Wojska rosyjskie i białoruskie raczej nie zaatakują Ukrainy od północy, mimo oświadczenia białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki z 10 października, że Białoruś i Rosja zgodziły się na rozmieszczenie regionalnej grupy wojsk Państwa Związkowego. Jest to określone w Sprawozdanie Amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
Analitycy przypomnieli, że Łukaszenka oświadczył, że 8 października rozpoczęło się formowanie rosyjsko-białoruskiej grupy i że ponad tysiąc rosyjskich żołnierzy zostanie przeniesionych na Białoruś.
ISW uważa, że rosyjski komponent każdej formacji grupy na Białorusi będzie składał się ze zmobilizowanych mężczyzn lub żołnierzy o niskiej gotowości, którzy prawdopodobnie nie stanowią istotnego zagrożenia militarnego dla Ukrainy.
Rosyjski komponent grupy składa się z jednostek 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej, 20 Armii Połączonej i jednostek powietrznodesantowych – formacji, które poniosły ciężkie straty bojowe w Ukrainie i mają znacznie zmniejszoną zdolność bojową.
W ten sposób Rosja liczy na wykorzystanie białoruskich obiektów wojskowych i infrastruktury do utrzymania i potencjalnego szkolenia nowo zmobilizowanych sił rosyjskich. Kreml może próbować wykorzystać dodatkowe siły rosyjskie na Białorusi, aby zakotwiczyć siły ukraińskie pod Kijowem i zapobiec ich przegrupowaniu do udziału w kontratakach.
Analitycy ISW są przekonani, że Łukaszenki nie stać na wewnętrzne konsekwencje interwencji Białorusi w Ukrainie. Rosja nie ma możliwości szybkiego formowania sił uderzeniowych od zera lub z istniejących jednostek na Białorusi, a zatem nie ma zagrożenia atakiem z terytorium Republiki Białoruś.
Jak już informowaliśmy, Łukaszenka i Putin zgodzili się na rozmieszczenie wspólnej grupy wojsk. Dzień wcześniej Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że wojska rosyjskie negocjują z państwami trzecimi zakup amunicji, a także przenoszą ją z Białorusi.