Ostatnio Ukraińcy masowo zainteresowali się historią. To w zasadzie nie jest zaskakujące. Zwłaszcza, gdy ty, na czele „drugiej armii świata”, zostajesz zaatakowany przez starego dziadka, powracającego na marazmatyczne teorie „prawdziwej historii”. A ponieważ istnieje zapotrzebowanie ze strony społeczeństwa, istnieje reakcja historyków. Jest to również zrozumiałe. W końcu jest to poprawne z politycznego punktu widzenia. Jeśli jesteśmy społeczeństwem ukraińskim, chcemy zarządzać naszą przyszłością, musimy radzić sobie z naszą przeszłością.
Jedną z takich reakcji historyków jest propozycja rozważenia całej historii Ukrainy z punktu widzenia Multifront. Ukraina, która znajduje się na styku kilku cywilizacji i stref ekologicznych, jest naturalnym pograniczem. I ta granica, naturalnie, wpłynęła na mieszkańców współczesnej Ukrainy. Ciekawe i niewątpliwie godne uwagi podejście. Niektóre kwestie można naprawdę rozpatrywać pod tym kątem, co wielu historyków zrobiło i robi mimo wszystko.
Ale jeśli zadaniem jest stworzenie babci, nowego schematu całej ukraińskiej historii, pojawiają się pewne pytania. Pierwszym z nich jest to, dlaczego granica jest podstawą? Na świecie jest wiele krajów i narodów, dla których granica nie jest czymś bardziej odległym niż dla Ukrainy. Wielki Step rozciąga się od Chin po Węgry. Zderzenie religii czy języków również nie jest wyjątkiem, ale raczej regułą. W końcu w historii każdego narodu można, gdy istnieje pragnienie, szukać „rdzenia” i „granicy”. Nie jest to też ciekawostka, ale raczej wzór, że wszystkie współczesne narody są produktem różnych wpływów i kultur. Na czym więc, że tak powiem, polega ta sztuczka?
Drugie pytanie dotyczy Rosji. Rosjanie również uformowali się na tej samej granicy, również na styku cywilizacji, i w zasadzie można ich również badać przez pryzmat wielofrontu. O ile zrozumiałem logikę nowej koncepcji, Ukraińcy i Rosjanie znaleźli się kiedyś w podobnej sytuacji, ale dawali różne odpowiedzi na wyzwania historyczne. Dlatego jesteśmy tak demokratyczni i kochający wolność, a oni są tacy, jacy są… Czy nie jest bardziej logiczne skupienie się na odpowiedzi udzielonej przez te dwa narody niż na sytuacji, w której kiedyś się znalazły? No bo granica byłaby taka sama, a rezultaty są różne – zupełnie jak w historii „kolebki trzech braterskich ludów”. Czy naprawdę tego potrzebujemy?
Ponownie, wracając do teorii, jeśli nasza przeszłość (i nasz stosunek do przeszłości) kształtuje naszą przyszłość, to dlaczego potrzebujemy granicy w centrum konstrukcji? Dzielić się z Rosjanami? Może ta teoria będzie bardziej odpowiednia do badania Federacji Rosyjskiej? Jeśli Bóg pozwoli, rozpoczną się procesy odśrodkowe, rozpad – kwestia granic stanie się bardziej aktualna.
Jest coś w ukraińskiej nauce historycznej, co czyni ją związaną z naukowcami renesansu. Pragnienie znalezienia uniwersalnej odpowiedzi, kamienia filozoficznego lub srebrnej kuli – aby wszystko zinterpretować raz na zawsze. Jednocześnie wyjaśniając „ludziom”, że ich ciężkie życie wiąże się z obiektywnymi czynnikami i po prostu nie mogło być inaczej.
Dawno, dawno temu najeźdźcy byli winni wszystkiemu. Wtedy bolszewicy oświecili, że winni są nie tylko sąsiedzi, ale także zachodni sąsiedzi, także wrogowie klasowi. W latach dziewięćdziesiątych ci, którym udało się szybko „zmienić buty” i dostać się na tory prawidłowej pozycji narodowej, powrócili do początków, gdzie sąsiedzi ponownie stali się winni popularnych kłopotów.
Minęły trzy dekady, zanim rażąco nieistotny „paradygmat narodowy” znudził nawet najbardziej odpornych patriotów. I oto znowu jesteśmy na rozdrożu i znowu szukamy uniwersalnego schematu. A ponieważ ludzie proszą o proste i przyjemne odpowiedzi na złożone pytania, historycy są zmuszeni tego szukać. Logiczne byłoby udzielenie odpowiedzi na „prośbę społeczeństwa” „42„, jak w „Przewodniku po Galaktyce” (Autostopem przez Galaktykę) Douglas Adams, ale może nie rozumieć.
Kiedy w XIX wieku pisali, że sąsiedzi są winni wszystkiemu, jasne jest, dlaczego i dlaczego to zrobili. Kiedy bolszewicy mówili, że trzeba walczyć z wrogami klasowymi – było też jasne… Dlaczego teraz? Przekonać Ukraińców, że chodzi o geografię? Cóż, jest to nowa próba wyjaśnienia trudnej sytuacji ludzi za pomocą obiektywnych czynników, a nie błędów. Co więcej, nie ma nawet politycznego klienta takiej doktryny.
A to implikuje czwarte pytanie: dlaczego potrzebujemy „unikalnego” podejścia lub „wyjątkowej” historii? Żeby Rosjanie, którzy zawsze są zajęci szukaniem „własnej drogi”, nie byli smutni na tej drodze?
Ukraińcy zrozumieli teraz na pewno, że pożądane jest przesunięcie granicy, granicy i zderzenia cywilizacji jak najdalej na Wschód. Aby to zrobić, konieczne jest uczynienie Rosji granicą, a najlepiej tym, co pojawi się na jej fragmentach.
Polacy zrozumieli to wcześniej i zamiast bawić się w „wyjątkowy” naród europejski, od dawna ogłaszają się tarczą Europy w obliczu wschodniego barbarzyństwa. Teraz, nawiasem mówiąc, kupują koreańskie czołgi i myśliwce do tego tematu.
Jak zamierzamy opisać historię? „Na granicy dwóch elementów” lub „jak trzymano tarczę z Polakami”? Sekunda opcja, nawiasem mówiąc, oznacza łatwiejsze powojenne przejście do normalnej historii normalnego społeczeństwa w Europie Środkowej i Wschodniej. Do czego, mam nadzieję, dojdziemy.