Ciekawa perspektywa dla Rosji na arenie międzynarodowej otwiera się po incydentach na gazociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Według wielu zachodnich ekspertów uszkodzenie gazociągu, który przechodzi przez dno Bałtyku, jest wynikiem sabotażu. I najprawdopodobniej popełnili to sami Rosjanie.
Na pierwszy rzut oka ta wersja wygląda kompletnie absurdalnie. Jak Kreml mógł wydać rozkaz wysadzenia gazociągu, który wciąż uważany jest niemal za główny przemysłowy pomysł Władimira Putina? Rosja odrzuca te oskarżenia i próbuje zrzucić winę na Stany Zjednoczone. Rosyjscy propagandyści przypominają słowa amerykańskiego prezydenta Joe Bidena, wypowiedziane przed inwazją Rosji w Ukrainę na pełną skalę.
„Jeśli Rosja dokona inwazji, co będzie oznaczać przekroczenie granicy Ukrainy czołgami i żołnierzami, Nord Stream 2 przestanie istnieć” – powiedział Biden podczas wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem w Waszyngtonie. Podsumowując, na początku lutego szef niemieckiego rządu przybył z wizytą do Stanów Zjednoczonych w celu rozwiązania kwestii gazociągu Gazpromu. A stronom rzekomo udało się dojść do porozumienia, zgodnie z którym Amerykanie nie będą ingerować w funkcjonowanie Nord Stream 2. Z pewnym zastrzeżeniem, które wyraził Biden.
Jeden z dziennikarzy na wspomnianej konferencji prasowej próbował dokładnie wyjaśnić, w jaki sposób amerykański prezydent zamierza ingerować w pracę gazociągu. Biden odpowiedział: „Obiecuję, że będziemy w stanie to zrobić”.
Teraz w Rosji szef Białego Domu zrozumiał te słowa. „Biden jest zobowiązany odpowiedzieć na pytanie, czy Stany Zjednoczone spełniły swoją groźbę” – powiedziała Maria Zacharowa, odrażająca oficjalna rzeczniczka rosyjskiego MSZ.
Biały Dom, Departament Stanu i Pentagon jasno dały do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie są zaangażowane w incydent. A w myślących ludziach te zapewnienia nie powinny budzić wątpliwości. Amerykanie musieliby całkowicie zwariować, aby zaryzykować dobre relacje z europejskimi partnerami podczas wojny, popełniając tak agresywne działania w strefie partykularnych interesów gospodarczych Danii, które są skierowane przeciwko bezpieczeństwu energetycznemu Niemiec i innych krajów Unii Europejskiej. W końcu dlaczego? W końcu Nord Stream 2 nie zadziałał, a sama Rosja sabotowała pracę Nord Stream 1.
Jeszcze bardziej absurdalne są oskarżenia z ust rosyjskich przywódców, że Ukraina jest zaangażowana w sabotaż. Niestety, nasz kraj nie ma ani możliwości, ani środków do przeprowadzenia takiej operacji na Bałtyku. A poza tym teraz nasze służby wojskowe i specjalne koncentrują się na zupełnie innej sprawie i nie miałyby możliwości rozproszenia uwagi przez zupełnie drugorzędne projekty.
Wróćmy więc do „rosyjskiej wersji” i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: dlaczego sama Rosja potrzebuje tego sabotażu? I ma tu bezpośrednią korzyść związaną z niewypełnieniem kontraktu na dostawy gazu do Europy. Doradca Ministra Energetyki Ukrainy Lana Zerkal w komentarzu dla Radio Swoboda tak wyjaśnił rosyjski interes: „To jest akt terrorystyczny, który Rosjanie popełnili celowo. Podzielam opinię, że naprawa tych gazociągów będzie kosztować Rosjan mniej niż płacenie kar za niedostateczne dostawy gazu do europejskich odbiorców. Aby uniknąć tych grzywien, Rosjanie mogli bezpiecznie wysadzić te rury”. W końcu, jeśli naprawa gazociągów po ich wybuchu będzie kosztować Rosjan miliony dolarów, to wysokość kar za niepowodzenia kontraktów wynosi miliardy.
Jeśli więc śledztwo, które obecnie organizuje Eurounia (i prawdopodobnie pomogą jej w tej sprawie Stany Zjednoczone) wykaże zaangażowanie Kremla, to Rosja ostatecznie i na zawsze straci szansę na bycie partnerem energetycznym państw zachodnich. Zaskakujące jest to, że Moskwa nie straciła takiej szansy wraz z początkiem inwazji w Ukrainę. Ale faktem jest, że wiele krajów europejskich (i nie chodzi tu tylko o Węgry) nie chciało rozwiązać kontraktów z Rosją na dostawy ropy i gazu. Niektórzy opowiadali się jedynie za tymczasowym zawieszeniem umów. Podobnie jak wojna się skończy, będzie można ponownie stoczyć z Rosjanami biznes jak zwykle. Ale Rosja, która wysadza własne gazociągi tylko po to, by zaszkodzić Zachodowi za wspieranie Ukrainy, to zupełnie inna rzeczywistość.
Rosja od wielu lat kreuje wizerunek stabilnego partnera energetycznego, partnera w dziedzinie bezpieczeństwa, nierozprzestrzeniania broni jądrowej itp. na arenie międzynarodowej. Przypomnijmy, że do niedawna czołowi zachodni politycy, omawiając temat osadnictwa na Bliskim Wschodzie, w Zatoce Perskiej, Ameryce Łacińskiej itp., Twierdzili, że bez Moskwy nie da się poradzić. Kiedyś wszyscy przymykali oko na fakt, że sami Rosjanie podżegali do konfliktu, aby zaoferować swoje usługi dla jego rozwiązania. Na przykład Waszyngton postrzegał Rosję jako pewną przeciwwagę dla Chin. Unia Europejska jest przeciwwagą zarówno dla Chin, jak i do pewnego stopnia Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza gdy prezydentem był Donald Trump). Teraz już cała ta struktura bezpieczeństwa rozpadła się na kawałki.
Przynajmniej od 24 lutego powinno stać się jasne dla świata: Putin wystartował z cewek. Jednak przez długi czas z jakiegoś powodu panikowali z nim. Europejscy przywódcy dzwonili do niego, próbowali go przekonać, przekonać, przekonać do negocjacji. Niektórzy nawet przybyli do Moskwy. Oznacza to, że przez długi czas Putin był uważany za gotowego do paktu. I zręcznie wykorzystał te iluzje zachodnich polityków.
Właśnie teraz, po licznych faktach masowych zbrodni wojennych, po pseudoreferendach, mobilizacji, groźbach nuklearnych, radykalnie zmieniły się postawy wobec Rosji i jej przywódcy. Co więcej, zmieniło się to nie tylko na Zachodzie, ale także na Wschodzie, co pokazał ostatni szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy. I nie tylko i nie tak bardzo, że w Samarkandzie pojawiły się żądania, aby Putin jak najszybciej zakończył wojnę. Przywódcy Chin, Indii i Turcji wykazali się wyższością wobec swoich rosyjskich odpowiedników. Dali jasno do zrozumienia, że nie chcą już mieć z nim do czynienia. Co więcej, jeśli zachodni politycy gardzą Putinem z powodu jego agresji, to wschodni – bo stał się przegrany. Swoimi nieudolnymi, nieprzemyślanymi działaniami w Ukrainie zademonstrował swoją całkowitą niekompetencję, niewypłacalność jako przywódca kraju podającego się za supermocarstwo. Tak więc właśnie teraz Putin wpada w ciasny pierścień izolacji. Podobnie jak osaczony szczur, nadal może być niebezpieczny, ale jego koniec jest bliżej.