Rosjanie nigdy nie cenili swoich bojowników, istnieją setki dowodów na to, zarówno historycznych, jak i współczesnych. Ale historia 36-letniego Pawła Tarasowa ze znakiem wywoławczym „Cicho” – więźnia kolonii specjalnego reżimu, który został wysłany na wojnę w ramach „armii DRL” – jest wyjątkowa. Udało mu się przeżyć, ponieważ udało mu się poddać ukraińskiej niewoli, ale wielu jego wspólników miało mniej szczęścia – zostali zabici przez swoich.
Po raz pierwszy publikowane są nam unikalne świadectwa „drugiej strony”, które pomagają nam zrozumieć, z czym mamy do czynienia. Poniżej możecie obejrzeć film z tej historii.
***
Nazywam się Tarasov Pavel Sergeevich, urodzony 14.08.1986. W lutym 2017 roku zostałem aresztowany za rozbój, w lipcu 2021 roku zostałem skazany na 7 lat specjalnego traktowania. 24 lipca tego roku dotarłem do kolonii nr 52 miasta Yenakiieve i przebywałem tam do 3 września. Potem administracja kolonii przyszła do nas z ulotkami kampanii i zaczęła opracowywać listy do formacji w [військові] Część.
3 listopada ci, którzy zostali wybrani przez 100. brygadę, do której trafiłem, zostali zabrani i zabrani do zakładu przetwórstwa mięsnego. Tam dostaliśmy zimowy i letni sprzęt, pixel, żelazne hełmy od 1942 roku i torby na ubrania. Sprowadzono tam również ludzi z innych „lagerei”. W ten sposób dostałem się do trzeciego batalionu strzelców, siódmej kompanii, pierwszego plutonu, pierwszej dywizji, oddzielnej 100. brygady szturmowej.
Preparat
6 listopada udaliśmy się na poligon, gdzie dostaliśmy broń – komu karabiny szturmowe, komu RPG, komu karabiny maszynowe i jeszcze cztery karabiny snajperskie. Co robiliśmy na poligonie? Zostałem przydzielony do „zbudowania faceta” na lunch, aby nie wędrowali po poligonie. Ustawiłem ich w szeregu, zabrałem z poligonu na lunch, a także przywiozłem z powrotem. Niektórzy faceci nauczyli się „kalashi”, chodzić w „dwójkach”, „trójkach” i „osłach dyerzhat”. Niektórzy zostali tego nauczeni.
Pułkownik, kierownik poligonu, szedł i ciągle krzyczał, czy instruktor poprowadził naszą grupę gdzieś źle do strzału. Ciągle krzyczał: „Zabierzcie stąd te p*dary, gdzie ich przynieśliście?! U*besh z nimi na „lagier”, jeśli coś pójdzie nie tak!”. Cały czas podążali za nami z konwojem, 3-5 osób zabrano do toalety na muszce.
14-go przygotowywaliśmy się do inspekcji, zaczęliśmy wystawiać sprzęt, czołgi, bojowe wozy piechoty, KamAZ, „Ural” – wszystko, co było na poligonie, bo jakiś generał musiał tam przyjechać i zobaczyć. Nasze usta spanikowały, zapytaliśmy co, a on powiedział: „Highmers uderzył rano na wysypisko”. Same „Highmers” i na części setne trafienie. Cóż, tak nam powiedzieli… Potem ich atak się nie powiódł i szef sztabu powiedział: „Wyślijmy zeks. Nie, czy potrzebujemy tego mięsa?” A co robi szef sztabu? Nie udało im się szturmu, a on i jego kompania uciekli do Doniecka. Ich kombatant dzwoni zarówno przez radio, jak i przez telefon, i nie może zadzwonić. Wyłączyli się, „lakh” i zaczynają zbierać rzeczy… To Rosjanie. No ale nie mieli czasu się odejść, byli związani.
Napaść
22 listopada 2022 roku mamy rozkaz utworzenia czterech grup po pięć osób. Jesteśmy załadowani na dwa BWP i zaawansowani. Powiedziano nam: „Tam siły ukraińskie zaczęły kopać okopy, a żeby nie miały czasu się wzmocnić, teraz ich odepchniemy i umocnimy się tam”. A my, oprócz tych dwóch bojowych wozów piechoty i dwóch innych „singli” [БМП-1], towarzyszą, trzy kolejne „dwójki” [БМП-2]. Potem dołączyła kolejna „zushka” [ЗУ-23-2] Po drodze przejechaliśmy też dwa czołgi. Powiedziano nam, że jak tylko Ukraińcy zobaczą te wszystkie „relikwie”, przestaną stawiać opór i nie będzie walki. Ukraińcy wycofają się, a my zdobędziemy przyczółek i to wszystko – budujemy i ta pozycja jest nasza. Więc zgłosiliśmy się…
Niektórzy rzucili się ukośnie na pole, a my skręciliśmy w lewo i szliśmy wzdłuż pasa leśnego. Jeden czołg stał na rogu przed wjazdem na pole, a drugi ruszył do przodu. A dwa BWP ciągnęły się za nami i nie zdecydowały, jak i w jakiej kolejności mają jechać, i zostały w tyle. I widzę przed sobą, dokąd zmierza czołg – błysk, ogień i wszystko wokół czarne strącone, czołg zatrzymał się. Patrzę – BMP to „dwójka”, bach i jego kaptur wysadził się w powietrze, rozumiem, że jestem za daleko i nie odstrzelę. A ten [водій] jak nacisnąłem hak do przodu i coś przeleciało w dół naszego BMP z boku i był taki hałas, że moja noga zdrętwiała… Zostaliśmy odrzuceni na bok. Upadliśmy, a jakieś cztery metry od nas był rów, więc doczołgaliśmy się do niego.
Przede mną „Luntik” wskoczył do okopu, królestwo niebieskie dla niego, a nawet „Kondrat”, on też zginął tam w okopie. Ktoś podbiegł do mnie, krzyknął, nawet nie zauważyłem, kto to był, a on wpadł do tego rowu w ten sposób i opadł, zauważyłem jego kolbę z boku – była rozerwana, a „bronic” był cały zwinięty (najwyraźniej coś przeleciało na bok). Dopiero wtedy dowiedziałem się, że jest to wojownik ze znakiem wywoławczym „Mesny”. Minęło pół minuty i „Kipish”, który jest teraz ze mną, i „Saper” przyszli do nas w wykopie – on i byk „Petrukha”i starsi w naszej grupie. „Saper” był starszy, a „Petrukha” był po to, żebyśmy mogli być trzymani w ryzach.
Jeden z BWP próbował przejść, odejść, ale coś przeleciało wzdłuż niego ponownie i zapaliło się, kaptur się wykazał. Potem zaczęły dla nas pracować dwa karabiny maszynowe, a tam z boku ppk nadal działał. Potem wszystkiego, kolejnych silników naszych samochodów nie słyszałem. ATGM przestał działać i zdałem sobie sprawę, że wszyscy zostali powaleni, nikt nie mógł się odsunąć.
I jesteśmy w tym okopie z „Luntikiem”, przyleciał do niego granat F1, jego nogi zostały przerwane, upadł na „Kondrata” i zacisnął go. Mówię do „Kondrata”: „Wyjdźmy, podejdźmy do nas”. Mówi, że nie może, bo Luntik jest ciężki, a tutaj kolejna F1 spada prosto na pancerz Luntik. Odpycham chłopaków na bok, ale granat dotyka „Kondrata”, „Luntik” zabija…
„Kondrat” był tuż pod zbroją – krew zaczęła płynąć mi z szyi, a odłamek wleciał mi w nogę. Karabiny maszynowe pracowały gdzieś z boku, chciałem się ruszyć, podniosłem trochę głowę i dostałem kulę 7,62 na hełmie, zerwałem ten hełm, moja głowa była trochę podrapana. Przycisnąłem się do ziemi i krzyknąłem: „Skontaktuj się z nami, powiedz nam, żebyśmy nas wyciągnęli, bo żyjemy, już nie wyjdziemy…”
„W toku”
„Saper” miał rację, kiedy wypadł z BMP – leżała trzy metry od nas i słyszeliśmy ją. Mieliśmy jeszcze jeden – analogowy, ale od tego momentu nie działał. Wtedy „Saper” skontaktował się telefonicznie i powiedziano nam z tamtej strony: „Teraz są dwie grupy, drugi batalion strzał odchodzi, a wy zostaniecie wyciągnięci, trzymajcie się”. A potem pojawia się kolejny [граната] „efka”, biorę go, rzucam za róg do „Luntik”, gdzie leży wciąż żywy „Kondrat” i słyszę, jak eksploduje…
Rozmawiamy przez telefon i mówimy: „Za czym gonisz?! Rzucają nas tu granaty, chodźmy szybciej!”. A oni: „Tak, tak, już jesteśmy. Powiedz, w którym wykopie jesteś, daj znak – nasz „ptak” będzie na niebie. Dwie minuty i będzie na niebie”. I słyszę, że „ptak” jest na niebie i mówię do „Saper”, aby zapytać, czy to nasze… To ostatnia rzecz, którą pamiętam, gdy patrzyłem i widziałem, że „sbros” nadchodzi, krzycząc „sbros!” i ona jest [граната] więc spada, uderza mnie w szczękę i „spociłem się”… Zostałem rzucony z powrotem na „Kondrat” z góry. Oczy pociemniały, uszy były zablokowane, krew zniknęła, zaczęłam bandażować…
Słyszę, jak ludzie krzyczą przez telefon z tamtej strony: „Anu machnij ręką, jesteś czy nie ty?” no cóż, ale ja, dolbo*ob, macham ręką, a potem patrzę – znowu „sbros”. Wpada w „Saper”. „Kipish” krzyczy, że spadł między „zbroję” a hełm, gdzieś za moimi plecami, a potem moja ręka została podrapana.
Więc ten dron wisiał i odleciał. Nigdy nie rozumiałem, czyj to dron, ale kazano nam machnąć ręką, więc machaliśmy i rzucano na nas „vogues”. [ВОГ-17, ВОГ-25].
Poszliśmy dalej „przez telefon”, a po drugiej stronie powiedziano nam: „Będziemy teraz strzelać, a wy powiedzcie nam, gdzie mamy”. Więc strzelali prosto do nas. Tu jest strona ziemianki, a w pobliżu ląduje mina 80 mm”Vassilok •». A potem głos z telefonu: „Cóż, upadliśmy?” i odpowiadamy: „Tak, gdzie, gdyby tylko trochę bardziej na prawo, wpadliby na nas”. A potem „Kipish” słyszy nasze przez telefon: „Więc tam, weź trochę w prawo”.
Mówię wtedy: „Vas, idziemy do p*zda” i tutaj [українські] chłopcy mówią do nas: „Nie bądźcie jeleniami – poddajcie się”. Zapytałem, czy będą ratować życie, powiedzieli, że będą mieli również opiekę medyczną i wszystko, co mają tam do zaoferowania. Ale „Kipish” trochę wątpił, mówi: „Zabiją nas, powiedzieli nam, co robią więźniom, zwłaszcza z nami, zeksami, nikt nas nie potrzebuje”. Mówię: „Karochye, odjechali. Bo na pewno tu zabiją…” Potem przyleciały do nas jeszcze dwie miny…
Poszedłem najpierw do chłopaków z Sił Zbrojnych Ukrainy, zdjąłem bronic, zbadali mnie, udzielili pierwszej pomocy, zabandażowali, dali mi wodę. Usiadłem, krzycząc „Kipishu”: „Chodźmy tutaj, żyję, są tu odpowiedni ludzie”. Potem wyszedł…
***
Nie było [військовий ЗСУ] „Gogol”, wysokie stanowisko, fajny człowiek, gdybym miał szansę w życiu uścisnąć mu dłoń i powiedzieć „dziękuję” za pomoc… Tam, gdzie leżemy w okopach, nasze [денеерівці] zaczął układać muszle klastrowe. Wtedy „Gogol” pod tym ostrzałem klastrowym zabrał nas na tyły, aby nas uratować, dotrzymać słowa i zostawić przy życiu. Zabrał nas pod pociski, upadliśmy, ale wyprowadził wszystkich i przekazał medykom. Więc dotarliśmy do ciebie, a ja siedzę żywy i mam nadzieję, że będę zdrowy.
Ale sposób, w jaki armia DRL zrobiła z nami, jest generalnie… Nie zorientowali się na nas, aby dowiedzieć się, gdzie jest ukraińskie wojsko. Kiedy „Kipish” powiedział im, że jest jednym i „Cichy”, to znaczy, że ja byłem trzysetny, wtedy zaczęli nas osłaniać, aby zniszczyć. Jestem pewien, że są to konkretni ludzie, nie boję się ich nazywać – „Kalina”, „Zaporożec” i kombat. Sądząc po jego wymowie, kombat jest rosyjski.
Rzucali nas na rzeź jak mięso. Mówili, że nie będzie bitwy, nie będzie oporu, zajmiesz pozycje i wszystko będzie „rovne”. I spotkaliśmy się z takim szkwałemprzez ogień… Może ktoś inny gdzieś indziej został 300. na stanowiskach, a może nie…