Każda „zimna” wojna zawsze ma szansę przerodzić się w „gorącą” wojnę, przynajmniej częściowo. Moskwa podczas pierwszej zimnej wojny przez lata gromadziła ogromne zapasy broni na wojnę z całym światem. A teraz używa go podczas inwazji na Ukrainę.
Zimna wojna rozpoczęła się w 1946 roku. Związek Radziecki przygotowywał się wtedy do wojny z kapitalistami. Aż do upadku przez 45 lat ZSRR był zaangażowany tylko w to, że „dziobał tanchiki”, ponieważ to przemysł obronny był jedynym sektorem radzieckiego przemysłu, który nie został dotknięty deficytem. A po upadku „imperium zła” jego następca Rosja nadal się uzbrajała, szczególnie aktywnie – po 2008 roku.
Od 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym i rozpoczęła wojnę w Donbasie, naśladując separatystów, stosunki między Zachodem a Kremlem pogorszyły się. Determinację Moskwy do wznowienia sporu z Waszyngtonem dodały Chiny, których siła znacznie wzrosła. Imperialne ambicje Moskwy, przy ideologicznym wsparciu Pekinu, doprowadziły do globalnej walki „demokracji przeciwko autokracji”, którą niektórzy już nazywają Drugą Zimną Wojną. Niemniej jednak warto zauważyć, że Pierwsze Zimno nie osiągnęło jeszcze logicznego wniosku, więc jest zbyt wcześnie, aby mówić o początku Drugiego.
W końcu, na nieszczęście dla nas, ostateczny podział między Moskwą a cywilizacją zachodnią wcale nie rozpoczął się od nowej zimnej wojny, ale od „gorącej” inwazji na Ukrainę na pełną skalę. Teraz mamy sytuację, w której praktycznie cała broń, którą Moskwa przygotowywała od 1946 roku do walki z całym światem, jest wymierzona w jeden kraj.
Ponadto w tym warunkowo „międzywojennym” okresie Rosja przez lata zwiększała wydatki na armię, to znaczy nadal przygotowywała swoją armię do wojny ze wszystkimi. A do 2022 roku Rosja prowadziła już lokalne wojny w najnowszej historii: od Mołdawii czy Gruzji po wspomnianą już inwazję na Ukrainę w 2014 roku czy operacje w Syrii. Jednak osobliwością wojny 2022 roku jest to, że w niej Rosja wykorzystuje swój pełny potencjał, z wyjątkiem broni jądrowej.
Oznacza to, że Ukraina stawia opór armii, która miała walczyć z całym Zachodem, planowała zająć całą Europę w przypadku konfliktu na dużą skalę. W skali można to porównać do sytuacji, w której NATO niespodziewanie wypowiedziało wojnę konwencjonalnej Australii. Nic więc dziwnego, że Kijów potrzebuje pomocy Zachodu w tej wojnie.
Rezultatem tej wojny w każdym razie będzie zniszczenie prawie całej broni krajów Układu Warszawskiego podczas pierwszej zimnej wojny. Jego pozostałości w krajach Europy Wschodniej już się kończą, a sama Rosja straciła ogromną ilość radzieckiego sprzętu w ciągu czterech miesięcy i nadal zachowuje magazyny.
Oznacza to, że to właśnie ta wojna ostatecznie zakończy pierwszą zimną wojnę, a los decyduje, że powinna ona zakończyć się na granicach Ukrainy. Jednocześnie wynik wojny zadecyduje o tym, z jakimi siłami i bronią strony wejdą w drugą zimną wojnę.
Jeśli demokratyczny świat nie chce nowego „Układu Warszawskiego” zamiast warunkowego Teheranu, to powinien zwiększyć tempo dostaw broni do nas. Aby ukraińska armia była w stanie radykalnie zniszczyć ofensywne zasoby Rosji, uczynić ją niezdolną do wojny w przyszłości nie tylko przeciwko kolektywnemu Zachodowi, ale także przeciwko Ukrainie.