Współorganizatorka CharkówPride i działaczka na rzecz praw człowieka Anna Zyablikova nigdy wcześniej nie związała się z armią. Do 24 lutego żyła całkowicie cywilizowanym, choć dość aktywnym, życiem: otrzymała drugie wyższe wykształcenie, zebrała aktywną młodzież do różnych działań w rodzinnym Charkowie, dużo podróżowała. Jednak wojna na pełną skalę zmieniła wszystko i musiała dużo zgłaszać się na ochotnika, przekazywać darowizny, nie zasnąć w nocy. Ale to nie wystarczyło i pewnego dnia Anna przyszła do wojskowego biura rejestracji i werbunku, nie mając wątpliwości, że teraz jej miejsce jest w wojsku.
Anna Zyablikova opowiedziała nam, jak zmieniło się jej życie po wstąpieniu do Sił Zbrojnych Ukrainy, o stereotypach na temat kobiet w wojsku i dlaczego nie mówi wszystkim o swojej orientacji seksualnej.
„W Charkowie monitorowałem, jak nietoperze są dotknięte wybuchami i alarmami powietrznymi”
„W życiu cywilnym jestem zoologiem, specjalistą od nietoperzy, naukowcem i współorganizatorem dumy z Charkowa” – rozpoczyna naszą rozmowę Anna Zyablikova. Rozmawiamy późnym wieczorem za pośrednictwem łącza wideo, ponieważ w ciągu dnia Ani ma dużo pracy: zmobilizowani stale przybywają do jednostki wojskowej i muszą zostać gdzieś wysłani, znaleźć dla nich stanowiska. Teraz Anna pracuje jako urzędniczka w jednym z nowo utworzonych pułków Sił Zbrojnych Ukrainy, a kilka miesięcy temu była w Belgii, gdzie zajmowała się nauką.
„Przez ostatnie dwa lata studiowałem na międzynarodowym magistracie w programie Erasmus z dyplomem z ekologii tropikalnej i różnorodności biologicznej. Z powodu wojny na pełną skalę nie byłem w stanie ukończyć jej na czas. Wojna na pełną skalę mnie zaniepokoiła. Byłem wtedy w Belgii. Miałem poczucie winy ocalałego, chociaż sam próbowałem temu zaprzeczyć, myślałem, że wszystko jest w porządku. Ale jednocześnie nie mogłam się myć przez tydzień, zapomnieć o jedzeniu i piciu w ciągu jednego dnia, cały czas próbowałam jakoś pomóc Siłom Zbrojnym Ukrainy ” – wspomina Anna Zyablikova.
W zeszłym roku u Ani zdiagnozowano zaburzenie lękowe, wojna tylko pogorszyła jej stan emocjonalny. Zdając sobie sprawę, że życie za granicą staje się coraz trudniejsze moralnie, ośmiela się wrócić w Ukrainę. Była połowa maja: Anya przyjeżdża do Lwowa i od razu zdaje sobie sprawę, że to była słuszna decyzja.
„A ja stawałem się tu coraz lepszy, ponieważ wokół byli moi bliscy, społeczeństwo, które jest mi bliskie duchem. Bo nawet w Belgii, która bardzo wspiera Ukraińców, środowisko akademickie dyskutowało, że konieczne jest zapewnienie stypendiów studentom z Ukrainy, którzy ucierpieli z powodu wojny, a także Rosjanom i Białorusinom. A fundacja o nazwie Pomoc Ukrainie zapewnia stypendia jednocześnie Ukraińcom i Rosjanom. I to wszystko wywołało u mnie nieprzyjemne uczucie, bo wydają się nam naprawdę pomagać, ale jakoś to wszystko jest złe – wspomina Anna Zyablikova.
Przez dwa tygodnie we Lwowie Anya była wolontariuszką na dworcu kolejowym, głównie pomagając w tłumaczeniu innym wolontariuszom medycznym. Następnie postanawia udać się do rodzinnego Charkowa, gdzie naloty i ostrzał nie ustają. W tych okolicznościach próbuje nawet zajmować się nauką.
„Badałem tam nawet nietoperze, nagrywałem ich głosy za pomocą detektora ultradźwiękowego, określałem, jak na nie wpływały eksplozje i alarmy powietrzne. Tak minęło moje lato” – śmieje się Anna.
Zdając sobie sprawę, że psychicznie w Ukrainie czuje się znacznie lepiej nawet pod ciągłym ostrzałem, Anna Zyablikova decyduje, co może zrobić znacznie więcej dla swojego ojczystego kraju i dołącza do armii.
„Dowiedziałem się o nowo utworzonym pułku w Siłach Zbrojnych Ukrainy, którego wartości mi się podobały, i zdecydowałem, że jestem gotowy do wstąpienia do armii. W sierpniu dostałam rozmowę kwalifikacyjną i 1 września wsiadłam do autobusu ze zmobilizowanymi i przyjechałam na oddział – opowiada Anna.
„Zimą, jak mówią, na pierwszej linii frontu jest nudno”
Anna Zyablikova została zatrudniona jako urzędniczka, ponieważ bez wcześniejszego doświadczenia wojskowego kobiety nie są przyjmowane na stanowiska bojowe w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Na początku, jak wspomina Anya, była zdenerwowana, ponieważ chciała dostać się na linię frontu i bezpośrednio uczestniczyć w działaniach wojennych. Ale z czasem zdała sobie sprawę, że praca, którą wykonuje, jest również bardzo ważna.
„Są tu dwa punkty: po pierwsze, teraz jest jesień i do momentu, kiedy wszyscy przejdą szkolenie, koordynację bojową, nadejdzie zima. A zimą, jak mówią, na linii frontu jest bardzo nudno, zimno, a zwłaszcza nic się nie dzieje. I tak dla siebie zdecydowałam, że teraz korzystam z miejsca, w którym jestem. Bliżej wiosny będę mogła obrać kurs młodego zawodnika i zmienić specjalizację – mówi Anna.
Urzędnik w Siłach Zbrojnych Ukrainy jest czymś w rodzaju specjalisty HR, żartuje Anya, ponieważ trzeba codziennie przeprowadzać wywiady z ludźmi.
„Postanowiliśmy powiększyć nasz pułk i w ciągu miesiąca trzeba było zarejestrować setki nowych osób, znaleźć dla nich wszystkie pozycje. Teraz już pracujemy z zespołem, organizując ludzi, zbierając dane do rejestracji płatności finansowych itp.” Anna Zyablikova opowiada o swoim codziennym życiu.
Teraz Anna Zyablikova służy jako urzędniczka w pułku szturmowym, ale w przyszłości planuje zmienić specjalizację (zdjęcie na Instagramie)
Pułk, w którym służy Anna Zyablikova, jest pułkiem szturmowym, to znaczy ma na celu prowadzenie aktywnych działań wojennych. Osoby, które są tutaj wzywane, są przesłuchiwane i specjalnie wybierane. Jednak, jak mówi Anna, czasami zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba dodatkowo wytłumaczyć zmobilizowanym, czym jest jednostka szturmowa.
Na przykład ktoś przychodzi do jednostki szturmowej i mówi do mnie: „Wiesz, chcę pozycji niebojowej, naprawmy samochody”. Oferuję mu stanowisko w firmie remontowej. I powiedział mi: „A ta naprawa odbędzie się tutaj, w miejscu stałego rozmieszczenia, czy gdzieś tam – na linii frontu?”. A co mam odpowiedzieć? To jest wojna, mamy oddział szturmowy i oczywiście, że czasami trzeba będzie udać się na „pola”. Krótko mówiąc, praca z ludźmi jest również cennym i interesującym doświadczeniem”, mówi Anna Zyablikova.
„Chcę, żeby cię przynajmniej gdzieś dotknęli, nawet ręką, ale dotknij cię”
Przez 8 lat wojny w Ukrainie kobiety w wojsku nie są już postrzegane jako pewnego rodzaju „nienaturalne zjawisko”. Ale czasami w komunikowaniu się z wojskowymi dochodzi do naruszenia granic osobistych na równi z nękaniem, mówi Anna Zyablikova.
„Mężczyźni często komunikują się z tobą protekcjonalnie, zwłaszcza ci na wysokich stanowiskach. Wszystko zaczyna się na poziomie dotykowym – na początku, zwłaszcza gdy nie wiedzieli, że mogę stanąć w obronie siebie, każdy chciał się pochylić, powiedzieć coś do ucha, dotknąć mojego ramienia, przytulić do pasa. Chcę, żeby cię przynajmniej gdzieś dotknęli, nawet na mojej ręce, ale cię dotknęli– wspomina Anna z nieskrywanym obrzydzeniem.
„Zatrzymałem to wszystko od razu. Musiałem wyglądać nienormalnie, ale nie obchodzi mnie to. Powiedziałem, że mi się to nie podoba i że nie muszę mnie dotykać. Wtedy większość z nich przestała to robić” – powiedział wojskowy.
Według Anny Zyablikovej w jej pułku nie było jawnego nękania kobiet, ale zdarzają się przypadki, gdy starsi mężczyźni próbują flirtować.
„Oznacza to, że z jakiegoś powodu uważają, że okazywanie seksualnej uwagi kobiecie jest bardzo fajne i że każda kobieta naprawdę tego chce. A kiedy ich atakujesz, nie rozumieją, co jest nie tak” – oburza się Anna.
Zamiast tego, podkreśla wojsko, im młodsi są mężczyźni i im bardziej są zmotywowani do służby w armii, tym lepiej rozumieją kwestię granic osobistych i szanują zarówno kobiety, jak i mężczyzn w armii.
„Niedawno mieliśmy przypadek, kiedy jeden z oficerów doprowadził dziewczynę do łez swoją krytyką, która została wyrażona w nieetycznej formie, a także w zespole. To było bardzo brzydkie. I cieszę się, że ta osoba otrzymała informacje zwrotne od wielu innych wojskowych, którzy są jeszcze młodsi w randze, ale stanęli w obronie dziewczyny. Oznacza to, że widzę, że przynajmniej mamy pewną świadomość problemów w pułku i pracujemy z nim. Oczywiście wciąż jest długie miejsce do przejścia, ponieważ nie można wziąć i wydalić wszystkich seksistów. Ale jak dotąd nie dzieją się straszne rzeczy i to się podoba „- mówi Anna Zyablikova.
W pułku, w którym służy wojsko, jest wiele kobiet, w tym tych o wysokich rangach. Komunikacja z nimi, mówi Anna, jest łatwa i zrelaksowana. „Łatwiej jest tu pracować z kobietami” – mówi Anya.
„Kiedy ludzie pytają mnie, jakich miałem facetów, żartobliwie odpowiadam, że miałem zarówno chłopców, jak i dziewczęta”
Anna Zyablikova jest panseksualna i ma doświadczenie w relacjach z kobietami i mężczyznami. Nosi szewron z jednorożcem – to symbol wojska LGBT, ale nie wszystkim mówi o znaczeniu tego szewronu.
„Na początku czułem sytuację, nic nikomu nie mówiłem. Ale wiesz, jest mi o wiele łatwiej, ponieważ jestem panseksualny, co oznacza, że miałem relacje zarówno z dziewczynami, jak i mężczyznami. Kiedy jestem pytany, co miałem chłopaki, wtedy odpowiadam w humorystyczny sposób, że miałem takich a takich facetów i takie a takie dziewczyny. I zasadniczo zawsze przedstawiam to jako „interesujący fakt o mnie: mój były w szpitalnikach”. Wydaje się, że chodzi o wojnę, ale wydaje się, że chodzi o mnie ” – wyjaśnia Anna.
Relacje kobieta -kobieta są postrzegane łatwiej niż mężczyzna + mężczyzna, zwłaszcza w wojsku, mówi Anna Zyablikova.
„Kobietom jest łatwiej, ponieważ kobiety nie są traktowane poważnie, więc mogę odłożyć wiele rzeczy jako żart. Są zarówno plusy, jak i minusy. Z jednej strony nie jesteś traktowany poważnie i musisz ciągle coś komuś udowadniać. A z drugiej strony, niektóre rzeczy, które ze strony człowieka spowodowałyby agresję, są nam dozwolone. Ale ogólnie rzecz biorąc, relacja kobieta + kobieta jest łatwiej postrzegana. Wiesz, mężczyźni naśmiewają się z gejów, nie dlatego, że sami nie lubią gejów, ale dlatego, że nie lubią czuć się obiektem i bezsilni. A kobieta często czuje się takim obiektem” – powiedziała Anna Zyablikova.
Ostatnio Anna zdołała zebrać ponad 300 tysięcy rubli. uah na potrzeby swojego pułku, a ona prowadziła zbiórkę dokładnie jako wojsko LGBT. Według dziewczyny była nawet zainteresowana, aby zobaczyć, jak aktywnie ludzie będą upuszczać pieniądze, które zbiera ktoś ze społeczności LGBT +.
„Zbierałem pieniądze jako wojskowy LGBT i robiłem to na Twitterze, Instagramie i z pomocą dość skandalicznej charkowskiej opinii publicznej na Telegramie. I to był dla mnie rodzaj eksperymentu: zobaczyć, jak wielu ludzi z charkowskiej opinii publicznej rzuca pieniędzmi w osobę, która pisze, że jest LGBT. Spojrzałem na reakcje i, oczywiście, że były też recenzje hejterów, ale były one wielokrotnie mniej niż pochlebne. I tak, dzięki tej publiczności, można było zebrać 100 tysięcy UAH, aw sumie ludzie rzucili mi 335 tysięcy rubli. Uah i ja szybko zamknęliśmy opłatę”, mówi Anna Zyablikova.
Teraz Anya zbiera sprzęt dla siebie, ponieważ planuje udać się na poligon wojskowy na szkolenie w celu zdobycia umiejętności bojowych. „Jestem w Siłach Zbrojnych Ukrainy i tutaj trzeba być gotowym na wszystko” – kończy rozmowę Anna Zyablikova.
***
Po naszej rozmowie Anya wysłała jedną krótką, ale ważną wiadomość dla tej historii: „Zapomniałam dodać, że miałam rutynę snu i jedzenia w wojsku. A nawet zmniejszyłem dawkę leków przeciwdepresyjnych”.
Materiał powstał przy wsparciu organizacji pozarządowej «Kobiety w mediach” i Ukraiński Fundusz Kobiet. Autor jest odpowiedzialny za treść informacji. Przedstawione informacje nie zawsze odzwierciedlają poglądy UWF