Aby wywołać strach i niepokój w innych krajach świata, nie trzeba być silnym, potężnym i niezwyciężonym. Możesz po prostu stworzyć odpowiedni obraz w wyobraźni publicznej i skutecznie go promować. Nie ma znaczenia, czy mówimy o obywatelach naszego własnego państwa, czy o mieszkańcach innych krajów i całej planety.
Moskwa doskonale przyswoiła sobie tę prawdę. Kreml ma wieloletnie doświadczenie w manipulowaniu, grożeniu i kłamaniu w skali globalnej. Mit władzy i pozornie uzasadnionych ambicji geopolitycznych Kremla, jego prawa do decydowania o losach całych państw i kontynentów, kształtuje się na fikcyjnych opowieściach o nieistniejących wybitnych zwycięstwach. Doprawiony mieszanką imperialnej wielkości, arogancji i mesjanizmu. Hojnie finansowany z dużych środków pieniężnych, przekupstwa zagranicznych polityków i gry na światowych rynkach energii.
Rosja poczyniła poważne postępy w sprawie światowej propagandy wizerunku kraju, który nie istnieje. Moskwa jest imperium, które handluje nie tylko ropą czy gazem. Główną wartością dla niego jest eksport strachu, kłamstw i oszustwa. Następnie są one przekształcane w geopolityczne premie i dywidendy. Pozwalają zniszczyć fundamenty porządku światowego, zmienić granice, przejąć terytoria i zniszczyć inne narody.
Tworzenie atmosfery strachu na tle strasznych zbrodni i bezprecedensowej sztywności od dawna jest ulubioną rzeczą Moskwy. Pomiędzy masowymi egzekucjami Nowogrodów popełnionymi przez oprichników Iwana Groźnego w 1570 roku a mordami Ukraińców w Bucze, Irpenie, Hostomel, Izyum i innych miastach i wsiach leży odległość kilku stuleci. Ale wszystko to są przejawy tego samego objawu „tajemniczej rosyjskiej duszy”. Co dało o sobie znać w szeregu zbrodni popełnianych przez Rosjan przeciwko innym narodom. A znaczna ich liczba przypada w Ukrainę. Okrucieństwa Moskwy nie są nadmiarem wykonawcy. Jest to jedna z cech charakteru imperium, jego podstawowa istota.
Blef na granicy faulu to kolejna ulubiona technika geopolityczna Rosji. Ale tym razem agresor się przeliczył. Faktem jest, że zarówno zwykli Rosjanie, jak i sam Kreml, po wielu latach trującej propagandy o własnej wielkości i prawie do przerysowania granic innych państw, uwierzyli w swoją siłę i niezwyciężoność. Z racji swojej armii. W obecności zaawansowanej broni i technologii. Niezależny od zachodnich komponentów do produkcji broni. W najlepszych na świecie pociskach, czołgach, systemach obrony powietrznej samolotów i statków. W elitarnych jednostkach wojskowych, które nie istnieją w rzeczywistości. W genialnych dowódcach, którzy są skorumpowani i bez specjalnych talentów. W potężną gospodarkę, która jest faktycznie zbudowana na eksporcie surowców.
Stąd ta dzika irracjonalna wiara w zdobycie Kijowa w trzy dni. W triumfalnej kampanii w Europie i dostępie do kanału La Manche. Fakt, że Ukraina nie będzie się opierać, ale złoży broń po pierwszych uderzeniach i pojawieniu się rosyjskich kolumn czołgów. Że Zachód wyrazi nową głęboką troskę i pogodzi się z rzeczywistością. I nie odważy się pomóc Ukrainie, aby, nie daj Boże, nie rozgniewał wielkiego rosyjskiego niedźwiedzia, który chciał nowej krwi.
Przemawiając przed rozpoczęciem inwazji w Ukrainę na pełną skalę, Putin wierzył w swój geniusz i rosyjską siłę. Wierzył w mit, który pielęgnował i wspierał, w szczególności sam. Zarówno do użytku wewnętrznego, jak i zewnętrznego, aby wprowadzić w błąd dużą część świata. A teraz, wraz ze wszystkimi Rosjanami, stał się własną ofiarą. Przed 24 lutego prezydent państwa agresora był pewien, że jedno groźne spojrzenie wystarczy, by sparaliżować ukraiński opór. Jedno twarde słowne ostrzeżenie dla państw NATO wystarczy, aby Stany Zjednoczone i Europa znalazły się w stanie otępienia. Rzeczywistość okazała się inna niż oczekiwano na Kremlu.
Strach przed rozgniewaniem rosyjskiego niedźwiedzia, który wydaje się mieć wielką siłę i może odpowiednio oprzeć się całemu blokowi NATO wraz ze Stanami Zjednoczonymi, wielokrotnie przyćmił trzeźwe myślenie wielu polityków. Zasiał panikę i przygnębienie. Spowodował letarg i uległość. Sprowokował kurs w kierunku ugłaskiwania agresora i flirtowania z nim. Zmuszony do życia w niewoli iluzji i stronniczego postrzegania rzeczywistości. Okłamywać samego siebie i być w stanie wyrazić głębokie zaniepokojenie agresywnymi działaniami Rosji. Tak było podczas agresji w Gruzji w 2008 roku. Sytuacja powtórzyła się po aneksji Krymu i inwazji rosyjskich jednostek wojskowych w Donbasie.
Oczywiście nie obyło się bez zdolności Kremla do subtelnego odczuwania psychologii społeczeństw, rozumienia wrażliwych słabości całego współczesnego Zachodu i poszczególnych polityków. Nie siła Rosji, ale słabość i niezdecydowanie światowych elit politycznych pozwoliły Moskwie na prowadzenie agresywnych przygód. Ale wszystko, co zwodnicze i fałszywe, prędzej czy później zostanie obalone. Stało się to z wizerunkiem strasznego i groźnego rosyjskiego niedźwiedzia.
Rosyjscy propagandyści stworzyli swoje mity o sile militarnej i niezwyciężoności rosyjskiej armii, o sile rosyjskiej gospodarki i globalnym wpływie Moskwy na chwiejny nepFundacja evn. Gdy tylko ktoś odważył się odeprzeć kolejne agresywne plany Kremla, wizerunek kreowany przez propagandę zaczął szybko się załamywać. Nic nie przyczyniło się do obalenia mitu rosyjskiej potęgi militarnej jako rosyjskiej agresji w Ukrainę. Krwiożerczy niedźwiedź, który twierdził, że jest „drugą armią świata” i zamierzał walczyć z NATO i dotrzeć do kanału La Manche za dwa tygodnie, okazał się papierowy.
Autorytarne reżimy i imperia często cierpią z powodu kompleksów własnej wielkości i wybraństwa. Imperium takie jak Rosja może długo trzymać się fałszywych idei. Wzbudzić strach, a dzięki blefowi za każdym razem osiągać nowe ustępstwa. Ale gdy tylko okrutna rzeczywistość całkowicie przełamuje fikcyjne mity o sile i niezwyciężoności, następuje jej upadek. Ponieważ kłamstwa, które scementowały imperium od wewnątrz, już nie działają.
Niedawno znaczna część ludności planety Ziemia postrzegała Rosję jako autorytarne, niedemokratyczne, ale wystarczająco silne państwo. Jeden z geopolitycznych graczy, z którymi należy się liczyć. Wielu poważnie obawiało się wojsk rosyjskich i wierzyło, że Moskwa naprawdę ma do dyspozycji „drugą armię świata” pod względem siły. Niektórzy naiwni zachodni politycy nawet poważnie planowali stworzenie sojuszu z Rosją przeciwko Chinom. I bardzo bał się zbliżenia między Pekinem a Moskwą.
Być może nie kochali Rosji, ale patrzyli na jej przestępczą działalność i agresywną retorykę przez palce. Z dziwną protekcjonalnością traktowali nowe działania agresora zmierzające do podważenia porządku światowego i globalnej stabilności. I zbyt łatwo zapomnieli o grzechach przeszłości. Ale czy taka postawa będzie kontynuowana po tym, jak świat w końcu zobaczy prawdziwą fałszywą, krwawą i brzydką istotę Moskwy? Widziałem jej słabość i skąpstwo. Sadyzm i okrucieństwo. Poczucie bezradności i śmieszne próby ukrycia własnych porażek i porażek w Ukrainie bajkami z rosyjskiego Sztabu Generalnego.
Nie ma nic gorszego dla imperium, które udawało, że ma prawo być jednym z wiodących mocarstw świata, niż zademonstrowanie swojej nędzy całej planecie. Każdy dzień wojny z Ukrainą odtajnia Moskwę. Spada coraz niżej w światowym rankingu wpływów. Niszczy swój autorytet nawet wśród małych państw w Azji Środkowej i na Kaukazie.
Wcześniej tylko prezydent USA mógł spóźnić się na spotkanie z Putinem. Dziś prezydenci Turcji i Kirgistanu robią to łatwo i naturalnie. A rosyjski przywódca lamentuje do premiera Indii, że Ukraina nie zgadza się na rozmowy. Nic dziwnego, że amerykańscy generałowie wzywają świat do przygotowania się na możliwy upadek Rosji. Wielki groźny niedźwiedź, który był przerażający, okazał się papierem.