Armia wroga faktycznie całkowicie zniszczyła ukraiński Mariupol. Ludzie, którzy byli w stanie uciec stamtąd, stopniowo rozpoczynają nowe życie w innych częściach kraju. Wśród nich jest Oksana Dubyk. Po przeprowadzce do Lwowa rozpoczęła nowy biznes – otworzyła kwiaciarnię. Kobieta jest zakochana we Lwowie, ale chce wrócić do rodzinnego miasta – wraz z mężem, obrońcą Azovstal, który czeka na niego z rosyjskiej niewoli.
Kanał 24 w projekcie „Svoi” opowiada historie tych, którzy wyjechali, aby wrócić, w tym historię Oksany Dubyk. za zgodą redakcji przedrukowujemy tę historię.
***
Przed inwazją rosyjską na pełną skalę Oksana wraz z mężem i ojcem mieszkali w Mariupolu. Ich rodzina jest rozproszona po całej Ukrainie: córka z mężem i dziećmi mieszka w Kijowie, a jej syn i jej rodzina mieszkają we Lwowie. Kobieta przez długi czas pracowała jako pracownik budowlany – ciepło nazywa ten biznes „swoim”. Jednak teraz radykalnie zmienił sferę i zajmuje się biznesem kwiatowym. Wraz ze znajomymi imigrantów, także z Mariupola, otworzyła w mieście własny sklep, który stał się jej drugim domem. Teraz mieszka z ojcem w modułowym miasteczku.
Historia tej kobiety jest niesamowicie wzruszająca. Po miesiącu bezlitosnego ostrzału ona i jej starszy ojciec zdołali opuścić Mariupol. Mąż Oksany złożył jej wcześniej obietnicę: mówią, jeśli musisz uciekać, pozwól mu jechać do Lwowa. Teraz jej kochanek jest w rosyjskiej niewoli. Po raz pierwszy chwycił za broń w 2014 roku, kiedy rozpoczęła się rosyjska agresja. Pod koniec lutego ponownie bez wahania ruszył w obronie Ukrainy i rodzinnego miasta.
„Zdałem sobie sprawę, że moi krewni żyją i poszedłem do pracy”
Jak złapał cię 24 lutego? Czy pam– Pamiętasz, co zrobiłeś tego dnia?
Pamiętam prawie każdy dzień. Może nie pamiętam dat, ale pamiętam prawie całą sekwencję. Rankiem 24 lutego obudziłem się bardzo wcześnie, jak zawsze, bo o 7:00 musiałem być już w pracy (ostatnim projektem, który Oksana i jej zespół zrealizowali przed wojną na pełną skalę, była naprawa szpitala psychoneurologicznego na lewym brzegu Mariupola, gdzie faktycznie została złapana przez rosyjski atak – Kanał 24).
Zjadłem śniadanie, przygotowałem śniadanie i wyszedłem. W pobliżu „Azovstal” ludzie wyszli z trolejbusu, a następnie na lewym brzegu do „Tęczy” pojechał prawie pusty. W kabinie pozostało jeszcze kilka kobiet. I tak jeden z nich odbiera telefon, patrzy na mnie i mówi: „To wszystko, pantofelek. Bombardują Kijów”.
Zaczęłam dzwonić do córki, nie odpowiedziała. Potem do syna, który powiedział, że on i jego rodzina zeszli do piwnicy. Zdałem sobie sprawę, że żyję i poszedłem do pracy, ponieważ mam tam ludzi. Zrozumiałem, że wszyscy przychodzą do pracy.
W Mariupolu zespół Oksany pracował nad dużymi projektami (zdjęcie dostarczone przez Oksanę na Kanale 24)
A potem wydarzenia rozwinęły się już bardzo szybko. Zaczęli bombardować Wschód. Było wystarczająco daleko, ale było wrażenie, że już wpada do szpitala. Zebrałem mój lud, pozwoliłem mu wrócić do domu. Zamknęliśmy wszystkie magazyny i biura. Wziąłem laptopa i pojechałem do domu. Poszedłem też do sklepu, bo zrozumiałem, że muszę coś kupić na później. To bardzo dobrze, że wszedłem. Wciąż coś tam było, więc trochę poskąpiłem. Wszystko, co wtedy kupiła, po prostu dała ze sobą mężowi.
„Ostatnia rozmowa z moim mężem odbyła się 28 lutego. Został schwytany, żywy”.
Podczas rozmowy kilkakrotnie wspominamy o mężu Oksany. Za każdym razem widzimy łzy w jej oczach, ale odważnie trzyma się i ma nadzieję na rychły powrót ukochanego.
Opowiedz nam trochę więcej o swoim mężu.
Ma na imię Igor. Jest bardzo bystrym, miłym i odważnym człowiekiem. I zawsze tak było. Boli mnie, bo go teraz nie ma. Ale to nie tylko mój mąż. Wiele osób broni kraju i jesteśmy im za to bardzo wdzięczni.
W 2014 roku, kiedy rozpoczęła się rosyjska agresja, poszedł bronić kraju. Byłem wtedy w Shyrokyne (rejon Mariupol, obwód doniecki, – kanał 24). A 24 lutego 2022 roku Igor udał się do wojskowego biura rejestracji i werbunku, dwa dni później otrzymał broń i poszedł bronić Mariupola.
Czy po tym, jak poszedł na wojnę, udało ci się z nim porozmawiać?
Tak, rozmawialiśmy dwa razy. Ostatni raz udało nam się porozmawiać 28 lutego.
Oksana boli, gdy mówi o swoim kochanku, ale wierzy w jego rychły powrót (zdjęcie z kanału 24)
Czy wiesz, co jest teraz nie tak z twoim mężem?
Jest w niewoli. Wiem, że żyję. Wiem, że jest (Oksana została o tym poinformowana przez innych obrońców Mariupola, którym na razie udało się wrócić do domu w ramach wymiany – Channel 24). W tym czasie przebywał w Olenivce. Po ataku terrorystycznym być może nikt z nas nie wie, gdzie są teraz faceci. Ale jestem pewien, że żyje. Mam nadzieję, że był leczony choć trochę, bo był ranny.
Mam nadzieję na szybką wymianę. Jak każdy Ukrainiec, chcę, aby wszyscy nasi faceci zostali wymienieni. Bez względu na to, gdzie walczyli, każdy powinien być w domu. Myślę, że wielu z nich znów pójdzie bronić kraju.
Rankiem 28 lipca Rosjanie ogłosili o zabitych ukraińskich więźniach, którzy przebywali w kolonii w okupowanej wsi Oleniwka. To tam trzymano obrońców, którzy opuścili Azovstal. Wróg cynicznie próbował obwiniać Siły Zbrojne Ukrainy za tragedię, ale wszelkie oświadczenia Rosjan są natychmiast rozbijane przez fakty. O tym, że straszliwy atak terrorystyczny został zaplanowany przez okupantów z wyprzedzeniem, świadczy szereg faktów. O okolicznościach zabicia wojska opowiedział później ukraiński wywiad.
Oksana Dubyk dowiedziała się o tragedii w Oleniwce rankiem 29 lipca. Na nieoficjalnych listach publikowanych przez stronę rosyjską jej mąż nie jest. „Ale to boli nie mniej. Ponieważ każdy z nich stał się już dla nas rodzimy i czekamy na wszystkich żywych i zdrowych” – wyjaśniła kobieta w rozmowie z Channel 24.
A kim był twój mąż w cywilu? Co robił przed inwazją na pełną skalę?
Jest inżynierem elektrykiem. Ale tak się złożyło, że w 1990 roku, kiedy była taka niestabilność, otworzyliśmy z nim warsztat do produkcji drzwi, okien i mebli z drewna. Potem poszedłem do pracy w firmie, a on zaczął to robić. Na początku zatrudnialiśmy pracowników, a po 2014 roku pracował już sam, ale z innym facetem. Miał też 40 uli, zajmował się pszczelarstwem. Pracował już dla swojej rodziny, dla siebie.
„Boisz się chodzić pod bombami, bo chcesz żyć”
Opowiedz nam o tych pierwszych dniach w Mariupolu. Ile czasu spędziłeś tam po 24 lutego? Jak to było?
Mój ojciec i ja opuściliśmy Mariupol 21 marca. Jak tam było? Straszny. Ale wiesz, nawet nie dla siebie, ponieważ możesz się ukryć. Mamy prywatny dom, niedaleko Azovstal, roślina stamtąd jest wyraźnie widoczna przez cały czas. I rozumiecie, że są tam wasi krewni, że te bomby spadają cały czas, coś płonie cały czas. A ty patrzysz – i nic na to nie poradzisz. Najwyraźniej z tego powodu było to przerażające.
Rodzina Oksany mieszkała w Mariupolu koło Azovstal (zrzut ekranu z filmu)
Jest to również przerażające, ponieważ nie było połączenia. I żyjesz, masz jedzenie, masz wodę, bez względu na to, co mówią. Ponieważ mamy ulicę Malofontannaya, biją takie źródła spod góry. Dlatego ludzie z połowy miasta zebrali się, aby zanieść nam wodę. Dowiedzieliśmy się od nich wiadomości. Albo od wojska, które tam przyjechało. I nie było żadnego związku. I rozumiesz, że krewni i znajomi, którzy są poza Mariupolem, nie wiedzą, co jest z tobą. I nie możesz nawet powiedzieć, że wszystko jest mniej więcej w porządku, że żyjesz, że nie głodujesz.
Mamy prywatny dom, mój mąż przygotował drewno na opał, ponieważ jest kominek, więc czasami mój ojciec i ja paliliśmy, było mniej więcej ciepło w ciągu dnia. Ale noc spędziliśmy z sąsiadami, ponieważ mieli spiżarnię na szczycie. Ukrywaliśmy się tam od 18:00 do 6:00, trzy rodziny. A następnego ranka już wracaliśmy do domu.
„To było przerażające, gdy teatr dramatyczny został zbombardowany”
Przerażające było również to, kiedy przyszli i powiedzieli, że bomba uderzyła gdzieś, gdzie jest dużo ludzi w skarbcu. I rozumiesz, że nie wiesz, czy ktoś tam przeżył, czy nie. Ale nie możesz nawet iść z pomocą, ponieważ boisz się opuścić to terytorium i nie jestem pewien, czy w ogóle przyjdziesz. Jest strach, a ludzie, którzy pomogli kogoś wykopać, są również bohaterami. Nie jestem nieśmiały, ale strach wciąż jakoś leczy. Boisz się iść tam, gdzie spadają bomby, bo chcesz żyć. I nie chcę umrzeć tylko głupio. Jeśli zginiesz broniąc kraju, to jedno. A jeśli z ich bomby, na ich terytoriumRia… To było przerażające, kiedy powiedzieli, że zbombardowali teatr dramatyczny.
Kiedy Oksana przypomina sobie teatr dramatyczny, znów ma łzy w oczach. Przypomnijmy, że 16 marca wojska wroga zrzuciły na niego potężną bombę. W tym momencie ukrywały się tam setki okolicznych mieszkańców. Okupanci starają się ukryć swoje zbrodnie – w kwietniu rozebrali gruzy i wynieśli stamtąd ciała zmarłych. Nadal nie wiadomo, ilu z nich udało się uciec, ale ilu nie. Sam budynek jest poważnie uszkodzony.
Wiedzieliśmy, ile osób się tam ukrywa. Widziałem liczbę ludzi, którzy tam byli. Bo kiedy ogłoszono autobusy ewakuacyjne, mówili nam o tym ludzie, którzy przyjechali drogą wodną. Mój ojciec i ja też poszliśmy zobaczyć. Tam, do teatru dramatycznego. To około dwóch kilometrów od nas. Była taka inwazja ludzi, którzy chcieli odejść. A potem po prostu kazano im się rozproszyć. Na przykład, nie będzie ewakuacji, ponieważ po drodze wystrzelono samochód.
I widziałem, ile osób zostało. Dzieci, starcy. A bomby były tak duże, tak silne. Taki był szum… To nie było daleko, wszystko było słyszalne.
Leciało wiele samolotów, pewnego dnia naliczyliśmy 16. Mieli po 4 bomby, zawsze zrzucali dwie na miasto i dwie na Azovstal, na chłopaków. Ponadto zostaliśmy zbombardowani od strony morza, a „Grads” od wschodu.
„Mieszkańcy punktów kontrolnych byli p’nakłuty’, 'nakłuty’, wziął wszystkie pieniądze”
Wszystkie te historie pochodzą z Mariupola – są bardzo wyjątkowe, nie są do siebie podobne. Powiedz nam, jak się stamtąd wydostałeś?
Tego dnia, 21 marca, rakieta uderzyła w dom, w którym ukrywaliśmy się z ojcem. Zapalił się, ugasiliśmy go. Poszliśmy do domu i już o 8:00 zaczęliśmy ostrzeliwać cały nasz obszar pociskami, tak szczelnie zakrytymi. Byliśmy pewni, że to też nas uderzy. Ale udało nam się przetrwać. Więc po prostu wybiegliśmy z domu. Było zimno i zawsze chodziliśmy ubrani. Więc co oni byli – pobiegli, tylko zabrali ze sobą dokumenty. Kiedy wyszliśmy poza dzielnicę, było ciszej.
Szukaliśmy samochodu do wyjazdu. Ale wszyscy albo byli najedzeni, albo nikt nie odchodził. I nie da się ich przekonać – pochylili się i powiedzieli, że zostają. Z takimi ludźmi nie można nic zrobić. I poszliśmy pieszo, wzdłuż nabrzeża, z ludźmi.
Było dużo ludzi. Dotarliśmy prawie do pierwszego rosyjskiego punktu kontrolnego, a przed nim chłopiec odebrał nas samochodem i tak w ciągu 1,5 dnia przywiózł nas do Zaporoża. Pod koniec 22 marca już tam byliśmy.
Jak wyglądała ta droga? Ile było blokad drogowych? Co sprawdzili rosyjscy okupanci?
Mój ojciec i ja byliśmy sprawdzani dwa razy. Na pierwszym punkcie kontrolnym była tylko powierzchowna inspekcja. Potem chybili, ustawili wszystkie samochody w trzech rzędach i zatrzymali się, nie pozwolili im iść dalej. Następnie kolumna została wystrzelona dwukrotnie. Nie jestem pewien, czy zostałeś ranny, ponieważ kiedy jesteś pokryty bombami, Grads, po prostu się ukrywasz. Jest droga i taki wąwóz na pole – tam się ukryli. A potem szybko zaczęliśmy tęsknić. Rozumiem, że to wszystko było orientacyjne. Albo żebyśmy o tym pamiętali, albo… Nie wiem dlaczego.
Oksana zdołała opuścić Mariupol pod koniec marca (fot. Channel 24)
Już na drugim punkcie kontrolnym zostaliśmy sprawdzeni bardzo „perfekcyjnie”. Razem z ojcem sprawdziliśmy plecaki i dokumenty. Ale chłopaki zostali rozebrani do majtek. Sprawdziliśmy, czy jest tatuaż, sprawdziliśmy telefony. Było z nami dwóch facetów – Denis i Kolya. Jeden z nich, jak rozumiem, miał usunięte zdjęcie, więc chcieli go zatrzymać. Na pierwszym punkcie kontrolnym „błagałam” go – mówiła, że po strzale czuję się źle, że choruje mi serce. I zostaliśmy zwolnieni. Przejechaliśmy 12 punktów kontrolnych z Denisem, ale Kolya została zabrana w pobliżu Berdyansk. I tam nie mogłem już go podnieść. Byli pijani, „dźgnięci nożem”, zabrali chłopakom wszystkie pieniądze. Wiem, że Kola została zwolniona, ponieważ w Zaporożu opowiedziała już o tym naszemu wojsku i śledziła tę historię dalej.
„Byliśmy gotowi pojechać do Lwowa nawet stojąc”
Powiedz nam, co robiłeś w Zaporożu? Jak zdecydowałeś się przyjechać do Lwowa?
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, był płacz. Bo jesteś w Mariupolu i to jest jak jakaś bryła. Jesteś w stresującej sytuacji. Mam pewne choroby, ale nic mnie tam nie bolało. Nie myślisz o tym, musisz albo ugotować coś do jedzenia, albo jakoś przetrwać między tymi bombami, albo przynieść wodę. Takie domowe rzeczy. I tam (w Zaporożu, – Kanał 24) Przede wszystkim przytuliłem dziewczynę psychologa i trochę się krzyknąłem. Karmili nas tam.
Mój ojciec i ja postanowiliśmy spędzić noc, ponieważ najwyraźniej tego samego dnia nie byłbym w stanie usiąść w pociągu. A następnego dnia zabrano nas do Lwowa. W przedziale było 10 osób, ale nie odczuwaliśmy żadnego dyskomfortu. Byliśmy 2-3 na półce, ale wiedzieliśmy, że jesteśmy na własnym terytorium. Wcześniej też było nasze terytorium, ale tam było strasznie. I tu wiedzieliśmy, że jedziemy do Lwowa i byliśmy gotowi iść na stojąco.
„Jesteś gotowy, aby tam wrócić, aby stać się tarczą”
Co robiłeś, kiedy przyjechałeś do Lwowa?
Spotkaliśmy się z moim synem. Mieszka tu od 2015 roku. Studiował w Charkowie, ale kupił tu mieszkanie ze swoją synową, mają dwoje dzieci. Przenieśliśmy się tutaj, aby żyć i pracować. Przytuliłem go i, wiesz, zdałem sobie sprawę, że to jest twoja droga dusza, twoje własne dziecko. Naprawdę chciałam, żeby było tam drugie dziecko (córka, – Channel 24). I przyjechała do Lwowa, żeby przytulić matkę. Ma też dwoje dzieci w Kijowie. Svetlana przyjechała tutaj, została ze mną i wróciła.
Wiesz, kiedy przychodzisz do swojej rodziny, rozumiesz, że jesteś dobry, że jesteś bezpieczny. Ale cały czas siedzisz przy telefonie, nie masz snu. Najwyraźniej każdy to ma. Prawie nie spaliśmy, lek nawet nie pomógł. Bo siedzisz przez telefon i szukasz, kto przeżył, kto wyszedł. Dzwonisz ciągle, myślisz, co jeśli ktoś ci odpowie – albo przyjaciel, albo znajomi z pracy, albo podwładni. Cały czas szukaliśmy ludzi. Przez trzy tygodnie prawie cały czas rozmawiałem przez telefon, w wiadomościach.
Czekaliśmy przynajmniej na coś o tym człowieku. Rozumiecie, co się dzieje w Azovstal. Rozumiesz, że nie możesz pomóc. Dzwonisz wszędzie: do wojska, do ministerstwa, piszesz do prezydenta. Rozumiem, że zrobili wszystko, co od nich zależy, ale myślisz, że coś jest niedokończone. Masz nadzieję, że w tym pomożesz. Być może każda kobieta chce w jakiś sposób na coś wpłynąć. Chociaż rozumie, że nie można na to wpłynąć. Jesteś gotowy, aby tam pojechać, wrócić ponownie, aby stać się tarczą.
Pod koniec czerwca Ukrainie udało się przeprowadzić największą wymianę więźniów od czasu inwazji Rosji na pełną skalę. Następnie 95 obrońców Azovstal wróciło do domu. Ukraiński wywiad podał, że wśród nich byli ciężko ranni bojownicy. Trwają prace nad powrotem innych obrońców Mariupola – okupanci otrzymują ponad 2 tysiące bojowników.
„Nie liczyliśmy pieniędzy, ale po prostu zaczęliśmy inwestować w nowy biznes”
Jak się masz„Masz pomysł na zrobienie kwiatów?
Po raz pierwszy przyjechałem do Lwowa, kiedy się ożeniłem. Mój mąż przywiózł mnie tu trzeciego dnia po ślubie – jak w podróż poślubną, do krewnych. Pokazałem miasto, bardzo mi się tu podobało. Nigdy nie byłem wtedy za granicą – najwyraźniej niewielu z nas było w tym czasie. I czułem się, jakbym był za granicą. Lubiłam świątynie, ludzi, język, a szczególnie bardzo – kawę. Kiedy spacerujesz po centrum miasta i czujesz zapach kawy, jest to coś niesamowitego. Przyjechaliśmy do krewnych, mój ojciec pochodził stąd, z obwodu lwowskiego.
Jak zrodził się pomysł zrobienia kwiatów? Kiedyś współpracowałem z przyjaciółką Eleną, pracowałem dla niej jako inżynier, byłem również zaangażowany w budowę z nią. Były dobre wspomnienia z pracy, ona jest dobrą osobą. A kiedy szukasz ludzi, o których wiedziałeś, że współpracowałeś, znajdujesz ich. Katya też została odnaleziona, przyjaźnię się z nią. I byliśmy bardzo szczęśliwi, że przeżyliśmy. We trójkę straciliśmy wszystko, co materialne. I to jakoś się jednoczy.
Olena jest przyjaciółką, z którą postanowili zaangażować się w biznes kwiatowy (zdjęcie dostarczone przez Oksanę na kanale 24)
Mam całkiem niezłe umiejętności organizacyjne. Spotkaliśmy się, żeby wypić kawę i pomyśleliśmy, dlaczego nie miałbym spróbować otworzyć sklepu we Lwowie? Zwłaszcza, że nie ma ich we Lwowie, ale ja tu mieszkam. I nadal muszę coś zrobić. Spodobał mi się ten pomysł, a drugiego dnia rozmawialiśmy z pośrednikiem w obrocie nieruchomościami.
Znaleźliśmy ten pokój, rozmawialiśmy z właścicielami i wszystko poszło bardzo szybko. Nawet nie liczyliśmy pieniędzy, które mamy, ale po prostu zaczęliśmy inwestować. Mieliśmy świetny pomysł na ten sklep.
Kiedy weszli, natychmiast ułożyli meble. Od razu wpadliśmy na pomysł, że będziemy tu sprzedawać. I jakoś tak się stało. Mamy nadzieję, że mieszkańcy Lwowa polubią nasz sklep i przyjdą tu po kwiaty i po prostu porozmawiają.
„Niesamowici ludzie mieszkają we Lwowie, bardzo pomagają”
Dlaczego Lwów?
Kiedy zaczęła się wojna i mój mąż zdał sobie sprawę, że nie wyjdę, bez względu na to, jak wypędził mnie z domu, mieliśmy umowę. Na przykład, jeśli będę musiał opuścić miasto, pojadę do Lwowa. Ponieważ tutaj jest syn, tutaj są krewni i łatwiej będzie mu mnie znaleźć. I zrobiłem wszystko, co mu obiecała. I obiecał mi, że wrócę. Musi więc również dotrzymać obietnicy.
Opowiedz nam więcej o kwiatach. Jak je wybierasz, skąd wiesz, że jest to kwiat, który powinien trafić do Twojego sklepu?
Ponieważ jestem budowniczym, a nie hodowcą kwiatów, nadal wybieram impulsywnie. Przyjeżdżam, podobało mi się i myślę, że mieszkańcom Lwowa się spodoba. A sami mieszkańcy Lwowa sugerują, jak to zrobić. Przychodzą i pytają, czy jest jakiś kwiat. Mówię, że nie w tej chwili, ale jutro będzie. A na jutro jest już w moim sklepie.
Lwów to niesamowite miasto. Wiesz, nawet nie to. Miasto, oczywiście, jest niesamowite. Mieszkają tu niesamowici ludzie. Są mili, idą do przodu. Mają to, jak otwarte są dusze! Są trochę wolniejsi od nas, ale może to dobrze. Ponieważ są otwarci, pomagają i nie myślą o tym. Nie czerpią z tego żadnych korzyści, ale pomagają. Tyle ludzi… Pomagają mi władze miasta i sąsiedzi.
Od pierwszego dnia naprawy tego sklepu zaczęliśmy sprzedawać kwiaty. Stali na zewnątrz, na parapecie. Ludzie przychodzili i kupowali. Wszyscy sąsiedzi mają moje doniczki lub doniczki. Wydaje mi się, że w ich mieszkaniach jest już więcej kwiatów niż mam w moim sklepie (uśmiech, – Channel 24). Jestem im bardzo wdzięczny. Dziewczyny z fryzjera, który jest w pobliżu, przychodzą prawie codziennie i biorą kwiat. Nie wiem, dokąd idą. Ale są tak dobrze zrobione, że jestem im bardzo wdzięczny.
Biznes kwiatowy to zupełnie nowy biznes dla Oksany (zdjęcie Channel 24)
Jest jeszcze taka młoda para, Marina i Kostya. Ich kot w jakiś sposób złamał garnek i przyszli kupić nowy. Kiedy się zbliżyliśmy, rozmawialiśmy na zewnątrz. Po pierwsze, kupili kwiat droższy niż kosztuje. A za 2 godziny Kostya przychodzi i mówi: „Ukryj wszystko, co masz na ulicy, pokażę ci, gdzie są szklarnie”. Zabrał mnie do Żółkwi i jakiejś innej wioski.
To bardzo ważna sprawa, ponieważ nie wiedziałem wszystkiego. Przedstawiliśmy właścicieli, wymieniliśmy telefony. A ostatnio zabrano mnie tam ponownie po te doniczki. A ja nie mam samochodu, wciąż nie stać nas na opłacenie dostawy tych kwiatów, bo zainwestowaliśmy w naprawy.
Są też sąsiedzi, Roman i Oleya, oni też mają samochód, przynoszą mi kwiaty z Shuvar. Kiedy idą tam na zakupy, mówią mi: „Pani Oksano, będziemy dziś w Shuvar, jeśli zajdzie taka potrzeba”. Więc szybko idę do tego „Shuvara”, kupuję kwiaty, rozdaję je i idę tu do pracy. Jestem bardzo wdzięczny ludziom. Jestem niesamowicie wdzięczny mieszkańcom Lwowa.
„Odbudujemy Mariupol. Będzie lepiej niż było”.
Nie będę pytał, czy wierzysz w zwycięstwo Ukrainy, bo to oczywiste. Co zrobisz po nim? Jak wyobrażasz sobie ten dzień?
Chcę, żeby zwycięstwo było dzisiaj. I chcę, żeby mój mąż wrócił dzisiaj. Ale rozumiem, że ani jedno, ani drugie nie wydarzy się dzisiaj. Wierzę, że stanie się to za jeden dzień, za dwa, za miesiąc, za trzy, za cztery. Mamy dość siły, by na nią czekać, bo w nią wierzymy. Jestem pewien, że nie od samego początku, ale pojadę do Mariupola. Chcę zobaczyć, co pozostało (nie powstrzymuje łez ponownie, – Channel 24).
Jestem pewien, że wszyscy tam wrócimy. Jeśli nawet większość z nich powróci, odbudujemy wszystko. Wierzę w to, ponieważ jestem budowniczym. Nie będzie innej drogi. I będzie jeszcze lepiej niż było.
Nie jestem pewna, gdzie będziemy mieszkać z mężem. Widzisz, kiedy wiesz, gdzie pochowani są twoi sąsiedzi i znajomi… Nawet jeśli wszystko, oczywiście, zostanie zrobione po ludzku, zostaną pochowani… Najwyraźniej nie będę mógł mieszkać w tym domu. Będzie tam psychologicznie trudno. Będzie to kolejny dom gdzie indziej, nawet w Mariupolu. Ale myślę, że to człowiek zdecyduje, gdzie zostaniemy. Dawno temu wpadłem na pomysł, aby pójść do dzieci, sprzedać dom i przeprowadzić się. Ale mężczyzna powiedział, że jego rodzinne miasto nigdy nie odejdzie, że musi go chronić.
Wyobraź sobie, że mężczyzna chce mieszkać we Lwowie i będzie cię nudził?
Nie wierzę w to. Lwów nie może się nudzić. Jestem zakochany we Lwowie. Bardzo mi się tu podoba.
Oksana Dubyk jest przykładem tego, jak nawet w najtrudniejszych czasach można i trzeba znaleźć siłę, by iść dalej. Pomimo faktu, że ta kobieta już doświadczyła i nadal doświadcza, nie zniechęca się. Zamiast tego, wręcz przeciwnie, inspiruje innych swoją potężną energią. Wierzymy w rychły powrót do domu męża Oksany i wszystkich ukraińskich obrońców. A Mariupol to konieczność„na pewno będzie ukraiński i odbudowany – w żaden inny sposób.