W poniedziałek, 1 sierpnia, cysterna suchego ładunku Razoni • pod flagą Sierra Leone z 26 tysięcy. tony ukraińskiej kukurydzy opuściły port w Odessie i skierowały się do libańskiego Trypolisu. Jest to pierwszy statek z ukraińskim zbożem, który opuścił ukraiński port czarnomorski od początku rosyjskiej inwazji na dużą skalę.
Wydarzenie jest zdecydowanie epokowe, stało się realizacją długo cierpiącej umowy zbożowej, która jest niezwykle korzystna dla Ukrainy i Kremlowi bardzo się to nie podoba. Od czasu podpisania tzw. porozumienia zbożowego Rosja już kilkakrotnie ostrzelała region Odessy, próbując zakłócić porozumienie. Co więcej, po raz pierwszy rosyjscy okupanci, przy pomocy słynnych pocisków manewrujących Kalibr, zaatakowali Odeski Morski Port Handlowy – dokładnie tę infrastrukturę, która jest zaangażowana w realizację umowy – kiedy od jej podpisania nie minął dzień.
W tym samym czasie sama Ukraina miała wystarczająco dużo krytyków umowy zbożowej. Jeszcze zanim został podpisany, fala masowego oburzenia została porwana przez sieci społecznościowe. Zdrada była już widoczna w procesie negocjacji z samą Rosją, a tym bardziej w podpisaniu z nią jakiejś umowy, która, jak zauważył kiedyś Otto von Bismarck, nie była warta papieru, który do tego użyto. Wojskowi pseudo-eksperci powiedzieli, że w ramach tego porozumienia zostanie ogłoszony rozejm, który zablokuje naszą kontrofensywę na południu. Że ukraińskie porty zostaną oczyszczone, co umożliwi lądowanie wojsk rosyjskich w obwodzie odeskim. Że rosyjscy żołnierze będą mieli dostęp do portu w Odessie, aby sprawdzić statki ze zbożem. Pseudo-eksperci ekonomiczni byli oburzeni, że w odpowiedzi na odblokowanie ukraińskich portów z Rosji zniesione zostaną sankcje na eksport produktów spożywczych i chemikaliów rolniczych, a także na import towarów lotniczych.
Jaka jest odpowiedź na tę krytykę? Przede wszystkim fakt, że nie zaplanowano ani nie zawarto żadnego porozumienia między Ukrainą a Rosją. Jak wyjaśnił doradca szefa Kancelarii Prezydenta Mychajło Podołak w swoim tweet„Ukraina nie podpisuje żadnych dokumentów z Rosją. Podpisujemy umowę z Turcją i ONZ i zobowiązujemy się do ich przestrzegania. Rosja podpisuje lustrzany traktat z Turcją i Organizacją Narodów Zjednoczonych”. Ponadto zapewnił, że umowa zbożowa nie przewiduje „żadnej eskorty transportu przez rosyjskie statki i obecności rosyjskich przedstawicieli w naszych portach”. A w przypadku prowokacji Siły Zbrojne Ukrainy będą gotowe do natychmiastowej odpowiedzi. Inspekcje statków są nadal możliwe, ale tylko na wodach tureckich, a zatem przez turecki personel wojskowy.
Co do rozejmu. Nic takiego „porozumienia zbożowego” nawet nie przewiduje zamknięcia. Chociaż jednak Rosjanie o to zabiegali. Dowodem braku porozumienia o zawieszeniu broni są aktywne działania ofensywne ukraińskich żołnierzy na południu, ostrzał obiektów wojskowych i infrastruktury okupantów w obwodzie chersońskim, przynajmniej tego samego długo cierpiącego mostu Antonowskiego.
Następny. Umowy nie przewidują rozminowywania ukraińskich portów. Mówimy tylko o częściowym rozminowywaniu morza. Bezpieczne tory wodne będą wykorzystywane do mijania statków.
Teraz o antyrosyjskich sankcjach, czyli ich złagodzeniu. Przede wszystkim należy stwierdzić, że sam tekst dokumentu nie przewiduje złagodzenia sankcji wobec Rosji. Na przykład w zeszłym tygodniu opublikowano oświadczenia Rady Eurounii i Departamentu Skarbu USA dotyczące zezwolenia Rosji na eksport produktów rolnych i nawozów. Nie było to jednak ani jedno „złagodzenie”, ani tym bardziej „zniesienie” wcześniej nałożonych sankcji. Stwierdzenia te powinny być interpretowane wyłącznie jako wyjaśnienie. Ponieważ żaden z pakietów sankcji nałożonych na Rosję nie miał zakazu eksportu produktów rolnych lub nawozów. Zachód doskonale zdawał sobie sprawę, że takie restrykcje mogą jedynie przyczynić się do kryzysu żywnościowego na świecie.
Sytuacja z przemysłem lotniczym jest już bardziej skomplikowana. Sankcje wobec rosyjskiego sektora transportu lotniczego były bardzo chłodne i groziły całkowitym upadkiem branży. Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i szereg innych krajów zamknęły niebo dla rosyjskich samolotów, zakazały dostaw części zamiennych do nich, konserwacji, wsparcia i ubezpieczenia, a także zobowiązały firmy leasingowe do zwrotu samolotów wydzierżawionych rosyjskim przewoźnikom.
A dwie trzecie samolotów rosyjskich przewoźników lotniczych to nowoczesne samoloty zachodnie. Boeing i Airbus. Dlatego te samoloty latają teraz na uczciwym słowie – bez licencji, bez ubezpieczenia, bez regularnych przeglądów i napraw. Teraz, aby naprawić jeden samolot, Rosjanie muszą zdemontować drugi samolot na części zamienne. Za sześć miesięcy lub rok nic nie pozostanie z rosyjskiej floty.
Ostatnio jednak Zachód zaczął schodzić na dalszy plan. Czy było to związane z przygotowaniem umowy zbożowej? Być może, choć nie jest to fakt. Faktem jest, że Rosja w odpowiedzi na zakazyw leasingu faktycznie ukradł kilkaset samolotów zagranicznych właścicieli i pozwolił na ich użytkowanie w kraju.
Niesłodzony los czekał te samoloty – stopniowe niszczenie lub demontaż na części zamienne. Tak więc na początku lata dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego UE, Patrick Kai, wydał oświadczenie, że jest zaniepokojony stanem zachodnich samolotów w Rosji, które są eksploatowane bez opieki i naprawy. Wezwał do wprowadzenia pewnych wyjątków od sankcji. Do tych wezwań przyłączyli się zachodni leasingodawcy, którzy nie stracili jeszcze całkowicie nadziei na zwrot swoich samolotów bezczelnie zarekwirowanych przez Rosjan. Nie są więc w żaden sposób zainteresowani wpuszczaniem swojej własności w części.
Siódmy pakiet sankcji odnosi się do zezwolenia na pomoc techniczną Rosji w dziedzinie towarów i technologii lotniczych, ale tylko „w zakresie niezbędnym do zapewnienia technicznych standardów przemysłowych, które określają pracę Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego”. Co to tak naprawdę oznacza? Czy Rosja będzie teraz w stanie uratować swoją cywilną flotę, w tym skradzione samoloty? Ostateczne konsekwencje złagodzenia sankcji staną się jaśniejsze po wyjaśnieniach Boeing, Airbus i europejskich organów regulacyjnych. Ale czy warto łączyć to łagodzenie z umową zbożową? Raczej nie niż tak.
Kolejna fala ataków na handel zbożem rozwinęła się po tragicznych wydarzeniach w Oleniwce. Kiedy rosyjscy oprawcy brutalnie rozstrzelali ponad 50 obrońców Mariupola, a nawet próbowali zrzucić winę na Siły Zbrojne Ukrainy. I znowu krytycy porozumienia nie wzięli pod uwagę czynnika, że Ukraina potrzebuje porozumienia przede wszystkim, a dla Rosji, wręcz przeciwnie, jest to jak odłamek w oku. Rozległy się głosy: mówią, dlaczego mielibyśmy karmić różnych Afrykanów, ryzykując własne bezpieczeństwo? Argument ten jest oczywiście bez znaczenia, z takim samym sukcesem można by zadać pytanie: dlaczego cały cywilizowany świat miałby pomagać Ukrainie? Niech poradzi sobie z rosyjskimi najeźdźcami.
Co ciekawe, w chórze głosów napastników w sprawie umowy rozległ się głos znanej już kongresmenki ukraińskiego pochodzenia Victorii Spartz. Niedawno, swoimi wypowiedziami, prawie zaszkodziła dostawom zachodniej broni na Ukrainę, a teraz próbuje również złamać umowę zbożową, która całkowicie ją dyskredytuje.
Dlaczego więc umowa zbożowa jest tak korzystna dla Ukrainy? Przede wszystkim warto pamiętać, że przed inwazją na pełną skalę nasze państwo wyeksportowało ponad 50 milionów ton produktów rolnych. To około 45% ukraińskiego eksportu w ogóle. Jeśli weźmiemy liczby bezwzględne, to na przykład w 2020 r. ukraińscy eksporterzy rolni zarobili 22,2 mld USD dla skarbu państwa.
Kiedy porty Azowa i Morza Czarnego zostały zablokowane z powodu rosyjskiej agresji, eksport żywności spadł aż pięciokrotnie. A to jest spadek zarobków z wymiany walut, spadek kursu hrywny, inflacja, rosnące ceny itp.
I nie wolno nam zapominać, że ukraińskie windy i magazyny produktów rolnych są wypełnione. Ukraińscy rolnicy ubrani w kuloodporne kamizelki i hełmy, ryzykując życiem i zdrowiem, zbierają nowe plony w warunkach wojskowych, ale nie ma gdzie tego umieścić.
Wiceprezes Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej Oleg Nivievskyi wyjaśnił w komentarzu dla Channel 24: „Przede wszystkim taki jest los ukraińskiego sektora rolnego. W końcu przetrwanie rolników zależy od eksportu zboża. Jeśli porty morskie zostaną zablokowane, ukraińscy producenci nie otrzymają zarobków. W końcu odblokowanie portów oznacza, że ukraińscy producenci otrzymują wyższe dochody, gospodarka będzie silniejsza, więc nie jest to opłacalne dla Rosji.
Tak więc jedyną stroną, która nie korzysta z umowy zbożowej, jest Rosja. Dlaczego się umówiła? Przede wszystkim Chiny i Turcja wywierały na nią potężną presję. Oba kraje mają własne interesy geopolityczne, w szczególności w regionach, które umierają z głodu z powodu blokady zboża.
Ponadto sam Kreml stara się znaleźć sojuszników na Bliskim Wschodzie, w Azji, Afryce, czyli ponownie w tych regionach, które są bardzo wrażliwe na brak ukraińskiego zboża. Dlatego siłą Rosja musi udawać „dobroczyńcę”. Oczywiste jest, że przy pierwszej okazji Moskwa będzie próbowała zakłócić porozumienie, czego niepotrzebnym dowodem był ostrzał portu w Odessie. Ale dlaczego my, Ukraińcy, mielibyśmy bawić się na tym Kremlu?