Niemiecka gazeta Die Zeit (15.09.2022) ponownie poruszył kwestię dostaw ciężkiej broni przez Niemcy dla Ukrainy, zwłaszcza po udanej ofensywie w obwodzie charkowskim. Okazją było wystąpienie minister obrony Christine Lambrecht przed Niemieckim Towarzystwem Stosunków Międzynarodowych (Deutschen Gesellschaft für Auswärtige Politik) 13 września w sprawie niemieckiej polityki bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o Ukrainę, słowa ministra można by opisać takim toksycznym wyrażeniem – „stare piosenki o tym, co najważniejsze”. Z wyjątkiem jednego punktu, który zostanie omówiony poniżej. Według informacji z różnych źródeł (oczywiście mediów) dziś sytuacja z dostawami ciężkiej broni dla Ukrainy wygląda tak. Dwie partie (Unia 90/Zieloni i Liberałowie) Fdp) ze strony „koalicji sygnalizacji świetlnej” wywierali presję na Esdeks (SPD) popytem na zaopatrywanie Ukrainy w „Mardery” i „Lamparty”. Co więcej, jeśli „Zieloni” długo i konsekwentnie trzymali się tego stanowiska, to wśród „liberałów” tylko przewodnicząca Komisji Obrony Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann była wcześniej zwolennikiem takiego kroku. Ale ostatnio przywódca „liberałów” Kristian Lindner (no cóż, to ten, który w lutym powiedział naszemu ambasadorowi Andrijowi Melnykowi, że Kijów zostanie zdobyty w ciągu 72 godzin) zmienił swoje stanowisko, a nawet wypowiedział sakramentalne słowa: „Ukraina musi wygrać!” Wyobrażam sobie, jak trudno mu było! Ale jeśli twoja partia szybko traci głosy, a ty sam stałeś się obiektem „skandalu porsche”, to po prostu nie możesz powiedzieć, co. Oczywiste jest, że opozycja (CDU/CSU), której lider Friedrich Merz stara się zdobyć punkty, również mówi „tak” dostawom broni, ponieważ po wyborach w North Rain-Westphalia młodzi członkowie partii z tzw. ” „szczupłe pokolenia” (na przykład Hendrik Wüst).
Okazuje się, że przeciwnikami dostaw ciężkiej broni dla Ukrainy są tylko Esdekowie. Oprócz tego, że kanclerz Olaf Scholz należy do tej partii, jego kolega minister obrony Lambrecht odgrywa ważną rolę w tej decyzji. Ogólnie rzecz biorąc, ich argumenty wyglądają następująco:
1. Niemcy już teraz dostarczają wystarczającą ilość broni dla Ukrainy. Niedawno kanclerz oświadczyła nawet, że zwycięstwo Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie charkowskim było w dużej mierze spowodowane niemiecką ciężką bronią już dostarczoną Ukrainie.
2. Niemcy przeprowadzają tzw. „dostawy pierścieniowe”, które przewidują dostawy przez wschodnioeuropejskich sojuszników byłej broni radzieckiej w Ukrainę, a Niemcy dostarczają im najnowszą broń.
3. Zapasy Bundeswehry są praktycznie „wyczerpane”, a to nie pozwala na zwiększenie dostaw w Ukrainę, w przeciwnym razie Niemcy nie będą w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec partnerów z NATO.
4. Zgodnie z rzekomymi porozumieniami zawartymi z krajami partnerskimi, dostawcami broni, Niemcy nie mogą samodzielnie zaopatrywać Ukrainy w pojazdy opancerzone i czołgi.
Wreszcie jest ostatni argument, który coraz rzadziej słychać w przestrzeni politycznej, ale dość mocno w mediach: niechęć środowisk rządowych do pogłębiania eskalacji „konfliktu” w Ukrainie i obawa przed eskalacją wojny w europejską, a także niektóre wypowiedzi na marginesie rządu, że z powodu korupcji w Ukrainie broń ta może trafić na „czarny rynek”.
Niemieckie media od dawna kwestionują lub obalają te argumenty. Przede wszystkim mówi się, że pod względem ilości śmiercionośnej i ciężkiej broni dostarczanej w Ukrainę Niemcy od dawna pozostają w tyle, a nawet kraje Europy Wschodniej wyprzedzają je. Niedawno niemieccy dziennikarze ironicznie zaproponowali skalę pomiaru od „0” do „100” (maksymalna liczba to wyimaginowane dostawy broni jądrowej w Ukrainę), zgodnie z którą Niemcy ledwo osiągnęły liczbę „25” z dostawą dział przeciwlotniczych „Gepard”, a do „37” zostanie podciągnięty dopiero po pokonaniu „czerwonej linii” z dostawą „Leopardów” (Der Spiegel, 14.09.2022). O skandalu z tzw. Nie powiemy wiele o „dostawach pierścieniowych”, zauważamy tylko, że partnerzy z Europy Wschodniej, którzy przenieśli swoją byłą sowiecką broń w Ukrainę, wielokrotnie wyrażali swoje oburzenie, że Niemcy albo ich zatrzymują, albo unikają. Nawiasem mówiąc, kolejnym argumentem przeciwko dostarczaniu Ukrainie ciężkiej broni standardów NATO dla niemieckich urzędników państwowych jest to, że Ukraińcy muszą ją opanować przez długi czas. Ale według niemieckich mediów nawet te czołgi T-72, które Polska przekazała Ukrainie, są tylko zewnętrznie sowieckie i zostały już przerobione na standardy NATO. Tutaj bez komentarza, bo wiedzą o tym tylko nasi czołgiści Sił Zbrojnych.
Kwestia „kompletności” rezerw Bundeswehry jest retoryczna. Według oficjalnych danych w 1990 roku w Bundeswehrze było 2125 czołgów Leopard-2, a od 2022 roku – 350. Biorąc pod uwagę sytuację z haubicami PzH 2000, nie wiadomo, ile z tych Leopardów-2 jest w stanie bojowym. Cóż, to jest pozdrowienie od Gerharda Schroedera i AAniołowie Merkel, którzy wspólnymi wysiłkami prowadzili „pacyfistyczną” politykę i rozbroili Bundeswehrę. Jeśli chodzi o wypowiedź Christine Lambrecht o potrzebie dotrzymania zobowiązań obronnych wobec państw NATO, ta linia obrony Esdeków upada. Tylko w ostatnich tygodniach amerykańscy sojusznicy już dwukrotnie powiedzieli kanclerz: „Za mało, za późno!”. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził niedawno, że porażka w Ukrainie byłaby bardziej niebezpieczna niż niedobory kadrowe NATO. „W końcu wolności broni się w Ukrainie, a nie w szkole czołgowo-haubicowej w Idar-Oberstein lub na terenie zakładu Rheinmetall».
Nadszedł czas, aby porozmawiać o tym, co brzmiało podczas dyskusji nad raportem Christine Lambrecht. Wspomniany przeze mnie inspektor generalny Bundeswehry Eberhard Zorn powiedział, że kluczem do sukcesu Sił Zbrojnych w ofensywie w regionie Charkowa było taktyczne szkolenie żołnierzy, dlatego konieczne jest „umiędzynarodowienie” szkolenia wojskowego naszych żołnierzy. Innymi słowy, aby dołączyć do i tak już długiego programu szkoleniowego tysięcy naszych żołnierzy przetrzymywanych w Wielkiej Brytanii. Odważny krok!
Kolejny argument Esdeków, że transfer czołgów w Ukrainę jest możliwy tylko za zgodą partnerów, pęka w szwach. W zasadzie jego wiarygodność od dawna budzi wątpliwości wśród niemieckich obserwatorów, którzy traktowali go jedynie jako element szczerego opóźnienia w rozwiązaniu problemu. A oto pewnego dnia nowa ambasador USA w Niemczech Amy Gutman (Amy Gutman) najpierw dyplomatycznie zasugerował, że Niemcy „powinny zapewnić (Ukrainie) jak największe wsparcie”, a następnie na oficjalnej stronie ambasady USA w Berlinie w Berlinie Świergot można by przeczytać: „Decyzja o rodzaju pomocy ostatecznie zależy od każdego kraju”.
Pytanie, jak długo Esdekowie będą w stanie wytrzymać presję wewnętrzną i zewnętrzną, a także zmianę nastrojów w niemieckim społeczeństwie po naszej ofensywie w regionie Charkowa, pozostaje otwarte. Nikt nie usuwa poważnych problemów gospodarczych z agendy po ograniczeniu dostaw gazu z Rosji. Ten temat jest aktywnie torpedowany przez „lewicę” i prorosyjską Afd, które mają wielu zwolenników na „nowych ziemiach niemieckich” – NRD. Wezwania do wieców i masowych akcji są absolutnym zagrożeniem dla władz, a zwłaszcza dla SPD, która traci elektorat. Moim zdaniem kwestie gospodarcze są zbyt przesadzone, ponieważ potężne państwo gospodarcze ma wystarczający potencjał, aby przezwyciężyć kryzys. W końcu, jaki inny kraj na świecie może jeździć swoimi obywatelami transportem publicznym i kolejami regionalnymi prawie bezpłatnie (bilet miesięczny 9 euro) w miesiącach letnich?!
Stanowisko Esdeków w sprawie dostaw broni ciężkiej w Ukrainę wynika głównie z ideologicznego i psychologicznego ducha w samej partii. „Rusofilia” jej przywódców politycznych jest dziedziczona po Ostpolitik jej były przywódca i kanclerz, Willie Brandt. W kontekście ogólnego odprężenia lat 70. XX wieku. był naprawdę udany, ponieważ był w stanie zbudować system bezpieczeństwa wzdłuż osi zachód-wschód. Niemal bezwarunkowo został przeprowadzony przez jego następców, a dla Esdeków stał się rodzajem „świętej krowy”, co dało początek pewnemu siebie przekonaniu, że robią wszystko dobrze. Dzięki doradcy Brandta ds. polityki zagranicznej, Egonowi Barowi, stała się konserwatywna i stała się Realpolitik. Na przykład od 1982 r., kiedy kanclerzem został chadek Helmut Kohl, SPD prowadziła niezależną politykę zagraniczną („partnerstwo bezpieczeństwa”), a czołowi politycy Esdeki faktycznie ograniczali się do negocjacji z przywódcami partii komunistycznej i państwa, ignorowali ruchy na rzecz praw obywatelskich, które odwoływały się do zapisów helsińskiej ustawy o prawach człowieka, i postrzegali ruch masowy, w szczególności polską Solidarność, jako czynnik destrukcyjny. Te podejścia, które były praktykowane w odniesieniu do byłego ZSRR, zostały przeniesione do Federacji Rosyjskiej od lat 90. XX wieku. Bezkrytyczne podejście do Ostpolitik doprowadził do tego, że zapomnieli (lub udawali, że zapominają) prawie o najważniejszej rzeczy – najważniejszym motywem dla Brandta było rozwiązanie „kwestii niemiecko-niemieckiej”, czyli istnienie Niemiec i NRD oraz Berlina Zachodniego, a Europa Wschodnia i sam ZSRR działały tylko jako środek, bez którego nie można było rozwiązać tej kwestii.
Obserwowaliśmy i obserwowaliśmy zakorzeniony charakter idei Brandta zarówno wśród polityków partii starszego pokolenia, jak i wśród ich młodszych kolegów. Nie ma potrzeby mówić o odrażającej postaci Schroedera, który, nawiasem mówiąc, nigdy nie został wydalony z partii. Obecny prezydent federalny Frank-Walter Steinmeier mówi, że popełnili błędy w Ostpolitik, ponieważ nie słuchali obaw partnerów z Europy Wschodniej. „Myliłem się… był naiwny” były premier Brandenburgii Mathias Platzek posypuje głowę popiołem (Matthias Platzeck), który od 2014 roku stał na czele „Forum Niemiecko-Rosyjskiego”, zawsze opowiadał się za silniejszym postrzeganiem rosyjskich interesów, wielokrotnie oskarżał Zachód o ignorancję i arogancję wobec Rosji, krytykował ekspansję NATO na wschód, a także zachodnie sankcje wobec Rosji po aneksji Krymu, uważał terytorium Europy Wschodniej za sferę interesów Rosji itp. To on w 2017 roku pośrednio porównał rozmieszczenie żołnierzy Bundeswehry na Litwie z kampanią Hitlera na Wschodzie i wezwał do „polityki porozumienia” z Rosją (Taz.de). Ale jak szczere są te słowa wśród polityków?
Niedawno 33-letni sekretarz generalny SPD Kevin Kuehnert (Kevin Kühnert), które niemieccy dziennikarze nazwali „marnotrawnymi” Świergot„Dziecko”, powiedział, że Niemcy nie mogą dostarczać czołgów w Ukrainę, ponieważ jest to sprzeczne z tradycjami powojennej polityki zagranicznej Niemiec. A wcześniej usłyszeli od niego: „… nie chcemy zachęcać Rosji do działania całkowicie irracjonalnego i atakowania innych państw”. Na co niemieccy dziennikarze zadali pytanie: „Czy racjonalne jest atakowanie Ukrainy pod pretekstem wszelkiego rodzaju nonsensów, takich jak „Ukraina nie istnieje?” Młodsze pokolenie Esdeków nie czuje się winne, ale dobrze opanowało ideologiczne postulaty partyjne. W końcu sami niemieccy obserwatorzy szukają powodów, dla których Niemcy nie dostarczają czołgów w Ukrainę w historii. „Scholz boi się wizerunku niemieckiego czołgu w Europie Wschodniej. To psychologiczne zahamowanie, którego nie może pokonać” – napisała. Berliner Morgenpost (13.09.2022). Oczywiście nie wiemy na pewno, co Scholz ostatnio rozmawiał z prezydentem Rosji, ponieważ mamy tylko oficjalne informacje. Jest prawdopodobne, że kanclerz odczuwała również presję psychologiczną. Przypomnimy, że niedawno rosyjski ambasador w Berlinie ostrzegł, że Niemcy nie mają moralnego prawa do dostarczania czołgów do Europy Wschodniej po niemieckich zbrodniach II wojny światowej. Słyszeliśmy coś podobnego od innych rzeczników Kremla.
Czołowy niemiecki historyk Heinrich August Winkler (Heinrich August Winkler), nawiasem mówiąc, blisko socjaldemokratów, otwarcie mówi o potrzebie radykalnej zmiany Ostpolitik. Dlatego możemy liczyć na dostawy ciężkiej broni z Niemiec tylko wtedy, gdy Esdekowie, nie słowami, ale w rzeczywistości przezwyciężą własne lęki i wątpliwości. Jeśli Niemcy żegnają się z Rosją, to niemieccy socjaldemokraci robią to najwolniej.