Białoruś jest krajem, który zajmuje hybrydowy, niepewny status w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Rodzi to diametralnie odmienne oceny roli Mińska w agresji Moskwy: od statusu sojusznika agresora i wspólnika do statusu państwa pozbawionego podmiotowości i okupowanego. Ale czy słuszne jest przekonanie, że reżim Łukaszenki jest produktem zewnętrznych sił zła, za które Białorusini nie ponoszą odpowiedzialności?
21 października grupa deputowanych ludowych złożyła do Rady Najwyższej projekt uchwały „O oświadczeniu Rady Najwyższej Ukrainy o uznaniu terytorium Republiki Białoruś za czasowo okupowane przez Federację Rosyjską i apel do społeczności międzynarodowej z prośbą o uznanie terytorium Republiki Białoruś za czasowo okupowane przez Federację Rosyjską”. W nocie wyjaśniającej inicjatorzy twierdzą, że nadszedł czas, aby oficjalnie uznać fakt okupacji terytoriów Republiki Białoruś przez zbrojne formacje Federacji Rosyjskiej. Aby uzasadnić poprawność tego sformułowania, posłowie uciekają się do historycznej retrospektywy. Ale ich ocena wydarzeń z przeszłości jest, delikatnie mówiąc, dyskusyjna.
Autorzy rezolucji uważają, że „faktyczna okupacja przez Federację Rosyjską terytorium Republiki Białoruś rozpoczęła się w 1995 roku po zniszczeniu symboli białoruskiej państwowości”. A ostateczna rejestracja okupacji miała miejsce w 1996 roku, kiedy „reżim Łukaszenki, przy decydującym udziale Kremla, dokonał całkowitego przejęcia władzy”. W dokumencie wspomina się także o hybrydowym charakterze okupacji, pokojowych protestach Białorusinów, poparciu Putina dla reżimu Łukaszenki. Ale data rozpoczęcia „otwartej okupacji” to 10 lutego 2022 r. – początek ćwiczeń „Union Resolve-2022”, które stały się prekursorem rosyjskiej inwazji w Ukrainę podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Inicjatorami uznania Białorusi za państwo okupowane są poszczególni przedstawiciele białoruskiej opozycji. I cytują swoje tezy na rzecz ogłoszenia takiego statusu. Być może głównym argumentem jest to, że kontrola nad terytorium Białorusi znalazła się pod częściową kontrolą Federacji Rosyjskiej. I jest bezpośrednio wykorzystywany do rozwiązywania problemów sfery wojskowej przez państwo agresora.
Przyjęcie projektu uchwały, zdaniem jego autorów, rozwiąże kilka kwestii. Stworzy podstawę prawną do apelowania do społeczności międzynarodowej o pozbawienie rządu Łukaszenki międzynarodowej osobowości prawnej. Zatrzyma udział Białorusi w organizacjach międzynarodowych i zsynchronizuje sankcje wobec Rosji i Białorusi jako terytorium okupowanego. Wyeliminuje możliwość obchodzenia przez Rosję sankcji przez Białoruś i wykorzystywania tego kraju jako strefy offshore.
Na pierwszy rzut oka brzmi obiecująco. Ale w praktyce pożądany efekt uznania Białorusi za kraj okupowany najprawdopodobniej nie będzie. Ale przemiana Białorusi ze wspólnika agresji w ofiarę może pozbawić Ukrainę ważkich argumentów w przyszłości. Próba całkowitego oddzielenia reżimu Łukaszenki od całej Białorusi jest dobrym posunięciem politycznym, ale nie do końca prawdziwym. Proponowane przez autorów uchwały podstawy uznania naszych północnych sąsiadów za okupowanych są powierzchowne i słabe prawnie.
Nawet w prawie międzynarodowym nie ma zgody co do wyczerpującej listy cech, według których akt okupacji mógłby być jednoznacznie kwalifikowany. Jeśli zagłębisz się głębiej, to formalnie Białoruś nie spełnia większości kryteriów, aby zostać ogłoszonym krajem okupowanym. A wśród nich – status państwa ofiary, będący w stanie wojny, gwałtowny charakter inwazji sił zbrojnych innego państwa, ustanowienie przez okupantów własnej administracji.
Ale wojska rosyjskie przybyły na Białoruś za pełną zgodą władz białoruskich. Białoruś łaskawie zapewniła Moskwie swoją infrastrukturę wojskową i przestrzeń powietrzną do ataku w Ukrainę. Reżim Łukaszenki dostarcza broń, czołgi, amunicję armii agresora. Wymienia dane wywiadowcze, leczy rannych i zapewnia szlaki komunikacyjne dla ruchu rosyjskiego wojska. I od czasu do czasu dopuszcza się prowokacji i grozi przystąpieniem do wojny po stronie Kremla. Białoruś, z całym szacunkiem dla niektórych antyrosyjskich opozycjonistów, jakoś nie pasuje do wizerunku zupełnie niewinnej ofiary agresji. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest bardziej jak wspólnik agresora lub jego uległy satelita.
Uznanie Białorusi za państwo okupowane lub wspólnika agresora ma nie tylko aspekt prawny. To bardziej kwestia polityki, etyki i moralności. A także wpływ na całe społeczeństwo białoruskie. Jeśli Białoruś jest okupowana, to nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ułatwianie i wspieranie rosyjskiej agresji w Ukrainę. Wręcz przeciwnie, Białorusini są tymi samymi niewinnymi ofiarami moskiewskiego imperializmu, które same potrzebują wyzwolenia spod ucisku Kremla. Czy takie stwierdzenie pytania byłoby poprawne? Wątpliwe.
Tylko na pierwszy rzut oka może się wydawać, że reżim Łukaszenki sam się powstał Ja sam znikąd. Czy można go wysłać z Moskwy, aby stanął na czele administracji okupacyjnej i zamienił kraj w kolejną prowincję Federacji Rosyjskiej? Nie, to nieprawda. Sami Białorusini doprowadzili Łukaszenkę do władzy w 1994 roku. Głosowali na niego więcej niż raz w wyborach. Popierali jego autorytarne maniery, zniszczenie opozycji politycznej, bliską przyjaźń z Rosją, rusyfikację i degenerację tożsamości narodowej. Tak, byli tacy, którzy walczyli z systemem. Ale duża część białoruskiego społeczeństwa szczerze lubiła kurs „fuhrera ziemniaczanego”. Zwłaszcza w latach stabilności gospodarczej. Ale co za grzech do ukrycia, niektórzy Ukraińcy podziwiali również twardą rękę „Bacca”.
Dla niektórych wstyd będzie przyznać, ale Białorusini są odpowiedzialni za swoją władzę. Za brak społeczeństwa obywatelskiego. Za pozwolenie jednej osobie rządzić krajem przez 28 lat i uczynienie z niego najbliższego sojusznika państwa agresora. Za niewystarczającą aktywność podczas protestów. Za błędy w wyborach. Ze strachu, niezdecydowania i samooszukiwania się.
To nie Putin mianował Łukaszenkę na prezydenta Białorusi. Rosja nie utworzyła aparatu represji białoruskiego KGB, policji i innych struktur, na których opiera się władza „bulboführera”. Aparat administracyjny, który posłusznie wykonuje polecenia dyktatora, tworzą Białorusini, a nie Rosjanie. W końcu sam Łukaszenka miał wybór, w którym kierunku rozwijać kraj i z kim się przyjaźnić. Udało mu się.
Jeśli Białoruś uzyska status państwa okupowanego, może usunąć ze społeczeństwa białoruskiego kwestię moralnej odpowiedzialności za stworzenie okrutnej dyktatury w centrum Europy i uczynienie z niej bazy wypadowej do ataku na sąsiedni kraj. To nie my. Absolutnie nie jesteśmy zaangażowani w rosyjską agresję i tworzenie reżimu Łukaszenki. Nikt nas o to nie prosił, nie mogliśmy nic zrobić, nie możemy być potępieni, sami musimy żałować. To byłby błąd.
Białorusini powinni czuć się winni i fakt, że ich państwo stało się trampoliną do ataku na inne państwo. Poziom zaangażowania i skala ich odpowiedzialności za rosyjską agresję. Przejdź przez pewne przemyślenie i pokutę. Żeby później, po upadku reżimu Łukaszenki, zbudować kolejny kraj. Społeczeństwo, które nie jest w stanie i nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za swoje czyny, jest skazane na ich powtarzanie.
W 1943 r. sojusznicy koalicji antyhitlerowskiej oświadczyli, że okupowana w 1938 r. przez III Rzeszę Austria nie jest zwolniona z odpowiedzialności za udział w wojnie po stronie agresora. A po wyzwoleniu kraj musi podjąć wysiłki na rzecz ustanowienia niezależności politycznej. Podczas II wojny światowej Niemcy miały wiele marionetkowych satelitów i reżimów sojuszniczych wśród krajów europejskich. Ich udział w pomocy III Rzeszy był inny. Na terytorium tych krajów mogłyby po prostu znajdować się jednostki Wehrmachtu, ponieważ obecnie jednostki armii rosyjskiej znajdują się na terytorium Białorusi. Nie zwalniało to jednak tych państw z odpowiedzialności.
Dla bezpieczeństwa narodowego Ukrainy na północy kluczowe znaczenie ma istnienie przyjaznej proeuropejskiej niepodległej Białorusi, a nie państwa satelickiego Moskwy. Ale żeby taka nowa Białoruś mogła się pojawić, białoruskie społeczeństwo musi zrozumieć, dlaczego i jak ich kraj znalazł się po stronie sił ciemności.