielkie zobowiązanie wobec narodu rosyjskiego, a także wielkie zobowiązanie wobec narodu ukraińskiego”.
Cóż, wolałbym ominąć kwestię „człowieczeństwa” Rosjan, aby nie uciekać się do pejoratywnego słownictwa. Mogę zrozumieć papieża jako najbardziej autorytatywnego przedstawiciela nauki chrześcijańskiej na ziemi, jego pragnienia pojednania wszystkich narodów świata, wroga i ofiary, agresora i męczennika. Jest to nauczanie ewangelii, które ma na celu wygładzenie rogów, miłość do wroga, zastąpienie lewego policzka uderzeniem w prawy. Dla Ukraińców, którzy teraz stawiają opór okrutnemu najeźdźcy, wydaje się to wyjątkowo niestosowne. Ale chrześcijaństwo takie jest i, jak mówią, nie ma na to żadnej rady.
Porozmawiajmy lepiej o Fiodorze Michajłowiczu Dostojewskim (pomimo faktu, że naprawdę mnie dopadł) i jego zdolności do „inspirowania”. Komunikując się z myślącymi ludźmi z różnych krajów europejskich, często zauważałem ich jeśli nie przeprosiny, to przynajmniej całkiem przychylny stosunek do rosyjskiego pisarza. Wielu z nich tłumaczyło mi, że czytając dzieła Dostojewskiego, próbują zrozumieć Rosję, jej „szeroką duszę”. Nawet pomimo ostrzeżeń innego Fiodora, rosyjskiego pisarza XIX wieku, a mianowicie Tiutczewa: „Um Rosja nie ma pojęć”.
Europejskim intelektualistom wydaje się więc, że po przeczytaniu Dostojewskiego, przede wszystkim „Zbrodni i kary”, zrobią duży krok w zrozumieniu Rosji. W dyskusji z nimi próbowałem wyjaśnić, że okrutnie się mylili, że cała ta dostojewicz dogania więcej mgły, niż daje zrozumienie. Że nie ma ani jednej rosyjskiej „szerokiej duszy”. Wszystko to jest złudzeniem, „ponty dla odwiedzających”.
W końcu szok wywołany u Europejczyków przez rosyjską agresję w Ukrainie, a zwłaszcza brutalne zbrodnie wojenne Rosjan, po raz kolejny dowiodły, że nic nie rozumieją.
Żałuję, że wcześniej nie rozmawiałem o Dostojewskim i jego wpływie na umysły europejskie ze znanym polskim publicystą, analitykiem, kulturoznawcą, dr. Kubą Benedychakiem. Dawał mi wystarczająco dużo argumentów do perswazji. Ostatnio z wielką przyjemnością przeczytałem w publikacji jego artykuł „Zachód kocha Dostojewskiego i myśli, że rozumie Rosję” Nowa Europa Wschodnia.
Benedyczak wskazał na powierzchowną i amatorską fascynację Dostojewskim, nieodłączną w szczególności politykom zachodnim i ich doradcom. Podał przykład, jak na wspólnej konferencji prasowej prezydentów Rosji i Francji w 2019 roku Emmanuel Macron zacytował Dostojewskiego, a mianowicie słowa z jego przemówienia na otwarciu pomnika Puszkina w 1880 roku przed carem Aleksandrem II i ówczesnymi socjalistami.
Bo co Rosja zrobiła przez te wszystkie dwa stulecia w swojej polityce, jeśli nie służyła Europie, może znacznie bardziej niż sobie? Nie sądzę, że powinno się to zdarzyć tylko z powodu nieudolności naszych polityków. Och, narody Europy i nie wiedzą, jak są nam drogie! A później, wierzę w to, my, to oczywiście nie my, ale przyszli przyszli Rosjanie zrozumieją wszystko do jedynej rzeczy, że stanie się prawdziwym Rosjaninem oznacza: dążyć do ostatecznego pojednania w europejskich sprzecznościach, wskazać drogę wyjścia do europejskiej tęsknoty w ich rosyjskiej duszy, całkowicie ludzkiej i zjednoczenia, dopasować się do niej z braterską miłością wszystkich naszych braci, i w końcu, być może, wyrazić ostatnie słowo wielkiej, powszechnej harmonii, braterskiej ostatecznej zgody wszystkich plemion pod ewangelicznym prawem Chrystusa!” – przekonywał wówczas Dosojewski, a za nim Macron.
Następnie cytaty z tego przemówienia wykorzystał również były premier Włoch Giuseppe Conte. Przemawiając przed Senatem, próbował przekonać go o potrzebie ugłaskiwania Rosji i… stworzyć warunki do zniesienia antyrosyjskich sankcji.
Sekretarz stanu w administracji George’a W. Busha, Condoleezza Rice, jak się okazało, również była Rosjanką z wykształcenia. Dlatego często cytowała Dostojewskiego, w szczególności jego „Braci Karamazow”, na przykład podczas przygotowywania wizyty swojego patrona w Moskwie w 2002 roku. To wtedy Bush wypowiedział swoje słynne zdanie, które, jak mówią, „spojrzało w oczy Putina i zobaczyło w nich człowieka honoru”. Widziałem to szeroko i głębokorosyjska dusza śpiewana przez Dostojewskiego, a świat lekko podchwycił tę piosenkę.
Tymczasem Władimir Putin zdał sobie sprawę, że w opakowaniu Dostojewskiego Zachodu można wcisnąć różne propagandowe tezy. Jak w koniu trojańskim. A raczej, jak w wirusie trojańskim, który jest tak często wykorzystywany przez prokremlowskich hakerów, włamujących się na serwery instytucji demokratycznych w Europie i Ameryce.
Dr Benedychak słusznie zauważa w tym kontekście: „Przejdźmy do poważnych interpretacji. Dostojewski przychodzi z pomocą Władimirowi Putinowi w wielu kwestiach: kontroli nad Azją Centralną, konserwatywnej ideologii i torpedowania liberalizmu, wspólnego tańca Kremla i Cerkwi prawosławnej, silnej władzy autorytarnej. Jednak liczą się tylko dwie rzeczy – Europa i rewolucja. Putina dręczy to, co dręczyło najpierw Puszkina, a potem samego Dostojewskiego, a mianowicie, że Rosja przez wieki pozostawała obca Europie.
Jak to jest „obcy”? Przecież w przytoczonym już cytacie Dostojewskiego widzieliśmy jego miłość do Europy, pragnienie integracji. Ale dlaczego ten rosyjski geniusz literacki nie może sobie zaprzeczyć. Przeczytajmy jego „Zimowe notatki o letnich doświadczeniach”, gdzie Dostojewski napisał: „Nigdy nie wzbudzaliśmy sympatii w Europie, a ona zawsze chętnie nas napędzała. Nie mogła nie dostrzec tylko jednej rzeczy: naszej siły”. W końcu sam przyznał: „Kiedyś besztaliśmy się za to, że nie potrafimy się zeuropeizować. Teraz myślimy inaczej. Teraz wiemy, że nie możemy być Europejczykami, że nie jesteśmy w stanie wcisnąć się w ramy jednej z zachodnich form życia.
I tutaj szczerze wierzymy Fedorowi Michajłowiczowi: Rosja ze swej natury nie jest w stanie zintegrować się z Europą w zasadzie. Są to dwa światy, które, jak my, Ukraińcy, wiemy już na pewno, nie mają punktów przecięcia. Koegzystencja jest możliwa tylko w formie konfrontacji, dopóki Rosja nie rozpadnie się na wiele niezależnych podmiotów państwowych.