Mamy tu „święto”: grupa robocza ds. aktualizacji treści programów nauczania w literaturze zagranicznej postanowiła wyrzucić z programu szkolnego twórczość rosyjskich i białoruskich pisarzy, w tym Wasilija Bykowa. Dlaczego? Bo białoruski. Nie rosyjski, białoruski!
Wiesz, jeśli do tej pory miałem jakiekolwiek wątpliwości (i zawsze kwestionuję swoją opinię – na wszelki wypadek) co do słuszności prześladowań dawno zmarłych pisarzy za działania współczesnych polityków – teraz oni zniknęli. Cóż, ponieważ moi przeciwnicy powiedzieli mi: słuchaj, może Lew Tołstoj sam był dobrym facetem, ale nadal nosi piętno rosyjskiego imperializmu i militaryzmu, a zatem szkodliwy. Nie zgadzałem się z tym, ale wciąż w to wątpiłem. A tu – Wasilij Bykow! Co może tam mieć: białoruski imperializm? Grupa robocza mówi, że „nie ma otwartego kontekstu w stanie wojennym do studiowania dzieł rosyjskich i białoruskich pisarzy”, przepraszam, ale czy istnieje kontekst receptywny do studiowania dzieł rosyjskiego oficera wojskowego o nazwisku Kotliarevsky? A może ognisty bolszewik o imieniu Khvylyovy? Obie te postacie nie miały obywatelstwa wolnej Ukrainy, ale miały obywatelstwo Imperium Rosyjskiego i czerwonej Rosji / ZSRR, walczyły o te formacje państwowe. Mogę coś źle zrozumieć, ale jednak… Powiedz to wprost: możesz walczyć o Rosję, ale będziemy cię studiować, ponieważ napisałeś po ukraińsku. Ale nie będziemy studiować Bykowa, ponieważ pisał po białorusku. Ten białoruski język zaatakował Ukrainę! A duchy ukraińskojęzycznych bolszewików chronią go.
Nie przesadzam. We Lwowie jest ulica Skrypnyk – aktywny uczestnik bolszewickiego zamachu stanu, czekista, bojownik przeciwko Ukraińskiej Republice Ludowej, przecież sojusznik Lenina. Ale nic mu nie grozi, bo jest Ukraińcem, a nawet Ukraińcem! Ale białoruskojęzyczny Białoruski Bykow jest odpowiedzialny za każdy krok rosyjskojęzycznego uzurpatora Łukaszenki. Logika? Ale nie ma logiki.
Powtórzę jeszcze raz: jeśli miałem wątpliwości co do odrzucenia prześladowań wszystkich Rosjan, zmarłych, żywych i nienarodzonych, to po dodaniu Białorusinów – najbardziej nieimperialnych i niemilitarystycznych ludzi – do tego „pakietu” te wątpliwości zniknęły. Odpowiedzialność zbiorowa jest złem. Co więcej, sami Ukraińcy nie lubią odpowiedzialności zbiorowej: ani za pogromy żydowskie, ani za „akcję eksterminacji Polaków”, ani za posłuszny udział w imperialistycznych wojnach Rosji.
Białorusini są oskarżani o to, że nie powstrzymali ataku ze swojego terytorium na sąsiednie państwo. Przykro mi, ale dlaczego Ukraińcy nie dali przykładu? Czy w 1956 r. wszyscy mieszkańcy obwodów lwowskich i zakarpackich mogli zablokować drogi i zapobiec inwazji armii radzieckiej na Węgry? Albo w 1968 roku – do Czechosłowacji. Co zaskakujące, historia nie odnotowała takich przejawów pomocy sąsiadom: Ukraińcy posłusznie okupowali niepodległe państwa, wyraźnie zgodnie z rozkazami „ojców-dowódców”. A w Afganistanie walczyli przeciwko tamtejszym rebeliantom, bojownikom o wolność. A pomniki ich żołnierzy okupacyjnych zostały wzniesione we wszystkich dużych i wielu małych miastach niepodległej Ukrainy.
Historyk Aleksander Zinczenko napisał gniewny post, o którym Białorusini są przegrani. „Białoruś nie jest jak państwo, jeśli wierzyć samym Białorusinom. Ale czy to zdejmuje odpowiedzialność Białorusinów, że utracili państwowość i stali się wspólnikami w mordowaniu Ukraińców? Lol • Tyle tylko, że wspólnik jest również, który nie był w stanie obronić własnej podmiotowości”. Z jakiegoś powodu pan historyk nigdy nie wzywał Ukraińców do pokuty przed Węgrami lub Afgańczykami. A także – przed Gruzinami. Co więcej, Ukraińcy stali się wspólnikiem morderców Gruzinów – zgodnie z logiką pana Historyka – właśnie wtedy, gdy mieliśmy podmiotowość całkowicie…
Ostatnio, w 2008 roku, podczas rosyjskiego ataku na Gruzję, rosyjskie statki poszły na wojnę z ukraińskiego Krymu. Oto jak opisuje to jedna z rosyjskich stron wojskowych:
„Jeśli chodzi o siły floty znajdujące się na terytorium Ukrainy, według najbardziej konserwatywnych szacunków, bez uwzględnienia okrętów w naprawie, 57,5% całkowitej liczby jednostek bojowych BSF wzięło udział w operacji przeciwko Tbilisi. Tak więc, w momencie przybycia okrętu flagowego i eskortowego na granicę gruzińskich wód terytorialnych, istniały już duże okręty desantowe „Jamał”, „Cezar Kunikow”, „Saratów”, małe okręty przeciwpodwodne „Suzdalets”, „Aleksandrowiec”, „Muromets”, „Povarino”, „Kasimov”, trałowce morskie „Vitsa-Admiral Zhukov”, „Turbinist”, „Porucznik Iljin”, mały statek rakietowy „Mirage”, łodzie rakietowe RK-953, „Iwanowiec”, RK-955, RK-952, statek rozpoznawczy „Ekvator”, statek ratowniczy „Epron”, morze transport „Generał Riabykow”, holowniki „Orion” i MB-31, tankowce morskie „Iman” i „Koida”. Pod różnymi pretekstami większość z tych łodzi przybyła tu z daleka.Co oznacza, że nie żywiąc złudzeń co do przyszłych starć militarnych z Tbilisi, strona rosyjska opracowała z wyprzedzeniem scenariusz otwarcia drugiego frontu w Abchazji.
Czy pamięta Pan masowe protesty Ukraińców przeciwko wykorzystaniu ukraińskiego terytorium do ataku na Gruzję? Więc nie pamiętam. Następnie demokratycznie wybrany ukraiński parlament odmówił potępienia ataku Rosji na Gruzję. Zabójcze statki po cichu wróciły do ukraińskich portów. Nikt nie poszedł obalić rządu. Rok później Ukraińcy przywieźli do drugiej tury dwóch partnerów Putina, Tymoszenko i Janukowycza. Dość demokratyczny. Chciałbym podkreślić, że w wolnej, demokratycznej Ukrainie, gdzie można iść na protesty bez żadnego pozwolenia, Ukraińcy w ogóle nie protestowali przeciwko wykorzystywaniu Ukrainy do atakowania sąsiada. A teraz oskarża się ich o bezczynność zakładników marionetkowej dyktatury Łukaszenki.
Od pierwszych tygodni wojny spotykałem się z doniesieniami o poniżaniu obywateli Białorusi przez ukraińską straż graniczną, policjantów i urzędników. I mówimy o tych młodych Białorusinach, którzy uciekli na braterską Ukrainę właśnie od tego samego Łukaszenki, który pozwolił Putinowi zaatakować nas z terytorium państwa pod jego kontrolą. Upokarzające przesłuchania, zastraszanie. Jeden Białorusin, który tego dnia przeszedł ważną operację medyczną, został celowo zatrzymany na posterunku policji, aby nie mieć czasu. Dlaczego? Tak, bo możesz. Nikt nie stanie w obronie Białorusinów. Nikt nawet nie przyjmie od nich skargi, bo są Białorusinami. Idealna ofiara dla sadystów w mundurach.
I tu należy powiedzieć o roli, jaką Białorusini odgrywają w umysłach przeciętnego Ukraińca. To jest „młodszy brat”. Tak, tak, dokładnie tak, jak traktują nas rosyjscy szowiniści. Przyznajmy się przed sobą: przez cały ten czas traktowaliśmy Białorusinów protekcjonalnie, uważając ich za krok niżej od nas w rozwoju. Byliśmy jednocześnie zirytowani, że mają gładkie, wysokiej jakości drogi, schludne krajobrazy, wyższe zarobki, szczególnie w prowincji. „Batska dobra robota, gdyby bronił również języka białoruskiego, to byłoby w ogóle super” – po raz pierwszy usłyszałem ten pomysł w kijowskim biurze młodzieżowej organizacji nacjonalistycznej gdzieś w 2003 roku. Zazdrość o białoruski „porządek” zjednoczyła Ukraińców od obwodu ługańskiego po Zakarpacie. Ale jednocześnie świadoma narodowo część ukraińskiego społeczeństwa oczekiwała Majdanu od Białorusinów. Cóż, czy są to „młodsi bracia”? Muszą więc robić to, co my!
Falę nienawiści wywołały wypowiedzi białoruskich opozycjonistów w 2020 roku o „nie potrzebujemy Majdanu”. Doskonale rozumiem, dlaczego o tym mówili: zdecydowana większość Białorusinów w tym czasie postrzegała Majdan w kontekście setek zabitych, spalonego centrum stolicy, a także późniejszej wojny z Rosją. Ale nie interesowała nas żadna wewnętrzna logika polityczna! Potrzebowaliśmy posłusznego „młodszego brata”, który ślepo postępowałby zgodnie z naszymi instrukcjami: budujesz obóz namiotowy, butelkujesz benzynę, rzucasz w „podopiecznych” – op! Uzurpator ucieka. To takie proste! I nic, że w 2014 roku na Ukrainie nie było dyktatury, że w parlamencie była potężna opozycja, że jedna trzecia kraju rzeczywiście miała opozycyjny samorząd terytorialny… Byliśmy oburzeni butami, które Białorusin zdjął, żeby nie plamić ławki. Te zdjęte buty nadal powodują zwykłą głupotę wśród ukraińskich użytkowników mediów społecznościowych, chociaż to ten facet walczy teraz o Ukrainę, a komentatorzy siedzą na ciepłych sofach.
Historia prześladowań Białorusinów ujawnia bardzo niefortunny aspekt ukraińskiego charakteru narodowego. Tak, my, Ukraińcy, możemy być szowinistami. Gdy tylko czujemy się w pozycji silnej (a skuteczny opór wobec rosyjskich okupantów znacznie zwiększył ukraińską samoocenę), nasze kompleksy społeczno-psychologiczne zmuszają nas do stania się „Rosjanami” i natychmiastowego szukania „młodszego brata”, dzięki któremu możemy się utwierdzić. Robimy to automatycznie, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do tego modelu zachowania. I to jest najgorsza rzecz, jaka może nam się przydarzyć, moim zdaniem.
Opowiem wam jedną historię z mojego życia. Dawno, dawno temu, jako nastolatek, pojechałem na obóz letni. Była standardowa sytuacja, kiedy przywództwo usunęło się, a nastolatki utworzyły własną hierarchię. Tak, było dużo alkoholu, narkotyków (cóż, to koniec lat 90.) i, oczywiście, zastraszania słabszych. Byłem słabszy. Ale nie najsłabszy: tuż pode mną był inny facet. Kiedyś ukrył butelkę Zhivchik przekazaną przez rodziców, inni „pionierzy” znaleźli ją i rozcieńczyli napój własnym moczem. Bardzo dowcipny! Poinformowali mnie o tym i dali mi ważne zadanie: poinformować, kiedy ten facet wypije Zhivchik. Później, czytając artykuły na temat psychologii, dowiedziałem się, że jest to standardowa praktyka: niżsi w hierarchii są zmuszeni kpić z najniższych, aby nie być na ich miejscu. W zachowaniu bardzo licznych (niestety) ukraińskich „aktywistów” widzę właśnie taką motywację. W społeczeństwie, które nie może liczyć na pomoc, bo to nie uratuje. ani własne państwo (w rzeczywistości nie istnieje, istnieje marionetkowy reżim), ani państwo ukraińskie (urzędnicy i siły bezpieczeństwa czuły się bezkarnie za szydzenie z Białorusinów).
Następnie, na obozie letnim, po prostu wlałem zawartość butelki do toalety i nawiązałem przyjazne relacje z uciskanym facetem. Nie chodzi o to, że był to jakiś heroiczny czyn, po prostu nie chciałem grać w gry narzucone przez innych. Niestety, bardzo niewielu ukraińskich liderów opinii ośmiela się zatrzymać szowinistyczny zapał, z jakim Białorusini są Prześladowani przez Ukraińców. A ofiarą tego szowinizmu mogą być nie tyle stosunki ukraińsko-białoruskie, nie tyle sytuacja Białorusinów, którzy mieszkali na stałe na Ukrainie, co przyszłość Ukrainy jako całości. Widzieliśmy już, do czego mogą doprowadzić kiełki nieadekwatności w społeczeństwie, jak może się to skończyć dla państwa. Jak to się skończy w naszym przypadku nie wiadomo. Ostrzegam tylko przed niebezpieczeństwem.